Rodzina zaginionej nastolatki, która została porwana, pobita i zgwałcona opublikowała przerażające nagrania rozmów, które dziewczyna odbyła przed śmiercią z policją. Funkcjonariusze nie umieli zlokalizować nastolatki, a gdy już to zrobili, ociągali się z wejściem do domy podejrzanego. Nagrania z tych zgłoszeń mrożą krew w żyłach.
15-letnia Aleksandra Macesanu trzykrotnie dzwoniła na policję, aby powiedzieć, że została porwana podczas podróży autostopem do domu na zachód od stolicy Rumunii, Bukaresztu.
Proszę, zostańcie ze mną na linii, naprawdę się boję
powiedziała płacząca Aleksandra policjantowi podczas swojego trzeciego i ostatniego telefonu, zgodnie z transkrypcją opublikowaną na Facebooku przez jej wujka.
Nie mogę pozostać z tobą na linii, panienko, mam inne telefony
taką odpowiedź oficera słyszymy na nagraniach.
Zostań tam, radiowóz przyjedzie za dwie-trzy minuty (…) Do diabła! Uspokój się! Samochód jest w drodze!
Aleksandra zniknęła w środę (24 lipca). W czwartek rano zadzwoniła trzy razy na numer alarmowy 112 i powiedziała, że została porwana.
Policja twierdzi, że przeszukała trzy budynki, zanim zidentyfikowały dom, w którym była przetrzymywana dziewczyna.
Nie od razu jednak weszła do środka. Zamiast tego funkcjonariusze złożyli wniosek o wydanie nakazu przeszukania – mimo, że nie jest to prawnie wymagane w sytuacjach awaryjnych – i czekali do rana. Do domu podejrzanego policjanci weszli dopiero po 19 godzinach od ostatniego telefonu Aleksandry. W środku znaleziono ludzkie szczątki i biżuterię. Wyniki DNA potwierdziły, że szczątki należą do porwanej 15-letniej rumuńskiej dziewczyny.
Policja przekazała w oświadczeniu, że starali się zlokalizować jej połączenia za pomocą złej technologii. Za śmierć dziewczynki obwinili natomiast czas poświęcony na uzyskanie nakazów przeszukania oraz niewystarczającą liczbę pracowników.
Podejrzany o porwanie, 65-letni mechanik Gheorghe Dinca, powiedział policji, że zabił 15-latkę oraz jeszcze jedną dziewczynę.
Drugą z ofiar mordercy, Luizę (18 lat) ostatni raz żywą widziano w kwietniu.
Wujek nastolatki, który opublikował transkrypcję oraz nagrania rozmów Aleksandry z operatorem napisał, że uzyskał szczegółowe informacje na temat telefonów swojej siostrzenicy od Specjalnej Jednostki Telekomunikacyjnej (STS) odpowiedzialnej za kierowanie połączeń alarmowych.
Szef policji krajowej Rumunii i dwóch urzędników hrabstwa zostało zwolnionych w zeszłym tygodniu w następstwie publicznego oburzenia dotyczącego prowadzenia tej sprawy.
W ubiegłą sobotę tysiące ludzi protestowało przeciwko rządowi w związku z powolną reakcją służb ratunkowych. Prezydent Klaus Iohannis skrytykował policję za „błędy i wahania” i ostrzegł przed „surową karą”, która czeka wszystkich winnych tej sytuacji.
Prokuratorzy ustalili, że obie zamordowane dziewczynki podróżowały autostopem, kiedy zostały porwane. Niewystarczający transport publiczny jest powszechnym problemem w Rumunii.
Co słyszymy na nagraniach z wezwań?
Podczas pierwszej rozmowy Aleksandra mówi operatorowi, że została porwana przez mężczyznę i zabrana gdzieś w Caracal. Policjant nie możne dowiedzieć się, gdzie przetrzymywana jest dziewczyna. Połączenie zostaje przerwane, a operator zwraca się o pomoc do funkcjonariusza policji.
Kilka minut później, podczas drugiego połączenia, Aleksandra próbuje przekazać operatorowi więcej szczegółów na temat porwania. Mówi operatorowi, że jest uwięziona w domu, ale jest „zamknięta w pokoju” i „widzi tylko bramę”. W połowie drugiego połączenia słuchawkę od operatora przejmuje policjant.
Aleksandra czyta adres, a policjant każe jej pozostać tam, gdzie jest, do przybycia policjantów.
„Proszę, przyjedźcie szybko! Boję się go! On mnie pobił”
Rozmowa kończy się, ale za chwilę Aleksandra wykonuje trzecie połączenie.
„Proszę! Wysłaliście kogoś? Myślę, że on zaraz wróci! Boję się go!”
Oficer po raz kolejny zapewnia ją, że wysłano policję i każe szlochającej do słuchawki dziewczynie się uspokoić.
Podejrzany przyznał się do winy
Prawnik podejrzanego, Bogdan Alexandru, powiedział krajowej agencji prasowej Agerpres w Rumunii, że jego klient przyznał się do winy i dodał:
Mój klient zeznał, że dwie nastolatki pojechały z nim dobrowolnie. W obu przypadkach jednak wkrótce doszło do kłótni, których następstwem były pobicia. Te z kolei spowodowały śmierć dziewczyn.
Podejrzany powiedział także śledczym, że spalił zwłoki obydwu dziewcząt. 65-letni Gheorghe Dinca przebywa obecnie w areszcie i czeka na rozprawę sądową.