Dziewczyny jak radzicie sobie z duzymi remontami. Mój remont miał trwać 4 tygodnie – trwa już ponad 7 a końca nie widać. Czuje się bezsilna jeżeli chodzi o sklepy budowlane, rzeczy które miały przyjśc na czas w ogóle nie docierają, “pseudo fachowcy” typu hydraulik, pan od gazu i elektryk mnie normalnie rozpieprzają – swoja niekompetencja i ceną (jak to jest że hydraulik za 8 godzin pracy bierze połowę tego co ja zarabiam jako nauczyciel przez miesiąc? i jeszcze nie wystawia faktury – bo mu się to nie opłaca) gość który kładzie płytki zlewa mnie totalnie – przychodzi do pracy na 12, wychodzi o 16, muszę to tolerować – bo wszyscy inni zajęci. Wiem ze w wiekszych miastach remonty wygladaja inaczej, więcej sklepów, wiekszy wybór, itp.
Ja juz padam na pysk, mam ochote krzyczeć. Mieszkamy od 2 miesiecy na walizkach a wszystkie rzeczy są w koszach wiklinowych i workach na śmieci. Wszędzie kurz i brud.
Czy tylko ja jestem odosobniona w swoich odczuciach odnosnie remontu? Czy to jest normalna Polska rzeczywistość.
11 odpowiedzi na pytanie: Jak rmontować aby nie zwariować
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Mój szwagier niedawno skończył budować dom. Wyglądało to identycznie jak to, co opisałaś. Prawda jest taka, że naprawdę dobrych fachowców jest niewielu i trzeba rezerwować sobie u nich terminy dużo wcześniej. O opinie pytać kogoś, u kogo wcześniej świadczyli usługi. I wszytskie ich pomysły weryfikować z kimś znajomym, kto się na tym zna – na przykład jakimś budowlańcem. Szwagrowi (a raczej jego żonie, bo on siedział zagranicą i zarabiał na te budowę) na przykład firma kładąca tynki wewnętrzne wmówiła, że można je kłaśc bezposrednio po postawieniu ścian, nie czekając na ich wyschnięcie, w dodoatku w zimie. Efekt – butla gazu (wartość 5.000zł) poszła na suszenie ścian + wynajęcie maszyny do osuszania, bo woda po ścianach lała się ciurkiem.
Fakty są takie, że fachowcy?firmy chcą poprostu zarabiać, imają się przeróżnych sztuczek żeby zarobic więcej. Nie zdziwiałabym się gdyby okazało sie, że ten fact od płytek po 16 ma druga robotę.
A płacicie za godzinę(dniówkę) czy za m2? Pewnym rozwiązaniem jest podpisywanie umów, w których zastrzega się, że na przykład w przypadku przeciągnięcia się remontu poza określony czas, obcina się wykonawcom część wynagrodzenia. No ale jeśli sa na czarno, to trudno mówić o jakiejś umowie i ustaleniach na piśmie.
Są tez osoby, które nie cofają się przed bardziej drastycznymi rozwiązaniami. na przykład biorą drugiego fachowca z dnia na dzień jak ten pierwszys ię nie sprawdzi, ale tutaj po pierwsze trzeba mieć odpowiedni charakter, po drugie ryzykuje się, że ten drugi będzie jeszcze gorszy.
Nie wiem jak ci teraz doradzić i pomóc, ale będę trzymała kciuki za to, żeby jak najszybciej ten remont się skończył.
Magda & Martulka 07.09.04
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Ciapa, to oczym piszesz to klasyka remontowa i, co może pocieszać, choc nie powinno, nie tylko polska. Mam własnie za sobą urzadzanie mieszkania i nie zwariowałam chyba tylko dlatego, ze wiekszość kontaktów z fachowcami i innych spraw wziął na siebie mój małżonek. Ale nawet ta niewielka cząstka, która należała do mnie powodowała lekki zawrót głowy.
Dla mnie niesamowite jest to, że jesli jakis fachowiec nie zamierza danego dnia do Ciebie przyjechać, mimo, ze się umawiał to po prostu przestaje odbierać telefony. I tak np. przez tydzień. I dopiero jak się go postraszy konsekwencjami finansowymi to w cudowny sposób się odnajduje. O tym, że za nic nie należy płacić z góry, bo fachowiec zniknie na znacznie dłużej w ogole nie ma co wspominać. A juz koszmarem są poprawki, które sie ciągnął tygodniami, bo fachowcowi już nie zależy, bo większość kasy dostał…
A, że nie tylko u nas takie jazdy to wiem na przykładzie remontu kuchni u znajomych w Anglii. Wybrali firmę niezbyt tanmią, ale obiecującą, że zrobi wszystko i szybko – mieli się uwinąć chyba w 2 tygodnie (było to jakiś miesiąc przed Swiętami Bożego Narodzenia rok temu). Kuchnia mała, wygladało, że to termin realny. Weszli w terminie i kuchnia jeszcze nie była ostatecznie skończona jak wyjeżdżałam z Anglii… przed Wielkanocą
Kas
Buzi od Zuzi i synka Tymka
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
klasyka…
po budowie domu – mam jak najgorsze zdanie o budowlańcach…
ja nie rozumiem ich…i nie chce rozumiec…traktuję każdgo jak wroga….czy pracował u mnie, czy nie….
czy jest ze znanej firmy, czy nie…
Mikołajek 2-latek
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
jeny, kas, ty chyba piszesz o “moim ” stolarzu.
Z gościem umawiałam się w listopadzie na zrobienie szafki do łazienki, na świeta miała byc. Dzwoniłam do niego z 15 razy w grudniu, nie odbierał, raz dostałam od niego sms że bedzie w czwartek przed świetami. Normalnie w świecie mnie olał, nie zadzwonił, nie przyjechał. Na nieszczęście mamy też z nim spisana umowę na wykonanie schodów z drewna i też sie ociąga… niech on tylko do mnie przyjedzie.
Rzeczywistoś jest okrutna, wsztystkiego trzeba pilnowac, dzwoni po 100razy, domagac sie swojego.
dla mnie to paranoja bo niby tyle fachowców od wszytkiego a jak przychodzi co do czego to szkoda pisac.
Dorota i Marta 2 i pół roku!
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
U mnie miało sie skończyć na 2 tyg przed świętami, potem było do świąt, potem Nowy Rok a teraz juz nie wiem co wymyslą może też w Wielkanoc.Koszmar.
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Ja tez ich zaczynam tak traktować. My w międzyczasie mieszkamy w tym mieszkaniu, gość robi łazienkę. Mikołaj bawił sie wczoraj w kuchni więć rozłozyłam tam nowy dywan, rano bardzo się śpieszyłam do pracy i zapomniałam ten dywan złozyć, więć koleś inteligentnie chcąc się napic wody z kuchni wlazł brudnymi buciorami z granatowej fugi kładzionej w łazience na mój jasno żółty dywan. Bosz… wyłam pół dnia jak to zobaczłam, ale tak się wkurzyłam ze powiedziałam ze ma kończyc do piatku i wypieprzać a za to co nie skończy zrobić odbijemy mu podwójnie z wypłaty. Ja tez potrafie być wredna.
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
… No tak…mozna się wściec….
ale dobra byłaś…
jeszcze jedno…to są najlepsi kłamcy pod słońcem..
Mikołajek 2-latek
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Zasadniczo pisałam o swoim stolarzu (między innymi). Ładnie robi, ale terminy i w ogóle współpraca – koszmar. Może mamy tego samego???
Z tego co wiem u różnych znajomych pobrał zaliczek i zanikł…
Kas
Buzi od Zuzi i synka Tymka
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Ja robiłam remont-gigant kilka lat temu.
Jednocześnie ekipy od wszystkiego.
I muszę przyznać, że remont wydłużył się bardzo, ale z przyczyn obiektywnych.
Miałam dobre i słowne ekipy, ale niestety drogie :/
Wygląda na to, że jestem jedną z nielicznych, w miarę zadowolonych ze współpracy z remontowcami 😉
mimo, że dałam im trochę w kość :DDD
Beata i Ptysia (30.01.03)
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Ja z efektów jestem zadowolona… Ale tryb pracy… ech…
Kas
Buzi od Zuzi i synka Tymka
Re: Jak rmontować aby nie zwariować
Nie jesteś. Dwa lata temu przezywałam podobny (z remontem zwiazany) koszmar. Bo wszystko robił mój maz z moim tata. Oczywiscie jest jak chcieliśmy ale z koniecznosci trwało to bardzo długo. Nawet nie chce wspominać tamtego czasu. Dzisiaj jak mamy zrobić cokolwiek (remontowego) to najchetniej bym z domu wyjechała.
Jedyne wyjscie to uzbroić sie w cierpliwosć.
Znasz odpowiedź na pytanie: Jak rmontować aby nie zwariować