Mam chwilkę więc opiszę wam jak było.
Termin miałam na 13 czerwca ale w ten dzień nic się nie działo, ja chodziłam sprzatałam jak zwykle, zrobiłam obiadek mężowi na kilka dni (tak w razie czego). W nocy poczułam lekko mokrą wkładę i to mnie ruszyło, że może to To. Jedank do spzitala dopiero pojechaliśmy po południu o 17. Lekarka mnie zbadała i stwierdziła, że to jeszcze nie to i połozyli mnie na połoznictwie, bo miałam według nich rodzić dopiero za kilka dni.
W nocy jednak oka nie zmrużyłam, miałam silne bóle miesiączkowe, rano o 5 poszłam się wykąpać (tak na wszelki wypadek, a może i z nudów) i połozyłam się z powrotem dom łóżka.
Jednak długo tam miejsca nie zagżłam o 6,45 odeszły mi wody (chlusnęły ze mnie jak z wiadra), mało tego zielone wody.
Przybiegły położne i od razu na porodówkę (dobrze,że zdążyłam do męża zadzwonić :” kochanie odeszły mi wody, nie wiem co dalej czekaj na telefon”:)
Na porodówce lekarze mnie badają i rozwarcie na jeden paluszek, podłączyli mi kroplówkę na przyśpieszenie porodu. Dostałam skurcze na początku lekkie, potem zaczęła się jazda, skurcz za skurczem, a ja samam leżałam na tej porodówce, nie wzięlam telefonu nie miałam jak mężowi dać znać, że ja juz rodzę. Ale na szczęście mama moja zadzwoniła do męża, z pytaniem “czy nie wie co się dzieje bo nie może do mnie się dodzwonić”, i to mnie uratowało. Mama przytomna przyjechała do szpital i była ze mną cały czas, męża samam już nie chciałam, mama była zbawienna.
I tak z bólami siedziałyśmy do 10 od 7,30 rano, lekarze mnie zbadali wówczas i okazało się, żę nadal tylko 1 cm, a ja już wyłam z bólu, zlecili badania na “cito”, dali do podpisu kupę papierków do cesarki (wtedy jeszce decyzji nie było, ale tak w razie czego). O 12 dalej 1 cm, ja juz gryzłam fotel i wtedy zapadła decyzja “Cesarka“, małej spada tętno, ja ledwo wytrzymuję.
W końcu przyjechał mąz już nie mógł w domku wytrzymać.
Ja w przygotowaniu do operacji. Miałam wybór znieczuleia, wybrałam “wkłucie”, chciałm byż przytomna i widzieć moją córcię.
Poszłam na stół, dostałam znieczulenie (nic przyjemnego, ale do przezycia) i zaczęło się krojenie. Nic nie czułam słyszłam tylko wszytsko, mówili mi co robią.
Tak więc 15 czerwca o 13,30 wyjęli mojego szkraba, pokazali mi “cipeczkę” i zabrali do mycia, ja juz płakałam jak bóbr, że w końcu jestem mamą, doczekałam się po wielu latach cięzkiej walki.
Zostałam ładnie zszyta i zawieziona do sali, tam byli juz mam i mąż razem z naszą córcią.
Więc mam miłe wspomnienia z porodu, personel super, lekarze również.
Wielkie podziękowania dla całej obsady szpiatlnej.
Dbali o mnie, myli mnie po operacji, pytali się czy czegoś nie trzeba – to na prawdę było bardzo miłe
To wszytsko jak ktoś dobrnął do końca wielkie dzięki, mam nadzieję, że nie zraziłam nikogo.
3 odpowiedzi na pytanie: Jak rodziła się Karolinka
gratulacje!
Serdeczne gratulacje!!!
Re: Jak rodziła się Karolinka
Gratuluję małej kruszynki
Ania
Mati 14m-cy
Re: Jak rodziła się Karolinka
Ciesze sie, kochana, ze tak dobrze wszystko poszlo 🙂
buziaki dla Was obu :xx
🙂
Aga &
Dominika
( 5.12.2001 )
Znasz odpowiedź na pytanie: Jak rodziła się Karolinka