Moge już wstepnie siedzieć i moja mała cały czas spi…to chyba dobry czas, żeby opisać mój poród.
Wybralismy sie z mężem na porodówkę dn. 5 grudnia o godz. 7 rano, miała to byc wizyta kontrolna ale na wszelki wypadek miałam wziąć ze sobą torbę szpitalną. Pan doktor mnie zbadał, stwierdził 2 cm rozwarcie, wypytał o skurcze (od 2 tygodni były dość ostre ale nieregularne i stwierdził “dzisiaj rodzimy”:) No to dobra, udaliśmy się z mężem do specjalnej sali porodowej, przebrałam się w kaftan, przypięli mnie do KTG i czekamy. Przez chwilę nie było nic a potem zaczęły sie skurcze, regularne ale do 70%. Dziwne, prawie ich nie czułam… Przyszedł pan doktor, sprawdził rozwarcie (0,5 cm więcej) i w tym momencie poszedł mi pęcherz… Potem siedzieliśmy tak sobie z mężem do 11stej i nie działo się wiele… Skurcze prawie zanikły, wody się sączyły, ja zero bólów… Mówimy, nie, to chyba parodia porodu jakaś… Pan doktor podjął decyzję – oxytocyna. Po 15 minutach znowu niewiele. No to mówię do męża: jedź do domu, zjedz coś, załatw sprawy i wróć. Położna potwierdziła, że w 2 godziny to na pewno nic się nie zdarzy a później będzie na prawde potrzebny, do masaży itp. Poszedł więc… No i za 15 min zaczęły się skurcze na serio! Regularne, częste i bolesne… Podano mi dolargan i o tego czasu pamiętam tylko urywki. Wiem, że mnie bolało i przysypiałam. Za chwilę miałam już 6-7 cm a potem 9 i…bardzo szybko się uwijały panie położne przygotowując się do porodu…Zaczęły się bóle parte. Ja, skupiona jak nigdy w życiu, parłam pod dyktando pani doktor i 2 położnych, do tego nad głową miałam kilka uczennic, które mi podawały wodę i trzymały za rękę… Mój mąż natomiast nieświadomy niczego stał właśnie w korku i ze spokojem kierował się do szpitala… Po 15 minutach partych Pola była na świecie:) Nie potrafię opisać uczucia jak ją zobaczyłam na łóżku, jeszcze z pępowiną…to był mega rozczulający widok…Okazało się, że miała sine rączki (lekko się wychłodziła), więc po chwilowym pobycie na moich piersiach została zabrana do inkubatora. Ja już nie czułam prawie nic, porodu łożyska, szycia…Uśmiechałam się do siebie na myśl o tym małym szkrabie…Jak mnie wieźli już po szyciu na salę kątem oka zobaczyłam mojego skołowanego męża, który myslał, że mnie wiozą do jakiejś innej sali porodowej i walczył z jakimś tatusiem o fartuch (deficyt), żeby móc mi towarzyszyć…taki to poród rodzinny przeżyliśmy. No cóż, ogólnie rzecz biorąc raczej jestem szczęściarą…
Sprezynka i Poleńka (05/12/2003)
12 odpowiedzi na pytanie: Mój “poród rodzinny”:))))
Re: Mój “poród rodzinny”:)
gratulacje!
a to bylo przed terminem?
zawsze powtarzam-nie sluchajcie poloznych i nie dajcie męzowi isc ze szpitala po cokolwiek! juz nie pierwszy raz czytam, ze szko wolno a potem maz, ktory wyszedl na chwile, nie zdązył…
mąz ma siedziec i juz hihihi nawet jesli bedzie siedzial 3 dni.. jak moj.. moze sie okazac, ze to 3 dni, a moze – ze to 2 godziny…
ech zazdrozcze Ci porodu… ale dobrze sie czyta takie opisy zadowolonych mam!
Re: Mój “poród rodzinny”:)
o rany, jak szybko i jak cudownie!!!!
że nie wspomnę,że ci starsznie zazdroszcze- tak bardzo chciałbym mieć swoje dziecko “obok” a nie “w środku”
życzymy miłego połogu i stale uśmiechniętej Dzidzi- Poli
Anita – 22 lutego? 21 marca? + córeczka
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Jeszcze raz serdecznie gratuluje całej Waszej szczęśliwej trójce!!
Nie skromnie powiem, że życzę sobie takiego porodu jak Twój. Nie twierdzę że nie cierpiałaś, ale przynajmniej nie tak bardzo długo.
A Twój opis czyta się z nadzieją że pierwszy poród także może być w miarę szybki. To dodaje mi optymizmu bo jak wiesz jeszcze wszystko przede mną.
Buziaczki
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Gratulacje i zyczymy szybkiego gojenia hehe
Dorota i Zosia <16.07.2003.>
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Dzięki Wam wszystkim!
Było w terminie. Ja tez już teraz wiem, że nie nalezy wysyłać nigdzie mężów podczas porodu…Jednak wcześniej tyle się nasłuchałam/naczytałam o długiej pierszej fazie porodu, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę miała to szczęście sobie przez nią troszke przeskoczyć… Przy drugim dziecku przywiążę męża do łóżka 🙂
Sprezynka i Poleńka (05/12/2003)
Re: Mój “poród rodzinny”:)
jak sie ma takie miekkie serduszko dla mezusia…
pozdrowka
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Ja też tak chcę ale z mężem!
Oczywiscie gratuluję córeczki
I pozdrawiam gorąco!
Beata i Maluszek (30.01.2004)
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Boże a ja męczyłam sie w skurczach przez około 20 godzin i rozwarcie doszło tylko do 8 cm byłam wykoncza no i skonczyło się to cesarką. Tylko pozazdrościć tak łatego porodu ale co tam najwazniejsze ze nasze MALENSTWA są juz z nami
Pozdrawiam Aga i Jas 5,12 2003
Re: Mój “poród rodzinny”:)
To z egoizmu – nie miałam ochoty go ratować z omdlenia
Sprezynka i Poleńka (05/12/2003)
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Tymbardziej gratuluję Jasia!!!
Sprezynka i Poleńka (05/12/2003)
Re: Mój “poród rodzinny”:)
Całkiem fajny ten Twój porod ;-)…tylko pozazdroscic, ze tak szybko poszlo.
Pozdrowienina
Re: Mój “poród rodzinny”:)
ale mialas fajnie!!!! do pozazdroszczenia:) gratulacje!
puchar dla ciebie za tak pozytywny opis porodu:)
iwi27 i Natalka (06.11.2003)
Znasz odpowiedź na pytanie: Mój “poród rodzinny”:))))