obecnie mieszkam w UK. tutejsza służba zdrowia całkowicie odbiega od tej naszej. lekarz stwierdza ciążę na podstawie testu, który wykonuje się w domu lub w przychodni, następnie idzie się do położnej, która umawia na usg w szpitalu dopiero w 12 tygodniu. nie ma żadnej styczności z ginekologiem! niestety, dwa dni przez usg poroniłam. zaczęło się we wtorek, cały dzień pobolewał mnie brzuch, a wieczorem zobaczyłam brązową plamkę na wkładce, więc szybko pojechaliśmy do szpitala. tam po trzech godz oczekiwania lekarka zmierzyła mi ciśnienie i temperaturę po czy powiedziała, że to może byc początek poronienia, ale oni w takich sytuacjach nic nie robią! poprosiłam o zrobienie usg, niestety w nocy tego nie robią i wypuścili mnie do domu. w nocy nie mogłam spac, z bólu i ze strachu… rano(ok 6:00) zaczęłam krwawic, w szpitalu ta sama pani ponownie zmierzyła mi ciśnienie i temperaturę mówiąc, że ze mną wszystko jest ok, a jeżeli chodzi o dziecko to mogą coś powiedziec dopiero na usg, więc poprosiłam żeby zrobili mi je od razu, niestety znowu usłyszałam odmowę, kazali mi przyjechac za cztery godz! na odchodne dostałam tabletki-paracetamol. Nie miałam wyjścia wróciłam załamana do domu… na usg dowiedziałam,że poroniłam, w macicy było bardzo dużo krwi, nic nie było widac. powiedziano mi, że będę długo i mocno krwawic, pobrali mi krew i umówili na wizytę za 10 dni! widzieli, że się zle czułam, ledwo chodziłam a mimo to stwierdzili, że tak ma byc i kazali wracac do domu. ból był nie do zniesienia, nawet ketonal nic nie dał, wstawałam z łóżka tylko do toalety, we wszystkim pomagał mi mój chłopak… miałam nadzieję,że wkrótce męczarnie się skończą,ale był coraz gorzej, we czwartek dostałam ostrego krwotoku, uparłam się i powiedziałam, że do tamtego szpitala nie wrócę! pojechaliśmy do Liverpool-u (ok 70 km) myślałam że nie wytrzymam tej podróży, byłam tak słaba że na oddział przywiezli mnie na wózku. pielęgniarki były zdziwione że wypuścili mnie z tamtego szpitala. moje ubranie nie nadawały się do niczego, wszystko wylądowało w koszu (do domu wracałam owinięta kocem). tam w końcu zajął się mną ginekolog, zostałam wyczyszczona i jak ręką odjął! koniec krwotoku, koniec bólu! tam dowiedziałam się że jeśli chcę ponownie zajśc w ciążę mamy starac się już po następnej miesiączce, wiem że w Polsce mówią inaczej, ja jednak posłucham itej rady, moja koleżanka tak zrobiła i za dwa miesiące będzie mamusią, ciąża przebiega idealnie. właśnie kończy mi się okres, więc nie długo spróbujemy 😉 dziewczyny, wiem że jest ciężko ale trzeba życ dalej! ja się nie poddam 😉 dziękuję za Wasz czas! pozdrawiam!
11 odpowiedzi na pytanie: lepiej w Polsce?!
bardzo mi przykro,że Ciebie to spotkało…
masz rację jeśli jesteś już gotowa do starań to staraj sie, życzę powodzenia…ja po pierwszym poronieniu też zaczęłam starać sie po pierwszej miesiączce, która przyszła dopiero po dwóch miesiącach i niestety nie udawało sie ponad dwa lata, ale wkońcu udało sie, a teraz walczę o kolejne moje szczęście, ale niestety znowu jestem po poronieniu i jak narazie mam całkowity zakaz starań od 3 do 6 miesięcy, ale gin powiedział że jak będę sie dobrze czuć psychicznie to mamy działać mimo że już jestem gotowa to nie mogę ze względu na tarczyce a tak bardzo bym chciała
Strasznie Ci współczuję. Ja straciłam dzidziusia w Boże Ciało, nie całe 2 tygodnie temu. Wtedy byłam łyżeczkowana. Opiekę w klinice miałam super. Natomiast Pani doktor na kontroli powiedziała, żebym poczekała 2 miesiace i znowu się starała. Strasznie się boję, ale i tak będziemy się starac. Za bardzo tęsknię za Moja Kruszynką.
Dodam jeszcze, że w tym momencie już sie przygotowuję do kolejnego dzidziusia. Witaminy i badania.
i bardzo dobrze, ja mimo zakazu wczoraj miałam udany seksik, ale nie liczę na nic z tego cyklu, życzę powodzenia i nie poddawaj sie
ja też nie przestałam brac kwasu foliowego, jak dowiedziałam się o ciąży rzuciłam papierosy, po poronieniu ciężko było bez nich wytrzymac ale dałam radę, chcę miec dziecko więc teraz muszę dbac o siebie 😉 dziewczyny, ważne jest też podejście, nie wolno miec złych myśli! przyznam się że wcześniej nie bardzo chciałam byc mamusią, bałam się ciąży, ciarki mnie przechodziły na myśl o porodzie! chciałam miec dziecko ale za jakiś czas, najlepiej adoptowane, żebym nie musiał go rodzic, w ogóle wydawało mi się, że nie będę mogła miec dzieci, wszystko zmieniło się jak zobaczyłam dwie kreski na teście… pomyślałam, Boże! jaka ja byłam głupia! będąc w ciąży, czasami czułam że coś się stanie, że coś jest nie tak i sobie wykrakałam…. także, dziewczyny, koniec z zamartwianiem się! uszy do góry!
Ciężko jest mi teraz, po stracie, ale patrze w przyszłośc. Choc bym mogła się starac to dla odzyskania równowagi psychicznej musze odczekac przynajmniej te 2 okresy. Narazie to nie mam nawet ochoty na seksik, ale wierze, że będzie dobrze. Jest to dla mnie czas na zrobienie wszystkich badań, a jest tego trochę.
oj bidulko! może to Cię chociaż troszkę podniesie na duchu i da odrobinę nadziei że będzie dobrze; moja kuzynka poroniła dwa tygodnie przede mną a dziś dowiedziałam się że zrobiła 4 testy i w każdym wyszły DWIE KRESKI! TRZYMAJ SIĘ CIEPLUTKO!
i życze dwóch II przy najbliżsyzm teście !!!!
już dawno chciałam coś tu namazgrać, ale za każdym razem kiedy wchodziłam na ten wątek brakowało mi słów, w ogóle ciarki mi przechodziły jak tylko klikałam na strata dziecka. chciałam tylko napisać że moja historia skończyła się dobrze. tak jak planowałam szybko zafasolkowałam i dzisiaj moja śliczna córeczka kończy równo miesiąc. takiego szczęścia życzę każdej kobiecie!!! oby wszystkie historie miały takie zakończenie…
Gratulacje!
Ja mieszkam w Stanach, i miałam bardzo podobną sytuację u pierwszego ginekologa – nie chcieli mnie zbadać – miałam czekać do 10 tygodnia (jeśli w ogóle byłam w ciąży, bo nie wierzyli), zaczęłam plamić “to nic takiego, pewnie pani roni, proszę iść do domu”, nawet nie rozmawiałam z lekarzem, tylko młodziutką pielęgniarką. W końcu wylądowałam z mocnym krwawieniem w szpitalu – USG nie wykryło nic w macicy, i tyle.
Zmieniłam ginekologa i zupełnie inne podejście. Na pierwszej wizycie dokładnie mnie lekarka obejrzała i zachęciła do starania od razu. Udało się. Pierwsze USG chcieli mi robić w 5 tygodniu, i sama się upierałam, żeby poczekać do 7, żeby coś było widać.
Teraz jestem w 30 tygodniu i też liczę na szczęśliwe zakończenie.
Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję! 🙂
Eziee jak widać dużo zależy od tego gdzie i na kogo się trafi. gratuluję brzuszka! życzę lekkiego, szybkiego porodu oraz zdrowej ślicznej dzidzi!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: lepiej w Polsce?!