Moja Zuza w styczniu będzie miała 2 lata i 10 miesięcy.. Jest sprawna fizycznie, dużo tańczy, chodzi na rytmikę…
Jedziemy na ferie na narty i zastanawiam się nad zapisaniem jej do szkółki.. ale boję się, że może ją zrażę, że może za wcześnie..?
Kiedy Wasze dzieci zaczynały się uczyć tego sportu??
Będę wdzięczna za sugestie 🙂
28 odpowiedzi na pytanie: Dziecko a narty..
Moja kolezanka zapisala synka na łyzwy, jak mial tez niecale 3 lata i teraz smiga jak zawodowiec a ma 4,5 roku!
Sproboj moze najpierw zaprowadzic na kilka zajec i zobacz jak jej sie spodoba – jak podlapie to zapiszesz na stale 🙂
moj Wojt mial 2lata i 11 m-cy jak mial narty pierwszy raz na nogach 🙂
wynajelismy mu instruktora indywidualnie, 1-sza lekcje mial pol godziny, nastpne po godzinie, na poczatku instruktor nie mogl nad nim zapanowac, bo tak mu sie podobaly zjazdy “na kreche”
ogolnie Malemu sie spodobalo i z checia na te lekcje smigal 😀
a lyzwy to calkiem inna bajka..
Moj Patryk zaczynał w wieku 5 lat.
Igor próbował pierwszy raz w zeszłym roku – miał 3,5 roku.
Nie zachwyciło go to na początku, potem było lepiej, ale bez rewelacji.
W tym roku oddajemy go już do szkółki narciarskiej na dobre.
Mi się wydaje, że to zależy od predyspozycji dziecka i przede wszystkim od tego czy dziecko wykazuje chęć.
Moja córka zaczynała w wieku 3,5 lat. Po tygodniu jazdy z instruktorem umiałam sama zjechać pługiem, skręcać i hamować.
Niestety 2 lata temu miała dośc poważną kolizję ze snowbordzistą i od tamtej pory cofnęłą się zupełnie, boi się i mówi, że nie chce jechać w tym roku na narty.
a jak tylko śnieg dopisze, to swoją przygodę z nartami w styczniu rozpocznie 3,5 -letni Maciuś. Nie wiem tylko jak przeżyje to młodszy Wojtek, bo on chce robić wszystko to co brat
marta miala zdaje sie ok 4 kiedy pierwszy raz szkolke zaliczala.
tymona w zeszlym roku jeszcze podarowalismy sobie (mial 2,5lat) ale w tym roku juz bedzie smigal. ma tyle enargii ze napewno sobie poradzi.
to ja od drugiej strony
narty straszliwie rozwalaja kolana i sa bardzo urazowe.
dzieci swoich z premedytacja nie ucze jazdy na nartach
podpisano: instruktor narciarstwa od 10 lat niemający nart na nogach, mający 2 kolana rozwalone – oba nie ze swojej winy.
tak mi się kojarzy ( co by sie zgadzało z teorią Szpilki), że jak chciałam dać młodych na zajęcia narciarskie w przedszkolu to zapisy były od 4 latków wzwyż
młodszych dzieci nie brano właśnie ze względu na nie do końca rozwinięte stawy
ale to chodziło o regularne zajęcia
pewnie kilka zjazdów rekreacyjnych krzywdy nie zrobi
Znajoma lekarka-ortopeda, sama zamiłowana narciarka, swoje dzieci puściła na narty jak miały 6 lat. Twierdzi, że przed 5 r.ż. to zbrodnia i snobizm rodziców. Podobne zdanie miała znajoma instruktorka narciarstwa (sama ma 22 lata, jeżdzi od 4 r.ż. Operacje na kolana już miała).
W zeszłym roku w Austrii spotkałam na stoku szkółkę narciarską takich maluchów, na oko 3 -4 letnich – większość wyło do mamy, a biedne instruktorki tłumaczyły, że “tylko” zjadą na dół i tam już mamusie będą czekać. Ja szczerze miałam ochotę znaleźć te mamusie i je sprać 😉
hm… ja raczej miałam na myśli jazdę rekraacyjną a nie narciarstwo wyczynowe. Moja córka w wieku 3,5 lat jeździła przez tydzień po pół – do godziny dziennie. Myśle, że raczej to nie spowodowało u niej żadnych problemów z kolanami i innymi stawami
Kolejny kontakt z nartami miała dopiero w następnym roku
ja tez.
to pewnie jak z karmieniem piersia i cala reszta, sa przeciwnicy i zwolennicy.
tez znamy instruktorow, ktorzy wrzucaja swoje dzieciaki na stok, jak tylko zaczynaja chodzic.
snobizm? – rozkladam rece. jezeli tak to ktos z boku odbiera
nie pozostaje mi nic innego jak tylko podpisac sie w calej rozciaglosci!
mój syn miał pierwszy raz narty na nogach rok temu, miał prawie 4 lata (bez trzech miesięcy). Zjeżdżał z instruktorem z Szymoszkowej, cały czas za rękę i nie za bardzo mu szła nauka do przodu… Nie chciał jednak zrezygnować, uparł się, że będzie jeździł razem z siostrą (oboje mieli osobnych instruktorów).
Potem wzięliśmy go jeszcze sami na taki mały wyciąg dla dzieci, zjeżdżał z tatą i szło mu już dużo lepiej – nawet odważył się sam jechać 🙂
W tym roku znów jedziemy na narty i młody nie może się doczekać 🙂 – ale już zastrzegl, ze żadni instruktorzy nie wchodzą w grę 😉
Dzięki Szpilki Poprawiłaś mi humor.
Bo mi sie wydawało,że teraz wszyscy muszą jeździć na nartach
Taka presja…
Już miałam wyrzuty sumienia że nie jeżdżę Teraz będę mieć racjonalne powody 🙂
hi hi hi – u nas było wręcz przeciwnie. jak sami próbowaliśmy ją uczyć, to się wygłupiała i w ogóle nas nie słychała.Dopiero zaczęła jeździć z pani instruktor
Mój Antoś zaczął jeździć jak miał 2 lata i dwa miesiące i nie dlatego, że my tak chcieliśmy, ale dlatego, że cisnął sanki w kat, stał przed wypożyczalnią i nie chciał wypuścić małych nartek z rak. Babcia którą wzięliśmy ze sobą, co by A na saneczkach ciągała poszła w odstawkę, a mały jeździł z M przypięty na szelkach. Oczywiście w formie zabawy, a nie nauki. W styczniu jeździł z M nawet na czarnych trasach, na których ja np. nie jeżdżę, bo się męczę i nie sprawia mi to w rezultacie przyjemności, a mały fantastycznie dawał sobie radę i można powiedzieć, że w tym roku to na pewno będzie lepszy ode mnie. Jeździ na krawędziach i tak nisko kładzie się na tych nartach, czego ja chyba już w życiu się nie nauczę.
Wniosek jest taki, że każde dziecko indywidualnie podchodzi do tematu i samo tak na prawdę zdecyduje czy to już jest ten odpowiedni moment.
Dodam, że nie jesteśmy snobami i nasz ortopeda twierdzi, że przez tydzień jazdy w roku po raptem parę godzin, to krzywdy dziecku i sobie nie zrobimy, no chyba, że zdarzy się wypadek, który może zdarzyć się np. na rowerze. Ważne jest to, że kochamy jazdę na nartach i jeździmy od dziecka( M od 4 roku życia ja nie krócej), bez kontuzji kolan.. Tłuczemy się ponad tysiąc kilometrów, co by aktywnie i rodzinnie spędzić czas na świeżym i rześkim powietrzu…samo zdrowie!!!
Dzięki dziewczyny za wszystkie głosy 🙂
Jedziemy w góry ze znajomymi i ich (już jeżdżącymi na nartach) dziećmi. Jeśli Zuza powie, że też che, to dam ją na godzinę do szkółki, niech zobaczy czy jej się podoba… (będę cały czas przy niej i nie zostawię jej samej płaczącej na górce ;))..
Snobizm???? Presja????
My z “mężem” po prostu kochamy narty… i tyle. Nie ma wypasionego, markowego sprzętu – mam radość z bycia w górach z rodziną i jazdy na nartach, nie czuję się przez to snobką
A dziecku chcę dać wybór (może teraz jest na takowy za mała), ale z pewnością zmuszać jej do niczego nie będę..
o to to to!
Gdynia niestety uboga w stoki narciarskie 😉 a tygodniowy wyjazd raz do roku raczej nie powinien być problematyczny dla stawów…
dodam tylko, że ładnych kilka lat temu upadek na nartach “naprawił” mi kolano uszkodzone w wypadku samochodowym.. Po wypadku coś nie tak miałam z kolanem, nie mogłam do końca prostować nogi, ciągle mnie bolało. Pojechałam na narty, cały tydzień jeździłam powoli, dbając o to, aby się nie wywalić.. Ostatni dzień, ostatni zjazd, postanowiłam zaszaleć i poleciałam.. W kolanie coś głośno chrupnęło i wskoczyło na swoje miejsce!
pod warunkiem ze przez caly rok “cos” jeszcze robimy. bo jezeli caly czas na kanapie, a tydzien w roku dosc intensywne cwiczenie na nartach, to faktycznie o kontuzje latwo.
zmien ortopede
bo wlasnie tydzien w roku dla nieprzygotowanych, bez regularnego treningu obciazeniowego jest zabojczy dla kolan – bo pracuja przez ten tydzien w skrajnych dla siebie warunkach i stad mnostwo kontuzji.
zwlaszcza jak juz ktos trzeci dzien jezdzi – zakwasy mniejsze to i przykozaczyc mozna.
Znasz odpowiedź na pytanie: Dziecko a narty..