Napiszcie, co o tym myślicie, bo m. mnie lekko wysmiał – “na jakim świecie ty żyjesz”….
Dziś o 16 zaczepił mnie chłopczyk, żeby przeczytać mu, o której ma autobus, bo nie dosięgnie do rozkładu jazdy. Autobus był 5 min temu, następny za godzinę, ciemno, zzzzzimno, wieje, dziecko zmarznięte, z sinym nosem…
Od słowa do słowa – chłopczyk ma 8 lat i wraca autobusem ze szkoły, w zasadzie na drugi koniec miasta.
Pytam, czy zna telefon do domu, to zadzwonimy z mojej komórki po rodziców, mówi, że nie zna do taty, a do mamy? – mama za granicą…
Strasznie żal mi się go zrobiło, zaproponowałam, że go odwiozę, ale on nie chciał, powtarzał, że musi skasować bilet Wydedukowałam, że tatuś sprawdza, czy nie jechał na gapę
Zabrałam go do domu (widzę przystanek z okien) żeby się zagrzał choć trochę, przyszedł, posiedział,pobawił się z dziećmi, pojechał o 17….. Noc już ciemna całkiem…. Nie dał się namówić, żeby go podwieźć….. 🙁
Kurcze, to tylko 8 latek 🙁
35 odpowiedzi na pytanie: 8-latek sam w mieście.
sadze ze tak nie powinno byc ale pewnie jest i to nierzadko gdyby cos sie stalo takiemu dziecku rodzice ponosza zdaje sie odpowiedzialnosc karna ale jaka to pociecha – kiedy juz doszloby do jakiejs tragedii ani pociecha ani straszak
JA majac 6 lat sama wracalam ze szkoly do domu. Moi rodzice oboje pracowali, nie dawali mi klucza do domu wiec wystawiali mi przed dom ( w bloku) czyli przed drzwi do mieszkania taboret i ja siedzialam na nim do powrotu rodzicow z pracy. O 18.
W drugiej klasie dostalam klucze na szyje.
Przychodzilam i musialam podgrzac sobie obiad i siostrze i czekac w mieszkaniu na rodzicow.
Niestety takie czasy byly i oboje rodzicow pracowali, nie bylo wyjscia a swietlicy nie bylo w szkole.
Tyle ze zawsze rozsadnym dzieciakiem bylam i w klopoty sie nie pakowalam.
Ale ja bym na lbie stanela a sama bym z mojea tak nie zrobila.
NIGDY
Sole, ale pewnie miałaś niedaleko do szkoły…?
Ten mały jechał na drugi koniec miasta 🙁
Swoją drogą dziwne, przecież wszędzie w mieście są szkoły, czemu dojeżdża tak daleko…..
My jeżdziliśmy z bratem, w podobnym wieku, sami do babci 40 km
Wiedzieliśmy w który autobus wsiąść, na którym przystanku wysiąść.
Wszyscy się dziwili, że takie rezolutne dzieci.
Tak sobie myślę, czy to dobrze że zaprosiłaś dziecko do domu.
No bo dzicko nie powinno ufać obcym, ty chciałaś dobrze, inny może mieć złe zamiary.
Dziecko albo nieprzeszkolone, albo zapomniało, żeby do obcych domów nie wchodzić.
Ula, myślałam o tym…
Kurcze, gdybys go widziała, jaki był zmarznięty…
Też o tym pomyślałam.
Z jednej str. do obcego auta nie wsiadł, bo tata kontroluje bilety (może to sposób na to, aby obcym nie ufał), a z drugiej – poszedł do obcego domu….
A może dzieć wcale ze szkoły nie wracał, bo chyba miałby miesięczny…. Może się wybrał na wycieczkę….
Nie wiadomo, jak na prawdę było. ALe moim zdaniem samotny 8-latek podróżujący autobusem to – moim zdaniem – rzecz, która nie powinna się dziać.
A jak przeczytałam to, co napisała Sole… przykro mi się zrobiło. Historia z taboretem nie mieści mi się w głowie :Szok:
Tez mam takie mysli. I o chlopcu i o Sole.
Ja Cię rozumiem, chciałaś dobrze.
A nie miał ciepłych ubrań na sobie?
Beatka-szok
Tak, kiedys były inne czasy i było to normalne.Dzieci musiały byc bardziej samodzielne.teraz nie pozwoliłabym sobie na coś takiego stanęłabym na rzesach,żeby to zmienić,ale niestety czesto pogoń rodziców za kasą skazuje dzieci na samotnosc i tak drastyczna samodzielnośc,a ja uważam,że lepiej miec mniej,ale być z dzieckiem
też o tym samym pomyślałam….,ale jednak zasady zasadami,a serce nie sługa.tez bym sie rozkleiła
Wydaje mi się, że kiedyś pomimo wszystko było bezpieczniej, pamiętam czasy szkoły podstawowej w mojej miejscowości – wszyscy, choć samochody były – od przedszkola do 8 klasy chodzili na nogach, dzisiaj mało kto puszcza dziecko samo i nie zawsze jest to kwestia czasu czy wygody.
Zdarzyło się parę incydentów, wypadków (kierowca wjechał na chodnik i potrącił pieszych, gimnazjaliści komuś żyć nie dali), które sprawiły, że ludzie bardziej niż kiedyś boją się o swoje dzieci.
Sytuacja ośmiolatka na pewno jest trudna, musi sobie radzić, bo pewnie nie ma innego wyjścia. Smutne, ale prawdziwe, niestety.
Za fajnie się tego nie czyta.
A miał chociaż tornister? U nas wymagają wpisów w dzienniczku z kontaktem do rodziców. Zresztą mam jej napisane nie tylko tam. Tak na zapas.
Z tym wchodzeniem do domu to taka trochę śliska sprawa. Zaufał Tobie, może zaufa innemu, nie tak dobremu człowiekowi.
Z perspektywy krzesła, wieczorkiem w ciepłym doku to chyba bym dowiedziała się o adres i odwiedziła ojca. Jednak tak na miejscu to tez bym zaproponowała ogrzanie. Szkoda dzieciaka.
Adres znam! O ile chłopczyk prawdziwy podał….
Myślicie, żeby się z tatusiem kontaktować?
Miał tornister….
Hej Bea, ale miałaś przejścia. Myślę i myślę i pojęcia nie mam, co bym zrobiła.
Często się zastanawiam, gdzie jest ten wiek, kiedy można dziecko samo puścić na podwórko, samo do szkoły, samo na wakacje…
Hmm… pewnie wiele zależy od dziecka. Na ile jest samodzielne, rozsądne…
W mediach słyszymy często, że dziecko np. z okna wypadło, bo zostało samo w mieszkaniu, gdy mama po zakupy poszła.
Rodzice są pociągani do odpowiedzialności. Wtedy się zawsze zastanawiam, jak to jest rozstrzygane…
Przecież do 18 roku życia rodzice są odpowiedzialni za dziecko, de facto do tego wieku powinni go nie spuszczać z oka…
Jak to jest? Jest to gdzieś określone? Parę razy się już nad tym zastanawiałam…
Heh, no jak tu takiemu dziecku nie pomóc…też pewnie bym zabrała…co do telefonu do ojca to w sumie też ciężko, bo nie wiadomo jak zareaguje, czy przejmie się losem syna, czy też “go spierze, bo się włóczy po obcych domach”…
tez mam wrażenie że kiedys były,,inne czasy”
siostra w wieku 7 lat dojeżdżała do szkoły 2 autobusami (sama) ok 20 km, ja chodziłam do zerówki ok 3 km na piechotę.
Klucz na szyi.
U nas w mieście dwa dni temu zgineła na pasach 7 letnia dziewczynka o 17. Wracała sama ze szkoły.
Może kiedyś były inne czasy, ale ja nie chodziłam sama do szkoły w tym wieku, bo musiałam przejśc przez wiele ulic zanim do szkoły dotarłam. Własnie przez ilośc tych ulic zawsze był ktoś kto mnie odprowadzał.
Rodzice sa zapracowani, zabiegani wiedzą, ze powinni być tam z dzieckiem, ale nie mogą inaczej. Świat jest pokręcony.
Ona weszła kierowcy na pasach na jezdnię. Ten człowiek tak strasznie płakał, ze słyszała go cała ulica, nie wiem, jak poradzi sobie z tym, co zrobił.
Strasznie mi szkoda tych biednych dzieci.
Mama za granicą….
o jak ja to dobrze znam.
Taka mama jest….. a jakby jej nie było.
ja pierwszy klucz do domu dostałam po przeprowadzce, w lutym 1986 (w październiku 85 skończyłam 7lat), do szkoły miałam blisko i sama wracałam, czasem z bratem…. mój tymek ma 8 lat, nie dałabym mu klucza do domu, ma w głowie pstro, nie pilnuje niczego, gubi dosłownie wszystko (czapki, zabawki, przybory szkolne… dziś rano zapodział gdzieś okular od mikroskopu, do teraz szuka), nie dorósł do posiadania klucza od domu….
…. no i uwazam że 8 lat to stanowczo za mało na lazenie wieczorami…
Pozdrówki 🙂
ale dziewczyny-jak to jest? u mojego Jasia w szkole, zresztą w poblikskiej podstawówce też, dziecko MUSI byc odebrane przez rodzica lub inną osobę do drugiej klasy włącznie…
Bea- u Was inaczej??
I tez bym tak postąpiła, ale chyba skontaktowałabym się z Ojcem…
u nas do trzeciej włącznie
nie wiem jak to będzie teraz z odbieraniem dzieci zaprzyjaźnionych, po ostatnim numerze chyba pisemne oświadczenia rodziców będą wymagane
Znasz odpowiedź na pytanie: 8-latek sam w mieście.