Chciałabym opisać swój poród

Chciałabym opisać mój poród. Rano odszedł mi czop śluzowy po troszeczkę za każdym razem jak chodziłam do ubikacji potem pojechałam do szpitala, kiedy miałam bóle przypominające okres, miałam tam robione ktg i już zostałam bo wyszła kreska, zbadano mnie miałam 5 cm rozwarcia kazali przyjść jak poczuje większe bóle. W takim razie miałam bóle i sama kucałam w łazience, gdzie było otwarte okno, napisałam SMS do męża, aby przyjechał lecz on nie miał zasięgu, zostawił mnie o godzinie 14 bo pojechał do pracy, ja o 15 trzy razy wymiotowałam, nie wiedziałam że nie wolno jeść więc zjadłam wcześniej parę frytków, ale nie miałam apetytu na całe szczęście i je odłożyłam potem mąż je wyrzucił. Pewna pani powiedziała mi aby nie jadła nic ciężkostrawnego. Nie wiedziałam tęż, że nie można różnych witamin brać ciąży więc brałam najpierw pharmaton,feminatal a potem falvit. Ona mi powiedziała, że nie można brać do końca ciąży witamin bo rodzą się duże dzieci. Przyjechał w końcu mój mąż i odeszły mi wody już z krwią i kazano mi położyć się na fotel, położna kazała mi wziąć podkład, miałam 10 cm rozwarcia i nie czułam bóli partych na pytanie czy czuje bóle to powiedziałam, że tak ale to nie były parte Więc rodziłam bez tych bóli i urodzić nie mogłam. Położna mówiła że tak jeszcze żadna nie parła jak ja że ani razu porządnie i tylko 2 parcia a byłoby po wszystkim. Bez bóli nie można urodzić. kiedy jej powiedziałam, że boję się porodu ona na to szkoda cię bardzo. pytała się mnie czy jestem chora lub niewykształcona i czy czytałam coś na temat porodu. obrażała mnie że nie coraz gorsze są do rodzenia. Byłam podłączona do kroplówki zerwała ją i położna rzekła, że mnie już nie podłączy jak jeszcze raz tak zrobię. zawoła tez mojego męża pytając się czy zawsze taka jestem, on mówił że urodzę a ja na to, że nie.W końcu sobie poszła i przyszła druga która tłumaczyła mi jak mam oddychać że mam łapać powietrze i do brzucha wpuszczać i próbować przeć jak na zatwardzenie. a jak nie ma skurczu to oddychać. ja źle oddychałam Jednak mimo wszystko udało mi się wyprzeć trochę, badała co jakiś czas serduszko dziecka, było grzeczne, ja w końcu chciałam kucać. Później znów musiałam wrócić na fotel ginekologiczny i próbowałam rodzić. Ta położna mówiła, że najważniejsze jest teraz dziecko i pytała się mnie jak będzie miął na imię i jak urodzę przestanę czuć ból.jedna pani weszła i powiedziała, że jest duże przedgłowie i aby lekarz ocenił i wyszło, że będę mieć cesarkę i mnie ogolili, podpisałam papiery. kiedy czekałam na znieczulenie kolejna pani powiedziała że trudno będzie wyciągnąć i czy nie da się urodzić ja na to, że nie podjęłam jeszcze jedną próbę. jak podpisywałam papiery dostałam skurczy partych jednak nadal źle oddychałam, próbowałam łagodzić ból zamiast przeć. Miałam zrobioną cesarkę gdzie lekarze mówili, że tak parłam a że się zaparłam. Mówili, że urodzą za mnie. usłyszałam płacz dziecka ale nie otworzyłam oczu. potem przynieśli mi go na chwilę miał zamknięte oczy. Mnie przewieziono na salę pooperacyjną miałam nieruchome nogi, na moją prośbę dano mi lek przeciwbólowy bo mówiłam,że boli mnie brzuch jak już puściło znieczulenie. Nie spałam całą noc. Rano spytali się czy chce aby przyniesiono mi dziecko ja na to, że tak i go przynieśli. Wtedy pierwszy raz popatrzył się na mnie, otworzył oczy jak najszerzej umiał. Później był ospały, nie chciał ssać, pomagano mi go przystawiać do piersi, kazali mi pić wodę mówili życiowo trochę. Po operacji wstałam po 24 godzinach leżenia, bolały mnie boki wstałam sama ale powoli. Nie podnosiłam głowy przez 24 godziny. Jak wróciłam do domu bolała mnie głowa, plecy dostałam gorączki. Z trudem nauczyłam małego ssać z piersi, chyba nie miał na początku siły ciągnąć, z butelki szło mu dobrze. Nie odstawiłam więc butelki bo kiedy był na samej piersi tracił na wadzę. Ale jakoś sobie potem poradziłam i zaczął ładnie przybywać.
Poród wspominam do teraz, jest mi ciągle przykro. Wyobrażam sobie jakby to było gdyby mąż ze mną rodził i jak byłby ze mną w czasie bóli w pierwszej fazie porodu. Ciągle widzę tamte obrazy przed oczami i boję się powikłań po cesarce.

32 odpowiedzi na pytanie: Chciałabym opisać swój poród

  1. Chciałabym opisać mój poród. Rano odszedł mi czop śluzowy po troszeczkę za każdym razem jak chodziłam do ubikacji potem pojechałam do szpitala, kiedy miałam bóle przypominające okres, miałam tam robione ktg i już zostałam bo wyszła kreska, zbadano mnie miałam 5 cm rozwarcia kazali przyjść jak poczuje większe bóle. W takim razie miałam bóle i sama kucałam w łazience, gdzie było otwarte okno, napisałam SMS do męża, aby przyjechał lecz on nie miał zasięgu, zostawił mnie o godzinie 14 bo pojechał do pracy, ja o 15 trzy razy wymiotowałam, nie wiedziałam że nie wolno jeść więc zjadłam wcześniej parę frytków, ale nie miałam apetytu na całe szczęście i je odłożyłam potem mąż je wyrzucił. Pewna pani powiedziała mi aby nie jadła nic ciężkostrawnego. Nie wiedziałam tęż, że nie można różnych witamin brać ciąży więc brałam najpierw pharmaton,feminatal a potem falvit. Ona mi powiedziała, że nie można brać do końca ciąży witamin bo rodzą się duże dzieci. Przyjechał w końcu mój mąż i odeszły mi wody już z krwią i kazano mi położyć się na fotel, położna kazała mi wziąć podkład, miałam 10 cm rozwarcia i nie czułam bóli partych na pytanie czy czuje bóle to powiedziałam, że tak ale to nie były parte Więc rodziłam bez tych bóli i urodzić nie mogłam. Położna mówiła że tak jeszcze żadna nie parła jak ja że ani razu porządnie i tylko 2 parcia a byłoby po wszystkim. Bez bóli nie można urodzić. kiedy jej powiedziałam, że boję się porodu ona na to szkoda cię bardzo. pytała się mnie czy jestem chora lub niewykształcona i czy czytałam coś na temat porodu. obrażała mnie że nie coraz gorsze są do rodzenia. Byłam podłączona do kroplówki zerwała ją i położna rzekła, że mnie już nie podłączy jak jeszcze raz tak zrobię. zawoła tez mojego męża pytając się czy zawsze taka jestem, on mówił że urodzę a ja na to, że nie. Musiał po tym wyjść.W końcu sobie poszła i przyszła druga która tłumaczyła mi jak mam oddychać że mam łapać powietrze i do brzucha wpuszczać i próbować przeć jak na zatwardzenie. a jak nie ma skurczu to oddychać. ja źle oddychałam Jednak mimo wszystko udało mi się wyprzeć trochę, badała co jakiś czas serduszko dziecka, było grzeczne, ja w końcu chciałam kucać. Później znów musiałam wrócić na fotel ginekologiczny i próbowałam rodzić. Ta położna mówiła, że najważniejsze jest teraz dziecko i pytała się mnie jak będzie miął na imię i jak urodzę przestanę czuć ból.jedna pani weszła i powiedziała, że jest duże przedgłowie i żeby mnie lekarz zbadał i okazało się, że będzie cesarka i mnie ogolili, podpisałam papiery. kiedy czekałam na znieczulenie kolejna pani powiedziała że trudno będzie wyciągnąć i czy nie da się urodzić ja na to, że nie, podjęłam jedną słabą próbę. Dopiero jak podpisywałam papiery dostałam skurczy partych jednak nadal źle oddychałam, próbowałam łagodzić ból zamiast przeć. Miałam zrobioną cesarkę gdzie lekarze mówili, że tak parłam a że się zaparłam. Mówili, że urodzą za mnie. usłyszałam płacz dziecka ale nie otworzyłam oczu. potem przynieśli mi go na chwilę miał zamknięte oczy. Mnie przewieziono na salę pooperacyjną miałam nieruchome nogi, na moją prośbę dano mi lek przeciwbólowy bo mówiłam,że boli mnie brzuch jak już puściło znieczulenie. Nie spałam całą noc. Rano spytali się czy chce aby przyniesiono mi dziecko ja na to, że tak i go przynieśli. Wtedy pierwszy raz popatrzył się na mnie, otworzył oczy jak najszerzej umiał. Później był ospały, nie chciał ssać, pomagano mi go przystawiać do piersi, kazali mi pić wodę mówili życiowo trochę. Po operacji wstałam po 24 godzinach leżenia, bolały mnie boki wstałam sama ale powoli. Nie podnosiłam głowy przez 24 godziny. Jak wróciłam do domu bolała mnie głowa, plecy dostałam gorączki. Z trudem nauczyłam małego ssać z piersi, chyba nie miał na początku siły ciągnąć, z butelki szło mu dobrze. Nie odstawiłam więc butelki bo kiedy był na samej piersi tracił na wadzę. Ale jakoś sobie potem poradziłam i zaczął ładnie przybywać.
    Poród wspominam do teraz, jest mi ciągle przykro. Wyobrażam sobie jakby to było gdyby mąż ze mną rodził i jak byłby ze mną w czasie bóli w pierwszej fazie porodu. Ciągle widzę tamte obrazy przed oczami i boję się powikłań po cesarce.

    • Ech, pierwsze dziecko?

      Wiesz, różnie bywa. Moja kumpela uparła się na naturalny poród, i aż dziecku głowę wgniotła (urodziła się mała prze CC), bo główka zaparła się na kości, i nie było szans.

      Ja też miałam problem z parciem, mimo, że skurcze paskudne. Nie wiem, jak można rodzącej nawtykać, że źle prze. A to, że próbowałaś oddychać tak, żeby łagodzić ból, to normalne. Ja też tak robiłam. Gdyby nie mąż, który ze mną cały czas był i mi pomagał, nie wiem, czy nie skończyło by się CC, bo nie miałam zupełnie sił po 2 godzinach.

      Powikłania po CC się oczywiście zdarzają, ale nie za często. Uważaj na siebie, staraj nie przemęczać, i naślij na tą położną jakichś Ukraińców…

      • tak oddychałam tak, aby łagodzić ból i pomagało, na szczęście mały urodził się na 10 punktów więc był dotleniony, ze mną męża nie było niestety, tak pierwsze i żałuje tej cesarki, boję się komplikacji naczytałam się tyle rzeczy wiesz, jakoś ta położna nie tylko tak do mnie do tej obok tęż co rodziła, może gdyby nie ona byłoby inaczej, a może nie. jestem trochę bojaźliwa, pierwsza fazę porodu aż do odejścia wód spędziłam sama i bardzo mnie bolało, skurcze parte były jeszcze boleśniejsze,najgorsze jest to, ze teraz myślę, ze mogłam dać radę i że to wszystko było do przeżycia.i poród nie jest wcale taki straszny jak mówią.

        • Dla nie których nie jest, dla niektórych jest strasznie bolesny i nieprzyjemny. Najważniejsze, że masz zdrowe dziecko. Teraz i tak już nic nie zrobisz, więc postaraj się przejść nad tym do porządku dziennego. CC to nie życiowa porażka, tylko sposób na ratowanie ciężkich sytuacji. Jeśli nie mogli pomóc ci przeć efektywnie, to pewnie inaczej się i tak by się nie dało, i nie męczyli cię już ani maluszka.

          A duże dziecko się urodziło?

          • właśnie ja tak myślę, że to życiowa porażka, to wszystko jest jeszcze świeże dzięki za słowa otuchy:) czuję się trochę lepiej, cieszymy się razem z mężem z naszego małego Skarbusia:)

            • Zamieszczone przez agatka25
              właśnie ja tak myślę, że to życiowa porażka, to wszystko jest jeszcze świeże dzięki za słowa otuchy:) czuję się trochę lepiej, cieszymy się razem z mężem z naszego małego Skarbusia:)

              ja bym radziła przy drugim dziecku udac sie w takim razie do szkoły rodzenia,uczysz sie efektywnego oddychania,po 37tc naucza cię nawet przeć,takze warto pomyslec,ja chodziłam i sobie chwale,oddychałam tak dobrze ze połozne były mega zdziwione,i cały czas sie pytały czy to aby na pewno pierwszy poród,u mnie równiez przygoda skończyła sie cc i broń boże nie uważam tego za życiową porażke:Nie nie:moj mały utknał,miałam juz mega silne parte, z bólu to prawie mdlałam,szczerze to ja błagałam zeby lekarze małego wyciągnęli wiedziałam jakos wewnętrznie ze nie dam rady go urodzic ze cos jest nie tak,ogólnie u mnie poród postepował błyskawicznie,skurcze dostałam o 1,30 w nocy i od razu były co 3 minty,po 2godz miałam parte i pełne rozwarcie,takze gdyby młody ładnie głowke w kanał wpasował urodziłąbym w 5min,nawet nie chce myslec co by było gdyby kazali mi rodzic mimo jego utknięcia,a wiem ze w niektórych szpitalach tak robia,rodzisz i już!.także warto zebys chyba przemyslala,czy na prawde jest sens cc uwazac jako porażke,ciesz sie ze dzieciak zdrowy (bo przy utknięciu i porodzie sn mogloby to sie skonczyc tragicznie!!!),a powikłania po cc??hmmm dokładnie czego sie boisz?skoro jak narazie wszystko jest ok,w okolicy blizny nie czujesz poważnych zgrubien to wszystko jest wporzadku,wiadomo ze dzwigac nie mozna wiecej niż waży dzidzia i tyle i bedzie dobrze

              • Podpisuję się pod tym, co już Ci dziewczyny napisały. Potraktuj cc jako coś, co miało Wam pomóc w sytuacji, gdy robiło się źle. Sama jestem po porodzie naturalnym i po cesarce (druga ciąża).
                Nie każda ma szczęście rodzić bez komplikacji, szybko i sprawnie :Nie nie:
                Niestety sama do tych nie należę, bo pierwszy poród był tragedią i gdyby nie przytomność lekarza (a w początkowym okresie opieszałość i niechęć – to smutne i przykre), to nie byłoby nas teraz na świecie. Minuty dzieliły mnie i synka od śmierci.

                Pewnie chodzisz na kontrole, prawda? Lekarz na pewno powie Ci, gdy coś będzie się źle goiło. Poza tym w razie jakichkolwiek wątpliwości, sama możesz się do niego zgłosić. Po to on przecież jest 🙂

                Pierwsza ciąża, pierwszy poród – trudny poród – często wpływa na nas bardziej, niż się innym wydaje. Ciesz się z tego, że wszystko skończyło się pomyślnie, że masz zdrowe dziecko 🙂 Każdy dzień łap i delektuj się nim…

                • Witaj Agatko!!!

                  Niestety..tak bywa..że w chwilach..kiedy bardzo potrzebujemy wokół siebie dobrych, życzliwych ludzi.. Natykamy sie na konowałów.. Czytając Twojego posta mam wrażenie, że należysz do osób, które raczej duszą w sobie, niż potrafią wykrzyczeć..ja bym troszke inaczej potraktowała tę bardzo miłą położną.. Ale to ja.. A nie o mnie TU;)

                  ..czas zabliźnia rany..pewnie jest Ci teraz trudno bardzo..wszystko wokół nowe..bardzo inne niż dotąd..
                  ..ja też miałam cesarkę..mnie bolało, że mimo usilnych prób nie mogę naturalnie urodzić..ja też bałam się komplikacji..bałam się znieczulenia.. Ale wszystko trwało tak szybko..że dało się przeżyć..:)
                  ..czas po cc jest ciężki.. Ale wszytko kiedyś..już niedługo wróci do normy..

                  .. Nie zapomnisz porodu.. Ale pewnie za jakiś..dłuższy lub krótszy czas..spojrzysz na wszytko z dystansem..i tak naprawdę..cieszyć siębędziesz tylko i wyłacznie z tego..że Malutki jest z wami..urodził się zdrowy..i Tobie nic nie jest..:)

                  Życzę Ci..żeby to nastąpiło już wkrótce.. A jak już ochłoniesz..ciesz się macierzyństwem

                  • Agatko doskonale ciebie rozumie ja tez miałam CC, miałam skurcze ale niestety przez 10 h moje rozwarcie bylo minimalne. Też uważam to za porażke bo tak bardzo chcialam rodzić naturalnie a tu sie okazało, ze matka natura sobie ze mnie zakpiła. Teraz juz mam mniej tego zalu ale na poczatku cieżko było.
                    Co do komplikacji po cc to nie mialam żadnych poważnych ale wracałam długo do formy niektóre laski śmigały a ja nie mogłam dac rady.
                    Urodziłam bardzo duzego chłopca bo okolo 4700, miałam probelmy z przystawieniem do piersi nie chcial pic. Ale uparałam sie i po powrocie do domu zaciekle oto walczyłam. I udało się.
                    Poród wspominam jako życiowa porażkę, ze nie dałam rady urodzić mojego kochanego chłopczyka mam nadzieje, że za drugim razem dam radę:)

                    • Zamieszczone przez mamadzika
                      Agatko doskonale ciebie rozumie ja tez miałam CC, miałam skurcze ale niestety przez 10 h moje rozwarcie bylo minimalne. Też uważam to za porażke bo tak bardzo chcialam rodzić naturalnie a tu sie okazało, ze matka natura sobie ze mnie zakpiła. Teraz juz mam mniej tego zalu ale na poczatku cieżko było.
                      Co do komplikacji po cc to nie mialam żadnych poważnych ale wracałam długo do formy niektóre laski śmigały a ja nie mogłam dac rady.
                      Urodziłam bardzo duzego chłopca bo okolo 4700, miałam probelmy z przystawieniem do piersi nie chcial pic. Ale uparałam sie i po powrocie do domu zaciekle oto walczyłam. I udało się.
                      Poród wspominam jako życiowa porażkę, ze nie dałam rady urodzić mojego kochanego chłopczyka mam nadzieje, że za drugim razem dam radę:)

                      4700… To może dobrze, że przez CC.

                      • Zamieszczone przez Eziee
                        4700… To może dobrze, że przez CC.

                        Teraz myślę, ze tak ale wcześniej była to dla mnie okropna porażka.
                        Dużo osób myslało, ze chciala miec CC i poprostu zapłaciłam. Troche mnie wkurzało takie podejście

                        • Zamieszczone przez mamadzika
                          Teraz myślę, ze tak ale wcześniej była to dla mnie okropna porażka.
                          Dużo osób myslało, ze chciala miec CC i poprostu zapłaciłam. Troche mnie wkurzało takie podejście

                          Ech, ja się przygotowywałam na naturalny poród, i chciałam trochę wsparcia w tym temacie, a za każdym razem słyszałam od rodziny M (moja niestety mieszka daleko), że to głupi pomysł, a jego babcia wręcz nakazywała mi brać znieczulenie, bo M będzie przykro. Normalnie paranoja. Nie mówiąc o teściowej, która twierdzi, że CC to najlepsze co medycyna wymyśliła, i ona na moim miejscu poprosiła by o cc…

                          Z drugiej strony, starałam się nastawić na możliwość CC, i nie przejmować, jak się trafi. Tylko, że przeczytałam wszystko co tylko się dało o porodzie, i wiedziałam, że nasi lekarze raczej liberalnie CC zalecają, więc miałam się nie dać… i po SN została trauma.

                          Ale i tak najważniejsze jest zdrowe bobo, i tyle. 🙂

                          • Jestem już trzy miesiące po porodzie i właściwie już się nim nie przejmuje, wiem co jest najważniejsze dziecko i tylko one. o wiele bardziej przeżywam jak jemu coś dolega niż mój poród. To racja że porodu nigdy nie zapomnisz nadal jak sobie przypominam to mam pretensje do siebie samej, niestety nie jestem wygadana, i duszę w sobie może gdyby nie ta cecha charakteru byłoby inaczej ale jak mi kiedyś powiedział kolega że pomimo wszystko lubi mnie taka jestem i to nie moja wina tylko rodziców. są zdecydowanie gorsze rzeczy od cc, np. choroby, alergie, ciągle się uczę jak być mamą a problemy z karmieniem także miałam, i zdecydowałam się na mieszane trochę z butelki trochę naturalnie. ja nie urodziłam dużego dziecka wiec i to ludzie się patrzą i mówią to nie było duże dziecko a ja na to nic Miał trochę powyżej 3 kg. tylko teściowa powiedziała że może dobrze że się urodził przez cc. Miał duży obrzęk i krwiak, z jednej strony to dobrze, że jest cc bo i przy naturalnym nie zawsze jest dobrze, znam różne przypadki. Dziękuje za słowa otuchy dziewczyny cieszę się,że odpisałyście na mój post. teraz to ja sobie własną położną wynajmę, a co do rodziny to nie powinna się nic wtrącać u mnie mój tato dzwonił do mnie i mówił, że mam powiedzieć lekarzowi, że mama dzwoniła przez cc ( jakby to miało jakieś znaczenie ona nie miała rozwarcia i mogłaby jak jej powiedzieli właśnie przygnieść główkę zupełnie inny poród niż mój) albo że jestem chuda to muszę rodzić cesarką co za gadanie i niestety sprawdziło się miałam tak już z tą cesarką że jak byłam mała to myślałam że tak urodzę Ale w ciąży pragnęłam urodzić normalnie nic nie czytałam na temat cesarki. Bałam się powikłań bo jak wróciłam ze szpitala to miałam cały dom na głowie i dzidziusia, po cc tęż źle się czułam i psychicznie i fizycznie, poprawiło się jak wróciłam do domku, niestety mieszkam tylko z mężem, który pomaga jak umie ale zazwyczaj jak mu się powie. Mój mały ładnie się rozwija i jestem z niego dumna, ale to że dziecko zdrowe najważniejsze. Mnie próbowano w tym samy szpitalu wmówić, że moje dziecko ma problemy neurologiczne, co okazało się nie prawdą. Byłam dwa razy u neurologów, którzy stwierdzili, że mam zdrowe dziecko i życzyli zdrowia he he i tyle. problem jak dla mnie jest jego alergia ale to już inny temat.

                            • 🙂

                              Dobrze, że lepiej się czujesz. Ja za drugim razem też inaczej do tego podejdę – wiem co się będzie działo, jakie są procedury itd, więc jak mi coś nie będzie pasować, to nie dam się teraz stłamsić, albo wciskać sobie kitu, że to nie tak.

                              Fajnie, że maleństwo dobrze się rozwija! 🙂

                              • Myślę tak samo, teraz wiem jak się rodzi znam te procedury i nie dam sobie wciskać, że mam rodzić przez cc nikomu ani nie dam się zastraszać wiesz parę dni przed porodem mama do mnie dzwoniła i mówi, że mojej kuzynce to po porodzie macicę wycięli jak mogła, i teraz jak będę miała drugie dziecko podejdę do tego z sercem, chyba,że zajdzie konieczność to wiadomo będzie cc ale jak wszystko pójdzie dobrze to urodzę siłami natury bo tak jest lepiej, mam nadzieję, że moje drugie dziecko się dobrze ustawi. zdecydowałam także, że będę chodzić do szkoły rodzenia wraz z mężem. a teraz się ciesze bo i poród mój dobrze się skończył ja i maleństwo jesteśmy razem, tylko że teraz to jest tak naprawdę czym się przejmować mam dziecko i jestem za nie odpowiedzialna to jest prawdziwe wyzwanie być matką a nie poród choć on jest ważny jak ogladałam ostry dyżur to tam dziewczyna na siłę chciała rodzić naturalnie choć lekarz doradzał cc i mówił jej, że potem wiele kobiet rodzi siłami natury. i niestety dziecko urodziła ale z sinicą, i wyszło, że zaszły zmiany neurologiczne. Sama znam niestety takie przypadki, że dzieci niestety nie udało się przeżyć porodu. i wogóle jest mi strasznie przykro jak widzę,że tyle dzieci cierpi. Teraz dla mnie bardzo ważne jest, aby mój synek był zdrowy i wesoły, cieszy mnie wszystko co z nim związane. chociaż ciągle popełniam błędy jak to się mówi przy pierwszym dziecku każdy jest głupi. Myślę że obie damy radę urodzić sn Ale mnie to niewiem czemu ciśglę się śni, że urodzę bliźniaczki jak z jednym miałam tyle problemu to co dopiero byłoby przy mnogim porodzie. a moje sny się sprawdzają mój synek mi się już dawno przyśnił i pojawił się w końcu w moim życiu.

                                • Eziee ale rodzilaś naturalnie dlaczego pozostała trauma?

                                  • Bo poród był traumatyczny.

                                    Chciałam Naturalnie, przez duże N, bo żadnego znieczulenia, kroplówek, wywoływania, nacięć, itd. Ale, jak to u pierwszorazowych mam bywa, nie za bardzo wiedziałam co się dzieje, i mimo przeczytania wszystkiego co się tylko dało, i tak wiele rzeczy mnie zaskoczyło. I dałam sobą pokierować tak jak lekarzowi wygodnie, a nie jak lepiej dla mamy/dziecka. Tzn, wynik jedna żywa mama i jedno żywe dziecko jest niezły, to wynik mama zadowolona z porodu był by lepszy:

                                    1. Poród miałam wywołany. Mieszkam w Stanach, i mama była ze mną tylko przez miesiąc, więc ona naciskała, żeby wywołać, bo do domu wróci z wnuka nie zobaczy. Byłam też tydzień po terminie i dziecko z USG wyglądało na 4+ kilo.

                                    2. W szpitalu podpięli mnie od razu pot KTG i kroplówkę, a ponieważ miałam już kroplówkę (od 5 minut) lekarka zadecydowała, że zaczniemy od oksytocyny, a później przebijemy pęcherz. Tak dla wsparcia mojego “naturalnego” podejścia. Tylko nie uprzedziła mnie, że przebicie wód też może powodować skurcze, i to delikatniejsze. Że poród może się sam rozkręcić.

                                    3. Ponieważ miałam podpiętą oksy, nie dali mi zdjąć pasa KTG,a ten mierzący skurcze tak wrzynał mi się w brzuch, że chciałam wyć z bólu. No ale mam kroplówkę, to mam siedzieć i się nie ruszać. Nie wstawać, wstawanie nic nie da. Piłka? Ja mam kroplówkę! Gdzie na piłkę…

                                    4. Powolutku, powolutku oksy sobie działała, ale za wolno dla lekarza, więc koło 13, po 6 godzinach w łóżku, przebiła mi wody. No i się zaczęło… Bez “poduszki” z pęcherza płodowego ból na skali z 1/10 skoczył do jakichś 15… Na szczęście rozwarcie też szybko rosło, choć mały się nie obniżał. Znowu chciałam wstać, znowu “doradziły” mi, że mam leżeć. Cały czas też mnie pytali, czy na pewno nie chcę znieczulenia. Jak w końcu chciałam, to nie, bo za późno ( 3 minuty po tym, jak ostatni raz proponowali…). Koło 15 wygnali mnie siku, bo rozwarcie 9,5, wstałam… i myślałam, że ich wszystkich zamorduję – ból spadł z 10/10 na jakieś 5/10… Nie mówiąc o tym, że na kibelku było mi strasznie wygodnie… No ale zaraz mnie wyciągnęli z łazienki, i na łóżko.

                                    5. Parłam jakieś 2, może 2,5 godziny. Nie mogłam sama trzymać nóg (nie wspominając nawet o tym, że chciałam rodzić w pionowej pozycji), więc na szczęście pielęgniarka wpadła na pomysł, żeby rodzić “na ręcznik” – tzn, ona trzyma jeden konie, ja drugi, i tak mogę zaokrąglić plecy i przeć w “dobrej” pozycji. Po jakichś 5 minutach, stwierdziła, że bolą ją plecy i ma dosyć… Mąż przejął ręcznik, i uratował mi tyłek, bo radził sobie świetnie, dopingował mnie, i, mimo prawdziwego problemu z plecami, bo w 9 miesiącu ciąży to ja go masowałam, a nie on mnie, dzielnie wytrzymał 2 godziny.

                                    6. Jak już w końcu doszło do rodzenia główki, to zamiast dać mi się rozciągnąć powoli (bykami opisane w moim planie), wszyscy krzyczeli PRZYYYYJ PRZYJ! No i skończyło się dość paskudnym pęknięciem, na szczęście niezbyt głębokim, ale szwów dostałam tyle, co przy pęknięciu 4 stopnia…

                                    7. Zamiast dać pępowinie chwilę populsować, żeby to moje bobo dostało całą dobrą krew, założyli klamerkę ze 3 sekundy po wyciągnięciu małego.

                                    8. I mój ulubiony punk – byłam podpięta do oksy, i chciałam karmić od razu – owszem, dostałam małego od razu, i od razu dostawił się do piersi, a w tym czasie lekarka za pępowinę wyciągnęła ze mnie łożysko. Znowu olały to na co wcześniej zgodziły się w planie, bo prosiłam o parę minut na samoistne urodzenie łożyska. Skończyło się godziną tamowania krwotoku,czopkami, dodatkową kroplówką, i ogólnie paniką, zamawianiem krwi do transfuzji, itd. Już nie mówiąc o masażu macicy, i od zewnątrz, i wewnątrz (przez właśnie założone szwy – trzeba było część poprawiać…). O ile sama akcja w ostatniej fazie, i samo parcie były pioruńsko bolesne, to nie pisnęłam nawet raz. Przy masażu… darłam się z bólu. Musieli mi zabrać dziecko, bo bym go upuściła.

                                    Wszystko co było potem – miodzio. Opieka w szpitalu, pielęgniarki moje i małego, nawet szpitalne żarcie – bomba. Sam poród – wspominam jako porażkę, choć oczywiście najważniejsze jest, że mały i ja ok. Choć z tym “ja” było blisko…

                                    Dobrze, że wszystko dobrze pamiętam, bo termin z dzieciem nr2 mam na listopad. Tym razem się nie dam, będę kopać. 😉

                                    • to rzeczywiście, powinni dać urodzić łożysko, ja miałam całkowicie inny poród też nie byłam na żadnej piłce bo kazali przyjść jak będę większe bóle no to w samotności znosiłam te bóle nie wiedząc jakie mogą być jeszcze większe kucałam leżałam chodziłam po łazience, i jak odeszły wody to poszłam do nich i kazali mi rodzić podłączyli kroplówkę i mam przeć i nic jak tu przeć jak się nie da, to powinno wyglądać tak że powinni mi mówić że jak jest skurcz to prze i jak się pojawiły te skurcze to parłam ale nieefektywnie,źle, jedna położna była miła i próbowała mi pokazać i nawet mnie motywowała, szkoda, że to nie ona była na początku może by jakoś lepiej do mnie podeszła, obok dziewczyna też rodziła i cały czas krzyczała, że nie może no to ja też nie mogłam u mnie te parcie to zaczęło się o siedemnastej a dwudziestej miałam już cięcie, nie rozumiem czemu ostatecznie nie mogłam wyprzeć tego mojego kochanego dzieciaczka ale jak odłączyli mnie kroplówkę miałam większe skurcze więc po co to tu pomagać wywoływać może bez tego byłoby lepiej, ja to sama zaczęłam kucać i próbować siłą ciążenia nawet siedziałam sobie na tym fotelu co rodziłam i nie szło wogóle mi do przodu, ostatecznie jak była robiona cesarką to lekarka powiedziała, że trudno będzie wyciągnąć bo dziecko jest nisko czyli coś się udało. ja mojego cala noc nie widziałam, tylko leżałam z nieruchomymi nogami i nie spałam, przynieśli mi rano. a babcia to wnuka może zobaczyć później najważniejsza dla dziecka jest jego mama tak myślę, moja mama tęż chciała być przy porodzie ale nie chciałam, więc mój poród to porażka Ale Twój uznałby że byłaś bardzo dzielna i to wszystko wytrzymałaś, a co do lekarzy to brak słów oni tęż powinni współpracować z rodzącą a nie tylko rodząca z lekarzami. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło bo z opisu wynika że było zagrożone Twoje życie. a ta położna to jej zawód powinna wytrzymać na szczęście miałaś męża przy sobie bliska osoba dodaje sił, mojego meża zabrakło był tylko na chwilę za krótko, na pięć minut na sali porodowej nic to nie dało teraz ma być ze mną cały czas na drugim porodzie. Mam nadzieję, że urodzisz drugie dziecko naturalnie i wszystko pójdzie dobrze, i natrafisz na dobrych lekarzy i będzie dobrze, choć nigdy nie wychodzi jak to mamy zamiar i tym się nie przejmuj, ja to się wręcz nie mogłam doczekać porodu a wyszło co wyszło.

                                      • Czytałam że to bardzo ważne, aby dziecko po porodzie było zaraz z mamą, na całe jego życie. Robi mi się przykro, że moje mnie nie widziało cała noc, jak mi go pokazali na minute to akurat miał zamknięte oczka, a ja go nie widziałam jak go wyjmowali – za późno otworzyłam oczy.

                                        • co do mojego porodu znalazłam inofrmacje, że w moim przypadku należało trochę poczekać np powinnam pochodzić sobie jak osiągnęłam te rozwarcie i czekać na skurcze, a nie że ktoś mi coś każe, podłącza kroplówkę z oksy. na pewno nikt nie powinien do mnie z tekstem że szkoda ci bardzo. Sama ( nie skakałam na żadnej piłce, nikt mnie nie pasował, nie udzielał psychicznego wsparcia, maż nie mógł być przy porodzie cały czas, kazali przyjść jak poczuje bóle większe pewno lepiej byłoby rodzić samej – jak myślę o porodzie to wiem, że bede się uczyła jak urodzić naturalnie, wynajmę własną położną i sale dla siebie – inne rodzace krzyczące że nie mogą mnie nie motywowały, i bez znieczulenia 0 nie jest potrzebne, wystarczy abym mogła iść na kąpiel miała święze powietrze, ktoś był ze mną jak będzie ta pierwsza bolesna faza 0 a nie,że bede myślała, ze umrę i nikt mnie nie będzie obrażać w czasie porodu bo do czego to prowadzi. jedną położną wspominam miło, bo powiedziała, że najważniejsze jest dziecko spytała się jak będzie miała na imie, mówiła, że ma fajne włoski i dodała, że ją też bolało- niestety nie trafiłam na nią od razu i było już po ptakach. Myślę tęż że na sali było za dużo osób jak tu rodzić gdy tyle ludzi się przewija wokół. Czy zawsze patrzycie się na ranę, wiem, że ciało w tym miejscu będzie zawsze niedoskonałe, wiem że macica się skurczyła i wiem że jak nie urodzę naturalnie drugiego dziecka to nie bede miała szans na więcej jak dwoje troje dzieci, więcej nie planuje ale chodzi o strach a co jak jednak będzie czwarte – przy porodzie naturalnym nie było to problemu przecież ile Bóg ześle tyle dzieci się będzie miało, a po trzech cesarkach to już jest zapatrywanie.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Chciałabym opisać swój poród

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general