Witam dziewczyny,
może Wy macie jakiś wypróbowany sposób na faceta, bo mi już ręce opadają. Jesteśmy 6 lat po ślubie, a od 15 razem. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci, dom z ogrodem i samochód. Mąż, ogólnie jest bardzo dobrym człowiekiem – dba o nas, jest dobrym ojcem, świetnym organizatorem, ma smykałkę do interesów, nie ma żadnych nałogów oprócz jednego – pracy. Pewnie niejedna z Was pomyśli: czego ta kobieta jeszcze chce? Otóż chcę mieć w domu mężczyznę. Mężczyznę który kochałby mnie i się ze mną częściej niż tylko raz na miesiąc. Ponieważ jestem zdania, że kłótnie nic nie wnoszą, więc co jakiś czas siadamy i spokojnie mu tłumaczę, że nie chcę być tylko matką, sprzątaczką czy kucharką. Jestem kobietą i taką chcę się czuć. Że jest mi przykro, bo mnie zaniedbuje. Zapewnia mnie, że bardzo mnie kocha, tylko przyzwyczaił się, że poprostu jestem przy nim; że jestem dla niego jedyną; że nie ma żadnej innej i mieć nie będzie (bo przeciez nie ma na to czasu); że mu się podobam i pociągam go seksualnie. Tylko, że ja nie chcę budzić się o 4 – 5 rano i sprawdzać, czy już się położył do łóżka, czy jeszcze pracuje (ewnetualnie odpoczywa oglądając jeden ze swych ulubionych filmów – na to ma czas). Mówiłam mu, że dla mnie jest nie istotne, czy w tym roku zarobi tyle pieniedzy, żeby na coś tam wystarczyło, czy dopiero za 2, a nawet 3 lata. Wolę zrobić to później, a mieć go w domu dla siebie, pobyć z nim choć trochę. Tłumaczę mu, że w ten sposób traci zdrowie, że nie chcę mieć tylko maszynki do pieniędzy, ale chcę mieć jego – mężczyznę, z którym brałam ślub. Zarzuca mi, że skoro mówię mu takie rzeczy, to go nie kocham (ale ja przecież z nim rozmawiam właśnie dlatego, że go kocham i to dlatego chcę ratować nasz związek). Jakiś czas temu jedna z jego odpowiedzi wprost mnie poraziła: “czy ja mam zacząć cię bić, żebyś doceniła, jak masz dobrze?” Wszystko planuje, nawet seks – z kilku dniowym wyprzedzeniem (a gdzie spontaniczność?), oczywiście w dniu, gdzie będzie miał mniej pracy. Jednak często kończy się tylko na planach (bo znowu mu coś wypadło). Ale ja nie chcę chodzić, jak w zegarku!
Niestety, każda taka rozmowa pomaga jedynie na tydzień, góra 2 i wszystko zaczyna sie od nowa. Nie wiem już jakich argumentów używać, żeby nie mógł mieć żadnych wymówek. “Przecież on to wszystko robi dla nas.” Żebyśmy… (i tu zaczyna się wyliczanka). Teraz ma więcej pracy, bo otwiera filię firmy. Już mi zapowiedział, że jak ta dobrze będzie prosperować, to otworzy następną, a za jakieś 3 lata bedziemy mogli wyjechac sobie do ciepłych krajów na wakacje i wreszcie będzie miał więcej czasu dla mnie. Ale czy ja dam radę wytrzymac jeszcze te trzy lata? Bardzo bym chciała, ale naprawdę w to wątpię. Już dziś boję się, że w tej chwili walczę o nas tylko ze względu na dzieci, bo gdyby nie one… to kto wie, czy jeszcze miałabym i siłę i ochotę.
Aha, zaznaczam, że w mojej szafie jest cały przekrój koszulek nocnych(satynowe, koronkowe, prześwitujące, krótkie i długie z rozporkami do końca uda) – i żadna nie działa.
Aga, Krzyś i Julka
7 odpowiedzi na pytanie: Mąż – pracoholik
Re: Mąż – pracoholik
wedlug mnie klotnie jednak cos wnosza. dla niektorych jak cos mowisz spokojnie i bez emocji, to znaczy, ze w sumie to Ci tak bardo nie przeszkadza.
Sposobu nie mam – kazdy jest inny. Ale argument, ze cos bedzie za trzy lata? hm… A co jesli….? przez trzy lata bardzo duzo moze sie wydarzyc i dobrych i zlych rzeczy.
e i antek 20 mies
Re: Mąż – pracoholik
A może postaw go przed faktem dokonanym i… sama sobie wyjedź na wczasy? Ja wiem, ze są dzieci, ale może zmusisz go żeby wziął urlop? A zabierz ze sobą wszystkie satynowe koszulki, najlepiej żeby widział jak je pakujesz:)) Tak jak napisala moja poprzedniczka – czasami, gdy spokojna rozmowa nic nie daje, trzeba wymyśleć podstęp:)) Bez podchodów, zasadzek, startegii nigdy byśmy wojny nie wygrali.
Na facetów trzeba działać stanowczo. Krótko, żeby dotarło, i mocno, żeby przeszło przez grubą skórę. Jak będzie za długo: gwarantuję, że po Twoim 10-tym zdaniu, zapomni, co mówiłaś na początku, albo będzie kiwac głową i zastanawiać się co tam jeszcze potrzeba przy otwarciu tej filii:)
Może wymuś na nim kiedyś coś – spotkanie, wyjazd, tak, żeby stanął na glowie i przyjechał, przyszedł – a Ty… się nie zjawisz, bo coś Ci wypadnie? 🙂
Przecież oni tak robią notorycznie… !
U mnie działało:)
Powodzenia,
Beata + Szymek (25.04.2004)
Re: Mąż – pracoholik
“jedna z jego odpowiedzi wprost mnie poraziła: “czy ja mam zacząć cię bić, żebyś doceniła, jak masz dobrze?” ” – oj, widze, ze do Twojego meza niewiele dociera.
Niepokojace w ogole to, co piszesz. Nie wiem, co Ci poradzic, ale jesli nie chcesz chodzic jak w zegarku, to nie chodz. Skoro on nie spelnia Twoich oczekiwan, Ty nie musisz jego, czyli “być tylko matką, sprzątaczką czy kucharką”, moze jak sie zbuntujesz, cos do niego dotrze?
A myslalas o tym, zeby czas ktory tracisz (na to wychodzi) na tlumaczenie mu, jak go potrzebujesz, wykorzystac na wlasne przyjemnosci / swoj rozwoj? Zapisz sie na jakies zajecia, chocby na nauke tanca czy lepienie glinianych figurek – i jedz na wakacje ze znajomymi. Pozdrawiam!
Mateusz 08.05.2005
Re: Mąż – pracoholik
Dzięki, następnym razem wykrzyczę mu moje żale i zobaczymy jaki będzie tego efekt.
Aga, Krzyś i Julka
Re: Mąż – pracoholik
Wiesz, ale to tez nie jest tak, zeby wykrzykiwac zawsze i wszystko. po prostu czasem sam spokoj nie rozwiaze sprawy. trzeba zmienic metode, jezeli dotychczasowa nie przynosi skutku. Czasem trzeba troche iskier, zeby cos z powrotem sie zapalilo…. W sumie to dlugi proces i w obydwu stronach cos sie musi przelamac, albo po prostu zaslona musi spasc z oczu.
Mysle, ze po prostu warto powalczyc o zwiazek, w koncu cos Was kiedys polaczylo. A wiadomo, ludzie sie zmieniaja, grunt, zeby znowu wskoczyc na wspolna droge:-)
Re: Mąż – pracoholik
Widzisz, samotny wyjazd, to on mi sam zaproponował już jakiś czas temu. Miałoby to być jakieś centrum odnowy biologicznej lub SPA, żebym mogła sobie trochę odpocząć, zrelaksować się itp. Czekam tylko, aż dzieci troszkę podrosną, bo w tym roku nie miałam serca ich zostawić (a już szczególnie rocznej córki). Może w przyszłym? Ale wiesz, pakowanie koszulek powinno nim poruszyć – na pewno tak zrobię. Dzięki.
Aga, Krzyś (11.05.2002) i Julka (27.07.2004)
Re: Mąż – pracoholik
Może nie tyle – niewiele dociera, ile – nie na długo. Jesteśmy znowu po rozmowie. Tym razem trochę się popłakałam, trochę podniosłam głos i na razie jest dobrze. Ale jakoś nie mogę uwierzyć w swoje szczęście i liczę dni, kiedy wszystko bedzie znowu po staremu, niestety.
Natomiast, z zajęć dodatkowych sam zaproponował mi, żebym sobie coś znalazła. Co prawda związane było to z tym, że on chciał zacząć chodzić na basen. Miało to być po 2x w tyg., ale ja chodzę 3x i też jest dobrze. Zostaje z dziećmi i nie ma najmniejszego problemu. Na urlop też jeździlismy razem co roku, z wyjątkiem 2 ostatnich lat (ze względu na dzieci).
Jeśli przytrafi mi się, że nie mam czasu na sprzątanie – nic mi nie powie, jak zadzwonię, że nie robię obiadu – pyta się tylko, na co mam ochotę, to zamówi gotowe. Z roli matki ciężko jest mi zrezygnować, ale jak latem (w czasie jego urlopu) przyjechała moja dawno nie widziana przyjaciółka, również sam zaproponował, żebym spotkała sie z nią i przez 2 dni opiekował się dziećmi. Naprawdę, oprócz zaniedbywania mnie, nic nie mogę mu zarzucić – wprost ideał.
No cóż, obym tym razem się pomyliła i zostało już tak, jak jest teraz.
Dzięki serdeczne za rady.
Aga, Krzyś (11.05.2002) i Julka (27.07.2004)
Znasz odpowiedź na pytanie: Mąż – pracoholik