depresja

zastanawiam się

czy z tego można wyjść tak “raz na zawsze”?

nie pytam o siebie, bo wiem, że ja sama sobie winna jestem. jeśli już zaczynam leczenie, to przerywam od razu, kiedy jest lepiej, zamiast doprowadzić sprawę do końca.. człowiek uczy się na błędach, może i ja się nauczę..

ale interesuje mnie, czy można się z tego całkiem wyplątać, zupełnie wyleczyć? czy może jest inaczej – że jak ktoś już ma tendencje depresyjne, to zawsze musi liczyć się z tym, że TO może wrócić, nawet po pełnym leczeniu i dobrych jego efektach?

Strona 6 odpowiedzi na pytanie: depresja

  1. Zamieszczone przez szpilki
    i tak i nie

    ja na przyklad mieszkam z dosc gruboskornym mezem i po 11 latach udalo mi sie przejac troche “mamtowdupie”
    i to pomaga 😀

    wiem
    przyklejam się często do takich ludzi z nadzieją że przejme trochę tego ich mamtowdupia 😉

    mój M. niestety tez wrazliwiec

    • Zamieszczone przez Aneta.
      no ładnie, tak się tu przytulacie wylewnie 🙂

      a mnie to kto przytuli? 😉

      napaliłam się na to, że pójdę do lekarza, że będzie lepiej.. ale boję się też, że nie trafimy z lekami, że szukanie może potrwać znowu długie miesiące. taki trudny okres mam dopiero kilka dni, a już jestem bardzo tym zmęczona.

      Podstawa to trafić na dobrego lekarza. Ja przeczesałam net, szukałam opinii i tak trafiłam na doktorka, który wydaje się być sensowny i do tego z lekiem trafił za pierwszym razem – jednym, przy drugim sama lekko spanikowałam i po 2 dawkach sama odstawiłam, teraz jednak po kolejnych namowach doktorka zaczęłam brać w mniejszej dawce i czekam na efekty. Pierwszy na pewno mi pomaga, drugi za krótko biorę, by widzieć efekty, ale najważniejsze jest to, by się nie bać, by potraktować te zaburzenia jak zwykłe przeziębienie z którym idziesz do lekarza.

      • Zamieszczone przez szpilki
        i tak i nie

        ja na przyklad mieszkam z dosc gruboskornym mezem i po 11 latach udalo mi sie przejac troche “mamtowdupie”
        i to pomaga 😀

        Zazdroszczę trochę. Może mniej się wtedy obawiasz destrukcji…..wiesz

        • Zamieszczone przez avi
          wiecie…ja wymyśliłam sobie taki mechanizm….”przetrwania na czyimś/jakims grzbiecie”
          w sensie
          że czekam na coś konkretnego – fajnego
          dążę do czegoś konkretnego – fajnego
          poznaje kogoś przy kims chce mi sie trzymać “fason”

          nie potrafię tak zyć po prostu normalnym codziennym szarym zyciem
          zawsze musi być to “coś”
          ale w miarę krótko terminowego

          czuje że pewnie nie tędy droga
          ale….działa

          Tak teraz sobie myślę, że działam podobnie, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. Zawsze mam jakiś cel, jakieś zadnie, coś zawsze zaplanowane i kroczę od do.
          Mój M jest zupełnie inny – zero planowania, zero dążenia do czegoś. Ile ja nerwów straciłam wkurzając się na niego, że tak żyć się nie da, że człowiek musi mieć cele, plany itd.
          Tylko w pewnych momentach dochodzę do wniosku, że nie chcę sama ciągnąć tego wszystkiego, że ten plecak, do którego stale coś dorzucam zaczyna mi ciążyć i po prostu nie daję już rady, bo mi plącze się między nogami i iść nie pozwala. Rodzi się bunt, który znów powoduje frustracje – i tak spiralka się nakręca. Więc to chyba jednak nie tędy droga…

          • Mnie do leków przekonała neurolog (cudna kobieta!). Poszłam z objawami przedziwnymi – żadnego nie wiązałam z depresją! Nie miałam momentów smutku, poczucia “zerowatości”, nie leżałam w łóżku patrząc w jeden punkt…
            Poszłam z dziwnymi bólami dużych mięśni (ud) i ich drżeniem bez wysiłku (ja widziałam już stwardnienie rozsiane), ze spadkami cukru (tak myślałam), które objawiały się ciemnieniem przed oczami, bardzo szybką akcją serca i nagłym słabnięciem (zwłaszcza w duzych skupiskach ludzkich), z dziwna bezsennością, która nie pozwalała mi zapaść w głęboki sens, tylko czułam jakby mi film leciał przez zamkniętymi oczami. Ale w sumie niby spałam.

            Diagnoza stan depresyjny z atakami paniki (to te “spadki cukru”).

            Negocjowałam z lekarzem 😉 jak to “paniki” skoro się nie czuję lęku w chwili, gdy mnie to dopada, jak to bezsenność skoro rano wstaję w miarę ok i nie czuję się jak po imprezie, jak to bóle ud z ciągłego napięcia i stresu…

            Dostałam leki, dobrane “od kopa” idealnie. Zadziałały. Zażywałam parę (niewiele) miesięcy, czułam się super – odstawiłam z dnia na dzień – “bo nie będę życia przeżywała na proszkach”. Chwilę było ok. Po jakimś czasie wróciło, no ale jestem mądrzejsza o diagnozę. Wróciłam do leków, znowu przerwałam i tak się bujam… Dobrze, że po powrocie działają jak wcześniej i nic nie muszę zmieniać.

            • Dziewczyny, a nie jest tak, że na takie kłopoty jak nadwrażliwość, brak pewności siebie(czyli to co u mnie i jak piszecie to u wielu) lepiej od tabletki iść na terapię? Bo czy te pozytywne zmiany na tabletkach nie są takie powierzchowne, a na terapii “własnymi rękami” wypracowane zostają na dłużej? No tak,ale to pewnie lekarz musi ocenić co można leczyć terapią, a co tabletką. Tylko łatwiej o dobrą tabletkę niż dobrą terapię;-)

              • Zamieszczone przez kotagus
                Mnie do leków przekonała neurolog (cudna kobieta!). Poszłam z objawami przedziwnymi – żadnego nie wiązałam z depresją! Nie miałam momentów smutku, poczucia “zerowatości”, nie leżałam w łóżku patrząc w jeden punkt…
                Poszłam z dziwnymi bólami dużych mięśni (ud) i ich drżeniem bez wysiłku (ja widziałam już stwardnienie rozsiane), ze spadkami cukru (tak myślałam), które objawiały się ciemnieniem przed oczami, bardzo szybką akcją serca i nagłym słabnięciem (zwłaszcza w duzych skupiskach ludzkich), z dziwna bezsennością, która nie pozwalała mi zapaść w głęboki sens, tylko czułam jakby mi film leciał przez zamkniętymi oczami. Ale w sumie niby spałam.

                Diagnoza stan depresyjny z atakami paniki (to te “spadki cukru”).

                Negocjowałam z lekarzem 😉 jak to “paniki” skoro się nie czuję lęku w chwili, gdy mnie to dopada, jak to bezsenność skoro rano wstaję w miarę ok i nie czuję się jak po imprezie, jak to bóle ud z ciągłego napięcia i stresu…

                Dostałam leki, dobrane “od kopa” idealnie. Zadziałały. Zażywałam parę (niewiele) miesięcy, czułam się super – odstawiłam z dnia na dzień – “bo nie będę życia przeżywała na proszkach”. Chwilę było ok. Po jakimś czasie wróciło, no ale jestem mądrzejsza o diagnozę. Wróciłam do leków, znowu przerwałam i tak się bujam… Dobrze, że po powrocie działają jak wcześniej i nic nie muszę zmieniać.

                Z tym cukrem i paniką to mnie zaskoczyłaś teraz Miewam takie epizody – ostatnio np. siedziałam sobie spokojnie w domu, nic wielkiego nie robiłam i nagle czuję to znane sobie telepanie w środku ciała, ręce zaczynają mi drżeć, łeb się kiwa. Zjadłam kawałek chleba, popiłam słodką herbatą, trochę poczekałam i minęło.
                Kilka dni wcześniej to samo – złapało mnie w pracy, jeszcze nic nie jadłam od rana więc postawiłam sobie diagnozę – pewnie spada mi cukier. Wciągnęłam batonika z czekoladą i minęło. Obie te sytuacje kompletnie z paniką nie miały nic wspólnego – hmmm

                • Zamieszczone przez AntoNina78
                  Dziewczyny, a nie jest tak, że na takie kłopoty jak nadwrażliwość, brak pewności siebie(czyli to co u mnie i jak piszecie to u wielu) lepiej od tabletki iść na terapię? Bo czy te pozytywne zmiany na tabletkach nie są takie powierzchowne, a na terapii “własnymi rękami” wypracowane zostają na dłużej? No tak,ale to pewnie lekarz musi ocenić co można leczyć terapią, a co tabletką. Tylko łatwiej o dobrą tabletkę niż dobrą terapię;-)

                  niedobory chemii nie zalatwisz terapia
                  dlatego najpierw wyrownanie poziomow w mozgu, a potem terapia
                  moj psychiatra twierdzi ze najwczesniej po 6 tyg brania lekow a najlpeiej po 3 m-cach jak sie czlowiek stabilizuje

                  • Zamieszczone przez AntoNina78
                    Dziewczyny, a nie jest tak, że na takie kłopoty jak nadwrażliwość, brak pewności siebie(czyli to co u mnie i jak piszecie to u wielu) lepiej od tabletki iść na terapię? Bo czy te pozytywne zmiany na tabletkach nie są takie powierzchowne, a na terapii “własnymi rękami” wypracowane zostają na dłużej? No tak,ale to pewnie lekarz musi ocenić co można leczyć terapią, a co tabletką. Tylko łatwiej o dobrą tabletkę niż dobrą terapię;-)

                    Myślę, że to wszystko zależy od tego jak głęboki jest problem. Jeśli nie zadomowił się zbytnio w głowie to pewnie terapia pomoże. Jeśli jednak hodowałaś w sobie tego gada dłużej to na dzień dobry musisz sięgnąć po leki. Mój doktorek opisał to tak, że w głowie masz formę, do której wlewa się beton. W pewnym momencie beton zastyga i na takim etapie terapia nic nie da. Trzeba beton rozbić lekami, a jak one zadziałają to leczenie terapią można wspomóc, a nawet nią leki zastąpić. To wszystko jest bardzo indywidualne.

                    • Zamieszczone przez gacka
                      Z tym cukrem i paniką to mnie zaskoczyłaś teraz Miewam takie epizody – ostatnio np. siedziałam sobie spokojnie w domu, nic wielkiego nie robiłam i nagle czuję to znane sobie telepanie w środku ciała, ręce zaczynają mi drżeć, łeb się kiwa. Zjadłam kawałek chleba, popiłam słodką herbatą, trochę poczekałam i minęło.
                      Kilka dni wcześniej to samo – złapało mnie w pracy, jeszcze nic nie jadłam od rana więc postawiłam sobie diagnozę – pewnie spada mi cukier. Wciągnęłam batonika z czekoladą i minęło. Obie te sytuacje kompletnie z paniką nie miały nic wspólnego – hmmm

                      No właśnie, tez nie wierzyłam…
                      Ale po zjedzeniu batonika mijało owszem, ale wcale nie od razu. A cukier podniósł by się dość szybko, gdyby to o cukier chodziło. Ale wg lekarza panika WCALE nie oznacza “bania się” w danej chwili!

                      • Zamieszczone przez kotagus
                        No właśnie, tez nie wierzyłam…
                        Ale po zjedzeniu batonika mijało owszem, ale wcale nie od razu. A cukier podniósł by się dość szybko, gdyby to o cukier chodziło. Ale wg lekarza panika WCALE nie oznacza “bania się” w danej chwili!

                        No to teraz w szoku jestem
                        Choć z drugiej strony nawet może lepiej, że to właśnie panika się do tego przyczynia, bo ja już schizy zaczynałam łapać, że toczy mnie jakaś choroba somatyczna.
                        A ile czasu po batoniku Ci mijało?
                        Czy przy np. cukrzycy poprawa następuje momentalnie, czy jednak pewną chwilę trzeba odczekać na poprawę?

                        • Zamieszczone przez ahimsa
                          Cudnie! na serio cudnie!:)

                          Ja tkwie w czarnej dupie teraz- ale mam nadzieje, że to minie- za jakies 3 tyg.:D

                          Minie 🙂 Musi.
                          A jak nie, to wymyślimy coś na to 😉

                          Zamieszczone przez anna.pl
                          Boszzzz a myślałam, że tylko ja taka pier…. Nięta jestem
                          Też myślałam, że to depresja, ale oddalam tą myśl i jakoś ciągnę, ale ta ogólna niechęć do wszystkiego mnie wykańcza.

                          Iść do lekarza… Nawet na to nie mam ochoty, rodzinny nie wiem czy się nadaje, specjalisty nie chce mi się szukać, zresztą tak głupio mi o swojej nieudolności komuś obcemu gadać

                          Trwa to u mnie już od kilku lat, chyba się do tego stanu przyzwyczaiłam, może taka już jestem?

                          Jak już się położę na łóżko to mogłabym nie wstawać…

                          Wszystko robię z przymusem i nic mnie nie cieszy, ciągle mam dołki (w które wpadam najczęściej przez beznadziejną sytuację finansową).

                          Potrzebuję kopa żeby coś z tym zrobić, ale brakuje mi kogoś kto tego kopa da, mąż tylko mówi “to idź w końcu do lekarza”
                          reszta rodziny nic nie wie.

                          Cieszę się, że jest ten wątek, może się w końcu zmobilizuję
                          Czy ktoś może mi zagwarantować, że warto? Że da się coś z tym zrobić? Że mogę poczuć się szczęśliwa bez poczucia winy?

                          Ania, ja Ci mówię – warto.
                          To wszystko co napisałaś – to jakby o mnie było.
                          Uwierz, można normalnie żyć.
                          To nie jest tak, że kilka dni brania tabletek i świat jest różowy. Nie. Tabsy bierze się długo, świat staje się normalny. A nie bury i byle jaki.
                          Jakiego kopa potrzebujesz?
                          Podejrzewasz że jest źle – idź to napraw! Szkoda życia na depresję.

                          Zamieszczone przez Aneta.
                          no ładnie, tak się tu przytulacie wylewnie 🙂

                          a mnie to kto przytuli? 😉

                          napaliłam się na to, że pójdę do lekarza, że będzie lepiej.. ale boję się też, że nie trafimy z lekami, że szukanie może potrwać znowu długie miesiące. taki trudny okres mam dopiero kilka dni, a już jestem bardzo tym zmęczona.

                          Poproś o receptę na citalopram 😉 U mnie trafiony.
                          I tak jak napisała ash – nie wymyślaj scenariuszy, zawsze znajdziemy jakieś ale…
                          No i
                          A tak bardzo mocno to Cię przytulę w kwietniu

                          Zamieszczone przez ahimsa
                          Powiem Ci tak- znam to bardzo dobrze. Ten ośli uporek;)))))

                          Nie tkwij proszę 10 lat w g…Znam te obawy, bardzo dobrze je znam:)
                          Ja nie chciała isc pol leki- bo myslałam- jak pojde i nie pomogą to się zabiję.
                          I nie mówiłam na żarty- bałam sie jakoś…..

                          NIE twórz scenariuszy ok? Tak, wiem- w depresji jesteśmy w tym mistrzami.

                          PO PROSTU ZROB TO.

                          Amen.

                          Zamieszczone przez szpilki
                          niedobory chemii nie zalatwisz terapia
                          dlatego najpierw wyrownanie poziomow w mozgu, a potem terapia
                          moj psychiatra twierdzi ze najwczesniej po 6 tyg brania lekow a najlpeiej po 3 m-cach jak sie czlowiek stabilizuje

                          Czyli jeszcze mam czas na terapie 😉

                          • Zamieszczone przez gacka
                            Myślę, że to wszystko zależy od tego jak głęboki jest problem. Jeśli nie zadomowił się zbytnio w głowie to pewnie terapia pomoże. Jeśli jednak hodowałaś w sobie tego gada dłużej to na dzień dobry musisz sięgnąć po leki. Mój doktorek opisał to tak, że w głowie masz formę, do której wlewa się beton. W pewnym momencie beton zastyga i na takim etapie terapia nic nie da. Trzeba beton rozbić lekami, a jak one zadziałają to leczenie terapią można wspomóc, a nawet nią leki zastąpić. To wszystko jest bardzo indywidualne.

                            Oj długo hoduję tego gada, za długo… A do tego bardzo “pomaga” mi teoria, że tabletki to ostatnie paskudztwo

                            • Zamieszczone przez gacka
                              No to teraz w szoku jestem
                              Choć z drugiej strony nawet może lepiej, że to właśnie panika się do tego przyczynia, bo ja już schizy zaczynałam łapać, że toczy mnie jakaś choroba somatyczna.
                              A ile czasu po batoniku Ci mijało?
                              Czy przy np. cukrzycy poprawa następuje momentalnie, czy jednak pewną chwilę trzeba odczekać na poprawę?

                              zależy jak duże jest niedocukrzenie. i zależy jak bardzo proste węglowodany się zje/wypije. sok – poprawa po dosłownie kilku minutach. batonik – można czekać i kilkanaście minut (zawiera tłuszcze, które spowalniają wchłanianie cukrów). u wielu nie-cukrzycków zdarzają się spadki cukrów. np. moja mama czasami czuje, że musi zjeść landrynkę.

                              • Zamieszczone przez gacka
                                No to teraz w szoku jestem
                                Choć z drugiej strony nawet może lepiej, że to właśnie panika się do tego przyczynia, bo ja już schizy zaczynałam łapać, że toczy mnie jakaś choroba somatyczna.
                                A ile czasu po batoniku Ci mijało?
                                Czy przy np. cukrzycy poprawa następuje momentalnie, czy jednak pewną chwilę trzeba odczekać na poprawę?

                                Około godziny “po akcji” zaczynałam się czuć normalnie.
                                Pierwsze epizody pamiętam dobrze – mam małe dzieci w domu, mam “wychodne” 😉 jadę na szoping. Robię zakupy w H&M, stoje do kasy i nagle nogi jak z waty, tętno 1000, ciemno mi się robi przed oczami. Zostawiam zakupy, wychodzę na miękkich nogach, siadam gdzieś, oddycham z trudnością. Cukier, cukier jak nic. Cos miałam w torebce, zjadłam. Trwało długo. Ale przeszło, wyszłam ze sklepu o własnych siłach. NIE BAŁAM się miejsca, ludzi (tłumów), zamkniętych pomieszczeń, nic z tych rzeczy!
                                Potem to się zaczęło powtarzać, zrobiłam wszystkie badania w kierunku cukrzycy, hipoglikemii itp. Internistka przebadała mnie globalnie, tarczyca, wszystko ok! Dopiero ta neurolog mnie olśniła…

                                • Dolaczam do grona “zdesperowanych” ;).
                                  Gacka, Avi mam identycznie jak Wy, tyle ze nie pracuje a siedze w domu z dzieckiem (na zwolnieniu lekarskim co tez mnie dobija)… Tez rzadko wychodze z domu… I to wieczne poczucie winy :(…

                                  Depresja potwierdzona przez lekarza tabletki bralam miesiac bo bylo ze mna bardzo zle ale odstawilam bo sie zle czulam (bole glowy i mdlosci).
                                  Teraz moze mam troche lepszy etap i staram sie jakos trzymac. Wiem, ze wrocic do lekarza musze tylko wlasnie to zle samopoczucie po lekach mnie powstrzymuje…

                                  • A teraz taka sobie opowieść o pomocy itd.

                                    Błagam M.by choć na weeken przyjechał, bo nie daję rady kompletnie- nie bo dzieli na 2tys km, bo praca itd.( no tak tak -wiem!)

                                    No więc szukam w tym moim mikroskopijnym światku osób które jeszcze prosze o pomoc- bo za chwilę i tego nie będe umiec-norma.

                                    Pukam do jenych, drugi drzwi- a tam;

                                    – za zimo
                                    – mam psa
                                    – nie moge
                                    – nie mam czasu
                                    – nie mam jak

                                    Tak-wiem. W sumie to wiem przecież.

                                    • Zamieszczone przez JoannaM.
                                      Dolaczam do grona “zdesperowanych” ;).
                                      Gacka, Avi mam identycznie jak Wy, tyle ze nie pracuje a siedze w domu z dzieckiem (na zwolnieniu lekarskim co tez mnie dobija)… Tez rzadko wychodze z domu… I to wieczne poczucie winy :(…

                                      Depresja potwierdzona przez lekarza tabletki bralam miesiac bo bylo ze mna bardzo zle ale odstawilam bo sie zle czulam (bole glowy i mdlosci).
                                      Teraz moze mam troche lepszy etap i staram sie jakos trzymac. Wiem, ze wrocic do lekarza musze tylko wlasnie to zle samopoczucie po lekach mnie powstrzymuje...

                                      Dobierz inne leki. Ile brałaś leki? krócej niz 3 tyg?
                                      No to są właśnie skutki uboczne- mijają te sensacje po góra mies.

                                      Trzeba to przetrwać! Nie bój sie tego- nic Ci nie bedzie a za to potem jest na serio lepiej.
                                      Jeśli faktycznie źle je tolerowałaś- szukać trzeba innych.

                                      • Zamieszczone przez ahimsa
                                        A teraz taka sobie opowieść o pomocy itd.

                                        Błagam M.by choć na weeken przyjechał, bo nie daję rady kompletnie- nie bo dzieli na 2tys km, bo praca itd.( no tak tak -wiem!)

                                        No więc szukam w tym moim mikroskopijnym światku osób które jeszcze prosze o pomoc- bo za chwilę i tego nie będe umiec-norma.

                                        Pukam do jenych, drugi drzwi- a tam;

                                        – za zimo
                                        – mam psa
                                        – nie moge
                                        – nie mam czasu
                                        – nie mam jak

                                        Tak-wiem. W sumie to wiem przecież.

                                        To ten świat ludzi “na których zawsze możesz liczyć”…
                                        Ja tutaj mam niewielu znajomych, poza rodziną.
                                        Ale NIGDY nie umiałam prosić o pomoc, zawsze myślałam, że ktoś się domyśli, ktoś sam zaproponuje etc.
                                        I tak mimo wielu znajomych kiedyś, zawsze byłam sama ze swoimi problemami.

                                        A M. jak mu powiedziałam, że chyba mam depresję, stwierdził, że wymyślam. Pierwsza jego reakcja. Teraz jest OK.

                                        • Zamieszczone przez kotagus
                                          Około godziny “po akcji” zaczynałam się czuć normalnie.
                                          Pierwsze epizody pamiętam dobrze – mam małe dzieci w domu, mam “wychodne” 😉 jadę na szoping. Robię zakupy w H&M, stoje do kasy i nagle nogi jak z waty, tętno 1000, ciemno mi się robi przed oczami. Zostawiam zakupy, wychodzę na miękkich nogach, siadam gdzieś, oddycham z trudnością. Cukier, cukier jak nic. Cos miałam w torebce, zjadłam. Trwało długo. Ale przeszło, wyszłam ze sklepu o własnych siłach. NIE BAŁAM się miejsca, ludzi (tłumów), zamkniętych pomieszczeń, nic z tych rzeczy!
                                          Potem to się zaczęło powtarzać, zrobiłam wszystkie badania w kierunku cukrzycy, hipoglikemii itp. Internistka przebadała mnie globalnie, tarczyca, wszystko ok! Dopiero ta neurolog mnie olśniła…

                                          To u mnie szybciej wraca wszystko do normy. Po batoniku po jakiś 10-15 minutach już jest ok, ale może to jednak z głową ma związek niż z cukrzycą? Jakiś czas temu miałam badaną tarczycę, cukier co jakiś czas sobie mierzę jak jestem u teściowej, która choruje na cukrzycę, nigdy nic niepokojącego nie było.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: depresja

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general