Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

Nadia dzisiaj wyjątkowo dużo śpi więc zabieram się do opisu mojego porodu. Już te najgorsze wspomnienia trochę wyblakły, jeszcze pamiętam jak było… A było tak: miałam termin wg usg z 7 tygodnia na 5.02, lekarka obiecywała, że wyrobię się w terminie więc, czujna, zwarta i gotowa, oczekiwałam. Coś tam mnie bolało już 5-tego ale nie za bardzo, a wszyscy twierdzili, że jak zacznę rodzić na pewno będę wiedziała, że to już. 5-ty minął, 6-tego zrobiłam generalne porządki, okna nawet umyłam, boleć zaczęło jakby bardziej i można było z tego wyodrębnić skurcze. Ale pojawiały się i znikały. Wieczorem zaczęły się nasilać, zaczęliśmy mierzyć, przerwy krótsze niż 10 minut ale nieregularne. Noc spędziłam na snuciu się po mieszkaniu, przysypianiu między skurczami na fotelu, licznych prysznicach i innych tego typu rozrywkach. Rano zaczął odchodzić czop. W sumie dalej nie wiedziałam czy rodzę a cały czas czekałam na tą niezachwianą pewność ale, że byłam wykończona po bezsennej nocy zadzwoniłam do mojej położnej i umówiłyśmy się na 9-tą w szpitalu.

Po badaniu okazało się, że akcja, i owszem, zaczęła się, szyjka skrócona i 1,5 cm rozwarcia ale w takim żółwim tempie to pewnie urodzę za 3 dni… Położna stwierdziła, że takie byle jakie skurcze (byle jakie!!! całą noc nie spalam!!!) potrafią bardziej wymęczyć niż sam poród ale ona to załatwi i urodzimy dzisiaj. Nie chce mi się teraz wierzyć w spokój z jakim to przyjęłam… No więc zaczęło się załatwianie wszystkich formalności, mierzenie, przebieranie itp. Tak jak mówiono nam w szkole rodzenia pod wpływem atmosfery szpitalnej skurcze zupełnie mi przeszły… Kiedy byłam gotowa przenieśliśmy się na porodówkę, jedyna sala zamykana była zajęta więc trafił mi się tzw. boks, za to piękny widok na góry miałam, na stoki Szyndzielni. Podłączono mnie do ktg, skurcze byle jakie, 20 max 30, wychodziły ale już samo leżenie na wznak było nieprzyjemne. Może zresztą jestem wyjątkowo wrażliwa na ból, w każdym razie moja lekarka trochę mnie zdołowała bo popatrzyła na wydruk i zdziwiona: “to panią boli?…” Tak minął czas do 12-tej, ciągle zupełnie znośnie ale za dobrze by mi było – kroplóweczka, potem jakiś czopek, maść i – zaczęło się. Oddychanie w czasie skurczy nie łagodzi bólu niestety, ale miałam się czym zająć, oddychałam jak szalona, a mąż też pracował – jedną ręką trzymałam się go kurczowo a drugą podawał mi pić. O 13-tej dostałam dolargan i odleciałam, w przerwach między skurczami autentycznie podziwiałam panoramę gór przez ogromne okno. O 14-tej kolejne badanie rozwarcia, poprzednie były znośne ale tym razem były dwa – na “luzie” i na skurczu. Oszczędzę Wam tego… ale musiało tak być, na luzie miałam tylko 5 cm a na skurczu – 7 cm! Potem przeprowadzka do wanny, ja już byłam nie bardzo przytomna, robiłam co mi kazali, po wannie 8 cm ale główka ciągle wysoko. Potem klęczałam na piłce, tak się na niej turlałam, potem albo przedtem wisiałam na mężu, pozwolili już trochę przeć, jakieś badania rozwarcia i Bóg wie czego jeszcze – nie pamiętam ile to trwało bo nie kontaktowałam już zupełnie. A położne obok piły kawę i żarły ciasteczka… I nagle zaczął się jakiś ruch, wszyscy gdzieś chodzili, coś nosili, w końcu kazali przeć jak czuję skurcz. Ja prawdę mówiąc czułam tylko jednostajny ból ale tak bardzo chciałam, żeby to się skończyło, że parłam jak popadło. Skutkiem czego szyjka popękała. Mąż mówi, że trwało to 0,5 godziny. Nagle usłyszałam krzyk i pokazano mi dziecko! Była 16:25. A ja… z tego całego bólu zupełnie zapomniałam po co to wszystko, co ja tam robię i byłam naprawdę szczerze zdziwiona! A więc tam w środku naprawdę było dziecko ! Położyli mi Nadię na chwilę i zaraz zabrali, a właśnie zaczęłyśmy się poznawać…

Skoro już skończyłam, chciałam oczywiście zejść z łóżka i sobie pójść, zgodziłam się łaskawie zostać na szycie. Gawędziłyśmy sobie miło z lekarką, powiedziała, że dobrze mi poszło (spuchłam z dumy) bo nie krzyczałam ani nie obrażałam personelu (hehe, straciłam głos po dolarganie po prostu). W końcu trafiliśmy do naszej sali i siedzieliśmy we trójkę do 22-iej, ja ciągle oszołomiona, mąż szczęśliwy, Nadia cichutka…

Z perspektywy czasu – kolejny tydzień był dużo trudniejszy niż sam poród, problemy z karmieniem, płacz Nadii, nasze przerażenie. Ale będzie dobrze.

Reno & Nadia (07.02.2004)

8 odpowiedzi na pytanie: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

  1. Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

    Pewnie ze bedzie dobrze:)

    Aba i Jaś (04.11.03)

    • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

      bardzo gratuluję!!!
      widac, wszystko da się przeżyc…
      wiesz co mnie uderzyło w Twoim opisie???
      ja też mam takie myśli ” czy tam w środku naprawde jest dziecko???”jakies takie niedorzeczne myśli utrudzonej przyszłej mamy…
      jedyne co mnie przeraza teraz – to własnie to o czym piszesz- “płacz” i “nasze przerażenie”- w koncu to zupełny obrót w zyciu…
      oczywiście że będzie dobrze!!
      Nowe zycie tez się musi URODZIĆ W BÓLACH..

      pozdrawiam ciepło!!!!!!!!

      Anita – 22 lutego- ZOSIA

      • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

        No Renatko dzielnie sie spisałas i dumna z ciebie jestem 🙂

        A Nadia…cudowna….śliczniutka i kochana 🙂

        Ania i Oleńka ( 26.04.2003 )

        • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

          Widok na Szyndzielnię??? Rodziłaś w B-B? Szczęściaro! Ja jestem z Żywca, ale mieszkam w Warszawie i tu rodziłam :(, ale to chyba dobrze bo dzidzio trafiło do najlepszego w Polsce szpitala dla wcześniaków. Ale czasem chciałabym choć popatrzeć na nasze góry 🙂
          Ania

          • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

            ja tez urodziłam o 16.25. i po dolarganie ledwo co pamietam szczeguły. tyle ze w koncówce byłąm całkiem przytomna i parłam całe 4 razy (10 min) no ale tylko 2700.
            Stanowczo gorzej wspominam tydzien po porodzie (a raczej 4 dni) niz sam poród.
            Powodzenia. teraz najlepsze przed tobą. co dzien odkrywanie czegos nowego.

            • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

              Tak, rodziłam w Bielsku. A żeby było śmieszniej jestem z Lublina, przeprowadziliśmy się tu 2 lata temu, w międzyczasie mieszkaliśmy przez rok w Warszawie ale to nie dla mnie. Wracaj w Beskidy Aniu!

              Reno & Nadia (07.02.2004)

              • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

                teraz bedize tylko dobrze zyczymy mamusi duzo cierpliwosci:)

                Dorota i Zosia <16.07.2003.>

                • Re: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

                  Reno bardzo zazdroszcze ci (naturalnie oprócz Natusi i tego że poród już za tobą) to tego widoku na góry…
                  pomimo że jestem z Bydgoszczy znam twoje okolice i bardzo mi się tam podoba!!!! a widok na góry… ECH!!!

                  Iza z plumkaczkiem lutowym

                  Znasz odpowiedź na pytanie: Nadii przyjście na świat – ale się rozpisałam…

                  Dodaj komentarz

                  Angina u dwulatka

                  Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                  Czytaj dalej →

                  Mozarella w ciąży

                  Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                  Czytaj dalej →

                  Ile kosztuje żłobek?

                  Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                  Czytaj dalej →

                  Dziewczyny po cc – dreny

                  Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                  Czytaj dalej →

                  Meskie imie miedzynarodowe.

                  Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                  Czytaj dalej →

                  Wielotorbielowatość nerek

                  W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                  Czytaj dalej →

                  Ruchome kolano

                  Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                  Czytaj dalej →
                  Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                  Logo
                  Enable registration in settings - general