Cholerka, zaczynam się martwić.
Miniś przez dwie kolejne noce zaczyna się jakoś dziwnie zachowywać.
Bez powodu (?) w środku nocy nagle zaczyna przeraźliwie płakać i to do tego stopnia, że nic nie jest w stanie go uspokoić. Ryczy (dosłownie) i strasznie wierzga, nie da się wziąć na ręcę, ani do naszego łózka, ani nie chce pić, nie mam po prostu pojęcia, co się dzieje!!!!!!
Czy ktorać z Was spotkała się może z czymś podobnym? Bardzo się boję, że coś….
Mam po prostu złe doświadczenia w rodzinie (dwójka chorych dzieci).
Dodam, że przez cały dzień jest wszystko O.K., zachowje się jak przystało na dwulatka (może trochę za dużo broi, ale nie wiem ile to jest “za dużo”). A może to słynny bunt dwulatka???
Co zrobić? Obserwować go dalej, czy pędzić do lekarza? Neurologa, pediatry?? A może przesadzam????
Znasz odpowiedź na pytanie: