i dostanę cholery. Z powodu cholernych papierochów, palaczy tych papierochów i obrażalskiej rodziny mojego męża.
U cioci mojego męża od lat zbiera się pół rodziny na Wigilii. Jeździliśmy tam zwykle, ale w zeszłym roku nie było nas z powodu malutkiego Mikołajka, moich psychicznych, fizycznych i cholera wie jeszcze jakich powodów. Nie chciałam jechać i już.
Ciotka się obraziła, stałam się przez to czarną owcą…i niby odzywa się do mnie, ale już bardziej oficjalnie, z konieczności i wyczuwa się jej niechęć do kontaktów ze mną (tak samo pozostała rodzinka w różnym stopniu – wiadomo “głuchy telefon”).
A całą czarę przelała ciotka, kiedy to “po grobach” pojechaliśmy całą kupą do niej (tak na marginesie – ona ma męża i dwoje dorosłych, niezameżnych dzieci). Wnieśliśmy Mikołajka śpiącego i poszliśmy na pięterko przytulić go do cyca. Ale Miki rozbudził się, więc zeszliśmy na dół. Poprosiłam siedzących w salonie (najgrzeczniej jak umiałam), aby nie palili. Na to przechodząca obok mnie ciotka rzuciła: “To siedź na górze. W tym domu się pali”. Zazdroszczę jej tej satysfakcji z doprowadzenia mnie do opadu szczeny i wyjątkowej czerwoności twarzy. Zaznaczę przy tym, ze myślała, że Mikołaj jest na górze i śpi. Kiedy go zobaczyła, to wywietrzyła pokój. Ale nie obyło się bez komentarzy typu, ze jemu to nie szkodzi. Proponując mi naleweczkę (a jeszcze karmię) też stwierdzili zgodnym chórkiem, ze “tyle” mi przecież nie zaszkodzi. No i zostałam histeryczką i terrorystką.
Ja szczerze mówiąc mam to wszystko w d… i wolałabym ciotkę chętnie olać (uważam, ze jest z niej kawał chama), ale nie mogę ze względu na mojego męża. On od dziecka jeździł na te Wigilie, dla niego to miłe wspomnienie i lubi to. Ale ponadto nie chciałabym kłócić się z jego rodziną.
Być może wielu palaczy zupełnie nie rozumie o co mi chodzi i o czym pisze, ale mną aż trzęsie na myśl a szczególnie na widok Mikołaja wśród palaczy (a oni k..jeden za drugim i jeden od drugiego). I to psuje mi całą radość ze Świąt.
Odpowiedź na to jak NALEŻY postąpić, znam – jechać na Wigilę, posiedzieć chwileńkę i zmykać.
A może ktoś ma inne przemyślenia. Chętnie posłucham. Najchętniej takie, żeby ciotce weszło w pięty hihi.
4 odpowiedzi na pytanie: Ja się nie cieszę (o Świętach)
Re: Ja się nie cieszę (o Świętach)
Pati,
szczerze ci wspolczuje, jak probuje sobie twoja wigilie wyobrazic to widze tylko jeden wielki dym…….
A moze by tak zdecydowac z mezem ze w tym roku dla odmiany pojedziecie do Twojej rodzinki na wigilie, i tak co drugi rok?
U nas to dziala……..
Iwona i Karolinka (01.26.02)
Re: Ja się nie cieszę (o Świętach)
tez bym nie pozwolila zeby moja mala przebywala w otoczeniu palaczy…wiec jast calkiem zrozumiale twoje postepowanie.. Nawet kosztem pogorszenia stosunkow z rodzina..
moj maz pali..tzn..popala.. Ale nigdy w domu..i przy dziecku..i nie pozwala na to innym..zawsze unikamy miejsc w ktorych sie pali.. Na szczescie w nowym jorku jest zakaz palenia w miejscach pub.
pozd
Re: Ja się nie cieszę (o Świętach)
Ja już w ciąży walczyłam zteściami, obydwije pala jak smoki. Pokłóciliśmy sie parę razy, ale wyszło wreszcie na moj. Rozumiem Cię i niech mąż przemyśli czy warto dziecko zabierać w takie miejsce. Pozdrawiam!
Re: Ja się nie cieszę (o Świętach)
Powiedz, że Synek po takich odwiedzinach dostał alergicznego kataru i kaszlał i że jeśli będą palic to niestety nie bedziesz mogła tam jechać……… Najlepiej żeby to mąż powiedział……..
Julka i 16 miesięczny Karolek
Znasz odpowiedź na pytanie: Ja się nie cieszę (o Świętach)