Witajcie! U mnie juz po wszystkim… Pawełek pospieszyl sie i przyszedł na swiat 29. 11 (termin 10 12)…. Ale po kolei
W piatek (29.11) ok. 9.00 zaczęły sie sączyc wody płodowe…zadzwoniłam po męża i pojechalismy do szpitala Wojewódzkiego…zbadał mnie lekarz i stwierdzil rozwarcie na 1 palec i ze poród na pewno odbedzie sie dzisiaj ze względu na odejście wód….po czym zaczęłi mnie przygotowywać do porodu (lewatywka itp)…opłacilismy poród rodzinyy (100 zl) i na porodówkę…Jedna z trzech sal była wolna, więc nas w biej ulokowano….ok. 11.15 USG, polozenie dzidzi w porządku…ok. 12.00 zaczęły se juz porządne skurcze, ale do wytrzymania… Nasilały sie coraz bardziej i ok. 13.30 staly sie juz ciężkie do wytrzymania, połozna zalecała cwiczenia na piłce (szybsze rozwarcie) oraz prysznic…skorzystałam, ale nie przyniosło ulgi…mąz wspierał mnie duchowo i masował plecy, gdyź bóle wychodziły z krzyża….bardzo intensywnie ćwiczyłam na piłce i ok. 16.00 rozwarcie bylo juz na 2,5 palca, wody zaczęły być zielonkawe, jednak lekarz stwierdzil ze akcja ładnie postępuje…ok. 17.00 miałam juz pełne rozwarcie, połozne zaczęły przygotowywac salę…oświetlenie, narzędzia itp. wiedzialam ze to juz blisko….zaczęł sie bóle parte, jednak zbyt słabe skurcze aby urodzic Pawełka, podłączyli kroplówkę…. Nasilyły sie skurcze….połozna dostrzegła, ze synek jest ułozony twarzyczkowo tzn. buźka do góry i zawołała lekarza….o wspólnych siłach o godz. 18.10 Pawełek przyszedł na swiat, lekarz pomógł mu sie wydostac uciskając powłoki brzuszne….potem podobnie urodzilam lozysko…zobaczylam moja kruszynke z czarna czuprynką…ogromne wzruszenie…. Pawełek 3800 waga, 56 długi, 10 pkt…..potem szycie…(po nacieciu oczywiście), a potem juz pobyt na oddziale, którego niestety nie wspominam mile….bylam bardzo obolała, gdyz nie moglam sie nawet ruszyć (duże obrazenia porodowe)… Niestety nie wszystkie polozne były skore do pomocy. Uwazam, ze opieka lekarska jest profesjonalna, natomiast niektóre panie na oddziale noworodkowym (polozne) chyba minęły sie z powolaniem…wszystkiego sie czepialy, czasem wręcz byly zlosliwe i niesympatyczne…. Ale to pewnie zalezy na kogo sie trafi…ogólnie poród był ciężki- bardzo pomogła mi obecność męża…moze juz bym zapomniała o tym bólu gdyby nie komplikacje, które pojawiły sie po porodzie…. Ale to juz inna historia…..
Magda i Pawełek ur.29.11
4 odpowiedzi na pytanie: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku
Re: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku
Najważneisze że już jesteś z Pawełkiem no i gratulacje dla Was i dla męża oczywiście.. a swoją drogą to fajnie że masz że już jesteś po
jeszcze raz gratuluję
Ewa i Julia:)
Re: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku
serdecznie gratulacje i uściski dla całej Waszej trójki,
pozdrawiamy
Asia z Zuzką (18.11.2002)
Re: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku
GRATULACJE!!! OBY WIECEJ TAKICH DOBRYCH WIESCI….
POZD D I 16 TYG
Re: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku
Ciesze sie, ze Pawelek juz sie urodzil. Buziaki dla niego i gratulacje dla mamusi.
Tez uwazam, ze niektore polozne minely sie z powolaniem. Kiedy juz mnie zabierali na sale dla mamus po porodzie, to polozna zabronila mi wziac ze soba torby, dobrze, ze moj maz byl przy mmnie, bo na korytarzu zostala moja torba, a on przenosil wszystkie rzeczy z torby do mojego pokoju. Szczyt glupoty.
Renia
mama Asi (3 latka) i Ani (roczek i miesiac)
Znasz odpowiedź na pytanie: Mój poród w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku