Witam,
ciekawa jestem co byście wybrały i dlaczego: mieszkanie nieopodal centrum, niedaleko park czy domek 130 metrów kwadratowych, działka 800 metrów kw i trzeba dojeżdżać ok 30 km. Dwoje dzieci, podstawówka, lekarz na miejscu. Do gimnazjum, i średniej musiałyby dojeżdżac. Mąż również ale do pracy :). Dojazd w korkach.
Cena mieszkania i domku prawie ta sama.
Ja się miotam, nie wiem.
Domek, ogród, marzę o własnej małej uprawie warzyw, ziół, różach, winogronach…
z drugiej strony boję się dojazdów i kosztów z tym związanych, podobno teraz dużo ludzi wraca znowu do miasta, bo nie dali rady z dojazdami…
macie jakieś doświadczenia, przemyślenia w tej materii?
Pozdrawiam serdecznie,
Strona 3 odpowiedzi na pytanie: Co byście wybrały?
hi hi bo Pruszków jest szary i brzydki a to trzeba coś za coś trochę trudniejszy dojazd za ładne miejsce ;)… no i awarie koleji nie są rzadsze niż psucie się miejskich autobusów w Wa-wie
myślę że można ale trzeba szukać…. bardzo szukać…
ja puszczam 🙂
owszem ale na jednej trasie nie jeździ jedna linia, a awaria nie spowoduje, że inne nie wyjada na trasę.
jak wiesz pociągi poruszaja sie jednym torem;)
Mam DOKŁADNIE to samo
Mam dokładnie to samo, po przestudiowaniu wpisów rozum mówi mi: mieszkanie, serce: cały czas: domek. Półśrodkiem byłoby mieszkanie na parterze z ogródkiem…
Pozdrawiam
OK… tu jakś tam racja ale jakby coś za coś odrobinkę… z tym że (bez obrazy) ale Pruszków jest na tyle szaro-bury i brzydki że średnio jest wart tych niedogodności ;)… Blokowiska paskudne a część z budownictwem jednorodzinnym średnio zachwycająca…
Tak mam teraz. Kiepski półśrodek 🙁
Bo ani tej intymności nie ma, ani ciszy i spokoju.
Ale zależy co kto lubi.
Ale rozumiem, że niektórym to odpowiada 😀
mieliśmy takie mieskzanie z ogródkiem i to posiadanie tego mini ogródka obudziło w nas pragnienie posiadania domu z ogrodem… do tego nigdy nie wiesz czy ktoś nie będzie Ci wrzucał petów czy innych świństw…
powiem tak często mam dość domu że jednak więcej przestrzeni do ogarnięcia, dość mam ogrodu bo zaniedbany, ale jak młode warcają i biegają po tym ogrodzie do nocy jak przychodzą do nich koleżnaki i dom z ogrodem zaczyna żyć wiem że dobrze zrobiłam.. już pal licho tę grządkę z pietruszką… i chwasty zamiast idealnego trawnika…. kot łazi gdzie chce i wraca.. przynosi myszy… mamy jeże i kuny… wszystko śpiewa… wszystko żyje… i wbrew temu co mówi moja sąsiadka z Pruszkowa jeśli dom masz w dobrej odległości od KM nie jest źle (idealna odległość to 600-1500 metrów na tyle daleko by pociągi nie przeszkadzała a ana tyle blisko by w 10 minut dojść)… moja J. 3 w tygdoniu kożysta z KM jak jeździ do szkoły muzycznej i nie jest źle, nawet zimą dramatów jakichś nie było… po prostu czasem trzeba wziąść poparwkę na to że coś się może zdarzyć…
tylko nie w szczerym polu i nie tylko i wyłącznie komunikacja samochodowa bo korki… moja znajoma ma dom w pięnym miejscu ale PKS 1 x na godzinę czy na 2 jadąc do peryferii Wa-wy i tam przesiadka by dojechać do centrum, w zasadzie brak alternatywy dla własnego samochodu…
jeszcze jakiś czas temu, sama miałam podobny dylemat… poczytałam kilka watków o podobnej tematyce na forum murator i skutecznie przeszła mi chęć na dom za miastem…
na dom w ogóle – bo sama działka w moim mieście, to 700-1000 zł /m
dom jest super, ale jesli ma się małe dzieciaki, zresztą w jakimkolwiek wieku dzieci, to tylko w mieście lub na ścisłych obrzeżach… dla mnie 30 km to dużo za dużo…
najważniejsza jest lokalizacja!!! lepiej kupić gorszą i droższą działkę w dobrej lokalizacji niż lepszą i tańszą na peryferiach…
kazdy wzdycha na myśl o ogrodzie i kawie na tarasie w piżamie… tylko jak się pracuje 8h dziennie i odstoi swoje w korkach, to troche brakuje i sił i czasu by skutecznie zadbać o ten ogród, a rok ma 4 pory roku, więc i z tarasu aż tak często się nie korzysta…większość roku jest szaro-bura/mokra, zimna i ponura..
nie mysli się o
strachu (ja jestem cykor, na bank bym się bała sama w domu, w mieszkaniu czasami trochę się boję)
o włamaniach, kradzieżach
o częstotliwości zostawiania jednego z aut w warsztacie z powodu wyboistych dróg dojazdowych i zgrzytów z mężem na tym punkcie, bo przecież ON musi, a Ty nie
o wiecznie zabłoconych butach, albo reklamówkach na butach ale i o ciągle brudnych samochodach
o mozolnym odśnieżaniu
o wicznym rozwożeniu, odwożeniu, przywożeniu dzieci i babć do dzieci
o tym, że dom, to też praca, naprawy… tu pomalować, tu przeorganizować itp
odpoczynek więc – w większości raczej aktywny
a i kosiarka też już nie cieszy tak jak w marzeniach
póki co szukam mieszkania 100m, a odpoczywać będę na działce rekreacyjnej oddalonej o 12 km 😀
pomogłam
ło matko karen – to żeś pojechała 🙂
po takim opisie na bank bym nie kupiła domu
dobrze ze wczesniej sie zdecydowałam 😉
co do zajęć to jestem jak najbardziej na tak i zakładam samodzielne dojazdy na zajęcia w tym wieku… Ale to jest co innego niż kino… No chyba, że mówimy o zajęciach w centrum…bo wg mnie w promieniu kilku km mamy wystarczająco bogatą ofertę:)
nie wiem jak daleko macie do kina ale ja jakoś do końca podstawówki nie przewiduję takich eskapad…może mi się zmieni…
mieszkałam przez 5 lat w Gdańsku, nie w centrum, raczej przy plaży… A więc miasto, skomunikowane super…i do kina czy knajpki jeździłam wówczas trajtkiem tak samo długo jak teraz samochodem;) zaznaczam, ze mowa o wieczorach…
Pracuję w odległości takiej samej jak mam Gdańsk, jednak nie wjeżdżam do 3miasta co ratuje mnie przed korkami… Mąż pracuje w domu
jakoś mi ten watek siedział w głowie dziś…i tak sobie myślę, że duże znaczenie ma też typ pracy… jeżeli ktoś pracuje po 50-60 h na dobę to nie bardzo się nacieszy domem, a tylko będzie się frustrował ilością obowiązków… Bo dom, szczególnie z działką ponad 400;) metrów to jest jednak dużo więcej obowiązków… Nawet jak wszystko
założysz kostką to trzeba ją czasami zamieść;)
ja pracuję tak, że do biura jeżdżę średnio 3x w tyg i wtedy pracuję “na maxa” ale gro pracy wykonuję w domu lub innym dowolnym sobie czasie.
miałam mega kryzys jak pojawił się młodszy. Dość miałam domu, działki, ogrodu…miałam po prostu za dużo wszystkiego “na głowie”. Teraz znowu potrafię się cieszyć…dzieciarnia starsza, samodzielna. Od wiosny do jesieni 70 % czasu spędzają na dworze. Bezcenne;) Długo mieszkaliśmy tu sami…miało to swój urok;) ale teraz już młodzi maja swoich znajomych i do nocy mogliby się bawić:) ganiać swobodnie jednak pod stała kontrolą.
o to to to.
Do przystanku autobusowego mam może 200 m
no tak…
gdzie ty te działki oglądałaś…
mam asfalt pod dom, chodnik miejscami;)
odśnieżania tyle co podjazd…
ale na taki dom o jakim piszesz tez bym się nie zdecydowała;)
A ja wręcz odwrotnie myślę:D
Jak masz domek z ogródkiem to organizujesz dla dzieci mini plac zabaw, widzisz z okna co robią, gdzie się bawią. Spędzają mnóstwo czasu na powietrzu, a Ty zajmujesz się swoimi sprawami. Nie musisz organizować calej wyprawy żeby dotlenić maluchy. Ze sprawdzonego źródła masz warzywa, owoce, mięso, mleko, jaja:)
W wekkend zapraszasz gości, grilujecie na tarasie, donosisz drinki z salonu, ktoś się buja na huśtawce, ktoś wyleguje na hamaku.
Teraz praktycznie większość domkowiczów ma wjazd z kostki więc nie ma mowy o błocie. Drogi i uliczki na takich osiedlach są często remontowane albo nowe.
Jak trafisz na fajnych sąsiadów to i domku przypilnują pod nieobecność właścicieli, a prawdopodobieństwo włamania jest takie samo jak w mieszkaniu.
Jeśli ktoś nie lubi grzebać w ziemi to może posiać tylko trawkę i raz na tydzień zrelaksować się przy koszeniu.
Na wsi też mieszkają ludzie, są dzieci więc codzienne wożenie do innych znajomych odpada.
Ja od 3 miesięcy mieszkam w domku, to była najlepsza decyzja w życiu:D
widzisz venuss to zależy kto jakie życie prowadzi.
mi nie wystarczy własne podwórko i grill ze znajomymi;)
Prawie je widzę z okna 😉
nie trzeba nawet przez ulicę przechodzić
obstawiam, że jeszcze chwila i Młoda będzie sama zasuwać 😀
Właśnie – problemu nie ma jeśli dzieci są malutkie
i wystarcza im do szczęścia mini plac zabaw 😉
jak się zaczyna szkoła, zajęcia dodatkowe –
to niestety nie są to tylko zajęcia dodatkowe dla dziecka ale głównie dla rodzica 😉
odbieranie ze szkoły i czekanie np. 2 h gdzieś na mieście
bo nie opłaca się wracać do domu bo trzeba by za chwilę jechać z powrotem na basen/angielski/plastykę itp.
Dla mnie dom za miastem to zdecydowanie więcej minusów niż plusów.
Mnie wystarcza kawa na tarasie w łikendy w sezonie wiosenno-letnim 😉
dzieci maluchami sa tylko chwilke
a potem zaczyna sie hardcore
ja tam najlepsze imprezy pamiętam u znajomych co mieli domy;)
w mieszkaniach to nie było to;)
zależy jaki kierunek poza stolicą
ja mieszkam od 3 lat koło Płońska codziennie dojazd 54 km do pracy męża.
Nie zamienilibyśmy tego na mieszkanie w stolicy.
Koszty nie są takie wysokie, bo dom kosztuje nas mniej niż opłaty mieszkaniowe, przedszkole 12 km wiosna – jesień, zima to jakieś 15-20 km i łańcuchy i nadal jestem za domem za miastem, działka 1400, jestem typowo wiejską babą już, mam warzywniak, ziółka, jaja od sąsiadów, mleko. I tak moge pisać i pisać. Ale ja jestem nie typowa
Podpiszę się
Nie wyobrażam dusić się w bloku
Dom – wymaga pracy ale to megakomfort, luz, moge łazić w gaciach, pizamie po podwórku i nikogo to nie dziwi
Dzieciaki od rana do wieczora na zewnątrz, hustawka, trampolina, grill, obiady od maja do jesieni zykle na podwórku…
Jednakze lokalizacja domu i rozwiązania komunikacyjne ważna rzecz
Co do pytania – walczyłabym aby połaczyć marzenia i prakryczne rozwoązanie
Czyli dom w dobrej lokalizacji – nawet za cenę większego kredytu
Lokalna społecznośc tez dobrze działa a rozrywki i zajęcia dodatkowe nie sa zarezerwowane tylko dla duzego miasta 😉
nooo, ja byłam tą, u której były najlepsze imprezy w domu:D
Znasz odpowiedź na pytanie: Co byście wybrały?