Dziewczyny mam dzis bardzo podly dzien (zreszta czesto mi sie to zdarza) wiec postanowilam napisac. Po raz pierwszy sie na to zdobywam choc niedlugo minie rok od mojej tragedii. 6 maja tamtego roku mialam wyznaczony termin porodu mojej coreczki na ktora strasznie czekalam i nie moglam sie jej doczekac! Calaz ciaze przechodzilam ok i nie mialam zadnych komplikacji. Malutla Ola rosla sobie w moim brzuszku jak na drozdzach a ja bylam bardzo szczesliwa. Tego dnia na ktory mialam termin niestety nic sie nie wydarzylo tzn. pobolewalo mnie w dole brzycha ale myslalam ze to oznaka zblizajacego sie porodu. W nocy z 6 na 7 maja nie spalam wogole bo bardzo bolal mnie brzuch. Rano pojechalam z mezem do szpitala na ktg i powiedzialam lekarzowi o swoich dolegliwosciach. On jednym slowem mnie olal i powiedzial ze z malemstwem wszystko jest ok (sama widzialam na odczycie z ktg i slyszalam rownomierne bicie serduszka mojego dziecka) i moze to wynik pogody itp-strasznie padlo. Wcale sie mna nie przejal i kazal mi wracac do domu. Poiwiedzial ze mam przyjechac jak beda skurcze lub jak mi odejda wody. A ja naprawde czulam sie fatalnie i sie bardzo martwilam. Sama poszlam na izbe przyjec i zarzadalam zeby mnie ktos zbadal. Lekarz w izbie przyjec wcale nie mial ochoty mnie badac (musieli go zawolac bo go nie bylo w iznie przyjec wiec pewnie mu w czyms przeszkodzilam). Powiedzialam mu ze przed chwila bylam na ktg i wszystko niby jest ok ale ja sie bardzo zle czuje i ze jest to moje pierwsze dziecko i sie bardzo martwie. Laskawie wtedy mnie zbadal i powiedzial ze nic nie widzi zlego i ze nie mam rozwarcia i zebym pojechala do domu. Wiec ja glupia pokornie pojechalam do domu. Po dwoch godzinach czulam sie juz strasznie zle i zaczelam miec skurcze nagle co 2-1,5 minuty. Zadzwonilam do meza i on szybko przyjechal i pojechalismy do szpitala. Tam znowu nikogo nie bylo na izbie przyjec tylko jakas pielegniarka, ktora zaczela mnie podlaczac do ktg. Ja w bolach co 1,5 minuty nie moglam wytrzymac a ona nie potrafila mnie dobrze podlaczyc. Pobiegla po lekarza, ktory jak przyszedl i mnie podlaczyl nie mogl znalezc serduszka mojego malenstwa i w koncu powiedzialam mi ze moje dziecko nie zyje. Pamietam to jak najgorszy koszmar i myslalam ze chyba on zartuje bo przeciez bylam w szpitalu 2-3 godziny wczesniej i wszystko bylo ok. Zrobili mi usg i potwierdzilo sie ze malutka umarla. Ale dlaczego??????Boze jak ja wtedy nie chcialam zyc-myslalam ze to jakis zly sen i zaraz sie obudze. Musialam przeciez jeszcze ja urodzic. Ale wyobrazcie sobie jak tu rodzic jak mawia sie ze malenstwo nie zyje. Chcialam umrzec a z drugiej strony myslalm ze moze oni sie pomylili i ze Olenka zyje.Do ostatniej chwili mialam nadzieje ze ona zyje i sie pomylili. Urodzilam po 6 godzinach (dostalam znieczulenie z.o. wiec bol fizyczny byl zaden ale bol psychiczny…wylam jak zwierze…). Nie bede juz opisywac dalszych rzeczy ale kazdego dnia zastanawiam sie jak mam zyc bez mojej coreczki. Choc minelo juz duzo czasu ja nie moge dac sobie rady. Nigdy sobie nie wybacze tego ze jak glupia ges dalam sie splawic wtedy do domu. Gdybym zostala i sie np rozplakala moze by mnie zostawili i wszystko bylo by inaczej tzn. mialaby coreczka moja upragniona, wyczekana, ukochana! Moje zle samopoczucie cos sygnalizowalo ze cos niedobrego zaczyna sie dziac. Teraz jest mi strasznie zle ale wreszcie moge o tym napisac- podzielic sie z Wami moja tragedia. Po urodzeniu OLenki zrobili jej sekcje zwlok i badanie genetyczne. Malutlka wazyla 3380g i miala 49 cm. Urodzilam normalnie w 40 tygodniu ciazy. Badania nic nie wykazaly zlego, poprostu mala byla calkowicie zdrowa i miala wszystko co normalny czlokiek potrzebuje. Calkowicie zdrowa – wiezycie??? Nie byla takze okrecona pepowina. Wiec dlaczego jeje nie mam. Czemu los, bog i wszyscy tak mnie pokarali? Co ja takiego zlego zrobilam? Od sierpnia czyli po 3 miesiacach od porodu stramy sie z mezem znowu o malenstwo, ale niestety z mizernym skutkem. Wtedy zaszlam w ciaze za pierwszym razem, a teraz nie moge. Mam wysoki poziom prolaktyny i biore bromergon wiec mam nadzieje ze on mi pomorze. Ale po tym leku czuje sie fatalnie. Mam nadzieje ze moze w koncu nam sie uda i bedzie mi dane byc wreszcie mama choc Olenki juz nigdy ze mna nie bedzie. Bardzo mi jeje brak i bardzo za na tesknie. Nikomu nie zycze chowac wlasne dzieko.
19 odpowiedzi na pytanie: moja straszna historia
Re: moja straszna historia
Jowa brak mi słów. To bardzo smutna historia.
Bardzo, bardzo mi przykro…
Przytulam Cię mocno…
NUŚKA + dwa Aniołki
Re: moja straszna historia
Bardzo, bardzo mi smutno, że i Ciebie to spotkało…
Ja też straciłam córeczkę, ale wcześniej, bo w 30 tc (pępowina). Trzymam za Ciebie kciuki, za Wasze starania i łaskawszą przyszłość.
Ewa AmelkAniołek2.04.04
Re: moja straszna historia
Twoja historia jest bardzo smutna, wiem co czułaś i czujesz bo ja też straciłam swoje maleństwo w 4 miesiącu. I wiem że ból jest niesamowity. Ale musisz wierzyc że teraz bedzie dobrze, tak jak ja. Jestem z Tobą!
Re: moja straszna historia
Serdecznie Ci współczuję, bo znam ten ból…
Ulka i Kacperek (15 lipca 2003r.)
Re: moja straszna historia
Bardzo, bardzo ci wspolczuje.
Moge sobie tylko wyobrazic co sie czuje gdy traci sie maluszka, ktory jeszcze chwile temu byl zdrowy i juz tak bliski.
Sciskam cie mocno, mam nadzieje ze juz wkrotce znow wam sie uda!
Iwona i Karolinka 3 lata
Re: moja straszna historia
Bardzo mi przykro,że ci się to przytrafiło.
Moje dzieci były zdrowe, wyszłam ze szpitala z doskonałymi wynikami, miałam rodzić za 3 tygodnie a trzy dni po szpitalu dzieci już nie żyły. Nie wiadomo za bardzo dlaczego. Potem poród naturalny 11 godzin, cały ten koszmar zrozumienia co się w ogóle stało i
teraz tylko ta pustka w sercu.
trzymaj się dzielnie.
Poczytaj tu na forum historie dziewczyn, które po tragicznych przejściach zachodzą w ciażę, rodzą zdrowe dzieci, mimo wszytsko odnajdują jeszcze szczęście.
Wierzę, że i nam się to jeszcze uda:)
Ewa mama 2 aniołków Grzesia i Igora 25.05.2004
Re: moja straszna historia
co mam powiedzieć! Co mozna powiedzieć! Trzymaj się, dasz radę!!! zrób to dla Twoich przyszłych dzieci.
aśka
Re: moja straszna historia
Jowa przytulam Cię mocno….
Anka
Re: moja straszna historia
Ból,….,….,…. łzy,….,….,… to wszyctko co nam zostaje.
Musimy trzymać się mocno by nie zwariować.
Tylko dlaczego tak trudno ponownie zajść w ciąże???
Czy psychicznie czy fizycznie nie jesteśmy do tego gotowe
Kubuś 03.12.2004-14.12.2004
Pigmej
Re: moja straszna historia
Jowa, bardzo smutna historia ;((, bardzo mi przykro….przytulam Cię bardzo mocno.
Edyta i Aniołek 16.06.2004r oraz październikowa Dzidzia
Re: moja straszna historia
Czesc pozdrawiam i bardzo współczuję.
Chciałam Cie pocieszyć że nie jesteś sama którą spotkał tak straszny cios ja swoją córeczkę straciłam w 30 tyg ciąży i tak jak Ty nie miałam żadnych problemów z ciąża. Lekarz prowadzący zapewniał że jest wszystko ok a tak nie było moja córeczka w 30 tyg. miała 450 g moje wyniki z miesiąca na miesiąc były coraz to lepsze a nie gorsze odpowiedz od lekarza była taka że bardzo dobrze się odżywiam bzdura. Im po prostu nie chce się zainteresować pacjentem który sam wie że coś jest nie tak
Teraz kiedy zmieniłam lekarza zrobiłam z mężem szereg badań żyję nadzieją że będzie lepiej bo tak jak Ty zaczęliśmy starania o dzidziusia.
Trzymam za Was kciuki
Pozdrawiam pa pa
Re: moja straszna historia
Bardzo Ci współczuję. Moim zdaniem ta sprawa powinna iść do prokuratora bo na pewno ktoś coś zaniedbał. Wiem jak trudno walczyć z lekarzami ale ja bym walczyła. Za takie nieszczęście!!!!!!!!!!!!!!! Albo napisałabym do TVNu. Na pewno zajęliby się tym w Uwadze albo w innym programie.
Trzymaj się cieplutko.
Doki i Martusia ur. 03.04.2004
<img src="
Re: moja straszna historia
Jowa poryczałam sie jak bóbr 8::-( całym sercem jestem z tobą nie potrafie zrozumieć tej znieczulicy wśród lekarzy to naprawde straszne przeżycie i ból a oni w oczach mają tylko $ (dolarki). Pewnie jak bys zapłaciła to zatrzymali by cie na obserwacje nawet bez konkretnych podstaw.
Cały czas niepotrafie sie uspokoić wprawdzie też straciłam moje długo wyczekiwane maleństwo ale to był zaledwie 9 tydzień naszczeście trafiłam na troche lepszego gina odpowiednio mnie przygotował (również psychicznie) i pomógł przez to przejść.
Nic więcej pisać nie bede bo słowa i tak mało znaczą ale nadzieja powinna być zawsze znami (choć najmniejsza) bo to ona pomaga sie troche pozbierać!!!
Ściskam cię mocno!!!
Re: moja straszna historia
To bardzo smutne, wiem że jest Ci bardzo ciężko, bo czas chociaż podobno goi rany to czasem bardzo długo trzeba czekać na to żeby przestać płakać po takiej stracie, Ja też straciłam swojego synka, chociaż ciąża przebiegała prawidłowo do 32 tyg, wtedy urodziłam przez cc a po 3 dniach mój synek zmarł, minął już rok ale ciągle boli
Zyczę Ci siły i aby jak najszybciej pojawiło się w Waszm życiu maleństwo
2 cykl starań
Aga i aniołek (10.12.2003)
Re: moja straszna historia
Mnie tez tak odesłali z 6tyg Filipkiem do domu – pan dr z izby wyrażnie był nadąsany, ze przyjechaliśmy, pielegniarka też…
Byli tak olewający, że nie zrobili nic, poza badaniem stetoskopem i zajrzeniem do gardła…
a mały wymiotował juz od kilku godzin i na moj chłopski rozum wiedzialam, ze jest odwodniony i trzeba dac kroplówke.
Wiec jak mnie spławili w tym szpitalu pojechałam tylko po te kroplówke do innego, a tam po kilku godzinach usłyszalam, że moj synek jest w agonii i trzeba czekać.
Gdybym posłuchała tego lekarza 7 czerwca obchodziłabym rocznice smierci mojego dziecka.
Obudziłabym się wtedy rano, a przy mnie leżałoby martwe dziecko.
Nie wiem do dziś co mnie wtedy tkneło.
Różnica miedzy naszymi historami jest zasadnicza – Twoja skonczyla sie tragicznie, a moja happy endem, ale Ty na przebieg swojej nie miałaś wpływu. Nie jesteś lekarzem, nie monitorujesz sie od wewnątrz. Zawinili tylko lekarze! Nie wiń siebie za to, że posłuchałas ich, bo przecież z założenia własnie mamy im ufać i na ich opinii i wiedzy polegać!
Zaniedbali sprawe, olali. I tu leży wina – w nich, nie w Tobie!
Życzę Ci wszystkiego dobrego i kolejnej ciązy ze szczęsliwym finałem:)
VICHY i LA ROCHE POSAY
Re: moja straszna historia
Brak mi słów łzy same cisną się do oczu ale nie możecie się poddawać moja koleżanka straciła 2 córeczki bliźniaczki w 9 miesiącu a teraz ma wspaniałego zdrowego syna życzę wam wiele wytrwałości i zdrowia a tobie w szczególności siły.
Ania i Alicja(26.02.03)
Re: moja straszna historia
Poczytaj forum na którym znajdziesz samych wspaniałych ludzi, zrozumienie, pocieszenie i wiele wiele serdeczności od mam i ojców po tragedii straty dziecka.
Podaję linka
Ewamewa99 + Bliźniaki urodzone w Dzień Ojca
Re: moja straszna historia
Bardzo, bardzo, bardzo mi przykro, ze tak trudne, smutne, koszmarne doświadczenia masz za sobą.. Życzę Ci wiec wielu promieni słońca i ponownego odnalezienia sensu i radości życia. Mam nadzieję, że juz wkrótce uda Ci sie to odnaleźć.
Przytulam gorąco i serdecznie
ika
Edited by ikkunia on 2005/02/14 10:53.
Re: moja straszna historia
To ja Karol w moim wątku coś ci napisałam. Moja chistoria jest bardzo podobna też nie wiadomo dlaczego tak się stało i ja nie mogę tego pojąć dlaczego zdrowe, chciane i wyczekane dzieciaczki muszą od nas odchodzić z niewiadomych powodów. My zaczęliśmy starani zaraz po otrzymaniu wyników badań narazie z mizernym skutkiem28.02 mam mieć@ mam nadzieję że nie przyjdzie za ciebie też trzymam mocno kciuki uda nam się zobaczysz !!! Ja narazie nie biorę rzadnych leków tylko kwas foliowy i witaminki. Może to że sobie pogadamy to nam pomoże się odblokować i nie myśleć ciągle o dzidziusiu pewien ginekolog powiedział że trzeba się kochać a nie robić dziecimusimy się postarać trzymam za was kciuki i napisz jak tam wam idze.Razem damy jakoś radę.
Całuję mocno Bużka
Karola i aniołek Zuzanka
Karola
Znasz odpowiedź na pytanie: moja straszna historia