Tak siedzę i czytam i nie wiem już czy kobieta taka nawiedzona i zaślepiona czy artykuł straszliwie tendencyjnie napisany- niby żeby pomóc a w rzeczywistości ośmieszyć…
Sprawa dotyczy i mnie bo mam czwórkę małych dzieci i jestem z nimi w domu, ale… nie mam tak roszczeniowej postawy jak pani Krupska
Zgadzam się z nią w wielu kwestiach ale żeby Państwo łożyło na tyle dzieci ile chcemy to już mną zatrzęsło i zastanawiam się czy to nie jakaś manipulacja dziennikarska.
Ulgi podatkowe-tak, zniżka alla bilety rodzinne tak, dofinansowanie przedszkoli, żłobków, pałaców dzieci i młodziezy- tak, ale
nie- utrzymywanie kolejnego dziecka bo ja tak chcę.
Mamy czwórkę dzieci i jesteśmy w stanie je utrzymać bez niczyjej pomocy i stać nas na rozrywki i wczasy zagraniczne (chyba jeszcze wciąż jakiś tam wyznacznik heh), ale po takich artykułach, już nie wspominając komentujących, czuję się gorsza, zbrukana, patologiczna- same pejoratywne przymiotniki przychodza mi na myśl.
Dlaczego dsykusja nie może być wyważona? Każdy z nas ma wybór, wolną wolę, swoje pragnienia i możliwości.
Rodziny wielodzietne to nie sama patologia gdzie “chcica macicy” dopada kobietę.
Rodziny małodzietne – okropnie brzmią te nazwy- to też nie sama sielanka gdzie dziecko wychuchane i ma wszytsko co zapragnie.
echhh musiałam się wygadać, ale chyba niepotrzebne moje nerwy bo GW lubuje się w takich artykułach- “kontrowersyjnych”.
Dziękuję za możliwość wygadania się:)
55 odpowiedzi na pytanie: Krupska kontra państwo totalitarne
Cóż za urocza niekonsekwencja:
“Dziecko to nie jest prywatna sprawa rodzica.”
i
protest przeciwko możliwości ingerencji państwa, kiedy dziecku dzieje się krzywda.
A więc – niech państwo łoży i pomaga, ale się nie wtrąca.
Bardzo wygodne.
wysmarowałam takiego długiego posta i przepadł…już mi się nie chce rozpisywać, dlatego napiszę tylko, że wkurzają mnie takie artykuły! napisałam ja – 1)przyszła żona mężczyzny, który ma 10 rodzeństwa i nikt nigdy im nie pomagał, a żyją i mają się świetnie! 2) jak Bóg da 😉 matka min 3 dzieci…bo wielodzietne rodziny to nie tylko zło, ale i ogromna miłość…wierzę, że jako pracowici, sumienni ludzie, zdołamy zapewnić naszym dzieciom godziwe warunki do życia 🙂 dziękuję za uwagę, kurtyna 😉
Teraz nie łoży i nie pomaga a chce się wtrącać.
Artykuł jest… dla mnie nielogiczny. Nie jestem zwolenniczką bezpośredniej pomocy finansowej ale fakt jest jeden – jeśli państwo nie weźmie się poważnie za politykę PROrodzinną, to będziemy mieli do czynienia ze znacznym spadkiem narodzin, a w efekcie poważnym kryzysem gospodarczym w nie aż tak dalekiej przyszłości.
Płaci składki za matki na wychowawczych, jest zasiłek macierzyński, becikowe, ulgi podatkowe.
Dofinansowuje przedszkola i żłobki.
Upraszcza zasady tworzenia placówek prywatnych.
Zasiłki rodzinne, zasiłki z MOPS.
To nie jest nic.
Może nie jet to tyle, ile niektórzy by chcieli,
ale na pewno nie jest to nic.
przeczytalam pierwsza strone i dalej nie czytam
mam dwoje dzieci, bo na wiecej mnie nie stac
zgadzam sie, kobieta w domu to tez zawod, ale poki co nie wymyslono jeszcze takiego systemu panstwowego, ktory stac na utrzymywanie “kobiet w domu” i wyplacanie im pensji
droga pani puzyna krupska zaczyna rewolucje od dupy strony
najpierw niech wpadnie na pomysl skad pieniadze brac, potem nimi zarzadza, bo poki co usiluje rozdzielac kase, ktorej nie ma (nie ona jej nie ma, tylko kasa fizycznie nie istnieje)
jak mnie nie stac na mercedesa, to se kupuje opla
z mojego posiadania samochodu tez panstwo potencjalnie ma zysk: samochod jest dla mnie srodkiem do uprawiania mojego zawodu – a jestem edukatorem, wiec teoretycznie panstwu sluze grzecznie
a jednak panstwo mi lepszego samochodu nie kupi
mowie zdecydowanie nie placeniu moich ciezko zarobionych pieniedzy pani puzynie krupskiej
niech na swoje dzieci zarobi sama
albo niech zarobi ojciec dzieci
nic jej do moich pieniedzy
amen
Figa, hmm… Krupska i populizm to przy Tobie pikuś. Może powinnaś jednak głębiej zapoznać się z tematem?
To jest NIC w porównaniu do innych krajów europejskich, i nie mówię tu tylko o Zachodzie. Byłam ostatnio na konferencji dt. polityki rodzinnej – organizowanej…hmm… w Sejmie (że też się nie wstydzą, pani minister nie miała się czym pochwalić w swojej wypowiedzi).
Co do dostępności do prac podkomisji… sprawa względna, nasze stowarzyszenie np. nie zostało do nich włączone, mimo że były one “otwarte” i zabiegaliśmy o udział.
A co z matkami, które np. po studiach nie pracowały? Widzisz jakieś plusy? Dobrze, że nie wierzę w ZUS, bo inaczej bym musiała tylko usiąść w kąciku i płakać. A tak, mam dwójkę super wychowanych dzieci, z których jestem bardzo dumna i na każdym kroku zbieram owoce mojej pracy.
Z resztą Tobie też dużo bliżej do hałsłajfa niż do biznesłumen 😉
Totalnie mnie rozczuliło podejście anonimowego pana z PO – hahaha! No tak, opinia publiczna jest ważna, a niedługo wybory za wyborami.
Artykuł jest mocno wybiórczy, niedopracowany – widać np efekty kopiuj-wklej… Zawsze można wyrwać coś z kontekstu, co zabrzmi dziwnie – taka uroda mediów. A temat wymaga dyskusji, bo jest bardzo poważny i dotyczy całego społeczeństwa.
I dlatego, że nie stać mnie na trzeciego Mercedesa na raty (kiedyś słyszałam taki komentarz o dzieciach), kupuję psa 😉
Się podpiszę pod Kantalupą.
Teraz wyobraźmy sobie nasz polski rajw którym połowa społeczeństwa, żeńska
połowa zosatje w domu, żeby rodzić i wychowywać dzieci. Nie pracuje.
więc druga połowa społeczeństwa musi teraz zapracować na swoje pensje, pensje
żon siedzących w domu i emerytury naszych babć i dziadków.
Ale będzie wtedy idealnie bo się doceni kobiety siedzące w domu.
Mnie też takie artykuły ale i taka postawa wkurza na całego. Każdy ma wolną wolę.
Jak chce mieć 7-mkę dzieci to powinien najpierw pomyśleć za co je wychowa
i wykarmi a nie wyciągać ręke do nas wszytskich żebyśmy się dołożyli.
Rozumiem, że jako pracująca żona i matka, dostałabym dwie pensje?
Kuszące, no.
A tak poważnie – podpisuję się pod wypowiedziami Kantalupy i Figi.
Nie skomentuję tego, sama sobie wystawiasz świadectwo.
Mercdes to nic przy boeingu.
Ale bardzo dużo przy hulajnodze.
Tyle, że nic szczególnego z tego nie wynika.
Zawsze znajdzie się kraj, przy którym u nas jest “nic”,
i znajdzie się taki, przy którym jest to dużo.
A państwo jest nie tylko od dawania (naszych nielekko wypracowanych pieniędzy – warto o tym pamiętać), ale i od egzekwowania.
Taki jest m.in. sens jego istnienia.
Widzę, że jednak podejście dyskutantów z forum gazetowego jest i Wam bliskie niestety…
Dzieci to mercedes, boeing czy co tam jeszcze więc mnie nie stać.. No laski, litości…
Z takim podejściem, nie będzie miał kto zarabiać na Wasze emerytury, a nie przepraszam- moje dzieci będą zarabiały za Wasze…
Pani Krupska to fanatyczka i jak każda zaślepiona cokolwiek.. do tego wybitnie wybiórczy artykuł. Nie mówcie mi, że i Wy takie jesteście.
Nie ma szans na naprawdę spokojna dyskusję nie o pani Krupskiej tylko o temacie?
Polityka prorodzinna w Polsce? Dlaczego wrzucamy do wora obie sprawy jak GW i wychodzi z tego co wychodzi?
Nie liczyłabym na to. Pewnie okazałoby się, że Twoje wychowanie dzieci jest
upośledzone ponieważ nie spędzasz z dziećmi wystarczająco dużo czasu.
Aba jednak większość dziewczyn tutaj to kobiety dzieciate. więc na mnie będą pracować moje dzieci nie Twoje 🙂
Chyba niewłaściwie zrozumiałaś o czym pisałam.
Nie porównuję dzieci do żadnych mercedesów czy boingów
tylko użyłąm tego porównania do wyjaśnienia
jak duże/nieduże relatywnie jest wsparcie rodziny naszego państwa z podatków
w stosunku do innych krajów
Pochodzę z rodziny wielodzietnej,
i jestem ostatnią osobą, która lekceważyłaby tematy z tym związane.
Jestem tez pokoleniem któe aktualnie zarabia na emerytury tych,
którzy nazywali mnie np. patologią z powodu liczby rodzeństwa
I zapewne na emerytury cudzych rodziców, nie tylko własnych 😉
A czego oczekiwałaś po tym wątku?
O mnie i mojej rodzinie mówią “lenie”, wygodni”, “spryciarze” bo mam jedno dziecko.
Poniekąd i Ty to zasugerowałaś pisząc, że twoje dzieci będą a pracowały na moją emeryturę.
Tyle, że ja się takimi opiniami nie przejmuję 🙂
na swoją emeryturę oszczędzę sama.
aba, to jest wlasnie podejscie, z ktorym najbardziej nie jestem w stanie sie zgodzic:
otoz na moja emeryture pracuje ja sama
nie okradam twoich dzieci tylko dlatego, ze sama nie chce miec wiecej niz dwojki
prawda?
Żeby była jasność, jestem jak najbardziej za pomaganiem, wspieraniem, finansowaniem osób, które pracować i zarobić na swoje utrzymanie nie mogą, a więc na przykład osób chorych, w znacznym stopniu niepełnosprawnych czy też rodziców zajmujących się dziećmi, wymagającymi ciągłej opieki. Jak najbardziej!
Ale
uważam, że nie stać jeszcze naszego państwa na pozostawienie wyboru praca czy dzieci. Nas nie stać. Mnie. Przecież żeby komuś dać, trzeba, póki co, drugiemu zabrać, no inaczej se ne da. To raz.
Dwa – to, że pracuję, nie znaczy, że przychodzę do domu, służba podaje obiad, a bona z daleka pokazuje mi, że z potomkiem wszystko OK Pracuję na tych samych etatach, na których pracuje “stuprocentowa” 😉 mama plus etat w firmie…
Bardziej, znacznie bardziej boli mnie to, że wielu mamom uniemożliwia się powrót do pracy albo bardzo, bardzo utrudnia czyli nie tylko nie daje przysłowiowej rybki, ale nawet i wędki 😉 O czym przekonałam się na własnej skórze, kiedy mój syn znalazł się na 170 miejscu na liście rezerwowej do żłobka
Reasumując tę średnio składną wypowiedź (na szybciora piszę) – ułatwienia dla mam, zwłaszcza mam w wielodzietnych rodzinach, ulgi, pomoc do pewnego stopnia, TAK, jak najbardziej, ale pieniądze do łapki – długo jeszcze NIE.
No wtedy mam nadzieję, że państwo odpali kasę Mamom, które pracują na 2 etatach- a więc mają trudniej jeszcze ( etat domowy i ten zawodowy)
Bo jak piszesz- to nie tak, że mamy pracujące zawodowo już nie pracują tak samo ciężko w domu, jak te nie pracujące zawodowo! mają 2x więcej obowiązków śmiem twierdzić!
hmmm czego oczekiwałam?
Chyba tego, że Ci którzy nie mają dzieci czy mają jedno, dwoje, troje itd powiedzą, że nie chcą mieć więcej dzieci a nie że ich na nie nie stać. Rozmawiamy przecież nie o patologii tylko o normalnych rodzinach, prawda?
edytuję: bo nie stać prowadzi właśnie do takiego wyciągania łapek do państwa o wszystko i złość że nie daje i pretensje itd itp to tak jak pogorzelcy np płaczą, że gmina za mało im dała na odbudowanie nieubezpieczonego domu..
Masz rację Figa i kantalupa – trochę pojechałam po bandzie z tym porównaniem – chesz liczyć, licz na siebie;)
Alokazjo, ale dlaczego deprecjonujemy siebie nawzajem? Dlaczego powielamy te stereotypy? Mama niepracująca to leń, który wyciąga łapki do państwa, a pracująca- zaniedbuje dzieci??
Masz rację, Twoje dzieci będą na Ciebie pracowały- przepraszam za niefortunny powielony stereotyp:)
Tak, rozmawiamy o normalnych rodzinach.
Ale imo w żadną stronę przesadzać nie jest zdrowo.
Dlatego ja nic złego w stwierdzeniu “nie stać mnie na więcej dzieci”, kiedy brakuje na opłaty czy na książki do szkoły lub kiedy praca tymczasowa lub mocno niepewna – nic w tym złego, że ludzie nie chcą żyć w biedzie.
Na decyzję o kolejnym dziecku czasem ludzie zbierają sie latami
a czasem powołują na świat dzieci pod wpływem chwili,
i pełne spectrum czasów namysłu pomiędzy tymi dwoma 🙂
Ja nie widzę nic złego w braniu pod uwagę sytuacji finansowej,
(nie mówię o kierowaniu się wyłącznie sprawami finansowymi) – podobnie jak zdrowotnej czy innych,
przyznam też, że nieco dziwi mnie taki opór wobec brania pod uwagę tego, czy kogoś stać czy nie (może to wynika z tego, że wiem i dobrze pamiętam co znaczy niedostatek)
ale nie rozumiem tez drugiego skrajnego zachowania, a spotykanego przecież, namawiania ludzi na dzieci “bo ich stać”
Dzieci się albo pragnie albo nie,
a argumenty używane w dyskusjach na temat dzietności sa imo rzeczą wtórną 🙂
Ja więcej dzieci nie pragnęłam i póki co nie pragnę, więc ni ma więcej 😉
Napisałam tak, ponieważ trochę czytałam na ten temat. I z jednej strony jest właśnie
taka postawa, że kto chce mieć 3,4,5,6 czy 7 dzieci to całkowicie jego sprawa i niech
się sam o nie martwi. Z drugiej takie bardzo konserwatywne środowiska twierdzą, że
matka która idzie do pracy, z różnych względów, nie jest w stanie odpowiednio zająć
się dziećmi i domem. Że tak naprawdę prawdziwe ognisko domowe to tylko jak
mama w domu siedzi. A ja mówię i takiej i takiej postawie nie. Jeszcze takie
argumenty, że kiedyś to tak fajnie było. Wielopokoleniowe rodziny, które o siebie dbały, itd, itd.
Ale jakie to rodziny były?? Chłopi co przymierali na przednówku czy
robotnicy którzy na nic nie mogli liczyć?? I czy w takich rodzinach kobiety były te
niepracujące?? Czy pracowały gdzieś jako służące coby przeżyć??
Nie wszyscy byli panami na włościach…
Nikogo nie deprecjonuję. Komentuję tylko postawę pani z artykułu. Uważam, że nie
ma żadnych podstaw, żeby mamom w domach wypłacać pensje. Bo po pierwsze
to coś na co każda z nas się świadomie decyduje, po drugie przeogromne pole do
nadużyć. Przytaczane są przykłady z innych najczęściej sporo bogatszych państw,
jakie to tam udogodnienia są. A są, ale bardzo często zapomina się dodać, że np.
i Niemcy i Francja mają bardzo poważny problem z finansami. Zapominają, że ich
systemy trzeszczą w szwach właśnie z powodu nadmiernych obciążeń finansowych.
Nie tylko tych skierowanych do rodzin wielodzietnych ale i mnóstwa inncyh. Tak to
juz jest, że aby z kasy wypłacić trzeba aby do tej kasy ktoś wpłacił. O tym najczęściej
Ci pomysłodawcy zapominają.
Znasz odpowiedź na pytanie: Krupska kontra państwo totalitarne