Po przeczytaniu posta petervdo aż się we mnie zagotowało….. Jak tak można komukolwiek powiedzeić.
Z resztą sama się z czymś takim spotkałam i to niestety nie raz.
Kiedyś lekarz zasugerował mojej mamie że symuluję, i tak naprawdę to nic mi nie jest… A wystarczyło zmienić lekarza by po 4 latach dowiedzieć się co jest. A byłam wtedy dzieciakiem. Innym razem przed badaniem (chodziło o zaleczoną chorobę, która ze względu na swój charakter może “powracać” – na szczęście to nic zbytnio poważnego; ale tak czy owak – ból potrafił złamać mnie w pół) pani dr zapytała – ale czy panią naprawdę boli. No myślałam że nie wyrobię. Przecież jest tyle ciekawych rzeczy do robienia wiosennym popołudniem niż czekanie w kolejce na badanie….
Aż mnie coś trafia.
Najmniej przyjemne i niestety chyba najbardziej bolące były stwierdzenia innego lekarza… Z powodu plamienia leżałam na patologii i przyszedł czas na badanie usg. Lekarz od początku nie wyglądał na zadowolonego, no ale jak by na to nie patrzeć to jest jego praca. Byłam wtedy jak w amoku. Nie dość, że nie wykonywał tego badania zbyt delikatnie (a bolało mnie wtedy bez dotykania i zbytnich starań) to miał taki oschły i pełen wyrzutu głos. Zapytał – czy pani wogóle była w ciąży – szok, ale powiedziałam, że była ona potwierdzona przez dwóch lekarzy… No to on mi na to – bo tu juz nic nie ma. I tyle – nic więcej. Nic, kompletnie. gdy wyszłam od niego to w drodze na salę – pękłam i zaczęłam płakać na korytarzu. Przeszedł obok, ale po chwili zawrócił i tym oschłym głosem powiedział – Czasami tak się zdarza, natura czasami sama elimiuje wadliwy pód. Uwierzcie mi, że wolałabym wtedy tego nie usłyszeć, a na pewno nie w ten sposób. Poza tym nikt nie chciał mi nic konkretnego powiedzieć, a co gorsze – nie zawsze decyzje dwóch lekarzy się pokrywały. Byłam smutna, zła i nie iwedziałam co się ze mną dzieje. A tak już chciałam do domu. Na moje szczęście trafiłam na cudowną panią Ordynator. Konkretną i delikatną.
Cóż, przepraszam że tyle napisałam ale mi się zebrało i musiałam się komuś wyżalić.
Dziękuję.
moni + Aniołek (02-12-2003) + wielka nadzieja
przesyłam moc fasolkowych flooidkoof
3 odpowiedzi na pytanie: lekarz z “powołania”
Re: lekarz z “powołania”
o tak ja też miałam przyjemność…badała mnie raz Pani ginekolog, którą denerwowało, ze nie umiałam sie ładnie rozluźnić. Po pierwszej bolesnej próbie tak się zdenerwowałam jej komenarzami, że nie dałam sobie wprowadzić tego wziernika. Wtedy ona wypaliła “Jak się Pani nie rozluźni to na siłę TO wepchnę i wtedy dopiero PAni zobaczy jak to boli!” Na to już nie miałam argumentu – po prostu wstałam z fotela, ubrałam się szybko i odetchnęłam i puściałm jej taką salwę ładnie ubrawszy to, co sądziąłm na jej temat i metod, że siedziała z wytrzeszczonymi oczami 🙂 Potem zaś złożyłam oficjalną skargę na lekarke u dyrektora kliniki.
Moja mam za to nie jest taka odwazna jak ja i kiedy była w szpitalu to przepłakała całą noc. Jej lekarz na pytanie jaka jest diagnoza i co robimy- odpowiedział jej: Ja to idę do domu a Pani to juz chyba tylko musi się rzucić z okna i…śmiech” Zresztą skurwysyn (prosze wybaczyc) nie raz puszczał takie teksty, zresztą wykonał jej pętelkowe wyjmowanie kamienia z pęcherza przez cewkę moczową NA ŻYWCA !!! AMma moja wyła jak zarzynane zwierzę… Powiedzieliśmy o tym innemu lekarzowi to proponował zgłosić sprawę do prokuratora o znęcanie sie fizyczne nad pacjentem.
Jednak ten skurwiel jest ordynatorem oddziału i jest praktycznie nietykalny…
boże aż mnie teraz trzęsie jak pomyślę
Ania
[Zobacz stronę]
Edited by lotos on 2004/08/26 20:01.
Re: lekarz z “powołania”
Wiecie co jak czytam takie posty to słabo mi się robi.
W zeszłym roku moja kloeżanka zaszła w ciążę, gdzieś w 8 miesiącu zaczeła się okropnie czuć, wymioty, bóle brzucha itp. Poleciała do swojego gina, kretyn stwierdził, że ona przesadza i że pewnie coś jej poszkodziło na żołądek, przepisał jej jakieś lekarstwa i pożegnał.
Z dnia na dzień Marzenka coraz gorzej się czuła, no ale lekarz stwierdził, że nic jej nie jest
Po tygodniu ciężkich męk trafiła do szpitala i wiecie co się okazało…
Jej maleństwo nie żyło od miesiąca:-((
Okropne jacy ci lekarz są, powiniem śmieć gnić w pierdlu teraz, no ale przecież to nie jego wina, że w gabinecie nie ma
aparatu do usg, za jaja i o mur z takimi
Re: lekarz z “powołania”
wiecie co, jak czytam to to cos mnie bierze, co za wredne małpy, na takich to tylko media by trzeba napuścic, mysle ze troche sie jednak ich boją!!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: lekarz z “powołania”