Nigdy nie chcialam sie tu znalesc tak bardzo balam sie tego slowa poronienie. Niestety poronilam pare dni temu w 5 tydzien ciazy. Wiem kazdy mi mowi ze to byla taka wczesna ciaza wiec to nic takiego. A ja chce krzyczec ze dla mnie juz sie zycie zaczelo i teraz pozostal wielki smutek. Ciagle chce mi sie plakac i wszystko mnie denerwuje. Gdyby nie praca to bym chyba zwariowala bo nie mam sie komu wyplakac,nikomu nie powiedzialam co sie stalo a moj maz sam pracuje nonstop i sie mijamy ostatnio. Mysle o tym kazda minute i mam nadzieje ze mi to przejdzie. Ciagle powtarzam sobie dlaczego tak sie stalo? Ale wiem ze nie jestem pierwsza i teraz rozumiem co kobieta czuje jak straci dziecko. Kiedy czekalam na wizyte lekarza i jej okropna nowine w poczekalni siedzialy same ciezarne i sie usmiechaly do mnie. A ja w srodku wylam z rozpaczy patrzac z zazdroscia na ich brzuchy. Nie wiem jak to zniose choc wiem ze musze ze przyjda lepsze dni i bedzie juz lepiej…
Evika
14 odpowiedzi na pytanie: A jednak tu jestem
Re: A jednak tu jestem
Evika baaaaaaaardzo mocno przytulam, widziałam Twoją radość na Starających się i cieszyłam się razem z Tobą…. Niestety czasem los wybiera za nas i nawet to co jest nieodwracalne odwraca i każe nam iść inną drogą…Ja sama widzę (2 wrzesnia minie 2 miesiące odkąd ja straciłam dziecko), ze czas leczy rany- i to nie jest tak, ze nie pamiętam bo pamiętam i czasem łzę uronię……. Ale czas leczy rany po to by iść do przodu…
Mocno trzymam kciuki by udało Ci się znów doświadczyć tej radości nowego życia i wierzę – bo trzeba wierzyć-, ze tym razem jak przyjdzie to już zostanie….
Jesli potrzebujesz krzyczeć to krzycz- tutaj jest najlepsze do tego miejsce – ja cos o tym niestety wiem….
Pozdrawiam
aga&hania 2,5l&aniołek 02.07.07
Edited by mamahani on 2007/08/28 09:41.
Re: A jednak tu jestem
Droga Eviko! I ja Cie mocno przytulam. Przykro mi bardzo… Dobrze by bylo, gdybys miala z kim porozmawiac o swoim smutku, zlosci. Mi osobiscie bardzo pomogla spowiedz i rozmowa z ksiedzem. Bylam pelna bolu i zalu, lzy czasem nie wiadomo skad cisnely mi sie do oczu. Tak bylo tez w konfesjonale. Poryczalam sie na dobre, zdazylam tylko powiedziec, co sie stalo i dalej juz nie moglam mowic. Na szczescie trafilam na cudownego ksiedza, ktory o tej mojej malej dziecince mowil jak o normalnym czlowieku, a nie o plodzie czy ciazy, bezosobowo, bez emocji. Wyjasnil mi sens tej straty, pomogl mi sie z nia pogodzic. Ta rozmowa byla dla mnie oczyszczeniem. Pomogla mi zamknac rozdzial po stracie dziecka. Od tamtej pory jestem pogodzona z tym, co sie stalo, od wyjsica z konfesjonalu nie plakalam. Nie wiem, czy chodzisz do kosciola. Jezeli nie, porozmawiaj z kims zaufanym, moze znasz kogos po podobnych przejsciach. A tymczasem zachecam Cie do lektury strony [Zobacz stronę], ktora odkrylam wczoraj, a ktora redagowana jest przez jakas madra i ladnie piszaca osobe.
Pozdrawiam i sciskam,
Asia
Edited by joassia on 2007/08/28 09:35.
Re: A jednak tu jestem
Z checia sprawdze ten link. Niestety jesli chodzi o ksiedza to odpada. Mieszkam pol zycia za granica i nie znam tu polskiego ksiedza choc mysle ze to bylby dobry pomysl. Jakos zamiast lepiej sie czuc to wydaje mi sie ze sie czuje gorzej, Chyba nie ma minuty zebym nie myslala o tym co sie stalo. Coraz bardziej pragne o tym mowic ale widze ze rodzina omija ten temat szerokim kolem. Nawet maz teraz juz coraz bardziej udaje ze nic sie nie stalo on poprostu nie chce o tym mowic. A mnie na odwrot. No coz moze porozmawiam z kims zaufanym i wyrzuce ten bol z siebie. Pozdrawiam
Evika
Re: A jednak tu jestem
Przykro mi te tez niedawno stracilas kruszynke. Moze to poprostu trzeba wyplakac i jakos ulzy. Nigdy nie myslalam ze moje zycie sie obruci w ten sposob. Najdziwniejsze jest to jak czlowiek woli rozmawiac o tym na forum niz z rodzina czy znajomymi. Jednak ktos kto tego nie przeszedl niestety nie zrozumie. Narazie mam zamiar jakos wziasc sie w garsc choc nie wiem czy mi to wyjdzie.
Pozdawiam i dziekuje za wsparcie
Evika
Re: A jednak tu jestem
Witaj eviko. Bardzo mi przykro, że też Cię to spotkało. Ja też nie sądziłam, że kiedykolwiek zagoszczę w tym podforum.
Wiem co teraz czujesz, znam ten żal.
Dziś mija dokładnie 4 m-ce od mojego zabiegu, a ja każdego dnia pamiętam o tym, tego się nie da zapomnieć, przynajmniej ja nie potrafię.
pozdrawiam
Ewa, Jakubek 12.02.2004 i Aniołek 30.04.2007
Re: A jednak tu jestem
Witaj,
Tak to jest chyba najgorsze przezycie w zyciu kobiety. Probuje jakos zyc dalej ale to dopiero minal tydzien a jest mi coraz gorzej zamiast lepiej. Dobrze ze mam psa choc on mi zajmuje troche czasu ale jak narazie to codziennie jeszcze placze.
Pozdrawiam
Eva
Re: A jednak tu jestem
Bardzo mocno wierzę ze ci się to uda, ze staniesz na nogi,że przetrwasz ten najgorszy okres, wiem co czujesz, ja poroniłam grubo ponad trzy lata temu, uwierz mi ze czas leczy rany, zapewne nigdy o tym nie zapomnisz, ale przynajmiej nie będziesz o tym myslała na codzien. W moim przypadku dużo pomogła mi praca, inne zajęcia i obowiazki, wtedy przestawałam o tym myśleć. Mnie się udało bo mam już prawie dwuletniego synka a teraz staramy się o kolejne dziecko. Tobie też sie uda!!! Takze trzymaj się Kochana, jestem z tobą!!! Cieplutko pozdrawiam i ściskam, Alina
Re: A jednak tu jestem
Dziekuje Alina, fajnie ze macie synka. Wiem ze jak czytam o takich przykladach jak ty ze sie w koncu udaje to jest jakas nadzieja. Czas goi rany to napewno. Teraz staram sie pracowac jak tylko duzo potrafie zostaje jeszcze caly dom do sprzatania wiec jakos moze ten czas minie.
Pozdrawiam
Re: A jednak tu jestem
Bardzo mi przykro, ze przez to przechodzisz.. Wiem jak bardzo są to trudne doświadczenia.
Wiem, ze większość znajomych i rodziny tego nie rozumie, a my po naszej stracie nie mamy nawet miejsca gdzie możemy ” pożegnać” nasze kruszynki.
Serdecznie i ciepło przytulam – tak jest – czas goi rany, ale blizna pozostaje.
Życzę Ci byś doczekała sie w końcu równie fajnych Maluszków jak moi chłopcy.
Przesyłam uściski!!
Edited by ikkunia on 2007/08/31 09:17.
Re: A jednak tu jestem
Dziekuje ci bardzo Mika,
To prawda nawet nie ma jak pozegnac naszych aniolkow. Dzis w koncu oswiadczylam mezowi ze mam dosyc ciszy i udawania ze nic sie nie stalo bo nie mam zamiaru ukrywac swoich uczuc i chyba troche mi ulzylo jak z siebie wyrzucilam swoje zale. Ale mam nadzieje ze bedzie lepiej.
pozdrawiam
Re: A jednak tu jestem
Tak bardzo mi przykro, że i to doswiadczenie bedzie Twoim.
Moge tylko napisać, że jest nadzieją, zawsze jest.
Jonatan
Edited by Olinja on 2007/09/01 16:15.
Re: A jednak tu jestem
Dziekuje Jonatan, Wierze ze moze kiedys sie uda.
Pozdrawiam
Re: A jednak tu jestem
🙂
Jonatan to mój Synek ;0
a ja mam na imie Ola
:):):)
sciskam i cieplutko pozdrawiam 😉
Jonatan
Edited by Olinja on 2007/09/01 19:24.
Re: A jednak tu jestem
Ladne imie Jonatan.
Pozdrawiam
Znasz odpowiedź na pytanie: A jednak tu jestem