W piątek swoją premierę miała najnowsza część przygód Barbie i jej młodszych sióstr, które tym razem wybrały się na tropikalną wyspę.
Podczas, gdy dziewczęta wypoczywały, Ken pracował jako asystent w ośrodku zajmującym się badaniami biologii morza. To właśnie tam dzieciaki zobaczyły przepięknego, zielonego delfina, który idealnie pasował do opisów delfinów szlachetnych z miejscowych legend. W międzyczasie, również na terenie ośrodka badawczego, Barbie poznała tajemniczą dziewczynę o imieniu Isla.
Nowa przyjaciółka zdaje się być zaskoczona tak oczywistymi rzeczami, jak spanie na łóżku czy jedzenie kanapek. Jaką tajemnicę skrywa? Czy legendy o szlachetnych delfinach i syrenkach żyjących w morzu są prawdziwe? I co stanie się z pięknym delfinem przetrzymywanym przez złą biolożkę Marlu? Tego wszystkiego dowiemy się oglądając „Barbie: Delfiny z Magicznej Wyspy”.
Czy warto wybrać się na film? Jeśli miarą sukcesu bajki może być to, że dzieci oglądają ją z zapartym tchem i wypiekami na twarzy, owszem! Co więcej moja córka, która podczas każdego seansu w kinie robi sobie wycieczki i uwielbia siedzieć na schodach, tym razem jak zaczarowana siedziała przez cały czas trwania bajki na swoim miejscu.
Pogoda nie zachęca do spacerów, więc może w niedzielne popołudnie wybierzecie się do kina?