Jeszcze niedawno pisałam na tym forum jako przyszła mamusia, no i miałam być marcówką, bo termin był na 02.03. Ale pewnego dnia obudziłam się o piątej nad ranem z dziwnym uczuciem, że zaraz coś się stanie. Zdążyłam tylko otworzyć oczy, kiedy usłyszałam pękający balon. To naprawdę niesamowity dźwięk. Potem poczułam ciepłą wodę spływającą mi po udach. Prawdziwy wodospad. Byłam dziwnie spokojna, obudziłam męża, który po omacku, jeszcze zaspany wyszukał dla mnie jakiś ręcznik (łóżko już całe pływało, naprawdę nie wiem, gdzie się we mnie pomieściło tyle wody). Spokojnie umieściłam sobie ten ręcznik między nogami, spokojnie się ubrałam, mój mąż w między czasie zdążył wypić kawę, wzięliśmy torbę, która stała przygotowana już od tygodnia i poszliśmy do samochodu. Byłam strasznie z nas dumna, że nie spanikowaliśmy, tylko wszystko przebiegło tak bez nerwacji. Pojechaliśmy do szpitala. Wybrałam sobie wcześniej szpital MSWiA na Wołoskiej (Warszawa). Przyjechaliśmy na izbę przyjęć, gdzie lekarz mnie obejrzał (jak się okazało potem tylko “z grubsza”, bo nie zauważył, że dzidzi leży nóżkami do wyjścia), a mąż w tym czasie poszedł opłacić rodzinny poród i jednoosobową salę porodową (a co, raz się żyje, chcieliśmy mieć ten komfort). Potem poszliśmy na tę salę, a mnie podłączyli do KTG. Fajnie było słuchać bicia serca maleństwa, tylko po skurczach nie było ani śladu. Pomyślałam sobie, że chyba czeka nas długa przeprawa. Pomyliłam się, bo przyszła pani doktor, która obmacała fachowo brzuszek i nakrzyczała na lekarza dyżurnego i położną, że nie potrafią rozpoznać położenia dziecka (hihi, dobrze że wogóle ktoś się zorientował, bo minęły już prawie dwie godziny, jak przyjechałam do szpitala ) No i wyszło na to, że będzie cesarka. Sama operacja poszła bardzo szybko, to znaczy ja tak to odczułam, bo naprawdę, to trwała trochę ponad godzinę (przy okazji musieli mi wyciąć mięśniaka). Miło wspominam panią anestezjolog, która starała się mnie uspokoić, bo serce galopowało mi z wrażenia i cała się trzęsłam, nie ze strachu, ale z emocji. Dostałam takiej trzęsawki, że nie mogłam się opanować, aż głupio mi było… Kiedy zaczęło działać znieczulenie, pozwolono wejść mojemu mężowi i był ze mną przez całą operację. Znieczulili mnie od pasa w dół, więc byłam przytomna i powiem Wam, że to dziwne uczucie, kiedy się ma świadomość, że mnie właśnie rozcinają i grzebią w bebechach. Mąż cały czas patrzył, co robią i mówił do mnie, ja też trochę czułam, kiedy operowali – czułam ucisk, ciągnięcie, troszkę też ból, ale nie był silny. A kiedy wyjęli mi z brzucha synka, nie mogłam uwierzyć, że to już, że to naprawdę się dzieje i dzieje się ze mną… to bardzo dziwne uczucie, takie szczęście pomieszane z niedowierzaniem. Synka zabrali do badania. Poszedł z nim mój mąż, a mnie w tym czasie zszyli. Potem pojechałam na salę pooperacyjną. Moja druga połowa poszła tam ze mną. Siedział przy mnie cały dzień, aż do dziesiątej wieczorem. Słowo daję, że jeżeli się wahacie, czy rodzić z mężem, to naprawdę warto mieć go przy sobie. To bardzo, bardzo pomaga. Mi było by bez niego znacznie trudniej. Działał na mnie jak uspokajacz. A poza tym takie wspólne przeżycie baaardzo zbliża. Synusia pokazali nam jeszcze raz tego sameg dnia, ale pierwszą dobę spędził na oddziale noworodków. Tego samego też dnia wieczorem kazali mi już wstać. Oj, nie było lekko. Szew bolał i ciągnął, ale potem z każdym dniem było lepiej, szczególnie, jak starałam się ruszać i się rozchodziłam, to bolało mniej i tak się dobrze wszystko goiło, że już w środę ( a urodziłam w niedzielę) pozwolili mi wyjść do domu. I w ten sposób przyszedł na świat mój Filipek, moje szczęście. Trochę się przydługo rozpisałam, ale chciałam się tym z Wami podzielić. Zyczę Wam powodzenia, niech Wasze dzieciątka będą dla Was taką radością, jaką jest mój synek dla mnie. Trzymajcie się cieplutko
Gośka i Filipciu
10 odpowiedzi na pytanie: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Gratulacje Nikita 🙂
Synuś zrobił wam niespodzianke :))
Ach….kiedy ten lipiec?…….
Baby+bąbel
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Wielkie gratulacje Gosieńko. Jak fajnie, ze masz już synusia przy sobie…
Mnie też czeka cesarka, zastanawiam się cały czas nad wyborem znieczulenia. Czy mogłabyś napisać coś na ten temat??? Słyszałam różne opinie i jestem zupełnie zdezorientowana….
pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję z całego serducha
kasia i majowa dziewczynka
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Gratuluje! Piekny opis porodu. Dziekuje i wszystkiego najlepszego. Mam nadzieje, ze sie spotkamy na” kiedy dziecko juz jest”.
Lalka, coreczka Victoria(29.03.03) i termin 28.05.04
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Wielkie gratulacje, fajnie ze masz dzidzi już przy sobie,
ja jaeszcze jakoś się kulam ale, coraz cięzej i wyczekuję jakiegokolwiek sygnału,
pozdrawiam pa
Joasia i marcowa panienka (13.03.04)
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Gratulacje wielkie! Sama mam mieć ceserkę i jestem ciekawa gdzie rodziłaś, bo rzadko wpuszczają mężów na salę operacyjną. Jeszcze raz gratuluję i życzę Waszej trójeczce wszystkiego najlepszego!
Bliźniątka
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Gratulacje :o) baaaardzo Ci zazdroszcze ze masz juz przy sobie swoje dziecko 🙂 Mam pytanie do tych dziewczyn co pisza w 20-tym ktoryms tygodniu ze wiedza ze beda mialy cesarke?? skad o tym wiecie??
Pozdrawiam
Asik i skarbuniek 21.05.2004
Re: rodziłam w Warszawie
Rodziłam w Warszawie w MSWiA na Wołoskiej. Kosztowało 100 PLN, za normalny poród tak samo jak za cesarkę.
Pozdrawiam i powodzenia
Re: rodziłam w Warszawie
Nikitko jeszcze raz ogromne gratulacje :-)) Slicznie opisalas porod :-))) Ucaluj Filipka od internetowej cioteczki :-))
buziaczki – teraz trzymaj kciuki za reszte marcoweczek 🙂
Melanie
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Podejrzewam, że część kobiet może mieć wskazania natury medycznej:: okulistyczne, związane z budową ciała, wcześniej przebytymi porodami itp. Stąd też wiedzą wcześniej o planowanej operacji. Ja np. mam kartkę od okulisty. Co prawda jeszcze nie pokazywałam jej ginowi, ale nie wydaje mi się, aby mógł on coś w tej materii zmienić. Chyba, że się mylę.
Joanna i malutki mężczyzna (03-05-2004)
Re: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było
Gratuluję wspaniałego opisu, jeszcze cudowniejszego synka. Teraz życzę wszystkiego co najlepsze, zdrówka dla Was i maluszka i niech wszystko będzie bezproblemowe
Pozdrawiam ciepło
ika z syneczkiem Igorem marcowym lub kwietniowym
Znasz odpowiedź na pytanie: a miałam być marcówka… opowiem Wam jak było