Chciałam podzielić się z Wami moimi wrażeniami z porodu i nadzieją, dla nierozdwojonych i przyszłych mama, że poród nie zawsze musi być męczący
We wtorek o 19 zaczęły sączyć mi się wody. Moja pierwsza myśl, że to niemożliwe, żeby sytuacja się powtórzyła (z Maksiem wody też odeszły mi wcześniej), druga to przerażenie, bo stanęła przede mną wizja porodu z oksytocyną, tak jak z Maksiem, bo nie miałam po odejściu wód żadnych skurczy.
Pozbieranie się do kupy zajęło mi trochę czasu, później telefon do ginki, kąpiel, dopakowanie rzeczy do torby, pożegnanie z Maksiem, które przyszło mi bardzo ciężko, zwłaszcza, że dziecko mówiło: „Mamo, nie jedź”, a łzy jak grochy same płynęły mi po policzkach. I pojechaliśmy….
W szpitalu byliśmy ok 21, a tam nic nowego, rozwarcie na 2 palce, wody płyną, a skurczy jak nie było, tak nie ma. Zawieźli mnie na porodówkę, podłączyli ktg, serduszko biło miarowo, a skurczy nadal nie było. Podczas kolejnego badania, lekarka przebiła mi pęcherz płodowy i wtedy większość wód odpłynęła, Mała była wysoko. Ponieważ ciągle nic się nie działo, położna z lekarką zasugerowały, żeby mąż pojechał do domu, a pojawił się rano ok. 7:00 bo o 6:00, gdyby nadal nic się nie działo, mieli mi podłączyć oksytocynę. Ja miałam iść spać, żeby odpocząć – bardzo zabawne – idź spać i niczym się nie przejmuj, jutro urodzisz. Takie to proste, tylko co zrobić z głową, która myśli inaczej? Położna dała mi coś na sen, pogadałam z nią trochę i usnęłam.
Około 3 w nocy pierwszy raz obudził mnie skurcz, ale był krótki i powiedziałabym niezbyt uciążliwy, takie boleśniejsze miesiączki. I tak zaczęły pojawiać się skurcze regularnie, ale w odstępach 15-20 minutowych, trwające maksymalnie 30 sek. (z nudów patrzyłam ciągle na zegarek i liczyłam 🙂 )
Kilka minut po 6 pojawiła się u mnie położna, podłączyła mnie do ktg, z Małą wszystko było w porządku, częstotliwość i intensywność skurczy się podniosła, były co 10 minut :), ale nadal trwały krótko. Po badaniu okazało się, że te mało intensywne i krótko trwające skurcze spowodowały rozwarcie na 5 cm. Ok 6:30 zrobili mi lewatywę, w między czasie zaliczyłam 2 szybkie i dość bolesne skurcze, w łazience kolejne dwa, ale nadal trwały krótko. Wróciłam do pokoju, za chwilę przyszła lekarka, żeby posłuchać tętna Małej, a ja nawet nie kładłam się na łóżku bo marzyłam tylko o tym, żeby pochodzić, miałam dość leżenia. W tym czasie 2 szybko następujące, bolesne skurcze i cisza, dobre 3-4 minuty nic się nie działo, aż tu nagle BUUMMM!!!!, najintensywniejszy skurcz jaki do tej pory miałam, a pod koniec silne uczucie parcia. Ja w szoku, bo jak to możliwe? I z przerażeniem w głosie do lekarki, że przecież nie mogę teraz przeć, bo nie mam rozwarcia! Usłyszałam tylko „Niech Pani szybko wchodzi na łóżko!”
Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie, nawet nie wiem jak weszłam na to łóżko, szybkie badanie i kolejny szok, pełne rozwarcie!!!! A w mojej głowie tylko jedna myśl – jak to możliwe???!!! Przecież dopiero 30 minut temu było 5 cm!!!
Wszystko działo się jak na przyspieszonym filmie, ruch, zamieszanie, latające nie zawiązane troki fartuchów (akurat była zmiana dyżurów, więc w pokoju był podwójny skład: dwie położne, dwie lekarki i dwie pomoce), kolejny skurcz i głos: „Przyj, oddychaj”. Kolejny skurcz, parcie, krzyk i na moim brzuchu znalazła się mokra mała istotka – moja Córa 🙂
A Tata…, a Tata nie zdążył, bo miał trzy piętra na dół, żeby się przebrać w szpitalny kaftanik i trzy piętra na górę na porodówkę – wszedł do pokoju w chwili, kiedy Lila leżała już na moim brzuchu 🙂 i cały czas nie może sobie tego darować, że się spóźnił 🙂
Tak naprawdę ten poród trwał dla mnie pół godziny, był ekspresowo szybki, nie taki bardzo bolesny, jak z Maksiem, nie męczący i zaskakujący w swoim przebiegu, chyba nie tylko dla mnie i dla męża, ale też dla personelu, bo kilka razy słyszałam, ale się Pani uwinęła 🙂 Jak widać moje drugie Szczęście chciało bardzo szybko przyjść na ten świat 🙂
No cóż, słysząc, że kolejny poród jest szybszy niż pierwszy, nigdy nie uwierzyłabym, że może być aż tak szybki 🙂
Madzia i moje dwa Szczęścia
10 odpowiedzi na pytanie: Mój ekspresowy poród
Re: Mój ekspresowy poród
O kurcze…..to mam nadzieje, że zdąze dojechać 😉
Dzielna dziewczyna jesteś, a Lila prześliczna!
Kacperek
Re: Mój ekspresowy poród
Super!! Gratuluje slicznych “szybkich” dzieciaczkow. U mnie z czasem porodow obydwoch bylo podobnie, ale to juz opisze, jak bede miala wicej czasu i sily. POzdrawiamy.
Agata i Olivia 27.07.04 i Victoria 08.03.07 :-))
Re: Mój ekspresowy poród
jak miło czyta się takie opisy:)
Gratuluję udanej dwójeczki:)
Jaś(11.03), Igusia(02.05), Pawełek(31.12.06)
Re: Mój ekspresowy poród
WOW!!!!! też tak poproszę!:)
i
Mat 2,7l
Re: Mój ekspresowy poród
gratulacje!!!
u mnie kolejne też coraz szybsze ale to jest stopniowe skracanie czasu bo z pkoło 20 godzin przy Jagodzie do 6 przy Dagnie (licząc od 1 skórczu do ukazania się na świecie)
Agnieszka i
Re: Mój ekspresowy poród
Mój poród trwał dosłownie 25 minut a cała akcja od odejscia wód trwała 3,15 😉 o 2 w nocy odeszły mi wody dokładnie 8.03.2006 a miałam rodzic 25 marca 🙂 wiec byłam zaskoczona i przedewszystkim nie przygotowana nie spakowałam torby!! obudziłam męża i powiedziałam ze to juz a on ze to falstart:) poprostu chciało mu sie spac i nie chciał nigdzie wstawac a ja opanowana na spokojnie poszłam sie umyc spakpwałam torbe czujac juz dosc mocne skurcze wsiadłam w samochód i pojechałam do szpitala oczywiscie z mezem spiochem, ktory juz zaczynał sie stresowac do szpitala wchodziłam czujac juz dziecko pomiedzy nogami na sale porodowa trafiłam o godzinie 4 panie były zdziwione widzac juz włoski dziecka w chwili mojego przyjazdu:) a ja byłam bardzo zaskoczona sama akcja porodowa odbyła sie tak szybko ze nawet nie byłam zmeczona co prawda troche bolało ale dałam rade oboje dalismy mąz przecinał pepowine i od razu wział mała na rece i od pierwszego badania małej nie oddał jej nikomu przez cała godzine a lekarki dziwiły sie ze mała nie płacze tylko cichutko spi 🙂 tak wiec moj poród był bardzo fajny i miló go wspominam i juz planuje kolejny;) pozdrawiam przyszłe mamy dacie rade!!! bo jak nie Wy to kto:):);)
Paula
Czytam…. i mam twarz Madzi przed oczami….
Odeszła zaledwie dwa lata później 🙁
Wciąż mam nasze rozmowy na gg, kiedy była w szpitalu.
Madziu, pamiętamy…!
ciepło się robi na sercu, gdy czytam o szczęsliwych chwilach w Magdy życiu i wciąż smutno, że nie mogła być dłużej ze swoją Córą, Synkiem i Mężem.
A co sie stalo
Jeesu, dziewczyny – o co chodzi? To byl czas, gdy nie bylo mnie na forum…dzieciaki podrosly, wciagnęla mnie praca… Już chciałam zagadać po przeczytaniu opisu porodu…
Madzi już nie ma z nami…
W “Tematach” jest wątek o Niej, poczytaj to się wszystkiego się dowiesz…
Pamiętam opis porodu Lilki tak jakby to było kilka dni a nie lat temu 🙁
Znasz odpowiedź na pytanie: Mój ekspresowy poród