Przygoda mnie dzisiaj spotkala nie do zapomnienia.
Jade sobie do pracy, spozniona co nieco wiec troche szybciej jechalam.
Jade, jade, a tam po polu biegnie sarna- jak patrzylam biegla w kierunku rownoleglym do mojej drogi i w tym samym kierunku co ja, wiec za bardzo sie tym nie przejelam i jade dalej- nie zwalniajac.
Nagle (jadac oklo 120km/h) patrze a sarenka biegnie wprost na mnie!!!!!!!!!!!!
Tysiac mysli na minute- nie wiedzialam czy hamowac czy przyspieszac.
Przyspieszylam, a sarenka musnela o tyl mojego samochodu. Nikt nie ucierpial, z wyjatkiem mego serca, bo myslalam ze mi wyskoczy;)
Z pracy wracalam 70km/h rozgladajac sie po poboczach
21 odpowiedzi na pytanie: Przygoda!!!
Ja kiedyś widziałam malutką sarenkę potrąconą przez samochód jadący z kierunku przeciwnego niż ja. Biedna połamana toczyła się prosto pod mój – zdołałam uciec na pobocze i wyminąć, ale chyba jej za wiele to nie pomogło :(. Zamknę oczy i ją widzę :(.
dobrze ze byłaś ostrozna 🙂
w najgorszym wypadku miałabyś najdroższą na świecie sarninę w lodówece nas kiedyś kosztowała prawie 1000
a tak poważnie… Nie ma żartów, uważaj na dziczyznę zawsze
Zawsze zwalniam jadąc przez las, bo się boję właśnie takich sytuacji
Memu bratu dzik przydzwonił prosto w boczne drzwi (od strony kierowcy) jakiś niecały rok temu.
Ciemno, środek nocy, drogi puste.
W Warszawie
Nikt nie chciał w to uwierzyć, dopóki rzeczoznawca nie znalazł wyrwanej kępki dziczej sierści gdzies tam przyklejonej.
wczoraj jak wracałam do domu sarenka mi przebiegła drogę, hamowanie ostre było. I Asiczku to nie las a pole było, Tydzień temu mojemu M dzik przebiegł. U nas takie okolice
podobno sarna ma taki instynkt że jak widzi coś szybkiego to chce być jeszcze szybsza i sie ściga z samochodem… i często sie to źle dla niej kończy
Mój mąż kiedyś jadąc przez las zaczął sie wkurzać, że mu jakiś wóz z koniem wyjeżdza z polnej drogi prosto na asfalt. To znaczy on widzial “konia”. Zaczął zwalniać, bo stwierdził, że tamten coś nie zważa na fakt braku pierwszeństwa. W trakcie zbliżania sie do “konia” okazało sie że ten ma poroże i to łoś wielki jak koń. Stanął daleko przed nim i zaczekal aż “królewicz” przejdzie przez asfalt, bo z daleka wyglądał przerażająco.
jeżeli nie było znaku ostrzegającego o przebiegającej dzikiej zwierzynie to za poniesione szkody płaciłoby koło łowieckie, a jeżeli znak był to niestety czekałby cię mandacik…
…większa sarna podcięta przodem auta może wpaść na kierowcę całym swoim ciężarem wraz z przednią szybą, to mocno niebezpieczne… na szczęście nie stało się nic i bardzo dobrze….
Pozdrówki 🙂
mojemu kiedyś zając “zaskoczył droge”… monsz go chciał ominąc ale szarak leciał prosto w auto. było bum…. Monsz staną i szuka zająca… przed go nie było, za nie było… po autem tez nie… cholernik wbił sie przez kratke do srodka, rozwalając chłodnice i coś jeszcze…. w kazdym razie monsz juz dalej nie pojechał 🙂
ło matko, to gdzie Ty mieszkasz? 😉
Zające są dziwne 😉
jak już znajdą się przed samochodem to lecą przed nim zamiast uciekać z drogi
Jak to mandacik???To niedosc ze uszkodze sobie samochod to jeszcze mandat? O tym nie wiedzialam…
No to miałaś szczęście
w ostatnią Wigilie jechaliśmy do rodziców na wieś i kilka metrów przed maską przebiegło stado jeleni i saren. Z 6 szt. łącznie. Było ślisko, ciemno. My z dwójką dzieci. Nawet nie chcę myśleć co by było gdybyśmy ciut szybciej wyjechali lub po prostu szybciej jechali
miałaś szczęście
mojego małża znajomy jechał sobie przez las, ciemno było
nagle huk….. i sarna siedzi obok niego na przednim siedzeniu
na szczęście nic mu się nie stało
szybę wstawić to mały problem, ale samochód potem z tej sierści wyczyścić
My tak kiedyś na wczasy jechaliśmy. Samochód zapakowany, cała rodzina w środku. Jechaliśmy przez las. Nagle z prawej, z lasu wyskoczył wielki, piękny rogacz. Gdyby nie refleks taty i hamowanie, to mielibyśmy piątego pasażera w środku, a tak, tata przyhamował, jeleń wylądował nam przed maską, po czym odbił się ponownie i zniknął w lesie po lewej 😉 Do dziś to pamiętam.
niestety byłby…takie chore przepisy:( Zima- biało wszędzie. kierowca z naszej szkoły dowoził dzieci (autystyczne). Wpadł w poślizg (droga boczna, słabo odśnieżona, prędkość mała) i wylądował w rowie. Dzwoni na policje po pomoc, no bo wiadomo, że sam nie da rady + dzieci niepełnosprawne na pace. Szczęśliwie ktoś jechał, pomógł go wyciągnąć. Trwało to z dobrą godzinę. Dojechał do szkoły i ma telefon z policji- gdzie jest, bo go szukają, a go nie ma:) a w jakim celu teraz przyjadą??dać mu mandat i punkty karne!!!
Ciekawe czy maja cennik rozbity na zajace, sarny i dziki;)…dla mnie to absurd, oznacza to ze pol mojej drogi do pracy musialabym jechac 20km/h i sie rozgladac…
“nie zachowałaś należytej ostrożności” ehhh….dobrze, że się nic nie stało!
Najważniejsze,że nic się nie stało.
My dwa lata temu jechaliśmy na święta wielkanocne do teściów-na drogę wybiegł nam zając-niestety tak niefortunnie uderzył,że nie mogliśmy dalej jechać-z tego co pamiętam to chyba z chłodnicą coś się stało
Szczęście w nieszczęściu,że nikomu nic się nie stało i że ten zając raczył wybiec na drogę zaraz obok zajazdu-wynajęliśmy tam pokój i poszliśmy spać,bo to środek nocy był.Rano mąż zaczął poszukiwania mechanika-a łatwe to zadanie nie było-bo to była Wielka Sobota-na szczęście znalazł chętnego do naprawy.
Najbardziej mnie rozbawił tekst mojego Wiktorka-mamo nie martw się-przecież to był zajączek wielkanocny
Może właściciele zajazdu mieli wytrenowane zające 😉
Znasz odpowiedź na pytanie: Przygoda!!!