Z serii “co byście zrobiły…”
Jest pewne lekarstwo, popularne, dostępne bez recepty.
Jednak ze składnikiem, który uzależnia, rzecz jasna długotrwale zażywane.
I przyuważacie młodego chłopaka, który regularnie przychodzi je kupować.
Stosuje kilka metod – albo kupuje od razu, albo pokaszluje, żeby umotywować zakup, albo (to jest jajo nieziemskie – sztukę wykonał do mojej szefowej) – od drzwi “rozmawia” przez telefon i mówi: tak dziadku, kupię Ci. I tu przekręca tak nazwę, że niby ledwo przez telefon usłyszał 😀 On nie wie, że szefowa go często widzi (mimo że on jej nie widzi, taki układ apteki) – dzień wcześniej nie przekręcał, teraz “pierwsze słyszy” 😉 I tu zaczyna się mój kłopot. Bo ja mu kilka razy odmówiłam, mówiąc że leku akurat nie ma, mógł się skończyć prawda? Proponowałam alternatywne leki na kaszel, nie chciał 🙂 Potem jak wchodził do apteki i mnie widział to pytał o jakąś głupotkę i wychodził.
Jeżeli jest uzależniony, nie jestem mu w stanie pomóc, zresztą nie wygląda jakby tej pomocy potrzebował. Mogę jedynie nie przykładać ręki do jego nałogu, ale… bez problemu kupi gdzie indziej, lub nawet u mnie w aptece jak trafi na inne panie. Lek jest bez recepty, powinnam dać bez gadania, nic mi do tego co ludzie z lekami OTC robią (poniekąd). Jak postępuję zgodnie z przekonaniem (nie sprzedaję) obniżam aptece zysk. Szefowa mimo iż myśli jak ja (nałogowiec) lek sprzedaje bez problemu. Co byście zrobiły – sprzedawały bez dyskusji (jest bez recepty) czy nie (jestem przekonana o niezgodnym z przeznaczeniem nadużywaniu)?
Rzecz jasna wiem, że wiele ludzi jest od leków uzależnionych, od nawet najzwyklejszych leków p/bólowych, świata nie zbawię, też wiem. Więc co byście zrobiły?
62 odpowiedzi na pytanie: Etyka farmaceuty…
Pewnie rozmowa z chłopakiem nic nie da 🙁 (jakoś nie chce mi się wierzyć, ze nie świadomy tego faktu)
Nie sprzedaż kupi w innym miejscu
Ja chyba z uporem maniaka bym mu powtarzała o uzależnieniu – licząc, że może w końcu do niego trafi a na bank przestanie u mnie go kupować
Mnie przeraża ogrom leków jakie w naszym kraju można kupić bez recepty:(
ja napiszę tak:
skoro napisałaś o tym to widać, ze dobro chłopaka leży Tobie na sercu
jeśli masz podejrzenia, nie sprzedawaj
tak jak piszesz- świata nie zbawisz ale dzięki temu, ze Ty nie sprzedasz nie przyłozysz ręki do jego upadku-tak mi sie nasuneło
To raczej typ eksperymentującego studenta (bądź maturzysty). Idealny target dla dopalaczy…
Fajna z Ciebie farmaceutka:)
Moim zdaniem nie sprzedawać, może rzeczywiście świata nie zbawiasz, ale
1. masz szacunek do samej siebie, postępujesz zgodnie z własnym sumieniem.
2. być może po ciągłym kupowaniu i w innych aptekach natrafi na podobnie uczciwą aptekarkę, która mu nie sprzeda.
A zysk… Czy aż tak duży?
ostatnio bylam w aptece a przede mna stal chlopak, babka do niego powiedziala”nie sprzedam Ci, pomysl dlaczego, nie ma takiej opcji byc kupil u mnie i XZXZZX(tu padla jakas nazwa)” gosc babke zbruzgal i wyszedl.
Teraz sie moge tylko domyslac o co chodzi.
I wiesz chyba na Twoim miejscu powiedzialabym tak samo, ale wczesniej szefowej, ze tak zrobisz.
I bardzo fajnie, ze sa takie osoby jak TY!
A nie myślisz, że byłoby uczciwie mu to powiedzieć? A nie uciekać się do wymówek (nie ma), a wczoraj było? Powiedzieć mu coś w stylu – ten pana kaszel już się chyba za długo ciągnie (:D) myślę, że powinien pan udać się z nim do specjalisty. Tylko nie wiem czy potrafiłabym powiedzieć to z zimną krwią, bo przecież zupełnie co innego miałabym na myśli, ech… Plus zapewne nie chcę się z nim wdać z dyskusję, bo mnie zgasi, że lek jest bez recepty i on sobie może nim pokój tapetować…
Odmowę wydania leku na receptę bez recepty jest mi łatwo umotywować. Z tym nie mam problemu. Czasem w sobotę przychodzą takie przerażone dzieciaki i chcą “pewne leki na receptę”, jestem miła i stanowcza, podaję nawet adres dyżurującego pogotowia. Tu jest ten problem, że niby nie powinnam odmówić sprzedania leku bez recepty.
moze byłoby uczciwiej
no właśnie- tylko co on na to?
sama nie wiem jak bym postąpiła
moze dać mu do zrozumienia w jakis sposób, że domyślasz sie po co mu ten lek
pewnie przestanie w ogóle do Twojej apteki zagladać
tylko jak to zrobić
To zapraszam do Bulgarii. Tu od antybiotykow, poprzez leki na raka, antykoncepcje do zwyklego Zyrtku w kroplach (u nas na recepte) mozna kupic wszystko 😉
Wiele z tego kupowalam i o recepte raz tylko pani zapytala, ale jak powiedzialam, ze nie mam, to i tak mi sprzedala.
A odpowiadajac na pytanie Kotagus, to pewnie bym sprzedawala lek. Bo jak nie tutaj, to pojdzie gdzie indziej. Teraz aptek jak grzybow po deszczu wszedzie pelno. Mozliwe, ze – gdyby nie bylo ludzi akurat w aptece – powiedzialabym mu, ze go znam, czesto widuje i widze, co kupuje i przestrzeglabym go przed ewentualnym niebezpieczenstwem.
nie wiem co bym zrobiła ale…..
mam znajomą farmaceutkę, właścicielkę apteki i ona np opowiad ajk to bez zmrużenia okiem sprzedaje różne prochy – nawet takie bardzo mocne, dostępne oczywiście tylko na receptę, bo jak nie ona, to ktoś inny, a zysk jest zysk
pogadaj z szefową, zobacz co ona o tym mysli bo chyba głupio bo było sobie kłopotów przez to napykać
a jak sie potem z tego rozlicza? Nie ma zadnego systemu?
jest system ale też sa układy z lekarzami
szczerze też bez problemu kupuję leki dostępne tylko na receptę i o zgrozo bez wiekszych problemów – właściciele aptek sobie radzą
U mnie na osiedlu (w PL) mamy apteke, gdzie nas znaja. I tam czesto sprzedaja nam niektore rzeczy bez recepty, ale z zaznaczeniem, ze sie te recepte doniesie (i znow za przyklad podam ten nieszczesny zyrtec, ktorego zuzywamy hektolitry). Zwykle sie te recepte donosi, bo przyzwoitosc tego wymaga, ale mysle, ze moze sie zdazyc (i pani jest tego swiadoma), ze ktos nie doniesie. I wtedy mnie zastanawia, jak sie z tego tlumaczy.
wiesz jak?
sprzedaje taki lek i idzie do znajomego lekarza, który wypisuje receptę
a na dodatek sprzedaje pewnie komuś taki lek na 100% bo recepty nie ma a po załatwieniu sobie jej u takiego znajomego doktorka, dostaje jeszcze refundację
A ten lekarz to co? Pytam, bo mam znajoma laryngolozke, ktora jakis czas wypisywala mojemu mezowi leki na uspokojenie (na jego prosbe – wiedzial, co bierze) i nagle oswiadczyla, ze juz nie moze, bo sa kontrole itp, a leki wybitnie nie z jej dzialki. Dlatego mnie to zastanawia, ze jeszcze sie tak praktykuje…
sama biega po lekarzach i prosi o Rp
no teraz to pojechałaś…
A może lekarka miała podobnego morala jak Kotagus wiedząc czym grozi dłuższe branie i taką wymówkę zastosowała
Jest dorosły. Sprzedałabym.
ps. czy w takiej sytuacji nie można złożyć skargi na farmaceutę, który osobie dorosłej nie chce wydać leku dostępnego BEZ recepty?
Pewnie można, jest coś takiego jak sąd zawodowy farmaceutów (poza sądem publicznym). Pytanie tylko czy tam miałabym szanse umotywować, że postępowałam zgodnie ze swoją wiedzą (uzależnienie) i sumieniem – pewnie tak.
Sądzę, że do sądu publicznego chłopak by mnie nie podał 😀
PS. była kiedyś sprawa apteki, która NIE MIAŁA w swojej ofercie środków antykoncepcyjnych, jako niezgodnych z jej (właścicieli) moralnością. Jeżeli się nie mylę, sąd nakazał im tylko wywiesić stosowną tabliczkę.
Znasz odpowiedź na pytanie: Etyka farmaceuty…