Zaczęło się właściwie w piątek 29.01.Zgodnie z umową z moją gin.pojawiłam się u niej w gabinecie na wieczór. Ponieważ dotrwałam 40 tyg. i nic się nie działo na owej wieczornej wizycie miała sprawdzić jak wygląda sytuacja.Okazało się,że rewelacji nie ma,2 cm rozwarcia i twarda pól cm. szyjka.Kochana gin.zrobiła mi cudny masaż szyjki i zaleciła sex z mężem:) żeby coś zaczęło się dziać.Jeśli akcja by się nie zaczęła miałam jechać w sobotę do szpitala,moja gin. miała dyżur.Oczywiście noc upłynęła bez żadnej akcji,nic nie pomogło:), nic się nie zaczęło dziać.Rano wstałam w potwornym nastroju i zaczęliśmy się szykować do szpitala. Na miejscu byliśmy na 10,na izbie czekała na mnie gin.Zostałam zaproszona na badanie, znowu okropne. Niestety miałam nadal twardą szyjkę i 2 cm rozw.Dostałam czopek na zmiękczenie szyjki i miałam iść pospacerować po mieście. Poszliśmy z K na prawie 2 godzinny spacer po sklepach. Niestety nic się nadal ze mną nie działo ale wróciłam na izbę.Znowu badanie i fakt,że nie ma postępu żadnego.Jednak zadecydowano,że zostanę ze wzgl. na to małe rozw.,nie było sensu wracać do domu te ponad 30 km. Pani doktor twierdziła, że pomyślimy coś i akcja się na pewno rozwinie. Tak więc od ok 14 byłam na porodówce w swoim pokoju z mężem. Po kolei zrobiono mi lewatywę,potem miałam podłączoną sól fizjol.,później ciepły prysznic.Ilości badań już nawet nie pamiętam. Skurcze zaczęły się ok 15 ale były inne niż przy pierwszym porodzie i bardzo lekkie.Ok 19 podłączyli mi oksytocynę,wtedy trochę mocniej odczuwałam skurcze,ale nie bardzo mimo, że kroplówka była cały czas podkręcana. Postęp w rozwarciu doszedł do 4 cm. Byłam już bardzo zmęczona oczekiwaniem na to moje dzieciątko,bałam się, że w końcu zrobią mi cesarkę skoro specjalnie nic się nie dzieje. Po 21 przyszła moja pani doktor i ostatni raz mnie zbadała,stwierdziła,że nadal mamy 4 cm i przebiła mi pęcherz płodowy. Chyba ok 5 min. po tym fakcie dopiero wszystko się ruszyło. Poczułam okropne skurcze i w zasadzie jeden za drugim. Ból był koszmarny ja byłam już wykończona całym prawie dniem na porodówce,ale cieszyłam się w tym bólu, że coś się w końcu dzieje, że moje dziecko się w końcu rodzi. Położna widząc co się ze mną dzieje zbadała jaki jest postęp i stwierdziła szybko postępujące rozw. było 7 cm. Poskakałam jeszcze moment na piłce i zaczęło mi się robić słabo.K zaczął mnie chłodzić mokrymi ręcznikami,ale w pewnym momencie kazałam mu już wołać położną czułam,że zaczynają się bóle parte.Kiedy przyszła ja już nie dawałam rady nawet wejść na fotel do rodzenia.Odczekaliśmy do przerwy między skurczami i pomogli mi się usadowić zadzwoniono w między czasie po moją gin.Ostatnie badanie w skurczu i usłyszałam magiczne ” jest 10 cm,możesz przeć”:) Mimo koszmarnego bólu w głowie miałam tylko jedno zrobić to szybko jak najlepiej żeby już mieć maluszka przy sobie. Trwało to 10 min. chyba 3 parcia z dopingiem, że widać główkę z czarnymi włoskami:).Urodziłam Aleksa w 10 min.szedł z piąstka przy główce stąd decyzja o nacięciu mnie,potem jeszcze łyżeczkowanie bo łożysko nie było całe. Położono mi małego jeszcze z nie odciętą pępowiną na brzuchu. Był cieplutki mokry i płakał.Ja prawie też, ze szczęścia, że w końcu jest z nami,tuliłam go i całowałam trzymałam go tak chyba 15 min.potem lekarz wziął go do kącika obok mnie na badania i K wszystko obserwował. Po czym lekarz podszedł i powiedział, że dzieciątko jest w stanie dobrym waży 3380 i ma 56 cm i dostał 10 pkt.Kiedy ja leżałam jeszcze na porodówce małego otulono w rożek i położono obok mnie. Tak spędziliśmy razem ja, K i Aleks 2 godziny na porodówce szczęśliwi i wpatrzeni w nasz mały cud. Po dwóch godzinkach zabrano mnie i maluszka na salę ogólną,bo niestety pokoi rodzinnych już brakło,a K pojechał do domu.We wtorek byłam już w domu i mogliśmy się wszyscy cieszyć sobą. Nasze drugie szczęście kończy jutro już dwa tyg.:)
4 odpowiedzi na pytanie: Narodziny Aleksa- mojego drugiego skarbu
początek był ciężki, ale końcówka wspaniała 😀
Poród nie był łatwy,ale najważniejsze,że już jesteście razem
Ja mam termin na jutro,ale nic nie wskazuje na to,by mój synek już chciał przyjść na świat 😉
Najwazniejsze ze wszystko dobrze sie skonczyło. Pozdrawiam.
I już 2 miesiące minęły:)
a kolejne dzieci się rodzą…w tym moja Marta
Znasz odpowiedź na pytanie: Narodziny Aleksa- mojego drugiego skarbu