Podręczniki to często koszt rzędu kilkudziesięciu, a nawet kilkuset złotych na każde dziecko. Do tego dochodzi wyprawka, zeszyty, zajęcia dodatkowe. Nagle okazuje się, że wrzesień jest koszmarem dla rodzinnego budżetu. To miało się zmienić dzięki licznym programom rządowym mającym pomóc rodzicom. Czy jednak działają tak, jak to pierwotnie zakładano i podręczniki faktycznie są darmowe?
Bezpłatne podręczniki dla uczniów
Od 2014 roku rząd sukcesywnie wprowadza darmowe podręczniki dla kolejnych klas w szkołach. Każda placówka zamawia książki adekwatnie do liczby uczniów, a koszt zakupu pokrywają dofinansowania. Program miał zapewnić bezpłatne podręczniki dla każdego dziecka, a opłaty miały być pobierane jedynie w przypadku zniszczenia książki. W tym roku – jak wynika z informacji Wyborcza.pl – niektóre szkoły żądają zapłaty za książki. Czy bezpłatne podręczniki już nie obowiązują?
Okazuje się, że problem zaczyna się od tego, iż rodzice zobowiązani są do zwrotu wszystkich książek przed zakończeniem roku szkolnego, a za ich zgubienie lub zniszczenie obciążeni są kosztami zakupu nowego podręcznika. Choć zrozumiałe jest, że trzeba ponieść odpowiedzialność za zniszczenie mienia szkoły, zasady programu nie określają co to znaczy “zniszczony podręcznik”. Niektóre szkoły wykorzystują ten brak precyzji i każą płacić rodzicom w sytuacji, kiedy rogi książek są choćby delikatnie zagięte. Jak więc mają korzystać z nich dzieci, by rodzice nie musieli za nie płacić?
Sprawdź też:
- Program 300 Plus: kto dostanie pieniądze na dziecko?
- Jak złożyć wniosek o wyprawkę dla ucznia?
- Wypłatę 300+ w 2019 miała zagwarantować ustawa. Tak się nie stanie
Dostałeś 300+? Zapłać za podręczniki!
Jak mówi tata chłopca w wieku szkolnym w wypowiedzi dla Money.pl, sytuacja jest absurdalna:
Ja rozumiem, że jakby były zalane, pogniecione czy popisane, to trzeba odkupić. Ale one miały trochę zagięte rogi, od kartkowania. Jak oni mają używać tych książek?
Mama trójki dzieci w rozmowie z Onet.pl dodaje:
To nie nasza wina, że podręczniki mają zbyt miękkie okładki i grzbiety klejone, zamiast szytych. Powinny być solidniej wydane, skoro jeden egzemplarz ma służyć trzem rocznikom.
Ćwiczenia, których nie ma?
Brak precyzji co do tego, kiedy podręczniki należy odkupić nie jest jednak jedynym problemem związanym z bezpłatnymi książkami. Jak mówi nam mama dziecka uczęszczającego do jednej z warszawskich podstawówek:
Od momentu, kiedy mój syn zaczął uczęszczać do szkoły nigdy nie dostał na czas ćwiczeń. Większość z nich jest przekazywana uczniom w październiku. Zdarzało się, że dzieci przez niemal dwa miesiące pracowały na kserowanych kartach pracy! Za pierwszym razem pomyślałam, że niedociągnięcie wynika z faktu, że darmowe podręczniki i ćwiczenia dopiero wprowadzono do szkół. Niestety dziś poinformowano mnie, że pomoce dydaktyczne na razie nie zostaną dostarczone uczniom. Trzeci rok pod rząd uczniowie są zmuszeni pracować na kserówkach.
A jak sytuacja z darmowymi podręcznikami wygląda w Waszych szkołach? Otrzymujecie wszystkie pomoce dydaktyczne na czas? Czy kiedykolwiek poproszono Was o zapłatę za zniszczone książki?
[Zdjęcie główne: depositphotos.com]