Do mam stale noszących dzieci na rękach

Witam,
cztuję to forum i narasta we mnie coraz większa ciekawość – jak wy to robicie. Skoro cały czas nosicie dzieci na rękach (bo marudzą) to jak możecie zrobić cokolwiek w domu?
Od razu się przyznam, że jestem z “innego obozu” :), bo moje dziecko głównie leży w leżaczku i śpi w swoim łóżeczku. Mimo tych “udogodnień” i tak muszę się sporo nabiegać, aby ze wszystkim zdążyć. Nie mogę sobie więc wyobrazić jak wy sobie z wszystkim radzicie. Proszę wiec o wyjaśnienie mi jak się wypełnia obowiązki domowe mając przy cycu cały czas dzidziusia, a jeśli nie robicie zbyt dużo w domu, to czy uważacie, że to dobrze i dlaczego.

Wiem, że się nie obrazicie na to pytanie, bo jesteście bardzo przekonane co do swoich poglądów, dlatego proszę podyskutujmy ( w końcu byłoby nudno, gdyby wszystcy myśleli tak samo, nie?)

Pozdrawiam wszystkie mamy. Lka.

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Do mam stale noszących dzieci na rękach

  1. Re: Ja byminaczej sformłowała pytanie

    🙂
    do takich refleksji chciałam właśnie nakłonić tą dyskusją. Dzieki za pomoc 🙂

    • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

      Masz rację, to było pytanie do mam, które nie pracują. Przy twoim trybie życia nie masz szans non-stop nosić. To, że poświęcasz mu te 4 godziny jest dla mnie absolutnie zrozumiałe, nawet jeśli nosiłabyś je wtedy cały czas na rękach 🙂

      • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

        Wiem, ale mnie trochę przeraża to co się dzieje. Te mamy, które skupiają się w życiu tylko na tym, aby wychować tego jednego, jedynego potomka. Wiadomo – wtedy podejście jest inne – można nawet przez 2 lata nie spać – w końcu to tylko 2 lata z życia, potem dziecko wyrośnie. Można zaniedbać swoje dotychczasowe życie – dziecko dorośnie – życie wróci do normy. Tylko, że te mamy wymagają od mam wielodzietnych, pracujących takiego samego podejścia do dziecka, bo inaczej matka oskarżana jest o egoizm. I to mi się nie podoba. Bo myślę, że można wychować bardzo szczęśliwe dziecko mimo, że się z nim nie spało w łóżku, nie karmiło piersią do 2 roku życia, nie nosiło non-stop na rękach. A o męża naprawdę też warto dbać 🙂 Przecież to takie duże dziecko 🙂 Pisząc to mam świadomość, że ja sobie wygodnie siedzę i popijam herbatkę a on biega z maluchami na spacerku 🙂

        • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

          Widzę, że to co napisałaś zostało bardzo róznie zinterpretowane przez forumowe “bywalczynie” Mi się nie podoba to, że trafiłaś na jakiegoś posta apropos noszenia na rękach i próbujesz rozpocząć niewiadomo czemu dziwną dyskusję. Zastanawiam się co może o tym forum pisać osoba, która wysłała 32 wiadomości, a z tego prawie połowę właśnie w tej dykusji… Myślę, że lepiej byłabyś przyjęta, gdybyś swojego wejścia nie rozpoczęła od próby ataku!

          Asia i Oliwierek 14.01.2004 r

          • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

            Lka, już sam tytuł Twojego postu jest trochę dziwny, bo czy można stale nosić dziecko na rękach? Ja sobie tego nie wyobrażam; nawet gdyby ktoś się bardzo uparł to by się chyba nie dało, dziecko przecież drzemie w ciagu dnia przez kilka godzin, a poza tym samo chce poznawać świat, bawić się zabawkami – etc.

            Ale rzeczywiście, w pierwszych miesiacach życia sporo mam nosi swoje dzieci na rękach bardzo dużo – w moim przypadku były to 3 pierwsze miesiace ż życia Michasia. Na początku był taką kryszyną bezbronną, że gdy budził się ze swoich drzemek większość czasu go – na zmianę z mężem – nosiliśmy. Nie wyobrażam sobie zostawienia miesiecznego maluszka samego w łóżeczku.

            W 2 i 3 miesiącu życia Michaś miał kolki, na które nie pomagały żadne lekarstwa. W naszych ramionach się odrobinę uspokajał, i chopć płakał, to mniej żałóśnie. Nie mogłabym zostawić mojego płaczącego z bólu synka samego w łóżeczku.

            Co ze sprzątaniem w tym czasie? Robiłam je wtedy, gdy mogłam. Jeśli miałam nieposprzątane to trudno, jadłam kanapki lub to co ugotował mąż.

            Od 4 miesiąca zaczełam Michasia częściej kłaść z zabawkami, potem sadzać przy zabawkach itd.

            Michaś sam zresztą woli się bawić niż być noszony, choć odkąd nauczył się chodzić za rączki, to sporo czasu mu poswięcam żeby z nim chodzić po mieszkaniu – uwielbia otwierać szafeczki stawać na parapecie i oglądać ptaszki, a ja uwielbiam mu to wszystko pokazywać, opowiadać historie, odkrywać przed nim świat. Przy czym jakoś udaje mi isę wyrobić z obiadem, ubrania są poprane, a mieszkanie posprzątane, choć może nie wysprzatane.

            I jakoś nie cierpnie mi skóra że mój dom nie lśni jak z reklamy Ajaxu (tej o teściowych – marsjanach, swoją drogą niezły piździelnik jest w tym mieszkaniu przed wysprzataniem ), mam czas dla męża, choć nie tyle co wcześniej, ale też wcale niemało. I TAK, uważam że dziecko zaraz po urodzeniu wymaga więcej czasu uwagi i troski niż mąż, bo, mąż to nie klikumiesieczne bobo które nie umie chodzić i samo zrobić sobie jeść, no i mąż NIE potrzebuje przytulania 24 h na dobę.

            Chyba nie dojdziemy w tej kwestii do jakiegoś porozumienia, może dlatego że nie uważam męża za duże dzecko, a dzieci (planuję więcej) nie są dla mnie uzupełnieniem życia, raczej punktem centralnym, co nie oznacza że nic innego nie jest dla mnie ważne. Właśnie dziś rano przeczytałam sobie leżąc w łóżku “Diabeł ubiera się u Prady”, a jutro idę na Harry’ego Pottera.

            Monika i Michałek 22.08.03

            • Re: Ja byminaczej sformłowała pytanie

              Lepiej bym tego nie ujęła. Zgadzam się z wszystkim, co napisałaś.

              Małgosia z Weroniką (29.10.2003)

              • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                God bless You polahola za trzezwe spojrzenie.

                Ale tak swoja droga to widze ile malzenstw ropadlo sie bo matka poswiecila swoje zycia na oltarzu wychowania dziecka. Bo bardzo czesto po 2 latach “intensywnej” opieki nie ma o czym rozmawiac z mezem. To wlasciwie w 100% obcy czlowiek juz. A ona potrafi tylko o dziecku. I mamy kryzys. A wiesz co jest najgorsze? Ze najlepszym pomyslem zony na ratowanie malzenstwa jest… kolejne dziecko.
                I wiesz pewnie jak wyglada dalej scenariusz…

                Juz nie wspomne o matkach ktore nie dopuszczaja do dziecka nikogo bo tylko one potrafia najlepiej. Nawet meza czy ojca dziecka (wiem jak zabrzmialo )

                W sumie to ja wspolczuje potem tylko dzieciom. Sama mam ojca ktory jest wlasnie takim oczkiem w glowie mamusi- nawet rozwod nie wplynal na jej ockniecie- dopiero wtedy oddala sie w calosci wychowaniu jedynaka. Tylko szkoda ze ojciec ma 52 lata a mamusia sie nie zmienila ani o jote.


                madzia z wiktorią (10.03.04)

                • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                  Miałam zamiar już się nie udzielać w tym wątku, bo chyba nie do końca się wszystkie możemy zrozumieć, ale jeśli stwierdzenie “noszenie dziecka na rękach” urosło do synonimu chorobliwej nadopiekuńczości wobec małego dziecka a nie spełniania jego psychicznych i fizycznych potrzeb, to zdecydowana większość forumowych mam nie kwalifikuje się do grona takich osób, pomimo noszenia maluchów na rękach, bądź wstawania do nich w nocy. Już kiedyś polemizowałam z tobą na ten temat i podkreślę jeszcze raz każde dziecko ma inne potrzeby a ja przekonałam się o tym na wlasnej skórze, bo moje córki są tak różne, że aż czasami mi trudno uwirzyć, że są rodzonymi siostrami.
                  Nie podoba mi się tylko takie generalizowanie, ze jesli nosi, usypia na rękach, poswięca bardzo dużo czasu to znaczy, że przesadza, zaniedbuje męża i siebie itp.

                  Poza tym dziecko dorasta (z tym że każde w innym wieku) do “rozstania się” z matką i trzeba mu wtedy na to pozwolić. I tu może narodzić się pewna patologia (rozumiem, że jest to opisywany przez ciebie przypadek twojego ojca). Ale uwierz mi, że poświęcenie prawie całego swojego czasu paromiesięcznemu maluszkowi nie ma tu nic do rzeczy.
                  Natomiast jeśli chodzi o rozpad małżeństw, to nie tylko kwestia dziecka jest tu istotna. Po prostu po pierwszym zafascynowaniu (także seksualnym) okazuje się, że tak naprawdę ci ludzie nigdy nie mieli ze sobą nic wspólnego (zainteresowania, poziom umysłowy, sposób spędzania wolnego czasu itp)

                  A tak przy okazji, to ja noszę, tulę, śpię razem z małą w łóżku…. ale jednocześnie wlokę ją po całej Europie, śpiąc w namiocie, jeżdżąc po 1500 tys. kilometrów samochodem…. a więc opiekując się dzieckiem czerpię radość z życia które prowadziłam przed narodzeniem małej (wyrodna matka )
                  Uff, trochę się rozpisałam
                  Pozdrawiam

                  • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                    Ja noszę niemal cały dzień Ninę na rękach, na przemian oczywiście z zabawianiem jej. Tzn. kładę ją np w leżaczku lub na kocyku pokazuję zabawki,śpiewam i wyczyniam jeszcze inne rzeczy. Dodam,że moja córcia niestety nie śpi w ciągu dnia. czasem tylko w wózku na spacerze, a w domu wcale. Pytałam lekarzy, czy to normalne, twierdzą,że tak. A odnośnie Twojego pytania co robię w domu to moja odpowiedz brzmi – w zasadzie nic. Obiady gotuje moja mama,a jak np. trzeba posprzątać to Mała wędruje do mojej mamy na ręce, a ja z mężem szybko sprzątamy. Jeśli jestem sama z Niną w domu, to chodzę głodna, od rana w koszuli nocnej i mam problem nawet z wyjściem do toalety, bo mała zazwyczaj marudzi jak zostanie choćby minutę sama. Nie ma mowy o zrobieniu czegokolwiek. Ale wcale nie jest mi z tym zle. mam w nosie porządki, prasowanie i inne obowiązki- lubię pokazywać dziecku świat, nosić je, mówić wierszyki itd A jak juz muszę coś zrobić to po prostu wołam mamę, lub męża, który zawsze dzielnie mi pomaga…

                    • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                      a jak Ty sobie radzisz gdy dziecko marudzi, bo ma: kolkę, zły dzień, wychodzące ząbki, nocne koszmary, itp?? To tylko zwykła ciekawość 🙂

                      • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                        Adas jak byl malutki zazwyczaj lezal grzecznie w lozeczku, albo spal. Owszem nosilam go ale nie caly czas…
                        Pozniej jak byl starszy i zaczal wiecej rozumiec to bawil sie grzechotkami, pozniej wychodzilismy do ogrodka. Sprzatam kiedy chce bo Adas lubi jak sie odkurza (bawi sie wtedy kabelkiem), gotuje (obserwuje bacznie co robie), a zabawki to juz sam wrzuca do kosza:-)
                        Ja jestem w komfortowej sytuacji bo mieszkam z tesciami ktorzy ugotuja, zrobia zakupy itp. A srednio raz w tygodniu przychodzi sprzataczka. Nie wyobrazam sobie natomiast nie sprzatania w ogole tj. codziennego scierania podlogi, odkurzenia. Przy raczkujacym dziecku uwazam to za koniecznosc.
                        pozdrawiam:-)
                        Ula i Adaś + bąbelki

                        Edited by pluszaczka on 2004/06/18 08:18.

                        • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                          O tym co czytam mogę pisać choćbym nie napisała żadnego postu, prawda 🙂 A na przyjęcie nie mogę się skarżyć – prawdę powiedziawszy myślałam, że za taki post zjecie mnie żywcem – a jest całkiem przyjemnie, choć oczywiście każdy ma nadal swoje zdanie 🙂

                          • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                            Czy jesteś zapiekłą strażniczką ogniska domowego? bo tak mi się wydaje. atakujesz mnie dlatego, że nie uważam sprzątania i gotowania za swój podstawowy obowiązek?
                            więc wyjaśniam: w domu wyłącznie ja piorę, prasuję, sprzątam (oprócz odkurzania), robię zakupy i mam na głowie właściwie wszystkie rzeczy związane z domem, bo mój małżonek pracuje właściwie od rana do wieczora. z gotowaniem jest tak, że obiad robimy wspólnie, ja gotuję dla Julki i wszystkie dodatkowe ekstrasy.
                            więc chyba określenie o lenistwie było lekko przesadzone, nie sądzisz?
                            i dalej: MIŁOŚĆ NIE OBJAWIA SIE NIEWOLNICZĄ PRACĄ SPRZĄTACZKI, KUCHARKI, KELNERKI!!!! wyrażam miłośc gestami, słowami, drobiazgami. no i seksem – bo mam na niego ochotę, jeśli nie odrabiam popołudniowego etatu “obowiązków domowych”. Bo nie wmówisz mi, że masz ochotę nawet po całym dniu zaoranym pracami domowymi, dzieckiem, pracą zawodową i milionem innych rzeczy po drodze.
                            Julka w czasie, kiedy ja zajmuję się domem, bawi się zawartością szuflad w kuchni, swoimi zabawkami, ogląda bajki itp. ale nie chcę, żeby te wszystkie rzeczy zastąpiły nasz wspólny czas. więc kiedy widzę, że jest za mną stęskniona po powrocie z pracy, wolę zająć sie nią. albo zostawić niedokończony obiad i pójść na spacer, bo akurat świeci słonko.
                            I naprawdę – to jest Twój wybór, czy ważniejsze jest utrzymywanie wizerunku idealnej pani domu czy bycie dobrą mamą, poświęcającą większość swojego czasu i uwagi dziecku. kwestia priorytetów w życiu.

                            • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                              Myślę, że mimo rozbieżności w formuowaniu naszych myśli dzieci wychowujemy podobnie 🙂 A nad mężem rzeczywiście się rozczulam, bo on to samo robi dla mnie. Byłoby przykro, gdyby miał podejście: teraz jest już na świecie moje dziecko, więc teraz żona jest na drugim planie. Ja czuję, że jestem dla niego tak samo ważna jak dzieci i chcę, aby on czuł to samo. Co nie znaczy, że nie mamy fioła na punkcie swoich dzieci i zapewniam was, że krzywda im się nie dzieje.

                              • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                W odpowiedzi na:


                                Przyzwyczaił się. Gdy gotuję to on np. siada niedaleko i bawi się zawartością szuflady. Nie dlatego, że taką miał od początku ochotę. Po prostu wie, że musimy teraz siedzieć w kuchni


                                Ika, zdradź jeszcze w jaki sposób wytłumaczyć noworodkowi, że mama musi ugotować obiad. A dwumiesięczniakowi? “Drogie niemowlę, nie mogę Cię teraz przytulić bo tatuś będzie zły jak nie dostanie jeść”?

                                Reno & Nadia (07.02.2004)

                                • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                  Od ciebie się może nie wymaga, bo stałych bywalców nie wypada naskakiwać :), ale tacy jak ja 🙂 myślę, że są traktowani inaczej. Gdybym np. napisała post, że mój synek płacze 7 minut przed zaśnięciem i zapytała co mam z tym zrobić, to jestem pewna, że zaraz by mi się dostało, że jestem niedobra, jak mogę tak długo czekać, dziecko jest po to, aby się nim zajmować itd Mylę się?
                                  Ale zgadzam się z 2 częścią twojego postu, każdy ma swoje priorytety i będzie się ich trzymał.
                                  Pozdrawiam. Nie mogę się napatrzeć na tą twoją 3 🙂

                                  • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                    Widzisz, właśnie ty jesteś dla mnie idealnym przykładem matki “stale noszącej dziecko na rękach”.
                                    Porządki – mam w nosie, obiad – gotuje mama. Sorki, ale to dla mnie jest chore. Moim zdaniem to jest wygodnictwo. Bo co innego chcieć i się nie wyrabiać (z tym myślę, że wszystkie mamy problem) a co innego z góry zakładać, że nic nie muszę robić.
                                    Wiem, że już mnie nie lubisz 🙂

                                    • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                      Sytuacje, które opisujesz są takimi, które wymagają szczególnej troski i raczej każdy to rozumie. Wtedy sytuacja wygląda inaczej. Ja jednak dyskutuję z wami na temat zwykłego, codziennego dnia ze zdrowym dzieckiem, nie zmieniajmy więc może tematu.

                                      • Re: Ja byminaczej sformłowała pytanie

                                        No a my mamy fiola na punkcie naszego synka i dobrze nam z tym ;-). Poprostu je kochamy i nie zatracilismy przy tym siebie. Nie kalkuluje kiedy dziecko trzeba odlozyc do lozeczka Jak trzeba..to je nosimy, utulimy, i juz mi zal tych chwil..bo nasze dziecko robi sie coraz bardziej samodzielne ale rownoczesnie bardzo nas to cieszy.

                                        Mola i Antos(16.10.03)

                                        • Re: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                          Nie do ciebie adresowałam to pytanie. Chodzi mi o mamy, które tak są skupione na dziecku, że nie widzą świata poza nim, uważając że od momentu porodu mają już tylko jeden obowiązek – dziecko. Z tego co piszesz ty taka nie jesteś – masz swoje życie poza dzieckiem, starasz się robić w domu. To jest dla mnie zrozumiałe.
                                          Pozdrawiam.

                                          Nie rozumiem tylko tego ALBO – ja chce być i dobrą panią domu (oczywiście nie idealną, bo jestem realistką i wiem, że to niemożliwe z taką ilością obowiązków) I mieć zadbane dzieci. A na spacerze jesteśmy codziennie, czy świeci słońce czy nie 🙂

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Do mam stale noszących dzieci na rękach

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general