„Czas powiedzieć, ok. złapało nas, nie byliśmy przygotowani”. Z tymi słowami księdza zgadza się wielu nauczycieli oraz rodziców.
Czy jesteśmy gotowi na przerobienie zdalnie semestru?
Czas, na jaki zostały zamknięte placówki edukacyjne przedłuża się i tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dzieci wrócą do szkół i przedszkoli. Nauka ma odbywać się w domach, do czego tak naprawdę nie są przygotowani ani pedagodzy, ani uczniowie, ani ich rodzice. Czy tak będzie wyglądał ten semestr? I czy da się przerobić materiał zdalnie, a następnie wystawić na podstawie wykonanych przez uczniów prac oceny z zastrzeżeniem, że do dziennika zostaną wpisane jedynie te dobre? A może lepiej byłoby sobie odpuścić i przyznać wprost: nie jesteśmy gotowi na to wyzwanie! Trzeba będzie powtórzyć ten semestr albo przedłużyć rok szkolny. Bo jak pisze ks. Grzegorz Strzelczyk: „Jeśli ktoś „na górze” nie będzie miał odwagi powiedzieć „ok, tracimy semestr, zaczniemy na nowo po wakacjach”, to za kilka tygodni będziemy się musieli podpisywać pod fikcją ocen do fikcyjnego kształcenia.”. Jego post na Facebooku wzbudził żywe dyskusje wśród internautów!
Jak być Kasandrą, to konsekwentnie: uważam, że nie jesteśmy gotowi na zrobienie całego semestru zdalnie. Na żadnym poziomie edukacyjnym – od podstawówki poczynając, po kształcenie doktorantów (choć tu najłatwiej pewnie).
Jeśli ktoś „na górze” nie będzie miał odwagi powiedzieć „ok, tracimy semestr, zaczniemy na nowo po wakacjach”, to za kilka tygodni będziemy się musieli podpisywać pod fikcją ocen do fikcyjnego kształcenia.
Czas powiedzieć, ok. złapało nas to nieprzygotowanymi. Odpuszczamy uczniów/studentów (z którymi co najwyżej zdołamy zrobić jakieś wprawki do nauki na odległość) a inwestujemy w szkolenie kadry (nauczycieli na wszystkich poziomach, z profesorami belwederskimi włącznie), żeby na przyszłość mieć opanowane narzędzia, procedury itd.
System edukacyjny i bez tego uginał się pod ciężarem fikcji. Może warto wykorzystać kryzys do strząśnięcia zeń przynajmniej kilku warstw hipokryzji?[edit: mały eksperyment myślowy – wyobraźcie sobie małżeństwo nauczycieli z trójką dzieci. Oni mają uczyć zdalnie. Dzieci – się zdalnie uczyć. Technicznie potrzeba pięciu stanowisk w pełni wyposażonych (komputery, słuchawki, kamery). Telefony? Litości!]
Czas odpuścić i przyznać: „Nie jesteśmy gotowi!”?
Opublikowany zaledwie 4 godziny temu post spotkał się z żywą reakcją internautów.
myśl 1.: opanowanie nowego materiału jest trudne/utrudnione bez „fizycznej” obecności nauczyciela;
myśl 2.: nie można „darować” sobie matur i egzaminów klas „8” (swoją drogą to trochę niesprawiedliwe, bo owym braknie „tylko” ok 1-2 miesiące nauki);
myśl 3.: studia chyba polegają nie tylko na wykładowcy – ale na własnym zaangażowaniu (studiowanie par excellence) – czy jestem niepoprawnym idealistą?
zbyt piękne, żeby mogło się spełnić… będziemy nadal tkwić w edukacji z XIX w. udając, że mamy XXI. Niestety…
oby ci „na górze ” nie doszli do wniosku, że nauczyciele są niepotrzebni. Niech uczniowie wykazują się samodzielnością.
Podpisuje się ? właśnie dziś rozmawiałam z uczniami z muzycznej, w której uczę. Nie wszyscy są obeznani w komputerach. Tak, jest jeszcze młodzież, która czyta książki i zamiast w komórkach siedzi i np. Gra na instrumencie!!! I teraz , trochę na siłę, każe się Im instalować aplikację, siadać do laptopa, mają mnóstwo rzeczy robić na komputerze. Tak, ja w tej sytuacji również robie zajęcia przez whatsappa, ale pracujemy z nutami, z instrumentem, to jest lekcja jeden na jeden i choć dzieli nas odległość to jestem w stanie wytłumaczyć każdy fragment itd. A nauczanie zdalne całej klasy ???? Niektórzy mają tylko telefon i już dochodzą głosy, że mało na nim widać nawet jak Pani z matematyki Im coś tłumaczy….trochę przydlugawy ten komentarz, ale zgadzam się z Ks. Grzegorzem i cieszę się, że jednak wychowałam sie w czasach, w których w takich sytuacjach pozostawały mi nuty i książki ?? A foto z dzisiejszej lekcji zdalnej fortepianu ?
A jakie jest Wasze zdanie? Jak Wam idzie „nauka zdalna”?
1 Comment