Sprawa Świąt.
Co roku Wigilię spędzaliśmy rodzinnie, tzn. albo u nas, albo u moich teściów (do tego był brat męża z rodziną i czasami moi rodzice, ale oni nie zawsze, bo nie mieszkają w Pl).
W zeszłym roku zaprosiliśmy teściów i brata męża do nas. Długo jakoś cisza, a na koniec powiedzieli, że brat jedzie do jakiegoś ośrodka, a z teściami spotkamy się w Święta – oni wpadli do nas w I czy II Dzień Świąt, już nie pamiętam. Ok. Napieprzyłam się strasznie, bo Wigilie przygotowywaliśmy sami, a do tego w Święta… goście. Powiedziałam mojemu mężowi, że zacinę zęby, ale w następnym roku nie padnie żadna propozycja z naszej strony, mąż się zgodził.
Dzisiaj wrócił z pracy i mi mówi, że teście by chcieli wpaść do nas…. w Święta…. W%^%&^%*&^m się i powiedziałam, że ja jeszcze nie planowałam co będziemy robić, ale nie podoba mi się taki pomysł i że ja wolałabym przygotować wspólnie Wigilię, albo… (jeśli ktoś nie chce) to niech może nas zaprosi. Efekt? Mąż obrażony siedzi w pokoju. Babki co byście zrobiły na moim miejscu???…
43 odpowiedzi na pytanie: Jestem zła, powiedzcie, czy mam rację
pogadałabym jeszcze raz z mezem na spokojnie…
wyjasniła mu co i jak – postawiłabym na swoim…
bo w końcu to Ty bedziesz zaiwaniać przy garach, nie on…
no i skoro robiłas WIgilie w zeszłym roku i w Swieta balowali u Ciebie,
to wydaje mi sie sprawiedliwe, że mogliby Cię teraz zaprosić.
u mnie zawsze rodzice /tesciowie robią wigilie.
może spróbuj racjonalnie wytłumaczyć o co chodzi?
A tak od siebie dodam,że masz w 100% rację.
pozwól Bruni że się podpiszę…
No właśnie mam wrażenie, że chyba coś jest “nie halo”. Nie jestem złośliwa, unikam kłótni, ale czy ktoś tu nie chce za mnie decydować? I to tak mocno? Wy widzicie to obiektywnie.
Koleta, a co…? Źle wytłumaczyłam…coś? Pytaj to dopowiem.
spróbuj jeszcze raz własnie męzowi wyjasnic o co ci chodzi bo facet to czasami cięzko trybi, ale dobrze zrobiłas, albo wspólna organizacja albo wy idziecie do rodziny, bo na gotowe to najłatwiej isc, ja tak szwagierce zaproponowałam czy organizujemy wspólnie swięta, choc ona była swięcie przekonana ze ich zaprosimy z męzem i dzieckiem bo niby u nas to najlepiej bo mamy ze wszystich największy mieszkanie, ale co to ma do rzeczy, wsolna oraganizcja ani harówka jednej osoby w kuchni :Nie nie:
Dobrze wytłumaczyłaś. Sprawa jasna. Ja bym zaprosiła, a owszem, ale jednocześnie ustaliłabym kto co przygotowuje.. Wigilia składkowa tzw.. Dlaczego ty masz tylko tyrać??
Walcz o swoje i nie daj sobie wejść na głowę, bo to tradycją się może stać 😉
ja bym się zgodziła 🙂 ale pod jednym warunkiem: dzielicie się potrawami i każdy przygotowuje po równo
na gotowe najprościej przyjść (powiedziała ta co leci do mamusi w święta i nic nie przynosi ) ale idąc do kogoś innego zawsze coś przygotowuję i zabieram ze sobą, a do mamy to chociaż stroik świąteczny biorę, nie to że z pustą ręką
My takie rzeczy ustalamy na forum rodzinnym a ja prywatnie przed mężem potem stroję fochy albo nie!! 😀
W tym roku zapowiedziałam wszytkim, że u nas nie ma Wigilii i lokalu też nie udostępniamy…. szybko zareagowałam, bo mąż się już zgłaszał do tego!! 😀
Co rok większość Świąt jest u nas ze wzgledu na wielkość dużego pokoju. Co rok szaleję i przygotowuję wszystko a raczej większość z pomocą mamy, któa wtedy do nas przyjeżdża po czym przychodzą Święta… mijają w sekundę… jestem umęczona i chce mi się płakać, bo nie było tej magii na którą tak czekałam. Wprost powiedziałam to wszystkim… to czasem naprawdę działa… pogadaj z mężem. 🙂
Bruni dobrze prawi 😉
Banita “ja bym się zgodziła ale pod jednym warunkiem: dzielicie się potrawami i każdy przygotowuje po równo” – nie da się tak, bo to nie o Wigilię chodzi….
Przeczytaj dokładnie. Oni chcą w Święta przyjść, nie muszą się gościć, chodzi im o to, żeby “nas zobaczyć”, no niby będę miała obiad i dania z Wigili, ale przecież zawsze jak się czeka na gości, to trochę więcej trzeba mieć zrobione….
Ja już trochę wyluzowałam w takich sprawach, jak ktoś twierdzi, że “wpadnie tylko na herbatkę” albo “nie chce robić kłopotu”, to jak nie mam czasu ani ochoty na szaleństwa kulinarne, to poprzestaję na przysłowiowej herbatce. Ważne przecież żeby się spotkać i miło spędzić czas a nie zaharowywać przy garach. Tak samo nie oczekuję wielkiej gościny, jak do kogoś idę… Chociaż nie powiem, w kontekście wizyty teściów, to czasem czuję własną presję wewnętrzną, żeby przygotować coś ekstra 😉 i najczęściej mi nie wychodzi…:D
Mnie wkurzyło głównie to, że nikt mnie o zdanie nie pytał kiedy się zobaczymy i nie miałabym nic przeciwko, jakby tu chodziło o to, że to my idziemy do teściów. A wyszło na to, że ktoś podjął za mnie decyzję: “stoisz przy garach i siedzisz w domu”, a ja może w Święta chciałabym iść na dłuższy spacer, a nie czekać na gości…
Nie zrozumcie mnie źle, jeśli trzeba to mi nawrzucajcie. Ale nie lubię dowiadywać się o czymś co dotyczy też mnie, już po ustaleniach.
Ja Cię rozumiem doskonale. Sama nie znoszę być stawiana w takiej sytuacji. Często ulegam “dla świętego spokoju”…
niech mąż przyszykuje 80% 😉
Kiedyś mój niemałż zaprosił znajomych na kolację na sobotę (a był piątek )
Powiedziałam, że nie ma sprawy niech przychodzą ale on wszystko szykuje sam
Stanął na wysokości zadania – kolacja była “pełen wypas”
Ale od tamtej pory (a minęły ponad 4 lata) już nigdy nie zaprosił nikogo bez konsultacji ze mną
troche dla mnie abstrakcyjna sytuacja…. w sensie tesciów. oni u nas są często ale w 80 % przychodzą z własnym żarciem. Dwa razy do roku robie sama – imieniny M i urodziny B. (akurat w niedziele).
Za to zdazało sie ze mąż zapraszał mi kogos, najlepiej z nocowaniem, np 10 osób. ja sie martwiłam jak ich połoze a on ze problemu nie bedzie, na podlodze sie przykryją derką…….. ALbo zaprasza ludzi w sobote o 16. ja sie pytam co zjedzą. a on że ciasto sie kupi. Tyle ze ja w sobote tez bym sama obiad zjadła a nie usiąde sama a gosciom paluszki dam. No wiec chcac nie chcąc cos tam robiłam. Jak ma zaprosic ludzi z pracy to sie pyta.
Ale rodzina i tesciowie to nie goscie.. u nas to rodzina. I jakos bez nich swiąt sobie nie wyobrazam. zresztą bez nich sama musiałabym wszystko zrobic .. jak juz mówiłam oni z własnym obiadem wpadają.
No właśnie, już w zeszłym roku ryczeć trochę mi się chciało, bo dla mnie Wigilia bez rodziny to nie Wigilia. My dorośli to jeszcze pół biedy, ale dzieci… A teście taką dziwną decyzję podjęli właśnie w zeszłym roku po raz pierwszy. Potem cały rok był oki, urodziny, imieniny w porządku. No a teraz znowu, ktoś zmienia przyzwyczajenia, a ja mam się dostosowywać. Tak na spokojnie sobie myślę, że może to ja jestem jakaś rozpieszczona, bo jak moi rodzice mieszkali w pl, to moja mama zawsze wszystko za mnie robiła, ja pomagałam, albo nie, jak mi się chciało. Teraz wszystko ma być na mojej głowie… i może sobie nie radzę…. ale nie… no w sumie jak trzeba to zaciskam zęby i robię…. ale nie chcę, żeby ktoś za mnie decydował.
Aborka, moi teście nie wpadają z obiadem, a rodziców w tym roku nie będzie….buuuu…bo pracują akurat w Święta.
Znasz odpowiedź na pytanie: Jestem zła, powiedzcie, czy mam rację