sobota 23.05.2014
godz. 14 no i zaczęło się, w położnictwie właśnie teraz rozpoczyna się poród- regularna akcja skurczowa co 10 minut, skurcze są bolesne, ale bardziej czuję podekscytowanie niż ból że mój synek już niedługo pojawi się na świecie. Strach pojawia się gdy zaczynam krwawić. Z mężem podejmujemy decyzję żeby jechać do szpitala, a że mamy 70km + centrum Poznania to gdy trafiam na miejsce moje skurcze są coraz bardziej bolesne i występują co 6 minut
godz. 16 trafiam na Izbę Przyjęć, lekarz kieruje mnie na porodówkę- regularne skurcze co 5-6 minut 3cm rozwarcia, cały czas krwawię ale mówią że to normalne szczególnie że przenosiłam 6 dni
godz. 17 mam już swoją salę porodów rodzinnych, skurcze cały czas co 5 minut ale coraz bardziej bolesne, mam do dyspozycji fotel, piłkę, drabinkę, stołek porodowy, prysznic, no i tak po kolei korzystam, w tym szpitalu praktykuje się ciągłe podłączenie pod KTG (oprócz prysznica), więc najpierw siedzę na fotelu, skurcze są mniej dokuczliwe i wystepują co ok. 4 minuty, cieszę się strasznie że tak szybko idzie akcja, zabierają mnie na USG a tam okazuje się że synek ma mieć 4400g chociaż tydzień wcześniej szacowano 3500g, jestem zszokowana i pytam do jakiej wagi rodzi się u nich naturalnie, mówią że do 4200g, więc mówią no to cesarka, a oni że spróbujemy naturalnie… no ok spróbujemy to spróbujemy, badanie ginekologiczne a tam nadal 3 cm, a nawet może i 2!! ręce mi opadły rozwarcie się nie posuwa
godz. 19 skurcze co 3 minuty już powoli czuję się zmęczona tymi skurczami, no i korzystam nadal z prysznica, fotela i piłki, skutecznie odwracają moją uwagę od skurczy i daje radę
godz. 21 poród trwa już 7 godzin kolejne badanie ginekologiczne- nadal 3cm, nie no już mi puszczają nerwy, przychodzi położna i mówi że na noc to oni porodów nie wywołują i mimo że mam regularne bolesne skurcze co 3 minuty to czekamy przez noc czy akcja się sama rozwinie, po czym znika do rana, a z nami zostaje studentka, całą noc skakałam na piłce i wiłam się z bólu, czułam że to kres moich możliwości, staram się ogarnąć myśli, ale ciężko bo booooooooooli
24.05.2015
godz. 7 rano, zmiana personelu, przychodzi lekarka sprawdza rozwarcie i nadal 3 cm wyć mi się chcę, że nic się nie posuwa, postanawiają przebić pęcherz płodowy, wody czyste czekamy dalej… przychodzi ordynator i ocenia że do godz. 11 urodzę, ja szczęśliwa że jeszcze 4 godziny i zobaczę mój skarb, skurcze co 2 minuty, dostaję oksytocynę, wskakuję na piłkę żeby przyspieszyć akcję a tu KTG przestało wychwytywać maluszka i decyzja że do końca porodu muszę być w łóżku… skurcze osiągają najwyższe wartości, myślę że wyzionę ducha na łóżku, proszę o coś znieczulającego, mimo że wcześniej nie zgadzałam się na dolargan teraz biorę wszystko co dają, po chwili czuję ulgę, skurcze stają się mniej bolesne, cały czas odliczam godziny do 11
godz. 11 lek już nie działa, wydaje mi się że już nie ogarniam niczego, cały czas przykuta do łóżka, przychodzi lekarz a tu… 3 cm!! Załamka na maksa, dostaję większą dawkę oksytocyny co zwiększa moje skurcze i ich częstotliwość, wg obliczeń męża 1 ze skurczy trwa nieprzerwanie 8 minut, zaczynam pojękiwać żeby znieść ból
godz. 13 nagle na aparaturze od KTG widać że przy moich skurczach spada maluszkowi tętno, mąż biegnie po położną, sytuacja powtórzyła się 3 krotnie a personel twierdzi że panuje nad sytuacją i wszystko kontroluję
godz. 14 mija 24 godzina porodu, wydaje mi się że umieram, skurcze są nie do wytrzymania, wyję i zwijam się na łóżku, błagam o znieczulenie zewnątrzoponowe, mówią że nie ma szans, skurcze są nieprzerwane, badanie ginekologiczne- 3cm
godz. 16 przychodzi ordynator, wpadam w straszny płacz i mówię że już koniec nie dam rady dłużej, płaczę jak głupia, krzyczę na ordynatora, decyzja: dostaje zewnątrzoponowe (jednak można) a jak akcja się nie ruszy to wieczorem cesarskie cięcie, ordynator sprawdza rozwarcie- 3cm, wyję z bólu, przychodzi anestezjolog i od razu ulga, skurcze są wyczuwalne ale nie bolesne, po raz kolejny podkręcają dawkę oksytocyny
godz. 18 przychodzi położna mówię jej że mam potrzebę parcia, machnęła ręką bo przecież przed chwilą miałam 3cm i mówi że jak chcę to mam sobie poprzeć, więc prę i pęka mi pochwa i szyjka, cudnie, wpada ordynator sprawdza a tu 10cm, wszyscy się zbiegają i robi się szum że to już, 10 minut parłam, nacięcie krocza i o 18:12 pojawia się na świecie mój synek, kładą mi go na piersi a ja już nawet nie mam łez żeby płakać, tata przecina pępowinę, zabierają maluszka na badania…. a my czekamy aż urodzę łożysko, mija 15min, nic 30min nic, robi się nerwowa atmosfera no i jazda na salę zabiegową- ręczne usuwanie łożyska- czuje się tak jak brzmi okropnie, później łyżeczkowanie i bolesne szycie szyjki, pochwy i krocza… zabierają mnie na salę obserwacyjną na 2 godziny gdzie widzę się z dzieckiem i z mężem, pękam z radości i z dumy, wędruję na oddział i dostaję krwotoku, okropnego krwotoku, macica mi się nie obkurcza, dostaję oksytocynę, antybiotyk, elektrolity i zastrzyki przeciwzakrzepowe, wszyscy biegają przerażeni, krwotok ustał, dostałam dziecko już koło łóżka na noc, od rana sytuacja się powtarza, hemoglobina z 14 przed porodem spada do 5 sprawdzają krew do przetoczenia, ale w końcu mi jej nie podają, mam zakaz wstawanie z łóżka, powoli krwawienie ustępuję, a ja dochodzę do siebie
w środę wychodzimy szczęśliwi do domu
kto dotrwał do końca to gratuluję 🙂 🙂 🙂
9 odpowiedzi na pytanie: Długi opis długiego porodu Mikołajka 24.05.2015
Jestem normalnie w szoku że cię tyle trzymali…
I waga rzeczywiście taka duża?
Zdrowka wan życzę i gratuluję – dużo się wycierpiałaś. Najważniejsze że wszystko skończyło się dobrze 🙂
Też byłam szczególnie że są metody na zwiększenie rozwarcia
A no tak z emocji nie napisalam najważniejszego MIKOLAJEK 3950G 57 CM
Kamilka to się zbeczałam 🙁
strasznie długo…dla mnie ta noc to porażka że nic nie robią… No jak to 🙁
Cieszę sie że Mikuś już jest z Wami, a ty teraz “oblana miłością ” szybko zapomnisz o tych trudach
Matko – wszystko mnie boli okropny poród i wkurza mnie ta znieczulica czy tez moze “chleb powszedni” personelu dla którego kazda rodzaca to kolejna baba, która narzeka, przezywa jakby tylko ona rodziła. Na szczescie wszystko sie dobrze skonczyło choc jak widac mogło byc róznie. No i jeszcze raz gratuluję 🙂
Bardzo dziękuję 🙂
Ja też miała dłuuugo poród. Nie dość, że przez całą ciąże praktycznie miałam skurcze, w połowie wyszło mi nadciśnienie, a finalnie synek siedział w brzuszku dłużej o 1,5 tyg. ostatnie 2 mc to praktycznie spędziłam w szpitalu. I początek powiedzmy porodu. W nocy regularne skurcze co 6 min, cały dzień skurcze co 5 potem co 4 min, godzina 18.00 idę na porodówkę. Skurcz za skurczem, kiedy chcę znieczulenie nie mam jak dostać, bo anestezjolog czy kto tam co podaje znieczulenie jest na operacji. Jak wraca mam 9,5 cm rozwarcia. Już za późno. Nie mogę zapomnieć, że od 18 ból od kręgosłupa mam taki, że nawet nie wiem jak go opisać. Godzina 1,55 pojawił się synek na świecie i jeszcze pomagali mi kleszczami. Synka zabrali, bo szycie długo trwało. No i tak jest rodzić kiedy dziecko jest nie zdecydowane. 😛
Gratuluję!, ale strasznie się nacierpiałaś… aż mnie wszystko boli od przeczytania tego 🙁
Gratuluję!, ale strasznie się nacierpiałaś… aż mnie wszystko boli od przeczytania tego 🙁
Gratuluję!, ale strasznie się nacierpiałaś… aż mnie wszystko boli od przeczytania tego 🙁
Znasz odpowiedź na pytanie: Długi opis długiego porodu Mikołajka 24.05.2015