studiowaliśmy z Grzesiem na tej samej uczelni, nawet na tym samym wydziale, ale poznaliśmy się dopiero na ostatnim roku… w Walii. to było stypendium z programu Socrates/Erasmus, sześcioro Polaków w wielonarodowym akademiku – od początku trzymaliśmy się razem, ale z czasem Grześ i ja zaczęliśmy woleć “zajęcia w podgrupach”. cudnie było, choć też dramatycznie – w Polsce zostawiłam chłopaka i chociaż juz przed wyjazdem coś tam nie grało, obiecywałam sobie, że po powrocie wszystko wróci do normy. ale nie wróciło. rozstaliśmy się w niezbyt sympatycznej atmosferze, zresztą to pewnie była moja wina… w każdym razie poczułam ulgę, wolność, cały świat stanął przede mną otworem i… nie mogłam przestać myśleć o Grzesiu…..
kilka miesięcy później spędziliśmy fantastyczne wakacje w beskidach, potem zaczęły się wspólne weekendy, wreszcie jego rodzice zaprosili nas oboje na wigilię. wtedy stwierdziłam, że wigilia to nie byle co i muszę wiedzieć w jakim charakterze tam idę – i tak się zaręczyliśmy :-)))
za 3 dni mija II rocznica naszego ślubu, a za 2 tygodnie nasz syn kończy 9 miesięcy. nasze życie bardzo się zmieniło, ale kiedy mam wystarczająco czasu, żeby spojrzeć Grzesiowi głęboko w oczy – wciąż widzę tego chłopaka, który puszczał kaczki na kamienistej niebieskiej plaży w Barry Island.
2 odpowiedzi na pytanie: wyspiarska love story
Re: wyspiarska love story
:-))) love story….:-) Najwazniejsze, ze trafilas na “Tego przeznaczonego”!:-) Pzdr!
guciak i Ninka ur. 27.04.2003
Re: wyspiarska love story
ach, jak romantycznie…
Beata z Małgosią 04.05.2003
Znasz odpowiedź na pytanie: wyspiarska love story