Dziewczyny potrzebuje pomocy… W moim domku od dwoch lat mieszka kroliczek miniaturka – otrzymany nijako “w spadku” z okazji wyjazdu do Anglii naszej kuzynki. Rupert – samiec – tak jej powiedziano w sklepie zoologicznym przy zakupie kroliczka. U niej zyl sobie pol roku, po czym trafil do nas.
Ostatnimi czasy krolik dziwnie sie zachowuje, tzn. nie pozwala sobie do klatki wlozyc jedzenia, gryzie, “prycha”, rzuca sie z pazurami… normalnie jakby go ktos podmienil
Do tej pory ten sam krolik dawal sie glaskac, przytulac i jadl z reki!
Czy ktoras z Was miala badz ma podobny problem? Jak sie zachowac w takiej sytuacji? Jak mu pomoc?
Wczoraj tak mnie pazurem pojechal po rece, ze krew lapalam nad umywalka w lazience…
Moze on chory jest?
Pomocy!
Dorota z A. i A.
PS. Nie jest denerwowany przez dzieci…
14 odpowiedzi na pytanie: Królik i jego zachowanie
może coś znajdziesz albo w podobnym miejscu
My tex kiedyś nabyliśmy takiego króliczka myśląc że to potulne mile zwierzątko. Na początku byl milusi, dał się przytulać a póżniej zaczął nas gryźć, drapać a kiedy dawało mu się jedzenie to rzucał się z pazurami. Dalekie jego zachowanie było od moich oczekiwań wobec tego puszaka. Poza tym straszliwie tupał w klatce i był niesamowicie głośny. Na nasze szczęście któregoś dnia uciekł z podwórka….
Tak sobie myślę, że może miał za mało swobody
Akurat na królikach stricte to się zbytnio nie znam, ale swego czasu miałam identyczną sytuację tylko, że z chomikiem. Zwierzątko najpierw spokojne, pogodne i nikomu nie wadzące przeobraziło się w dziką bestię, która rzucała się na wszystkich, drapała i gryzła. Doszło do tego, że jak miałam włożyć do akwarium jedzenie, albo posprzątać, musiałam robić to w grubej, skórzanej rękawicy. Inaczej się nie dało. Chomik zachowywał się, jakby miał wściekliznę! Jego zachowaniu towarzyszyła w końcowym stadium zmiana w wyglądzie. Jego wcześniej gładziutka i mięciutka sierść zrobiła się mokra, pozlepiana. Zwierzątko w rezultacie zdechło w bardzo szybkim tempie, a ja do dziś nie wiem, co mu było.
Może u Was zmiana nie jest niczym poważnym, ale napisałam o swoim doświadczeniu, bo tak mi się przypomniało. Mam nadzieję, że wszystko u Was będzie ok.
Radzę sie wybrac z królikiem do weterynarza.
Będziesz wiedziała co sie dzieje po wizycie i jak mu pomóc.
miałam króliczycę miniaturową
jak była mała i młodziezowa była milusia i przyjazna
jak dorosła miała swoje “odbicia”
okresy godowe poznawałam po jej zachowaniu
bywało i tak że jak latała luzem po mieszkaniu
to jak weszłyśmy sobie w drogę potrafiła na mnie naskoczyć, fuknąć i pazurkami potraktować 🙂
Normala my tak mieliśmy 10 lat.dwa tygodnie temu zdechła. Aaaa uważaj na mokrenjedzenie np.marchew -one mają słabe żołądki i zdychaja od perforacji jelit.pierwsza oznaka to zgrzytanie zebami.
Miałam kiedyś królika miniaturowego, samca, który się zachowywał dokładnie jak piszesz. Może nawet gorzej – bo potrafił ugryźć. Doszło do tego, że wypuściliśmy go latem do lasu, bo już sobie nie radziliśmy. Jakiś czas potem natknęłam się gdzieś przypadkowo na informację, że takie agresywne zachowanie jest normalne dla króliczego samca (tak samo jak znaczenie terytorium moczem – to też było cholernie kłopotliwe) i że jedynym rozwiązaniem jest kastracja.
Testosteron im odbija zwyczajnie.
Co ciekawe – od 3 lat trzymam na podwórku takie hodowlane króliki, duże. Również samce. I u nich nigdy takiej agresji nie zauważyłam…
Tu Marta ze swoim ulubieńcem “Pasztetem” 🙂
A Pasztet to na pasztet hodowany? 😉
No właśnie miał być na pasztet – ale skubany przychodzi do ręki człowieka jak tylko klatkę otwieramy i łasi się niczym pies – nikt nie ma sumienia go pozbawić życia. Zresztą z drugim posiadanym królikiem jest to samo.
Wyjdzie na to, że zamiast pasztetu będę miała stado młodych na wiosnę – do wykarmienia 🙂
Jaki sliczny ten króliś! 🙂
A pasztety to podobno najlepsze ze sklepu
Takiego kumpla bym nie pozbawiala zycia 😀
Pozdrawiam,
Dorota
Magda
sąsiedzi takiego paszteta trzymali na balkonie 🙂
i też był milusi
w przeciwieństwie do mojej samiczki miniaturki
prorocze
Dorciasek, ja nie jestem wielbicielką pasztetu w ogóle, ale czasem robię z królików bądź kaczek. Na pewno mają niewiele wspólnego z tymi sklepowymi. Ze stołu (bo zwykle na jakieś święta robię, bardzo czasochłonne są) znikają często nim zdążę spróbować 🙂
Madzia, królik nie jest Pasztetem od początku. Unikam nadawania imion zwierzętom potencjalnie jadalnym, bo potem się tak właśnie kończy, że mają u nas dożywocie 🙂 Marta długo mówiła na niego Królik-Bartek, bo dostała go od swojego kolegi Bartka, lat dwadzieściakilka… 😉 Pasztetem jest od niedawna, bo mąż się za każdym razem zapowiada, że na urlopie da mu w łeb i naje się pasztetu – ale na zapowiedziach się kończy… 😀
Znasz odpowiedź na pytanie: Królik i jego zachowanie