Kilka dni temu media związane z podróżami obiegła informacja, że kolejne linie lotnicze wprowadziły na pokładzie swoich samolotów tak zwane strefy bez dzieci. Tego typu rozwiązania można już spotkać w kilku innych liniach, na przykład Malaysia Airlines lub Air Asia X. Żadna z europejskich linii jeszcze na taki krok się nie zdecydowała.
Wiadomość o strefach bez dzieci bardzo mnie nie zdziwiła. Zaskoczyła natomiast dyskusja, która wywołała się na facebooku pod linkiem do artykułu na ten temat.
Opinie pasażerów podzielone są w zasadzie na dwie kategorie: rodzice vs bezdzietni. W dyskusji pojawiają się słowa typu bachory, skandal i wiele innych.
Co prawda nie jestem zapalonym globtroterem i nie latam zbyt często. Nigdy jednak nie zdażyło mi się podróżować z rozrabiającym i/lub płaczącym dzieckiem. Miałem jedną taką przygodę w Pendolino, ale tam rodzice robili co mogli, żeby sytuację opanować – niestety bezskutecznie. Tutaj jednak pomogły słuchawki + Kindle.
Uważam jednak, że takie strefy to całkiem fajny pomysł. Wydaje mi się jednak, że jeszcze fajniejsze byłyby strefy specjalnie przeznaczone dla dzieci. Nie latałem jeszcze z Zuzią. Pierwszą podróż samolotem mamy zaplanowaną na marzec przyszłego roku (szczegóły wkrótce). To czego obawiam się najbardziej to właśnie samopoczucie małej oraz to jak bardzo będzie uciążliwa dla pozostałych pasażerów. Oliwy do ognia dolewa fakt, że nasz lot będzie trwał 12 godzin.
Kilka najciekawszych wypowiedzi ze wspomnianej wyżej konwersacji:
O ile na niesforne dzieci w samolocie nigdy nie trafiłem, o tyle prawie zawsze jak korzystam z low costów trafiam na mocno wstawionych i wulgarnych dorosłych. Tutaj zauważono kolejny plus stref dla dzieci zamiast stref bez dziecka.
Jak widać nie tylko dla mnie jest mało komfortowe to, że moje dziecko może przeszkadzać innym.
A tu wspomniane bachory.
Czy według Ciebie strefy bez dziecka w samolocie to dobry czy zły pomysł?
2 komentarze