kobitki, może jest tu ktoś kto miał taki problem i sobie poradził.. jeśli tak to plissss help me!!
generalnie jest u mnie tak, że na 3/4 etatu siedzę w domu i ogarniam dzieciaki i wszystko co się wiąże z domem.. 1/4 etatu ma małż..
mam jeszcze drugi etat, tutaj już pełny, który nie wiem gdzie upchnąć w czasie..
jak było jedno dziecko było jakby łatwiej.. nieźle było tez jak Kuba był malutki i spał w dzień.. teraz niestety nie śpi w ogóle i niby Maciek jest w przedszkolu to mogłabym coś zrobić, ale wtedy zajmuję się małym. staram się przynajmniej.
no i taka jestem rozdarta, latam od dziecka, do roboty, trochę w międzyczasie posprzątam, upiorę, znowu do roboty, dziecko mi jęczy, że się nudzi.. potem Macio wraca z przedszkola, to już obydwoje jęczą, albo się biją.. no i ja potem siedzę po nocy, albo nie siedzę, bo nie mam siły.. i rosną zaległości.. i nie ogarniam tego wszystkiego 🙁
da się to wszystko jakoś usystematyzować? ktoś sobie poradził i pogodził takie obowiązki? ratunku!!
48 odpowiedzi na pytanie: praca w domu a organizacja czasu…
Witaj w klubie, mam niestety ten sam problem i szukam cały czas rozwiązań. Do tego dochodzi moje mega zmęczenie – po prostu jestem wykończona psychicznie i fizycznie przez całoksztalt okoliczności w moim życiu.
W chwili obecnej traktuję swoje dzieci jak zło konieczne i nie jest mi z tym dobrze.
Codziennie rano marzę, żeby już był wieczór i żeby wreszcie poszły spac.
Może jakieś mądrzejsze mamy nam obu pomogą
Szczerze mówiąc, to nie bardzo widzę możliwość zaradzenia sytuacji bez drugiej osoby, która zajęłaby się dzieckiem/zabrała je gdzieś, bądź zmiany godzin pracy z dziennych, na nocne.
Ja będąc z Michałem w domu, kilka lat pracowałam. Pracę jednak mogłam wykonywać tylko w nocy, bo przy małym w dzień się nie dało.
A nie da rady małego wysłać do żlobka/przedszkola?
Uważam, że to najlepsze rozwiązanie. Dla dziecka i dla ciebie.
Są dzieci idealne, które same sobą się zajmują(w szpitalu roczniak siedział całe dnie w łożeczku, gdybym nie zobaczyła, nie uwierzyłabym, ani razu nie zapłakał, mama wyszła, nawet nie zareagował), jednak większość potrzebuje bodzca do zabawy.
Rozumiem, że pracujesz domowo, czy zabierasz Kubę ze sobą do pracy?
Dla mnie to niewykonalne, aby dziecko zajęło się samo przez 8 godzin. Bynajmniej moje, nawet jeden z bliźniaków, którzy są łatwi w obsłudze.
Albo niania na kilka godzin, ale to pewnie się nie opłaca.
niania się zdecydowania nie opłaca
chcieliśmy go dać do przedszkola, ale okazuje się, że nie ma żadnych szans, bo rocznikowo jeszcze się nie łapie a jest bardzo dużo dzieci z 2006 które czekają na miejsce..
wiem, są żłobki jeszcze, ale ja nie wiem czemu mam opory jakieś ich dotyczące… no na prawdę nie wiem czemu..
Genralnie ja też, ale uważam że w waszym przypadku wszystkim by wyszło na dobre. Dziecko by się zajęło, bardziej by było zadowolone, niż nudzące się w domu i pewnie widzące ciebie wkurzoną. Może i ty byś miała więcej do nich cierpliwości i czasu, gdybyś odpoczęła od nich przez część dnia.
W naszym przypadku, im więcej im czasu się poświęci, tym mniej mają agresji.
pewnie masz rację
ale u nas dochodzi jeszcze brak kasy 🙁 ledwo ogarniamy Maciowe przedszkole w tej chwili.. a żłobek czy niania to dodatkowy wydatek i to spory 🙁
ja rozkręcam firmę i całą kasę staram się w nią ładować, więc jakby jedna pensja musi nam wystarczyć.. jak Kuba jest w domu ze mną to dla nas lepiej ekonomicznie, tylko kurna jak to pogodzić, żeby wilk był syty i mała owca cała..
Niania to duży koszt, zdecydowanie. Ale żłobek to u nas niecałe 200 zł, w tym wyżywienie. Warszawa pewnie ma pewnie znacznie wyższe koszta.
Nie musiałabyś gotować, koszt by odeszedł. Pewnie byłabyć efektywniejsza bez dziecka, więcej zrobiła, czyli więcej zarobiła:)
A żłobek nie jest taki zly, przedszkole moim zdaniem dużo lepsze, lepiej rozwijące, ale moje dzieciaki chętnie chodziły i chyba czuły się tam dobrze.
W szpitalu rozmawiałam z praktykantkami, miały praktyki w żłobkach, lubelskich. Generalnie chwaliły, jeden żłobek tylko był do bani.
Dzieci ładnie się bawią,panie dobrze się nimi zajmują.
Nie namawiam, bo to Twoja decyzja. Namawiam do rpzemyślenia takiego rozwiązania, bo innego nie widzę, jeśli nie masz możliwości babć itp.
Ja też miałam duuuuze opory przed żłobkiem do momentu kiedy J. tam nie poszła.
Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, ze to było najlepsze rozwiązanie.
Dziecko miało kontakt z innymi dziećmi, w grupie 4 opiekunki a nie 2 jak w przedszkolu.
I zabawy, których w domu babcia i opiekunka nie zapewniały.
Żłobek to koszt dużo mniejszy niż przedszkole.
Jeśli rozważaliście przedszkole to za żłobek na pewno mniej zapłacicie.
A Ty będziesz mogła w tym czasie naprawdę dużo zrobić
I nie będziesz miała wyrzutów sumienia że Ty pracujesz a dziecko siedzi z boku i się nudzi
wiecie co… natchnęłyście mnie i poszukałam właśnie informacji o żłobku..
no i tak: żłobek miałabym bliziutko, tylko troszeczkę musiałabym zboczyć z trasy którą teraz chodzę po Maćka do przedszkola, czyli z odprowadzaniem/przyprowadzaniem nie byłoby problemu dodatkowego.
ale mam wątpliwości innej natury..
czytam co należy przynieść dziecku, i tak: pieluchy, smoczki (oczywiście niekoniecznie, ale można).. domyślam się, że dzieci są w żłobku karmione, nie ma parcia na samodzielne jedzenie…
a Kuba jest już zupełnie samodzielny, odpieluszony, samodzielnie zajada, ale jest leniwy, jak wyczai, że za niego zrobią, to mi się może uwstecznić i wtedy to na dobre nikomu nie wyjdzie…
no milion myśli w głowie..
nie znalazłam jeszcze informacji na temat płatności…
ja też uważam, że warto rozważyć żłobek
moje oba żłobkowe, Michał od prawie 1,5 roku – ja i on jesteśmy zachwyceni 🙂 Ja po prostu nie mam absolutnie ŻADNYCH uwag – panie z sercem zajmują się dziećmi, czytają im książeczki, uczą samodzielności, ale jak trzeba pomagają- i w toalecie i przy innych czynnościach… Koszt u nas to maks 180 zł.
A te pieluchy, smoczki etc nie dotyczą przypadkiem młodszej grupy? W naszym żłobku przyjmują dzieci od 1,5 roku, ale jak u Was sa dwie grupy wiekowe, to na pewno wymagania i organizacja czasu jest inna w tych grupach.
Może być tylko problem z miejscem tak z dnia na dzień… U nas są jeszcze miejsca od września przyszłego roku, wcześniej nie.
U mnie praca w domu odbywała się niestety kosztem snu. Zaczęłam jeszcze będąc w ciąży, potem byłam rok w domu, byłam notorycznie niewyspana. Teraz wróciłam na etat, mamy nianię, mój mały biznes kręci się prawie sam ale dalej jestem koszmarnie niewyspana. Czekam – jeszcze rok i powinno być lżej…
Aneta u J. w żłobku były 3 grupy wiekowe i uwierz mi poza najmłodszą grupą dzieci nie chodziły w pampkach i ze smoczkami (chyba, że były jeszcze nie odpieluszone).
Ale nawet dzieci z pampersami były sadzane na nocniki, nikt na siłę dziecku odpieluszonemu nie zakładał pampka na tyłek.
Jeśli chodzi o jedzenie to 4 panie nie są w stanie nakarmić 20 dzieciaków – mogą pomagać jak dzieć sobie nie radzi ale nie karmią po kolei wszystkich dzieci.
Moja Jula naprawdę się nie uwsteczniła w żłobku a wręcz odwrotnie
W domu czasami mówiła “mama nakarm” itp. a jak zaczęła chodzić do żłobka to było “ja siama”
Najlepiej idź do żłobka i się na miejscu zorientuj jak tam jest itp.
dzięki dziewczyny
już doczytałam, że jest kilka grup wiekowych, więc pewnie jest tak jak piszecie..
no i może nie taki diabeł straszny? pewnie ja mam mylne wyobrażenie..
przedyskutuję sprawę z małżem jak wrócą, bo teraz wysłałam chłopaków do dziadków na weekend żebym mogła przynajmniej trochę nadrobić zaległości..
no i właśnie – kwestia miejsca.. niekoniecznie jak ja zapałam chęcią posłania dziecka do żłobka przyjmą mnie od ręki z otwartymi ramionami…
jak nie to widać pozostaje niewyspanie i ciągłe zabieganie… ehh
Jestem na etapie wracania do starej pracy – 4 h dziennie i rozpoczynania nowej pracy – kilkanascie godzin w tyg. do tej nowej musze sie sporo przygotowywać.
mój wczorajszy dzień wygladał tak, że usiłowałam coś zrobić – nie udało się – dzieci nie dały – spędziłam noc – od 4 nad ranem przygotowujac sie do zajęć, które zaczynałam o 8. O 4.30 obudziła się jagoda i był koniec spania. Spałam 30 min po czym poszłam do pracy – teraz wyskoczyłam na chwile na obiad i wracam i jestem do 20. Podobnie wyglądaja inne dni….
Nie ogarniam tego…
W domu burdel
Ja skrajnie niewyspana
Jak wracam do domu to dzieci sie po mnie wieszają fura prania czeka, obiadu brak
Mój małż ma tez 2 prace
Nie wiem – dzisiaj siadamy i piszemy grafik bo ja sie wykończe.
Chetnie poczytam, że da się to ogarnąć
Złobek wcale nie musi być duzym wydatkiem, oczywiście jesli nie jest prywatny.
Mój Wojtuś przez 1 rok chodził do żłobka (od 2-3 roku zycia) i nie zamienilabym tego państwowego żłobka na żadną nianię.
Fakt trzeba się nachodzić aby “wychodzić” miejsce ale moim zdaniem, jesli bedziesz zdeterminowana to Ci się uda. Teraz jest dobry okres, pierwsze dzieciaki które sie nie przystosowały odpadają i zwalniają się miejsca zarówno w przedszkolach jak i żłobkach.
Ja bym zaczęła je odwiedzac i to regularnie.
Własnie nie dzwonić tylko chodzić, zagadać z kierowniczką. Takie osobiste stawienie się jest skuteczniejsze od setek telefonów, które ona pewnie odbiera codziennie.
POWODZENIA!!!!!
Ja sobie nie radzę i dużo dałabym za receptę jak to ogarnąć.
Z trójki dzieci dwie sztuki zasuwają do przedszkola, zostaje mi jedno (żłobka w okolicy nie ma), które w tym czasie jest bardzo grzeczne – no ale bez przesady – wymaga opieki i zainteresowania, karmienia, przebrania, etc.
Tyły mam wszędzie, na każdym polu. W domu, w firmie którą rozkręcam (tu chyba największe, bo mała presja), o tym co się dzieje na podwórku nie wspomnę. Nawet na maile od znajomych odpowiadam z opóźnieniem…
Mąż wyjazdy ma kilkutygodniowe, teraz na przykład chyba rekord bije – 10 tygodni. Jedyna posiadana babcia 200km stąd, czynna zawodowo. Reszta mojej rodziny tak samo.
Jak mam coś do zrobienia (jak teraz) to każdej nocy siedzę regularnie do 24-1 w nocy. I dłubię powoli. Jak skończę wrzucam na luz na dwa-trzy dni, żeby odreagować.
Najgorzej, że mam permanentne poczucie że niczego tak do końca nie ogarniam i ze wszystkim się spóźniam.
pracuję w domu:)… przy dzieciach…. podobnie kak Ty rozkręcam firmę..
generalnie powiedz sobie że nie musisz wszystkiego ogarniać po prostu nie musisz bo się nie da :)… i nigdy nie miej wyrzutów sumienia że dom nie tak czysty że może obiad nie tak dobry i że zieci same się sobą czasem muszą zająć 🙂
JA:
-SPRZĄTANIE OGRANICZAM (do tego by się nie lepiło)
-GOTOWANIE MINIMALNE (jedno danie i jak się da to tak ugotować by na 2 dni było a najlepuej by dało się zamrozić i było na poźniej, a jak mam tyle pracy że niedaję rady kończy się na parówkach z makaronem (wyrodna matka))
-DAGNA WIE ŻE ZAWSZE MOŻE DO MENI PRZYJŚĆ choć niezajmuję się nią tak jakbym nie pracowala… dużo ogląda bajek (bardzo niepedagogiczne, wiem), czasem potrafi się sobą zająć (nie ma wyjścia), nie śpi za dnia 🙁 chyba że niechcący padnie, na dwóry wychodzi sama jak jest pogoda do naszego bezpiecznego ogrodu, czasem przyjdzie się potulić czasem jak zajżę co robi mówi “nie idź pracu” a jak ma mnie dość to mnie wygania “idź pracu” a jak wieczorem czasem odpoczywam to przynosi mi kartki i ołwek i każe rysować “pracu”….
-KAMILA Jak przychodzi z przedszkola to problem z głowy bo Dagna ma się z kim bawić… w pracowni tak jak w całym domu też są zabawki :)…
-JAGODA 2 x w tygodniu jadę z nią do szkoły muzycznej no i trzeba czasem krzyknąć że ma sie pouczyć
– PRACUJĘ KEIDY SIĘ DA w nocy albo w niedzielę, sobotę, kiedy mam czas i siłę, marzy mi się moment gdy za prawie rok Dagna pójdzie do przedszkola wtedy będę miała regularny czas na pracę gdy jej nie będzie… ale póki co jest jak jest…
-PRACĘ STARAM SIĘ TRAKTOWAĆ JAK PRZYJEMNOŚĆ wtedy tak nie męczy :), moja praca to pasja, to rozwijanie się… Twoja praca to Twoja firma więc też pewnie i pasja, rowijasz ją więc zobacz w niej przyjemność i nich stanie się przekornie cwilą wytchnienia i odpoczynku. Świdomość że praca jest czasme poświeconym sobie, swojemu rozwojowi pomaga. Pomyśl co by było gdybyś jej nienawidziła tej pracy, gdyby to nie była Twoja własna firma, było by gorzej. A tak jest ciężko ale czas i siły inwestujesz w lepszą przyszłość, potem będzie lepiej, łątwiej. Firma zacznie przynosić dochody, dzieci będą samodzielniejsze, będzie super :).
ma podobne poczucie ale z inenj strony mówię sobie “jaka to jestem dzielna, 3 dzieci, rozkręcana firma” i staram się widzieć światełko w tunelu “kiedyś Dagna pójdzie do przedszkola”, “kiedyś będzie mnie stać na osobę do posprzątania”, “kiedyś bedę jeszcze lepsza i będę mogła szybciej, więcej za większe pieniądze pracować” od tak… i te “KIEDYŚ” mi baaaardzo pomaga….
dzecko Ci się nieuwsteczni, tam wcale Panie takie chętne nie są do robienia za dziecko rzeczy które dziecko potrafir robić:).. Jagoda była w żłobku i tylko chorowanie sparwiło źe musiałam zrezygnować.
no dokładnie tak samo się czuję..
do tego ciągła panika, że o czymś zapomniałam, że coś przeoczę w tym natłoku spraw..
Znasz odpowiedź na pytanie: praca w domu a organizacja czasu…