Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

Minął rok, ale co tam opiszę. Kto doczyta do końca – temu order uśmiechu.

Porodu bałam się od zawsze
To znaczy od co najmniej 12 roku życia
Moja mama ma 4 siostry. Bóg niesprawiedliwie rozdzielił mądrość i głupotę pomiędzy nie.
Dwie z nich (moja mama i moja chrzestna) zgarnęły pulę. Pozostałe 3 to durne, głupie, złośliwe, prostackie baby. To pewnie nieładnie tak pisać ale tak właśnie jest.
Gdy miałam 12 lat i pierwsza miesiączka była przede mną byłam po raz pierwszy świadkiem rozmowy tych 3 sióstr kopciuszka – licytacji bólu i cierpienia podczas porodu. Dojrzewająca dziewczynka, niepewna swojej fizyczności i chłonąca takie opowieści, słyszała:
-krew lała się do wiader
-wychodziły śluzy
-pękłam na 20cm
-wyłam z bólu
-rżnął mnie brzytwą na żywca
-nigdy już nie wsiadłam na rower
– to jeszcze nic a ja parłam 3h, zrobiłam kupę, rozdarło mi krocze, strugi krwi zalały dziecko……
wtedy postanowiłam dzieci nie mieć
później jeszcze wielokrotnie byłam świadkiem podobnych rozmów
i to jest właśnie mój apel, (broń Boże nie chcę nikogo porównywać to tych babsztyli)
dziewczyny uważajcie czy waszym rozmowom o porodzie nie przysłuchuje się jakieś małe serduszko, takie słowa zostają na całe życie

a teraz sedno:
strach i wielka radość to początek mojej ciąży, wtedy miałam takie pomysły jak zapłacenie za cesarkę, z biegiem czasu jednak natura jakoś mnie wyciszyła i uspokoiła, dużo czytałam (min. na forum – za co wielkie dzięki) i pod koniec ciąży pragnęłam naturalnie urodzić
okres ciąży to chyba najpiękniejszy czas w moim życiu, te cudowne emocje, oczekiwanie, nasłuchiwanie dziecka
mąż był szczęśliwy, cała rodzina traktowała mnie jak ‘pojazd uprzywilejowany’
a mnie z tym cudownie było
gdy zbliżał się termin rozwiązania cała rodzina wstrzymała oddech (miałam dziennie 5-7 telefonów z pytaniem –rodzisz??)
a dzidzi się nie spieszyło
zresztą mnie również – chciałam jak najdłużej mieć maleństwo w sobie
wiedziałam, przeczuwałam że po porodzie wszystko się zmieni (choć wtedy nie miałam pojęcia JAK BARDZO się zmieni)
wszystkie badania, wszystkie USG potwierdzały że dziecko jest duże i może urodzić się wcześniej
torbę spakowałam jakieś 2 miesiące przed rozwiązaniem
zdążyła zakurzyć się nieziemsko
w nosidełku bujałam sobie misia i czekałam… i czekałam

gdy minął termin (11.09) zaczęłam jeździć na KTG
jednak nic nie zwiastowało porodu
15 września ( w niedzielę) pojechałam do szpitala na ostatnie USG, wtedy dostałam czopek i powędrowałam na dopplera
muszę tu zaznaczyć że całą ciążę chodziłam do lekarza (prywatnie i DROGO) który pracował w tym szpitalu i chciałam aby on był przy porodzie
umowa była taka że on przyjedzie (za opłatą) i wszystkiego dopilnuje – w razie czego sam zrobi cc albo zadzwoni po zzo – po prostu zrobi co będzie dla mnie i dziecka najlepsze
moja mama jest położną (niepraktykującą) i nalegała abym od niej przyjęła pieniądze na tego lekarza (dopiero po porodzie powiedziała mi jakie rzeczy widziała w swoje kilkuletniej pracy w szpitalu, jakie zaniedbania –np. podejście – pierwodódka niech się męczy min.12h, przypadki niedotlenienia dziecka z zaniedbania personelu itp.) Teraz jestem jej NIEZMIERNIE wdzięczna. Gdy nie ten lekarz poród skończyłby się tragicznie….

Na USG doplerowskim lekarz dyżurny o wdzięcznym nazwisku Fiutowski zbladł
Wyrwał kartkę i poleciał z nią na konsultację
Po chwili wrócił i oznajmił mnie i mężowi (prawie nieżywym ze strachu – ja oczywiście ryczałam) że mam zostać na patologii. Dlaczego nie powiedział.
Dopiero następnego dnia przyszedł i powiedział że nie chciał mnie straszyć (ha ha – wcale nie przestraszył) i usg wykazało cieżar dziecka 6kg.
Trochę przesadziło.
Na patalogii ogolono mnie i zrobiono lewatywę. I ja podobnie jak większość z dziewczyn wykorzystałam ten romantyczny moment na kibelku do rozsyłania sms-ów.
Okłamałam moją mamę że nic się nie dzieje, bo wiedziałam ze w przeciwnym razie przyjedzie do szpitala i będzie nocować na korytarzu.
Potem mnie zważono ( o rany !!!) i zmierzono rozstaw miednicy. Ogólnie byłam podenerwowana ale tak raczej pozytywnie.
W tym czasie mąż przywiózł walizkę i pojechał spać.
Na patologii pogadałam z dziewczynami, zrobiono ktg (dalej nic) i dostałam strzała w tyłek.
Leżałam tak sobie i prawie zasypiałam gdy poczułam takie śmieszne pyknięcie w brzuchu.
Poszłam do położnych i okazało się że to wody, poza tym rozwarcie na marny palec. I tu moje błogosławieństwo – czyli mój lekarz kazał tym położnym zaprowadzić mnie na porodówkę. One to między sobą niewybrednie komentowały. Bo tam jest taki zwyczaj że z patologii na porodówkę dają dopiero jak poród jest rozkręcony.
Zadzwoniłam do męża i podreptałam piętro wyżej. Po drodze chwyciły mnie 2 pierwsze skurcze. Wprawdzie wcześniej coś mnie tam skurczało ale to było pierwsze takie, że przystanęłam zdziwiona. O kurka ja rodzę.
Wtoczyłam się na porodówkę i przywitał mnie okrzyk lekarza : bliźniaki idą !
Rzeczywiście mój brzuch był imponujący.
Ale dzieć jeden.

Przesłuchano mnie, zbadano. I zmierzono ten przeklęty rozstaw miednicy. Jedna kobita mnie mierzyła (wbijając metalowe obejmy w tłuszcz – niefajne uczucie) i wrzeszczała do drugiej, która siedziała na zewnątrz i pisała. Ile? Dopytywała się tamta. – To dziecko ją rozerwie!! Odwrzeszczała.
Dziękuję, właśnie to chciałam usłyszeć.
Zaczęłam się bać. Bolało coraz bardziej, ale ból nie był ważny. Jeszcze nie.
Przyszedł mąż. Jego widok mnie rozczulił. Taki rozchełstany, przestraszony. Chciałam jakoś go pocieszyć.
Dostaliśmy ładny pokoik i tam się zamelinowaliśmy.
Przyszedł mój lekarz.
Znów badanie.
Lekarz powiedział że rozwiera się ładnie, ale główka nie schodzi i według niego nie zejdzie, bo jest bardzo duża i kości już się raczej nie rozsuną bardziej.
Mam się nastawić na możliwość cc. Na razie nic się nie dzieje i możemy czekać.
To chyba on czekał, bo ja łaziłam po tej ładnej klatce i wieszałam się na ścianach. Bolało już cholernie. Ulgę mi przynosiło opieranie czoła o zimne kafelki. Kolejne badania wykazały 4 a potem 6 palców.
Glaca nadal wysoko.
Mój lekarz poprosił na konsultacje tego od okrzyku o bliźniakach i podczas kolejnego badania ( wtedy już się darłam) naciskał mi na macicę małą. Chlusnęły wody. Cały potop. Kolor: zielonkawe.
Mąż na ten czas wyszedł. Za chwilę poproszono sprzątaczkę która przechodząc obok męża mamrotała pod nosem: patałachy, mówię i mówię, miskę podstawcie, kiedyś się wkurzę i na łeb takiemu wyleję co starłam.
Groźby nie spełniła, a jak spełni to nie chciałabym przy tym być ( J )
Poproszono męża i lekarz przedstawił sytuację.
Dłuższe czekanie jest ryzykowne dla dziecka.
Ja panikarka, nieodporna na ból i w ogóle trzęsąca się nad sobą nie byłam do końca pewna. Choć te skurcze mnie dobijały, wiedziałam że jeszcze wytrzymam, a nuż zdarzy się cud i głowa zejdzie za 5min.
Jednak te wody załatwiły sprawę.
CC.
Mój lekarz dzwonił przy mnie i postawił wszystkich na nogi. CC NATYCHMIAST.
Na salę szłam przerażona. 100m a miałam 2 kurewskie skurcze. To był pewnie ten 7 palec. Mąż mnie prowadził. Bałam się jak nigdy w życiu.
Dostałam buziaka pod salą i weszłam.

Gdy przekroczyłam próg stało się coś dziwnego. Zobaczyłam te ostre światła, stoły z błyszczącymi nożami, ludzi uwijających się w maskach. Wtedy dostałam jakichś drgawek. Kazano mi się rozebrać, a tu kolejny skurcz. Stałam tak a nogi mi drżały jak z galarety.
Jakaś osoba mnie rozebrała jak dziecko – po prostu kazała mi podnieść ręce i zdjęła koszulę.
Wejście na to łóżko to był meksyk. Wąskie to i wysokie. Związali mi rękę a ja cała drżałam i podskakiwałam w jakiś drgawkach. Anestezjolog pytał mnie o uczulenie, wagę, a ja bełkotałam coś ze mój ojciec ma krzywy przełyk i nie można go intubować. Po prostu zachowywałam się jak wariatka.
Najgorsze było to ze w odbiciu na jednej z blaszek widziałam że smarują mi brzuch czymś żółtym.
Na szczęście zaraz potem odleciałam………….

…………….pierwsze co usłyszałam to : ma Pani syna!!! Nie czułam nic. potem łamiacy się głos męża: Wioletko jak się czujecz? (jeszcze byłam zaintubowana- mąż był przerażony moim widokiem)…….wieźli mnie…przekładali

…gdy się ocknęłam myślałam ze umarłam. było tak zimno, ciemno i nic nie czułam……..
potem sobie przypomniałam że urodziłam dziecko
o tak DZIECKO
gdzie jest moje dziecko?????

Na szczęście przyszła kochano położna ( jedna z 3miłych na 10 blerw) i zadzwoniła na noworodki. Dziecko zdrowe, 5kg 62cm 40cm obwodu głowy i śpi bambaryła.
Jaka byłam szczęśliwa.
Przynieśli go. Pierwsze uczucie: jaki duży! Jaki kochany! Jaki Mój! I tak postękuje szukając piersi jak szczeniaczek!
Zadzwoniłam do męża. Uspokoił się. BO on biedaczek przeżył po sobie 2 extremalne chwile. Najlepszą i najgorszą.
Najpierw zobaczył Ignasia. Głaskał go i wymieniał żartobliwe uwagi z położną która stwierdziła: To jest Chłop, a nie kwit na węgiel.
Pękał z dumy.
Potem zobaczył mnie, trupa z rurą w gardle i cała radość odeszła.

Pierwsze godziny po cc były cudowne. Miałam mojego synka, ZDROWEGO, nic mnie nie bolało (no oprócz gardła) i byłam po prostu SZCZĘŚLIWA.

…..Dopóki nie postanowiono mnie „uruchomić”. Ledwie 12h po operacji. To był zdecydowanie najgorszy moment porodu. Pierwsze kroki….ech….

Jestem niezmiernie wdzięczna mojej mamie że tak nalegała na tego lekarza bo inaczej tkwiłabym na patologii i nie wiem czy zdążyliby z tak błyskawiczną akcją. To była niedzielna noc – położne spały…

5 dni potem byłam w domu (pobytu na położnictwie wolę nie pamiętać) i błyskawicznie doszłam do siebie.
A mój dzikun ma już rok. Łazi, gada i jest naszym szczęściem, naszą troską, naszą radością, naszą nadzieją……………
Moje Ignaśko, moje.

31 odpowiedzi na pytanie: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

  1. Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

    zawsze sie wzruszam…jak czytam takie posty…przypomina mi sie moja cesarzowa…poz papa
    asia z dawidkiem i olivka

    • Zuch dziewczyna

      Ech, to dopiero męki przezszłaś. Mozesz być z siebie dumna dwa porody w jednym!!!!!!!!!!!!!! “Wioletko” puchar dla Ciebie!!!!

      Anka i Basiulec (9 i pół miecha)

      • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

        Gratulacje, ile Ty przeżyłaś !!!! Aby nikt nie musiał doświadczac tego co Ty….
        A czy przypadkiem nie rodziłaś w Wojewódzkim w Gdańsku? Jeżeli tak, to mam nadzieję, że przez ten rok opieka tam się poprawiła, bo niedługo ja tam będę rodziła.
        Pozdrawienia

        Małgosia i Weronika – 30.10.

        • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

          w wojewódzkim ale nie przypadkiem
          tylko z wyboru

          jeśli trafisz na oddziałową porodówki to jak byś wygrała milion dolarów – to położna z powiłania
          pomaga i jest cudowna
          tego Ci życzę

          • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

            Oj trzeba było mieć silne nerwy, trzeba. Dobrze że wszystko zakończyło się dobrze i Ignaśko dokazuje teraz:)

            Też będę w wojewódzkim z wyboru i też chce ten milion dolarów (położną)

            Aba i prawdopodobnie Jaś 🙂 (27.10.03)

            • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

              WOW! Ile nowości…
              1. nie wiedziałam, że jesteś Wioletka 🙂
              2. pojęcia nie miałam, że z Ignasia był taki chłop – teraz raczej na okruszka wygląda…
              3. nie wiedziałam o trudach Twojego porodu – chyba mnie jeszcze wtedy na forum nie było

              GRATULACJE!! JESTEŚ WIELKA!!

              Ola+Staś+Tadzio+Basia

              • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                opis cudowny, chyba moj ulubiony!!!!!!!!

                super napisany a do tego taki podobny do mojego, ze musi byc ulubiony!!!

                • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                  okruszek ma 85cm i waży 12kg
                  nosi ubrania na 2lata a ma rok
                  i do tego jest niejadkiem (mlekopij)

                  • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                    bardzo fajny opis, można się pośmiać ale i popłakać, eh ile te kobiety muszą znieść, ale nagroda jest słodka!, pozdr, maggi i córcia 10?.10.03

                    MAGGI

                    • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                      Super opis… Wróciły wspomnienia o moim porodzie. Zwłaszcza, że ja tez miałam od razu wielkiego chłopa – 4230g i 60 cm.

                      Kasia i Łukasz (20.12.2002)

                      • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                        Hej,
                        posłałam Ci wiadomość na priva. Odezwij się.

                        Bebiko, mama Zuzanki (sierpień 2002)

                        • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                          Niesamowity post! Czytałam jednym tchem! Powinnaś pisać książki.
                          Gratuluję cudownego synka!

                          !

                          • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                            Mnie po 5 godzinach kazali chodzić. Buuuu…

                            Ania i Olo, 22 lipca 2003

                            • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                              namęczyłaś się i jeszcze stres, ale chłopa faktycznie wielkiego urodziłaś :). stół do cesarki też mnie przeraził swoimi…. wymiarami 🙂 a miałam znieczulenie w kregosłup i tam kazali mi sie obracać na bok i z powrotem… myślałąm ze się zwalę na podłogę jak bezwładna….kupa słoniny 🙂

                              Ewa z Jasiem (09.07.2003)

                              • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania +

                                no no… to porody tez mialysmy podobne…
                                tylko ja doszlam do pelnego rozwarcia i na stole zamiast drgawek szarpaly mna skurcze parte… Nadaremnie niestety…
                                niesamowity opis dzielna kobieto…
                                przepraszam ale przy akapicie o niemoznosci intubacji ojca z krzywym przelykiem targnal mna nietaktowny chichot…drugi targnal przy porownaniu ignaska do kwitu na wegiel hihi
                                pozdrowienia (boze ktore to dzis juz 😉

                                • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania +

                                  to ja Cię jeszcze raz pozdrawiam – zeby było po równo

                                  teraz też mnie to śmieszy – ten krzywy przełyk
                                  mój ojciec o mało nie wykorkował na stole przez to – ale to było lata temu i ja wogóle o tym nie pamiętałam (tak świadomie) widać w stresie i maxymalnych emocjach umysł działa inaczej

                                  • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                                    Bardzo fajny opis. Można sie pośmiać i popłakać. Masz po prostu talent pisarski. Dałam ten tekst nawet przeczytać mężowi, chociaż na codzień zabraniam mu tutaj zaglądać 🙂


                                    Agata i Marcelek (21.06.03)

                                    • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                                      jejku
                                      smialam sie i plakalam na przemian
                                      w pracy piomysleli na pewno, ze jestem nienormalna….
                                      fantastycznie to opislalas
                                      Medal dla Toldi!!!

                                      Gaba i Marysia + Fasola! (11 tyg.)

                                      • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                                        dzięki
                                        uwielbiam pochwały

                                        • Re: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                                          A mój Ignaś urodził się 10.08.2002. i jest rokitą wcielonym, ale jak można Ignasia nie KOCHAĆ?! 🙂

                                          igreka

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Jak się rodziło Ignaśko – kwadrans czytania + apel

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general