Termin miałam na 9 stycznia a w karcie ciąży na 11, Dorianka rodziłam przez cc w 37 tygodniu bez żadnej akcji, na zimno, teraz było założenie że poród sn
29 grudnia z duszą na ramieniu poszłam do gina z nadzieją na jakieś zachęcające wieści, on sam się nie spodziewał takowych mi przekazać i aż sobie zakrzyknął kiedy okazało się że szyjka miękka, puszcza palec i mógłby cały kanał sforsować ale jeszcze nie czas, umówiliśmy się że w razie czego wizyta 8 stycznia i zbada mnie “inaczej”
4 stycznia poszłam pobrać posiew, przy okazji okazało się że kanał już cały palec wpuszcza, trochę mi tam pogmerał jeszcze
noc 4/5 była niespokojna, jakieś skurczybyki mnie łapały i trochę spać nie dawały, spanikowana lekko byłam ale stwierdziłam że próbuję zasnąć a jak coś to mnie obudzą no i nic
następnego dnia zaczął wyłazić czop, stwierdziłam że idę do gina wieczorem na ktg bo mi to spokoju nie dawało…
pojechałam i o godzinie 22 opuściłam gabinet z następującym stanem rzeczy:
– szyjka prawie zgładzona
– rozwarcie 1.5 palca
– skurczów absolutny brak na ktg
gin zadzwonił jeszcze do szpitala oznajmić znajomej położnej która miała nockę że prawdopodobnie się zjawię (miałam jechać w razie skurczów co 5-7 minut), no jakoś mi się to nie widziało ale ok
wracam do domu, wywlekam lapka żeby się podzielić info na kilku forach 😉 a tu mnie nagle jakieś bóle łapią… zagoniło mnie do wc i przeczyściło tak że chyba łącznie z mózgiem więc stwierdziłam że to pewnie skurcze jelit no ale pamiętałam że to może być początek porodu
bóle szybko wzrastały na sile i nie dały mi siedzieć, poszłam się położyć z kalendarzykiem w ręku, notuję i notuję a one kurde co 5 minut i co 5 minut…gdzieś od 23 notowałam a ostatni o 00.35 i stwierdziłam że chyba czas jechać do szpitala póki jestem w stanie między skurczami cokolwiek zrobić, ledwo wstałam a one się nasiliły, przed wyjściem z domu czuję coś mi wyłazi, patrzę krwawię jak na @, przeraziłam się…z wielkim trudem się ubrałam, buty mi mama zakładała, brat mnie odwoził (koczowałam miesiąc u rodziców w Lublinie), zejście z drugiego piętra i droga do parkingu były okropnie długie, drętwiały mi uda od skurczów i ledwo doszłam do samochodu, w samochodzie zęby w pasy wbijałam, po jakichś 10-15 minutach dojechaliśmy a skurcze chyba już co 3 minuty, wczołgałam się na izbę przyjęć, do zabiegowego mnie wzieli – jakaś młoda ginka co jak się potem okazało nigdy nie rodziła mnie pogania – proszę się zmobilizować, pani się na bólu za bardzo koncentruje, haaa haaa, w końcu zdołałam się rozebrać i wleźć na fotel, i słyszę 9 cm a ja 2 godziny temu było 1.5 palca
potem jeszcze na usg… ja już ledwo co…
wstałam po usg a tu pyyyk i chlust wody mi odeszły
posadziły mnie na fotel i biegiem na porodówkę, juz na mnie położna czekała i łóżko porodowe, na które ledwo się wczołgałam, dosłownie wypełnili jeszcze jakieś papiery, ja leżę i czuję że chcę przeć ale jakoś się wybroniłam dmuchaniem i dosłownie za chwilę – pełne rozwarcie, proszę się złapać drążków i podciągać – ooo co to to nie jeszcze się mam podciągać… poprosiłam o podwyższenie oparcia i od razu lepiej, nóżki szeroko, proszę nabrać powietrza, przećwiczyłam raz ten manewr, tu mi ta ginka z dołu z izby oznajmia że będzie mi przypierała głowę do klaty, oki, średnio nadążam za tym wszystkim, drugi gin już ma palce na główce Kryśki, proszę przeć no to prę, położna się rozpływa w zachwytach jak cudownie prę, na drugim partym bach jaką mamy śłiczną dziewczynkę, ja nie wiem o co chodzi, jak to to już????? któa godzina? 1.55, 6 stycznia, mamy królewnę
pękłam troszkę, zaszyją mnie ze znieczuleniem, spoko fajnie, tu jeszcze za moment łozysko, przecudnej urody w całości wyszło
po odcięciu pępowiny dostałam Kryśkę na klatę
tu mnie szyją, nic nie czuję za to coś widzę w lampie naprzeciwko heheh
tu nadal nie wiem o co chodzi, jeden wielki straszliwy szok po prostu
po mierzeniu itp położna mi laskę przystawiła a laska się przyssała jakby robiła to od zawsze a ja szok i zachwyt bo miałam odmienne doświadczenia
w międzyczasie trochę telefonów i smsów do wykonania
rano przynieśłi śniadanie, a ja usiadłam i siedzę – kolejny szok no bo szyli mnie a ja nic nie czuję
po 12 godzinach wstałam i poszłam do kibla i się normalnie wysiurkałam – znowu szok
czułam się po prostu rewelacyjnie i fantastycznie i tak do dziś 🙂
ważę 2 kg mniej niż przed ciążą
karmię piersią
od 37 tygodnia piłam wiesiołka
ja w sumie pierworódka urodziłam w 1000000% siłami natury, bez szkoły rodzenia i ćwiczenia oddechów idąc tylko za wskazówkami położnej i ginów, bez znieczulenia, super ekspresowo (a byłam przerażona wizją męczenia się całą noc z tymi cholernymi bólami), bez żadnego szwanku, nawet te szwy okazały się być rozpuszczalne aż się zastanawiałam czy faktycznie je mam 😉
jedyny negatywny efekt tego przyspieszenia to krwiaczek na główce Kryśki
gin przed wypisem mnie zbadał dogłębnie i nie bolało nic
poród Kryśki to było absolutnie fantastyczne przeżycie i jestem z siebie cholernie dumna, nie ma żadnego porównania do cc po której miałam problemy
życzę wszystkim podobnych porodów, nawet nie zdążyłam krzyknąć 😉
nie wiem czy ktoś to doczytał do końca, jeśli tak to gratulacje hihihi
dziękuję za uwagę, w któymś z przyklejonych wątków jest opis mojej cc i jazd po (2004 rok), jak kogoś interesuje
34 odpowiedzi na pytanie: moja szpitalna historia nr 2, jakże odmienna od poprzedniej…
No kochana doczytałam i jestem pod wrazeniem. Moje obydwa porody to była masakra. Aznie moge uwierzyc ze mozna tak rodzić. Szczęściara. Dużo zdrówka życze!
Gratuluje Krychy przez C;)
super Ci poszło – naprawde!!
Pięknie opisane:) Kochana aż sobie przypomniałam jak to było z moją Zosiulą:D Może opiszę kto wie JESZCZE RAZ GRATULUJĘ I DUŻO ZDRÓWKA
Oczywiście, że doczytałąm do końca 🙂 piękny i bardzo pokrzepiający opis 🙂
Gratuluję Krysi no i z lekką zazdrością 🙂 niższej niż przed ciążą wagi
Super porod, tez bym chciala tak szybko, chociaz moze i bedzie 🙂
Gratuluje coreczki 🙂
dzięki dziewczyny 🙂
Bib trzymam kciuki za fajny poród 🙂
Kasiu GRATULACJE!!!!
Dzielna babka jesteś, obie właściwie. Pozdrawiam serdecznie całą czwóreczkę i czekam nieciepriliwe na fotki!!!
Wychodzi na to,że jesteś stworzona do rodzenia;)
Pozdrawiam serdecznie.
Gratulacje!! Ale zazdroszczę… też tak chcę… marzy mi się sn…. buuu
Boski opis! Taki z humorystycznym zacięciem:)
Gratulacje
Kochana, porod jak z bajki, a Kryska to piekna kudlata ksiezniczka 🙂
Gratulaaacje!!!!:)
Ja też sn po cc:) i też wspominam bardzo dobrze-choć nie było tak szybko, jak u Ciebie.
Paszula- jest szansa:) ja się nastawiłam mocno na sn i się udało.
dziękujemy 🙂
ja się nastawiałam bardzo pozytywnie ale i tak bym się w życiu nie spodziewała takiego finału 😉
a malutka jest cudowna, karmię ją piersią, opije się mleka, zaśnie i śpi do 4 godzin w dzień i w nocy, główkę dźwiga ostro, zapowiada się to bardzo zachęcająco, Dorian był wspaniały w obsłudze (mieszankowy, spał też po 4 godziny między butlami)
ja już gratulowałam osobiście :D, ale gratuluję raz jeszcze
mam nadzieję, że i mi tak pójdzie gładko 😉
może forumki z DI rodzą tak łatwo na Kraśnickich?
wiecie co, widziałam Katę jak siedziała na łóżku (nad lapkiem), w szoku byłam, że po porodzie można tak sobie po prostu siedzieć na tyłku
ja półtora miesiąca nie mogłam usiąść
a Krysiulka cudna :Kocham:
Jeszcze nie miałam okazji gratulować, więc GRATULUJĘ super Ci się poród trafił;) taka nagroda
GRATULACJE!!!
Ja miałam podobny poród i czytając ten opis – przypomniał mi się mój….
Niesamowite przeżycie….
Tez jestem po pierwszej cesarce i faktycznie nie ma co porównywać
Jeszcze raz gratulacje i zdrówka dla córci!
banita 😮
hurtem dziękuję wszystkim 🙂
Gratuluje!! mi teraz też udało się urodzić naturalnie po pierwszym cc ale nie było tak szybko i lekko jak u Ciebie ale i tak się cieszę bo czuję się 1000 razy lepiej niż po cc 🙂
fajny opisik gratuluję tak łatwego porodu 🙂
gratuluje 🙂
i duzo zdrowka zycze dla malej 🙂
Znasz odpowiedź na pytanie: moja szpitalna historia nr 2, jakże odmienna od poprzedniej…