Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

Wreszcie się zebrałam, żeby opisać moje doświadczenia.

A było to tak.
26 marca rano robiłam jeszcze wszystkie badania przed porodem (krew, mocz), a po południu nagle odeszły mi wody. Na szczęście nie byłam w domu sama (raz w tygodniu przychodziła do mnie dziewczyna posprzątać, bo ja już nawet schylać się nie mogłam). Telefon do męża, telefon do lekarza – natychmiast to szpitala i telefon po taksówkę. Dobrze, że torbę spakowaliśmy w niedzielę przed. Miałam obstawione 3 szpitale w razie czego, a urodziłam w czwartym. Ale po kolei. Już z taksówki zadzwoniłam na Strarynkiewicza, gdzie pracuje moja gin. Niestety brak inkubatorów dla takich maluchów jak moje (skończony 34 tydzień) bo właśnie urodziły się bliźnięta w 26 tyg. Więc jedziemy na Karową (leżałam na początku ciąży i brałam udział w programie luteina), dla pewności dzwonię jeszcze z taksówki, ale okazuje się że inkubatory są, ale dla mnie nie miejsca. Decyduję się jednak jechać, żeby mnie przynajmniej ktoś zbadał, poza tym umówiłam się tam z mężem, który jechał z pracy. Badanie – czyste wody, 1,5 cm rozwarcia, biorą wymaz i dostaję sterydy na dojrzewanie płuc. KTG wykazuje bardzo słabe skurcze. Tymczasem przychodzi lekarz dyżurny i z przykrością stwierdza, że niestety nie mogą mnie u siebie gościć i bardzo żałują i że szukają dla mnie miejsca w innym szpitalu. Jeszcze z taksówki wcześniej zadzwoniłam na Żelazną (chodziliśmy na szkołę rodzenia) i kazali przyjeżdżać.
Po jakimś czasie przychodzi lekarka i informuje, że jest miejsce na Wołoskiej. Pytam czy mogłaby być Żelazna, ale tam podobno nie ma inkubatorów z respiratorami, które mogą być potrzebne. Do dziś nie wiem czy to prawda. Podobno takie inkubatory są jeszcze IMID i na Czerniakowskiej, ale tam też nie było miejsc. Więc jedziemy na Wołoską. Pytają czy chcę karetkę, czy pojedziemy sami. Ponieważ jest godz. 18 i korki na mieście decydujemy się na karetkę. Ja w karetce, mąż w samochodzie za nami. W pewnym momencie jest korek, więc kierowca włącza koguta, a mąż w samochodzie włącza awaryjne i za nami, bo myślał, że coś się stało.
Dojeżdżamy na Wołoską. Położnictwo na 2 piętrze i okazuje się, że winda zepsuta. Więc wchodzę jeszcze po schodach. Chcieli mnie już wnosić, ale bez przesady.
Przyjmuje nas bardzo miły lekarz (dr Grzybowski), który potem robił cc. Na USG waga około 2100-2200. Proponuje cc, ze względu na wagę, bo ułożone były prawidłowo. Zgadzamy się.
Ubieram się w seksi koszulę szpitalną i idziemy na salę porodową. Dostaję kroplówki,. Marek ubiera się w zielony strój, w którym prawie go ktoś pomylił z anestezjologiem. Skurcze co około 10min, ale takie że prawie ich nie czuć. O 22.15 przechodzimy na salę operacyjną. Dostaję znieczulenie. I o 22.33 przychodzi na świat Lidka (1980g) a minutę później Iza (2060g). Marek idzie za dziećmi. Mnie przenoszą na łóżko i jadę na salę pooperacyjną.
Dziewczynki dostają 5 i 6punktów Apgar a potem obie po 8. Dostają podobno tlen na początek i lądują w inkubatorach. Wychodzą z nich p chyba 2 lub 3 dniach. Marek o 24 idzie do domu. Dobrze, że następnego dnia była sobota. Około 2-3 przestaje działać znieczulenie i proszę o jakiś zastrzyk, dostaję i zasypiam. W międzyczasie przychodzi lekarz i naciska na brzuch – to było chyba najgorsze z całego pobytu w szpitalu.
O 7 rano jestem postawiona na nogi. Boli jak diabli, bo trudno zejść/wejść na to cholerne łóżko. Nie jest to niestety Karowa z elektrycznie sterowanymi łóżkami. Przychodzi Marek i idziemy obejrzeć dziewczynki. Odział noworodków jest na końcu korytarza. Dzięki temu szybko dochodzę do siebie, bo jestem zmuszona chodzić tam i z powrotem.
Teraz trochę o warunkach. Jedna łazienka z 2 prysznicami na cały oddział. Sale 2-4 osobowe. Ja na początku jestem sama w izolatce, a potem dostaję współlokatorkę, bo dzieci gdzie indziej. Trochę ciasno, ale może być. Robi się ciasno jak nagle postanawiają po 6 dniach bez zapowiedzi przywiedź mi dzieci, bo muszą przygotować inkubatory dla następnych bliźniaków. To był dla mnie szok. Dopiero dzień wcześniej zaczęłam je karmić piersią w dzień, a w nocy dostawały specjalne mleko dla wcześniaków. Teraz mam je karmić na żądanie. Pytam, kiedy wyjdziemy – jak obie będą mieć po 2 kg. Niestety wyłącznie na piersi przybierają bardzo słabo (10g dziennie albo wcale) i dopiero po 5 dnia to się udaję. Jedyna rada lekarzy to karmić co godzinę i budzić, bo małe od razu zasypiają. Niestety jak mamy już wyjść to okazuje się że mają żółtaczkę i jeszcze kolejne 2 dni. Ale jak mówiłam od kilku dnie, że są żółte, to lekarki mówiły, że samo zejdzie – nie zeszło.
Ogólnie – warunki socjalne słabe, szczególnie kiepskie jedzenie, ale bardzo dbają o czystość. Lekarze, pediatrzy, położne bardzo mili. Pielęgniarki dziecięce nie bardzo. Np. dziewczyna pyta, co ma zrobić, bo dziecko bardzo płacze. Odpowiedź – musisz się mama (chyba powinno być pani) dogadać z własnym dzieckiem, wy to myślicie, że najtrudniej urodzić, ale to jest najłatwiej. Poza tym palą w kuchni (zamykają drzwi na oddział i otwierają okna). Jak dziewczyny leżały pod lampami, to je co 2 godziny zamieniali. Przywiozłam podmienić, ale nikogo nie było. Lidka zaczęła strasznie płakać, spadły jej okulary. Dalej nikogo nie było. Po 40min wyjęłam ją z inkubatora i zabrałam na salę. Po pół godziny zorientowały się, że dziecko uniknęło – bo godzinę jadły śniadanie. Potem przyszła pediatra i powiedziała, żeby sama nie otwierała inkubatora, bo mają ich mało i może się coś zepsuć i trzeba czekać na pielęgniarki (mogą być gdzieś na oddziale), bo to one są odpowiedzialne za sprzęt.
Ale dosyć tych smutków. Ogólnie oceniam mimo wszystko nasz pobyt dobrze. A wydaliśmy na wszystko 100 zł za poród rodzinny i 15zł na ubranie dla męża. Pocieszam się, że wszędzie można spotkać niemiły personel. Koleżanka rodziła ostatnio na Żelaznej i kiedy jej współlokatorka wzywała położną kilka razy w nocy, to tak w końcu wpadała do pokują z krzykiem „co znowu”. Mojej koleżanki dziecku ulewały się wody płodowe, ale po takiej reakcji to się wystraszyła i popłakała.

Ale się rozpisała, mam nadzieję, że mi wybaczycie

Gosia mama Lidki i Izy (26.03.2004)

4 odpowiedzi na pytanie: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

  1. Re: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

    mimo tych wszystkich przejsc gratuluje ci coreczek mam nadzijee ze beda sie dobrze chowac i beda zdrowe usciskaj je ode mnie i mojego przyszlego malenstwa wszystkiego dobrego pozdrawiam!!

    • Re: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

      Przygody zwiażane z porodem miałas nieciekawe… ważne jednak, że jesteście już zdrowe w domu!

      ,

      • Re: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

        Gratuluje !!
        Jak czytałam o Twoich przezyciach ze szpitala to przypomniał mi sie mój porod a w szczególności przezycia z personelem. Najlepiej wspominam taką strasznie pulchna pania położna – kobieta dusza – była sie za mną wykąpać strasznie mi pomagała, ale te pielągniary od noworodków to normalnie koszmar, tez miałam okazje sobie popłakać przez taką szczypawke. To prawda że liczą sie nie tylko warunki szpitalne ale przede wszystkim personel

        Kaska i Mikołaj 18.09

        • Re: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

          gratuluję !!!
          najważniejsze że dziewczynki mają się dobrze.

          pozrdawiamy

          ps. ja mam na imię Iza a moja starsza siostra Lidka !!!! szkoda że nie jesteśmy bliźniaczkami

          Iza, Sławek i mała Anna Antonina (26.01.2004)

          Znasz odpowiedź na pytanie: Jak urodziły się Lidka i Iza – uwag dłuugie

          Dodaj komentarz

          Angina u dwulatka

          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

          Czytaj dalej →

          Mozarella w ciąży

          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

          Czytaj dalej →

          Ile kosztuje żłobek?

          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

          Czytaj dalej →

          Dziewczyny po cc – dreny

          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

          Czytaj dalej →

          Meskie imie miedzynarodowe.

          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

          Czytaj dalej →

          Wielotorbielowatość nerek

          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

          Czytaj dalej →

          Ruchome kolano

          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

          Czytaj dalej →
          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
          Logo
          Enable registration in settings - general