Ogłaszam konkurs…. na największy idiotyzm wszechczasów, jaki udało się wam zrobić.
Pocieszcie mnie, ze nie tylko ja jestem taka udana….
Dostałam od koleżanki schab ze wsi…. na kotlety- podeszwy… których nie szło pogryźć. Świnia-dawca tego schabu musiała być starsza ode mnie. Postanowiłam zmiksować te kotlety blenderem i pomieszać z ziemniakami, żeby mi moje stwory nie jadły szmaty zamiast mięsa. Użyłam blendera i on mi sie zapchał. Więc próbujac wydłubać mięso z blendera drugą ręką nacisnęłam przycisk “włacz” i zmiksowałam sobie kciuk. Bolało jak cholera…. a ja za chiny nie umiem zrozumiec jak to sie mogło stać. Mam rozłupany paznokieć pod kątem 45 stopni w dół…. i zachodzę w głowę… co z moją drugą półkulą mózgową, ze nie współpracuje z pierwszą.
Miałyście kiedyś takie doświadczenia, ze wstyd wam sie było przyznac własnemu mężowi co sie stało?
Strona 7 odpowiedzi na pytanie: Aż wstyd sie przyznać….
mnie się przypomniała sytuacja z kuchni mój szwagier z wykształcenia kucharz 🙂 miał przyzdobić sałatkę na stół była jakaś impreza rodzinna i moja mama wysłała go do ogródka po pora aby zrobił z niego palemkę szwagier zapuścił się jak się okazało w nieznane terytorium i zamiast pora przyniósł liście narcyza 🙂
a i ostatnio moja koleżanka strasznie się upierał że jest panstwo finy a jego obywatelka to finka leżałam na podłodze i umierałam ze smiechu
Z całym szacunkiem, ale koleżanka chyba o Mongolii myślała
Ale fajny watek 🙂
Moja mama kiedys wyszla do pracy zima bez spodnicy. Ubrala sie normalnie, tj: buty, kurtka, szalik, czapka i na szczescie zorientowala sie przy wychodzeniu z klatki, bo jej sie sasiad dziwnie przygladal 😉
Ja tez mam glowe w oblokach czesto, ale nie potrafie sobie teraz konkretnego przykladu przypomniec. Za to mam kolezanke – wykapana Bridget Jones – ta to ma przypadlosci
Moja mama tez kiedys sie wlamala do wlasnego mieszkania. Wrocilismy wczesniej z imprezy rodzinnej: tato, brat niemowlak i ja (11-letnia). Mama zostala ciut dluzej i wrocila ok 23-ciej. Nasze towarzystwo bylo juz oczywiscie uspione. Mama puka – najpierw delikatnie. Nic. Potem mocniej. Obudzil sie brat i zaczal ryczec. To mama juz sie nie szczypala, tylko zaczela walic, dzwonic dzwonkiem itp. My z ojcem nic. Nagle brat przestal plakac. No to mama sie zdenerwowala, poszla po sasiada i siekiera rozwalili zamek. Obudzilam sie, jak mnie w lozku dotknela dopiero…
Jeszcze przypomnial mi sie przypadek mamy kolezanki z pracy. Baba czesto latala do ginekologa, bo jakies tam przypadlosci miala. No i raz poszla do okulisty, a ze to w trudnych czasach bylo, to na wizyte u tegoz sporo sie czekalo. Baba wchodzi i bez zbednych formalnosci zaczyna majtki sciagac, zeby bylo szybciej. Okulista zdebial 😉
nagminnie
jak bylam w ciazy z makarym, to nie potrafilam jeszcze jezdzic autem, wiec na zakupy zawsze jechalam z pawlem. ktoregos dnia tak sie zlozylo, ze do tesco pojechalam sama, autobusem. zakupy zrobilam wielkie, zapakowalam caly wozek z czubem, wyszlam zadowolona i owym wozkiem najspokojniej w swiecie podjechalam kilkadziesiat metrow dalej na przystanek.
dopiero jak autobus podjechal zorientowalam sie, ze nastapil lekki zonk i chyba daleko nei zajade 😉 nie dosc, ze ukradlam wozek, to jeszcze zakupow bylo tyle, ze sama nei mialam najmniejszych szans tego ogarnac chocby w polowie…
pogrzeby nie, ale moj dziadek pomylil sluby…
gdy wychodzilam za maz za meza nr 1, to slub bralam w swojej rodzimej wroclawskiej parafii. mielismy “maly” stary kosciol i doslownie stykal sie z nim sciana nowy kosciol “duzy”. slub mial byc o 16,00, dziadek sie lekko spoznil. zawsze sluby u nas odbywaly sie tylko w malym kosciele, wiec dziadek najspokojniej w swiecie do neigo wszedl, usiadl cichutko z tylu w lawce i… zamarl. przed oltarzem panna mloda i pan mlody – owszem, ale…. na wozkach inwalidzkich. rozejrzal sie po obecnych, a tam wiekszosc gosci albo tez na wozkach,albo o kulach. caly slub przesiedzial przestraszony i zachodzil w glowe, kiedy mielismy jakis wypadek i dlaczego wszyscy hurtem. no i jakim cudem on nic o tym nie wiedzial, a mieszkalismy z dziadkiem klatka w klatke – w tym samym bloku, widywalismy sie niemal codziennie. dziadek mial juz jednak swoj swiat, sporo czasu spedzal na dzialce i nei zawsze ogarnial, co sie aktualnie wokol niego dzieje – przyjal wiec, ze nastapila jaks wielka tragedia w rodzinie, pomodlil sie za wszystkich i siedzial dalej.
po mszy dziadek wybryknal jako pierwszy z kosciola przerazony i czekal na wysyp reszty gosci i nas – mlodych.
wtedy zobaczyl, jak wychodzimy z “duzego” kosciola.
do dzis pamietam jego zdziwiona i lekko przerazona mine 🙂
w ten dzien wyjatkowo byly dwa sluby – nasz i jakiejs pary niepelnosprawnej. oni dostali “maly” kosciol, bo tam nei bylo zadnych schodow…
dokladnie to samo zrobilam wczoraj na parkingu pod tesco.
co wiecej – podeszlam do “mojego” auta, probowalam otworzyc bagaznik i zaczelam klac na glos, co za debil poprzyklejal mi jakies gowniane naklejki na tylnej szybie… dopiero jak nie moglam otworzyc zamka to sie zorientowalam, ze to nie moje auto – moje stalo doslownie dwa miejsca dalej.
kilka miesiecy temu wyszlam z miloszkiem z rehabilitacji, mialam go w nosidelku. jak go wlozylam do auta, to odruchowo do fotelika wrzucilam kluczyki, pozniej poukladalam torby – swoja i miloszka, zapielam jego nosidelko w pasy i… zamknelam drzwiczki. w srodku, w zatrzasnietym aucie zostal i miloszek, i kluczyki, i pieniadze… cudem mialam przy sobie telefon – akurat chwile wczesniej z kims rozmawialam i schowalam do kieszeni, bo zazwyczaj nosze w torebce. wezwalam slusarza – jak opowiedzialam, ze zamknelam niemowle w aucie, to przyjechal w 15 minut
kilka tygodni temu znow go wzywalam
teraz na szczescie zatrzasnelam tylko kluczyki /nie mam centralnego, tylko te dzyndzelki, ktore wciskam odruchowo zawsze…/. gorzej, ze byl ogromny mroz a ja bylam z makarym – aby sie rozgrzac zaczelismy tanczyc krakowiaka 🙂 pan mi obiecal, ze za trzecim razem dostane rabacik i karte stalego, ulubionego klienta
a z bolesnych wspomnien mam jedno /i uraz do koserw na wieki/. kiedys, maialm moze z 15-16 lat chcialam zjesc paprykarz. otworzylam puszke normalnym otwieraczem,ale nei wiedzialam, jak odgiac wieczko, zeby sie dostac do srodka 🙂
bardzo inteligentnie wiec wsadzilam tam palec wskazujacy i chcialam to podniesc do gory. efekt – wieczko doslownie rozcielo mi palca do kosci, kawalek wieczka widac bylo pod paznokciem. krew trysnela grbym siurem a ja padlam – nie wiem, czy z bolu, czy ze strachu, czy na widok takiej ilosci krwi. lalo sie doslownei jak z prosiaka. na szczescie byla w domu moja siostra – ocucila mnie, zawiazala palec i polecialysmy do przychodni…
Spłakałam się ze śmiechu 🙂
Mieliśmy kiedyś kota, który chodził sobie na spacery po osiedlu (mieszkamy w segmencie). Kocur uwielbiał się wdawać w bójki – nie był kastrowany. I któregoś dnia wrócił mocno pokiereszowany, skóra na głowie nawet zdarta miejscami Zamknęliśmy go więc w domu.
Kot przeleżał grzecznie jeden dzień, a na drugi wstał i murem siedział pod drzwiami, próbując jakoś się wymknąć przy każdej okazji.
W międzyczasie moja mama chciała wyrzucić śmieci. Postawiła worek, założyła buty, otworzyła drzwi i schyliła się po ten worek, a kot jak zobaczył, że drzwi uchylone, to migiem na schody i w długą.
Moja matka rzuciła worek i leci za kotem, wołając “a gdzie ty się właściwie wybierasz, sieroto???”
Z sąsiedniego sąsiad właśnie wychodził do pracy; w momencie zdarzenia akurat przechodził przez furtkę. Nasze segmenty dzieli mur wysokości ok. 1 m, więc sąsiad wiejącego po schodach kota nie widział…..
Ciekawą miał minę
przypomniało mi się coś – idziemy z kumpelą do szkoły, zima, poopatulane, wchodzimy do szatni, ona rozpina kurtkę i – jest w samym staniku
o mało nie padłyśmy, a mina naszej wychowawczyni kiedy jej powiedziałyśmy dlaczego monika się spozni – bezcenna 🙂
Hehe, to moja mama tak kiedyś zrobiła. Tez w podobny sposób się rozbiera.
Ściągnęła wieczorem spodnie z rajstopami, a rano założyła nowe rajstopy i stare spodnie z niespodzianką (tylko nie wiem, czy tam jeszcze dodatkowo jakiś skarpetek nie miała). Poszła tak na targ 🙂
Masakra, ja nie wiem jak można nie poczuć, że coś tam w nogawce siedzi 🙂
CIENKICH nie wyczuwam, gruba a i owszem
cudnie się ten wątas rozwija
Mialam kota, moj tata wychodzi z domu i drze sie ” znowu nie upilnowy!”
pomruczal na nas i poszedl…..po chwili patrzymy mamay w domu dwa koty….tata wpuscil jakiegos przyblede
tu mi się przypomniała historia z panem taksówkarzem, któremu chyba małżeństwo rozbiłam
szkolenie w Wawie
nocowałam u kuzyna, gdzieś w odległej dzielnicy, taxi mnie 80zł kosztowało w nocy
no i miła rozmowa z panem taksówkarzem, blablabla, on małe dziecko, ja małe dziecko, to było o czym 😉
zawiózł, rachunek wystawił (koszty delegacji w końcu )
mówię, że rano trzeba mnie stąd zabrać, tośmy się umówili na rano
po odwiezieniu dał mi wizytówkę firmy, z tyłu imię Wojtek i nr komórki, że jak kiedyś będę w warszawie to on się na taki kurs pisze
to po pół roku przy okazji kolejnego szkolenia dzwonię sobie do Wojtka
Odbiera
– dzień dobry, chciałabym zamówić kurs…
– ja dziś mam wolne, proszę zadzwonić do firmy (słyszę w tle płacz dziecka)
– ok to do widzenia
Rozłączam się, dzwonię do firmy zamawiam taxi
za jakąś godzinę dzwoni telefon
– ja chciałam zapytać, skąd pani ma nr mojego męża????????????????
zdębiałam
– eee…(no zatkało mnie)
– pytam, skąd pani ma nr taksówkarza numer boczny…..(tu numer)
– a!!! (dopiero skumałam że dzwoni żona,,mojego” taksówkarza)
No to tłumaczę sytuację, że pół roku temu byłam w Warszawie, że pan wiózł mnie daleko (oczywiście nie mogłam sobie przypomnieć nazwy dzielnicy bo w stresie byłam)
No i że znów jestem w Warszawie i chciałam dać panu zarobić..
– AAAAA CZYLI CHCIAŁA SIĘ PANI UMÓWIĆ Z MOIM MĘŻEM??????????
No zatkało mnie
Baba coś tam poklęła na mnie i się rozłączyła
Patrzyłam na komórkę, z gałami na wierzchu
No zamurowało mnie
O co ku…wa comon?
no nic.
Za pół godziny kolejny telefon
Mąż
– Ja panią bardzo proszę, czy pani może mi przypomnieć w jakich warunkach myśmy się poznali?
No to tłumaczę panu, w tle słysząc jak żona drze się na niego…
długo by pisac jeszcze…..mówię wam, komedia, choć wtedy wcale nie było mi do śmiechu
telefonów było kilka jeszcze
naprawdę miłe od pana
delikatnie mówiąc – niezbyt miłe od żony
jak boga kocham,. nigdy więcej nie zadzwonię na prywatny telefon taskówkarza 😀
swoja dwogą albo miał gość zdrowo stukniętą żonę, albo coś za uszami
ale wierzcie mi
kilka dni po tym do tyłu chodziłam
Ale mi dobrze….
historia z zamurowanymi drzwiami….
Po prostu popłakałam sie ze śmiechu.:D
Ale Heksa…. do własnego domu nie trafić, ja pierdykam. 😀 czad na maksa
boskie
miałam podobną historię – kiedyś jeden pan, bardzo miły zresztą ;), zakładał nam listwy w mieszkaniu, więc z tego względu miałam wpisany w komórce nr do niego.
Kilka tygodni po tym remoncie wysyłałyśmy sobie z koleżanką ciąg sms-ów, już nie pamiętam czego one dotyczyły, ale ostatni, który ja wysłalam, to było coś w stylu: “lepsze to niż podczytywanie Pani Domu 😉 BUZIAKI :-)”
Następnego dnia do telefonu dobrał się mój niespełna roczny wówczas syn – a że treść tego smsa była jeszcze zapisana w komórce, jakoś tak ponaciskał klawisze, że wysłał go do pana od remontów.
Następnego dnia telefon – odbieram, a ktoś po kilku sekundach się rozłącza.
Za kilkanaście minut drugi telefon – pan od remontów 😉 – że on mnie bardzo przeprasza, ale żona przeczytała tego smsa ode mnie, on rozumie, że to pomyłka była, ale żona nie rozumie i on bardzo prosi, żeby do niej zadzwonić i wyjaśnić całą sytuację 😀
Zadzwoniłam, wyjaśniłam, a laska mi na koniec z fochem mówi: “no wie pani, tez by pani na pewno zadowolona nie była, jakby mąż takie smsy od obcych kobiet dostawał!”
No może i bym była, ale głuchych telefonów bym nie wykonywała i awantury meżowi też bym raczej nie urządziła… No ale każda kobieta traktuje swojego męża tak, jak on jej na to pozwala 😉
I tu mi sie nasunelo pytanie: czytacie smsy swoich mezow? Bo ja nie, on moich tez nie, bardzo tego przestrzegamy i niekoniecznie sie informujemy od kogo jest sms, ktory przyszedl do ktoregos z nas, gdy jestesmy razem.
Chociaz smsa z przykladu opisanego powyzej na pewno by mi przeczytal i ponabijalibysmy sie razem 😉
jakos nei interesuja mnie jego smsy, jego moje, jak cos ciekawego lub waznego to czytamy sobie.
znajoma mojej babci -starsza elegancka pani kiedys zimą wychodziła na zakupy. ubierając płaszcz weszła jeszcze po cos do łazienki i wybiegła. w sklepie jakos dziwnie się na nią ludzie patrzyli,niektórzy sie śmiali pod nosem….patrzy z przodu wszystko ma na miejscu ale jakos odruchowo popatrzyła na swój tył i zobaczyła ze…. zza płaszcza z tyłu wisi jej…biustonosz…który “zgarneła” wiszący nałazienkowych sznurach….
babcia nieraz przychodziła do nas z reklamówka smieci…idacpo drodze miała wyrzucic do kosza i zapominała i maszerowała przez osiedle z gustowną torba pełną śmieci…
pracując w sklepie kasowałam pania i podając jej do reki paragon i reszte miałam powiedziec “prosze paragon i złotówka ” a powiedziałam “prosze paragon i parówka”..pani patrzy na mnie a ja w smiech….
ja nie raz prawie do sklepu weszłam ze śmieciami…
no zdechłam…
to my z koleżanką miałyśmy polewkę jak gościu przyszedł i przez pół sklepu wołał: e, dziewczyny dajcie mi jajka bo ja jajek nie mam!!
ooo
przypomniał mi się (nie wiem czemu przy okazji czytania akurat tego postu) mój ulubiony dialog z kumplem w liceum
umówieni bylismy z paczka na piwie, wszyscy siedzieli już przy stoliku (ciasno, miejsca trochę brakowało), ja podeszłam z piwem i mówię do kumpla
– e, Piotrek, posuń dupę
Piotrek uniósł wzrok i bardzo poważnie mówi
– w miejscach publicznych nie posuwam
😀
Znasz odpowiedź na pytanie: Aż wstyd sie przyznać….