Dziewczyny może niejedna z Was pomysli że zwariowałam ale co mi tam lepiej zapytać zwłaszcza jeśli chodzi o dziecko. Michał chodzi do pierwszej klasy, jest bystry, szybko kojarzy, czyta głoskując co prawda jeszcze, ale jest coraz lepiej, mam tylko problem z brakiem staranności jeśli chodzi o kolorowanie, w przedszkolu pięknie kolorował nie wyjeżdżał za linie a teraz masakra, czepiam się tego bo wiem że potrafi lepiej, tłumaczę że w ten sposób ćwiczy się manualnie a on że pani czasami mówi ” że to nie plastyka” jestem troche zła ale nie wiem czy słusznie? może rzeczywiście kolorowanie nie jest takie ważne,???? Ale przecież to wyrabia jakiś nawyk pewnej staranności który w przyszłości będzie się przekładał na inne rzeczy zgodnie z powiedzeniem “czym skorupka za młodu”, a tak w ogóle jakie jest wasze podejście do nauki dzieci, bo słyszałam że niektóre mamy nie wtrącają się mówiąc np dziecku to ty się będziesz wstydził że nie masz zadania a nie ja ” myślicie że brak kontroli to dobre rozwiązanie bo ja bardzo sceptycznie podchodzę do tego, jakbym nie dopilnowała to M by może nie zrobił zadania domowego w ogóle, z drugiej stony chciałabym mu zostawić trochę prywatnej przestrzeni, możliwości dokonania wyboru może warto raz sprawdzić i nie pytać czy ma coś zadane Czy angażujecie sie w szkolne życie Waszych dzieci tak na maksa >? Jak to jest u Was?
Pozdrówki
17 odpowiedzi na pytanie: kolorowanie:(
Dowiedzialabym sie na zebraniu czy Pani ma faktycznie taki stosunek do kolorowania ze to nie plastyka i jezeli to nie jest wazne odpuscilabym. Eli Pani zwraca na to ugage, na zebraniu mowila ze to jest wazne, cwiczy reke itd. Raz sie zdarzylo ze Eliza sama usiadla do zadania domowego, sama przeczytala polecenia wykonala wszystko jak nalezy a Pani jej dala + bo miala niedokladnie pokolorowane
Jezeli chodzi o pilnowanie to jak wroci pytam co ma zadane, przegladamy, czytamy polecenia i sprawdzam czy wszystko zrozumiala idzie robic sama, nie stercze nad nia. Pozniej sprawdzam jak gdzies cos brzydko napisze kaze wymazac i poprawic. Zdarzylo sie raz ze jej sie nie chcialo odrabiac zadania, zaczelam marudzic ze jej sie nie chce itd. przy omawianiu przeze mnie co trzeba zrobic wiec spokojnie zamklam ksiazke i podajac jej powiedzialam zeby schowala do plecaka skoro nie chce robic. Zdziwilo ja to, bez slowa wziela ta ksiazke i poszla odrabiac Pilnuje ja, czasem pomagam w wyklejaniu czegos np kuleczkami z bibuly zeby nie siedziala nad tym pol dnia bo mi jej szkoda ale jednak to jej powinno zalezec na dobrych ocenach a nie mi wiec jej nie namawiam, prosze itd. Nawet gdyby postanowila nie odrabiac zadania powiedzialabym ze bedzie sie zle jutro czula w szkole jak wszystkie dzieci dostana Brawa a ona minusa, czy postanowilaby robic czy nie jej sprawa, nie zmuszalabym, namawiala a juz napewno nie odrabiala za nia. Gdyby sie okazalo ze totalnie sie wypiela na odrabianie zadan domowych i minusy by jej nie przeszkadzaly powiedzialabym jej ze w takim razie przepisze ja spowrotem do przedszkola skoro nie ma ochoty sie uczyc a w szkole jej sie podoba wiec juz taki argument napewno by zadzialal 😉
ja odpuszczm. piluje zeby wszystko było zrobione ale nie kaze kolorować jakos bardzo dokladnie ani poprawiać. Niech wie ze jak zrobi byle jak to bedzie byle jaka ocena…
mój drugoklasista, ale ponieważ w pierwszej klasie nic nie robili (praca domowa zadawana raz na dwa tygodznie) teraz mamy problem; zmianiła się pani i ta wymaga; więc na razie musze nauczyć dziecia wdrożyć się, zazwyczaj razem z nim siadam do lekcji, pomagam, tłumaczę; stawaim nacisk na samodzielne czytanie poleceń ze zrozumieniem, jak czegoś nie wie – podpowiadam (lub podaję słownik ortograficzny ); jak już widze że rozumie polecenie i sobie radzi odchodzę, coś tam porobie (pranie załaduje, kuchnię uprzątnę itp.); zawsze sprawdzam, nie idziemy na żywioł;
co do pisania – wiem, że dzieć potrafi bardzo ładnie pisać, ale w szkole bazgrze; nie odpuszczam, jak już przesadzi, to każę przepisywać zdania raz jeszcze, starannie; efekt taki, że i w szkole zaczyna się starać, żeby matka się nie czepiała 😉
ja bede miała problem… bo w tym czasie młoda po nas skacze…
no nie dziwne za nadganiaja w druguej ja teraz w pierwszej licza do 3
Aniu, materiał drugiej klasy jest kontynuacją… najpierw liczyli do 20 bez przekraczania probu dziesiątkowego, teraz już ten próg przekraczają
i tyle
ale mają inne zagadnienia, które dla nich mogą być nowością – mierzenie (linijką), odczytywanie godzin, temperatury; dziaciaki mają dużo zadawane (oprócz normalnych ksiażeczek z pakietu mają jeszcze: ćwiczymy liczenie – 2 strony dziennie, ćwiczymy pisanie – 2 strony dziennie, zbiór zadań – 2 zadania, ortografai – 2-3 strony); opórcz tego zawsze coś do czytania, czasem coś do dokończenia w ćwiczenieach do matematyki lub kartach pracy (tu zakres materiału polonistyczno -ekologiczny);
dużo tego jest, a dziecko nie jest nauczone intensywnej pracy w skupieniu; to musimy wypracować, aby ten czas był wykorzystany maksymalnie, a nie z przerwami na siusiu, pić, a to jeszcze coś mu się przypomni i koniecznie JUŻ musi mi opowiedzieć…
Też już tak u nas było i o dziwo nie schował książki do plecaka, odrobił zadanie z fochem na twarzy Generalnie widzę że mu zależy ale czasami brak chęci, staram się i ja spokojnie mu wszystko tłumaczyć ale czasami wybucham zdarza Wam się też?
Moim zdaniem kolorowanie jest ważne
mój K. nie przepada za kolorowaniem kredkami, woli farby
ważne są też szlaczki- wiadomo usprawnianie ręki, przygotowanie do pisania
K. jest w zerówce, od 2 lat pisze litery drukowane, czyta, ale widzę, że może mieć problem z literami pisanymi, więc na pewno będzie ćwiczył w domu ze mną
Wybuchac nie wybucham, mam skrzywienie na tym punkcie bo pamietam doskonale swoich rodzicow nade mna stojacych i sie denerwujacych ze czegos nie rozumiem i nie chce tego stosowac u wlasnych dzieci Niedal ze obniza dziecka samoocene to jeszcze nerwice dziecku mozna zafundowac, jak bedzie starsze to bedzie wolalo pałe dostac niz prosic mame o pomoc w zadaniu i narazac sie na jej wybuchowosc ni i z takim podejsciem nie ma szans aby dziecko chetnie zadania domowe rozwiazywalo. Oczywiscie nie chce na Ciebie naskakiwac, kazdemu moze sie zdarzyc 😉 Ja swieta tez nie jestem, mnie szlag trafia jak codziennie jest problem z odrabianiem zadania bo to zastrugaczki znalezc nie moze, innym razem gumki albo kleju nie zamknela i wyschnal To mnie do szlu doprowadza
Nie rob mu tego Tzn. nie zmuszaj nie naciskaj a jak lubi to niech pisze…
Moja Eliza w wakacje w ogole nie potrafila pisac literek, jak chcialam zeby sprobowala nie bylo mowy zeby jej sie te litery w jakichkolwiek liniach miescily. martwilam sie bo kompletnie pisac nie potrafila a nie chciala cwiczyc, ja nie nalegalam aby jej nie zrazic Teraz w szkole maja tyle cwiczen ze te literki ktorych sie ucza z latwoscia sie nauczyla o dziwo mieszcza sie w liniach i jestem w szoku ze w tak krotkim czasie taki postep zrobila. Zaznacze ze ona w zerowce NIC sie nie uczyla pisania literek. Naprawde tego maja ogrom w szkole i to jest wystarczajace do nauczenia sie. Wlasnie tak pomyslalam o tym problemie kolorowania ze moze Pani olala to w psyhotki szkole gdyz jej sie trafila grupa dzieci bardzo dokladnych i jak kolorowaly to duzo czasu im to zajmowalo no a w programie maja naprawde duzo codziennie cwiczen i zadan do wykonania wiec musiala troche dzieci naprostowac ze to az nie takie istotne
Elzo to nie jest tak że złoszczę się na niego jak czegoś nie rozumie, dostaję “czegoś” jak właśnie nie ma gumki do gumowania albo jak widzę, że zabiera się do zadania na kolanie pomimo, że wcześniej mu tłumaczyłam, mogę nawet powiedzieć że często chwalę moje dzieci za każde fajne drobiazgi więc z ich samooceną jest wydaje mi się wszystko ok:)
a no to jezeli takich sytuacji dotyczylo pytanie to tak, wybucham 😉
a ja nie lubię kolorowanek
i nigdy dziecku nie mówiłam ze ma się trzymac linii
baaa nawet jej mówiłam że to co za linią to najładniejsze
do ćwiczenia reki są inne sposoby: ślaczki, łączenie ze sobą kropek aby wyszedł jakis obrazek, przerysowywanie obrazków z książek za pomocą kalki technicznej, itd
w każdym razie pomimo mojego nastawienia dziś moja drugoklasistka nie ma problemów z wychodzeniem za linię w ćwiczeniach 🙂
Z angażowaniem na maksa to słabo by było, bo oboje z mężem pracujemy:). Zwykle wygląda to tak, że córka (jest w II kl., ale w I było tak samo) odrabia lekcje sama w świetlicy, a my w domu sprawdzamy wszystkie zeszyty i książki, czy wszystko gra :). Sama ćwiczę z nią to, co ma na angielskim (słówka, wymowa) i przygotowujemy się do sprawdzianów. Chyba byłoby mi trochę wstyd, gdyby moje dziecko szło nieprzygotowane do szkoły… poza tym córka jest wzorową uczennicą, więc przykładem musi świecić, prawda?;)
Jasne, że wybucham:D, niestety mam spory temperament, dlatego, jeśli już zdarzy się, że córka czegoś nie rozumie, tłumaczy jej mąż mający megapokłady cierpliwości :).
to tak jak mój 🙂 Pamiętam jak mój ojciec wściekał się bardzo szybko tłumacząc mi matmę, w efekcie chodziłam na korki do wujka! Dlatego zawsze jak coś tłumaczę MIśkowi przypominam sobie siebie jak nieraz gapiłam się w zeszyt płacząc, z ojcowskim surowym wzrokiem nade mną :Nie nie:
Musiałabym Cię wypożyczyć na trochę 🙂 Misiek by się ucieszył 🙂
Na pewno nie będę go zmuszać 😉
chodzi mi raczej o pewną systematyczność i emocje- wyrażanie różnych uczuć, właściwe reakcje
czytać i pisać go nie uczyłam- to jego tempo 😉
Znasz odpowiedź na pytanie: kolorowanie:(