Nasze historie …

Witam. Postanowiłam założyć wątek, w którym będziemy mogły opisać historie naszych zawziętych starań. Moim zamiarem jest stworzenie czegoś na wzór LeeLosiowego wątku o II kreskach, jednak będą to
historie, które nie zakończyły się JESZCZE (ale zakończą!!!) II różowymi paseczkami.

Wątek ten ma pozwolić nam poznać wzajemnie nasze historie, bo wśród tysięcy postów ciężko jest odnaleźć poszczególne historie, a nawet długoterminowe forumki często zapominają kto i z czym się boryka i jaka była jego droga. Pozwoli nam to uninąć pytań typu : “Ale przypomnij mi o co u was chodziło?”, “Ale powiedz mi proszę co już robiliście w tym kierunku”, “Przypomnij mi wy chodzicie do kliniki?” albo “A wszystkie badania już robiliście?”.

Jako zaledwie 2-miesięczna forumka zdążyłam już poznać wiele waszych historii, ale nie zawsze pamiętam, która historia dotyczyła której forumki Wątek ten pozwoli na szybciutkie sprawdzenie kto i z czym się boryka, co już robił, do czego dązy. Myślę, że będzie to świetny wątek przede wszystkim dla nowych forumek, bo od razu będą wiedzieć kto jest kim, ale i długoterminowe dziewczyny zapewne chętnie przypomną sobie historie koleżanek.

Tak więc bierzcie klawiatury w dłoń i do dzieła… , a w miarę postępów po prostu edytujcie wasze posty

38 odpowiedzi na pytanie: Nasze historie …

  1. malgosiabezjasia Dodane ponad rok temu,

    Więc zacznę od siebie albo raczej od nas…

    Mam na imię Gosia i mam 25 lat. Mój mąż jest starszy ode mnie o 4 lata, a więc ma 29.
    Starania o dziecko zaczęliśmy w grudniu 2008 roku, choć starania to chyba jeszcze za dużo powiedziane. W listopadzie odstawiłam tabletki antykoncepcyjne i po prostu od grudnia przestaliśmy się zabezpieczać, uznając, że co ma być to będzie. Jednak mijały miesiące i nic.

    W kwietniu 2009 roku pobraliśmy się i tak na poważnie zaczęły się starania o powiększenie rodziny. Od razu wybrałam się do ginekologa, by spytać co i jak i czy wszystko w porządku. Po badaniu stwierdził, że nie widzi żadnych przeciwwskazań do zajścia i zalecił tylko brać kwasik foliowy. I tak mijały kolejne miesiące.

    Zleciała wiosna, lato, jesień… W końcu stwierdziliśmy, że najwyższa pora wybrać się do specjalisty, bo przecież minął rok, a w naszym życiu nadal była pustka. Zaraz po sylwestrze, w styczniu 2010 zgłosiliśmy się do kliniki leczenia niepłodności we Wrocławiu (Invimed). Pierwsza wizyta trwała około 30 minut – wywiad, liczne pytania i w końcu skierowanie na badanie nasienia mojego M. i moich hormonków. Tydzień później kolejna wizyta i jak się okazało plemniczki M. nie są najlepszej jakości – mało ruchliwe i złej budowy, ale lekarz powiedział, że nie jest źle, szczególnie, że moje hormony były jak najbardziej ok. Mieliśmy się więc zgłosić na następne badanie – badanie śluzu po stosunku, bo to było kolejne podejrzenie gina. Wynik był dla nas trochę jak wyrok, 100% martwych plemniorków. Zapadła więc decyzja o inseminacji, gdyż jak zapewnił nas lekarz to jest dla nas najlepsze wyjście, skoro natura nie bardzo daje nam szansę. W kolejnym cyklu miałam zrobić jeszcze Hsg (drożność jajowodów), bo to podstawa, by móc podejść do IUI. I tak w lutym badanie ukazało tylko jeden drożny jajowód – ten prawy – ale dobre i to, bo przynajmniej wiedzieliśmy na czym stoimy.

    Zaczęłam właśnie nowy cykl, biorę Clo, niedługo monitoring na monitoring i jeśli wszystko potoczy się dobrze w drugiej połowie marca inseminujemy się 🙂 Pozostało czekać… czekać na II kreski.

    Niestety owulacja z niedrożnego jajowodu uniemożliwiła podejście do inseminacji. Czekałam więc na rozpoczęcie nowego cyklu… i nie doczekałam się. @ spóźniała się 2 dni – zrobiłam test – tak dla formalności, by upewnić się, że to nie ciąża. Ku zaskoczeniu zobaczyłam II kreski… tak bardzo wyczekiwane i upragnione. Życie jest przewrotne i potrafi nas zaskoczyć. Udało się coś co nie mogło się udać w tym cyklu…

    Mam na imię Gosia i mam 25 lat. Jestem w 10 tygodniu i 3 dniu ciąży 😀

    • Gocha świetny pomysł!

      W takim razie i ja coś skrobnę o nas…

      Jesteśmy małżeństwem ponad 2 lata.W pierwszym roku nie myśleliśmy o potomstwie. Nie czułam się gotowa,chciałam jeszcze trochę się wyszaleć itp.
      Moje myślenie zmieniło sie diametralnie pod koniec 2008 roku.Odstawiłam antykoncepcję,przez kilka tygodni przed staraniami brałam folik,tak jak zalecają lekarze.I zaczęliśmy starania pełna parą.
      Wydawało mi się,że cykl,dwa i od razu nam sie uda…pomyliłam sie bardzo…
      Po odstawieniu tabletek cykle były regularne,co 28 dni @. Nagle jednak coś sie poprzestawiało. Miesiączka nie pojawiała sie przez 5,7,10 dni. Byłam pewna,że się udało,w końcu takie opóźnienie musi cos oznaczać…i oznaczało,ale nie ciążę.
      Wybrałam się do lekarza po kilku negatywnych testach.Dostałam luteinę na wywołanie okresu i tak do tej pory. Bez suplementacji progesteronu moje @ nie przychodzą.
      Lakarz oczywiście zapewniał,że wszystko jest dobrze,żeby się starać na spokojnie,że starania wymagaja czasu…
      Po kolejnych porażkach zaczęłam wykonywać badania hormonów,na własną rękę oczywiście,ale już podczytując Nasze Forum.
      Wpierw zbadałam poziom prolaktyny.Wyszła lekko podwyższona,lekarz znów mnie zlekcewarzył. Stwierdził,że to nic takiego…
      Kolejny miesiąc starań i kolejna porażka. Sięgnęłam po castagnus. Ten nieco obnizył poziom prl,ale nic poza tym.
      Zrobiliśmy także na własna rękę badania nasienia męża. Nie wyszły rewelacyjnie,ale w normie.
      Skusiłam się na następne badanie hormonów. Prolaktyna po odstawieniu castagnusa znów w górnej granicynormy, za to testosteron podwyższony.Kolejna załamka,bo się nie udaje,bo wyniki złe,bo wszystkim się wychodzi,tylko nie nam…
      Dostałam od lekarzea bromergon i zaczęłam jeździć na monitoringi,okazało się,że mam cykle bezowulacyjne.
      Następnie przepisał mi clo na wywołanie owulacji i wtedy zmieniłam lekarza. Tym razem pani dr bardziej sie zainteresowała. Miałam usg 2 razy w cyklu,na których wyszło,że pęchrzyli po clo rosną. Kolejne rady od nowego lekarza…starć się,wyluzować ble,ble,ble…
      Znów badania hormonów,prl w normie,ale na bromku,testosteron dalej za wysoki i dodatkowo stosunek Lh do Fsh nieciekawy,co sugerowało podejrzenie pcos.Znów dół:(
      Na szczęście diagnoza nie potwirdziła się.
      W sumie byłam 6 cykli na clo,a w 2 ostatnich włączony pregnyl,który także nie poskutkował…
      Pani dr zaleciła Hsg,po którym okazało sie,że jestem drożna:)
      Pod koniec 2009 roku decyzja o zgłoszeniu się po fachową pomoc do kliniki leczenia niepłodności. Mieliśmy dość porażek,płaczu i lekceważenia ze strony lekarzy!
      Pierwsz wizyta w klinice w styczniu.Lekarz tradycyjnie przeprowadził wywiad. Było o tyle łatwiej,że miałam już badania i wiadomo było z czym walczyć.Lekarz pocieszył nas,że powinniśmy szybko sie uporać z problemem,czyli brakiem owulacji,a przez to miesiączek.
      Na usg okazało się,że po clo nabawiłam się cysty,więc przez miesiąc stosowałam cilest. Mąż miał wykonać powtórne badania nasienia.Znów nie wyszły świetne,ale lekarz mówi,że jest dobrze.
      Po pozbyciu się cysty lekarz zalecił stymulację lamettą i monitoring co 2 dni.Okazało się,że reaguję na ten lek i,że pęcherzyk pękł.W między czasie oczywiście były starania. Teraz czekamy na efekty:)

      Dziewczyny moja rada!!!
      Nie pozwólcie na lekceważenie i ignorancję ze strony lekarzy!!!jeśli tylko coś jest nie tak szukajcie pomocy fachowca,choć wiem,że to nie łatwe!

      Jedyny plus tych długich starń to to,że trafiłam na to niezastapione forum i poznałam wiele świetnych i niezastapionych dziewczyn!!!

      Przepraszam za długość postui tak pominęłam wiele szczegółów;)

      Z wielka przyjemnością mogę edytować mojego posta! w marcu b.r okazało się,że jestem w ciąży!!!obecnie mija 14 tydzień:)

      • Małgosiu pomysł super
        tak wiec, mam na imię Ewelina mam 27 lat, mąż 29 lat. (razem 9 lat)
        małżeństwem jesteśmy od czerwca 2008 roku. starania o dziecko tak (na serio) zaczęliśmy w październiku 2008r, byłam pewna że szybko się uda, bo dlaczego miałoby być inaczej?
        jednakże maja pewność siebie runęła z dniem 6 grudnia 2008r, gdzie to wylądowałam z okropnym bólem brzucha na ostrym dyżurze, nie wiedziałam co się dzieje. na drugi dzień dowiedziałam się ze mam usunięty prawy jajowód z ciążą pozamaciczną. “To już koniec” pomyślałam, byłam totalnie załamana.
        Rekonwalescencja po operacji trwała dość długo, wiec kolejne starania zaczęliśmy po pół roku. zdaniem gina jestem całkowicie zdrowa, mówił że trudniej będzie mi zajść w ciąże, ale nie widzi większych problemów.
        Zaczęłam brać witaminy, i nic…..We wrześniu 2009r miałam robione hsg – dzięki Bogu lewy jajowód drożnybyłam szczęśliwa…
        W październiku 2009 udało się, @ wszak była ale plamienie po niej nie ustąpiło, zrobiła wiec test, II krechy !!!!! cudowne uczucie nie do opisania, niestety radość trwała bardzo krótko – ciąża biochemiczna, totalnie się załamałam. Stwierdziłam że nie jest mi dane zostać matką
        Teraz jestem innego zdania, muszę walczyć dalej i w końcu musi się udać…..

        zabrałam się za badania hormonów i jak na razie wszystko ok…….

        edit : wyniki hormonów wporządku, Badania M -super 🙂

        grudzień 2010 niestety pojawiła sie torbiel na lewym jajniku- czeka mnie operacyjne jej usunięcie wrrrrrrrrrrrr

        styczeń 2010 jak co miesiąc czekałam na @, teraz jak nigdy 🙂 miała mi dać zielone światło na operacje. @ nie pojawiła się…….byłam pewna że to przez torbiel 🙁 ale nie dawał mi spokoju ból piersi i dziwne ból brzucha.
        w poniedziałek (niby najgorszy w roku)tj.24.01 zrobiłam test…….są II wypasione krechy tak się cieszę, ale i strasznie boję – co będzie dalej? co z torbielą. Wynik bety 1008 szok 🙂 kolejna: 1998

        14.02.2011 krwawię…lekarz stwierdza poronienie…….. za 3 dni okazuje się że jestem w ciąży- CUD!!!!!!!
        07.03.2011 straciłam swoje maleństwo ww 12tc- serduszko szczęścia przestało bić……

        • Świetny wątek. Ja też opiszę o nas, bo nie każdy jest tu tak długo, by znać wszystkie swoje problemy.

          obecnie mam 33 lata, w maju kończę 34. Mąż ma 33 lata.
          Jestem już mamą 7 letniego Piotrusia. Piotrusia, którego poczęliśmy przez przypadek 🙂
          ciąza super, zero problemów. Piotruś ma niestety wadę genetyczną, ale nie o tym tutaj 😉
          Z synkiem jest sporo pracy, więc długo zwlekaliśmy z decyzją o drugim dziecku. Poza tym myśleliśmy, że udało się łatwo raz będzie tak i teraz.
          Niestety, problem wtórnej niepłodności i nas dopadł.
          Staram się od stycznia 2009. Na początku był to totalny spontan, starania w okresie owulacji i nie tylko.
          Po 2 miesiącach wizyta u ginekolog, która kazała przyjśc…. po roku jak nie wyjdzie.
          Zmieniłam lekarza, poszłam na USG, zrobiłam hormony – dzięki wiedzy z forum.
          Wszystko dobrze, prócz Prolaktynt. Przy normie do 530 u mnie było 1460.
          Po ok mieisącu spadło do ok 1000 ale i tak dostałam skierowanie na rezonans głowy w celu wykrycia gruczolaka przysadki.

          Rezonans nic nie wykazał. Po wywiadzie okazało się, że prolaktyna być może jest wysoka od długiego karmienia synka – ponad 2 lata.
          Poszłam do najlepszego (podobno) endokrynologa w mieście – zalecenie 2 tabletki Norprolacu dziennie.
          po 3 miesiącach brania miałam PRL 18, po odstawienie wzrosła do 5000!!!!
          Inni lekarze za głowę się łapali widząc dawkę braną przeze mnie.
          Obecnie biorę 0,5 tabletki i jest ok.
          Poza tym regularne miesiączki, cykle jak w zegarku – 27 dni.
          Owulacje są – monitoringi robię od 5 miesięcy co miesiąc 2-3 razy. Pęcherzyki duże i pękają same.
          Mąż robił badania – wyniki super, tyle, że jest dopisek, że występuje aglutynacja – sklejanie plemników.
          Lekarze nie stwierdzili, że to coś złego, jedank być może w tym tkwi problem.

          W lutym chciałam iść na HSG, lecz przesunęłam wizytę.

          W marcu zapisałam się juz do kliniki niepłodnośći In Victa.

          Zrobiłam masę badań przez nich wymaganych. Wszystko idealnie – mam tylko za dużo białka SHGB, które wiąże hormony płciowe. Nie wiem, co to oznacza, ale wierzę, że z Nimi się uda.

          —————

          Od marca 2010 jestem pacjentką kliniki niepłodności Gameta w Gdyni.
          3 miesiące byłam stymulowana clostilbegytem, plus zastrzyk Ovitrelle na pęknięcie.
          Bez rezultatu.
          W maju 2010 miałam inseminację, też nie zakończoną sukcesem.

          W lipcu 2010 wykryto polip w maciny. Jest mały- ok 0,3-0,6 cm, ale trzeba go zbadać i ewentualnie usunąc. Chciałam mieć inseminację w tym miesiącu, niestety, z powodu polipa przestaję brać leki stymulacyjne.

          Czekam jeszcze na konsultację w klinice.

          Po konsultacji u innego ginekologa stwierdzona malutka zmiana w endometrium, aczkolwiek nie wiadomo, czy to polip.
          27 lipca mam zabieg histeroskopii pod narkozą.
          Nawet się cieszę, bo być może przy okazji badania usuną mi potencjale źródło niepłodności.
          ——————–

          27 lipca 2010, nie miałam histeroskopii.
          Polipa okazałao się wczoraj nie było i lekarz odradza dość inwazyjny ze względu na narkozę zabieg.
          Mogę mieć w tym cyklu IUI.
          Jutro idę na badanie hormonów LH i Estradiol.
          ————————-

          13 sierpnień 2010 – 2 nieudana inseminacja
          Być może dlatego, że w 2 fazie cyklu jakąś infekcję drobną pochwy miałam a być może……. nie wiem.

          Biorę od kilku dni tylko 1/4 tabletki Norprolacu, folik i Bleissę (ale to bardziej na włosy, choć witaminy nie zaszkodzą)
          W 2 fazie cyklu biorą 2x dziennie luteinę podjązykową.


          25 wrzesień
          Jestem właśnie 4 dni po 3 IUI.
          Nie wiem, czy udana, bo owulacja wg moich bóli była 24 godziny po inseminacji.
          Teraz biorę 3×1 luteina, 0,5 Norprolacu (po 1/4 tabl skoczyło bardzo), folik i Belissę.

          13 październik
          3 Inseminacja niestety nieudana. Przylazłą @
          Dodatkowo po stymulacji clostilbegytem zrobiła mi się torbiel 29 mm.
          Teraz biorę leki wyciszające owulację – primolut nor
          Następna inseminacja, stymulowana juz lekami jak do in vitro w listopadzie.

          —-Jestem po 4, nieudanej inseminacji przeprowadzonej 13 listopada. 13 nie okazała się niestety szczęśliwa.
          Brałam leki stymulujące z “górnej” półki – Puregon w zastrzykach. Przyjęłam 6 dawek po 50 mg.
          Urosły mi po 2 w każdym jajniku spore pęcherzyki.
          Poza tym w lewym jajniku urosła mi torbiel o wielkości 4,5 cm.
          Obecnie jestem na leku Primolut nor i ten cykl będzie z założenia stracony, ponieważ biorąc lek nie zajdę.

          Zakończyłam moją “przygodę” z IUI.

          Powoli dojrzewam do myśli o in vitro, ale to wymaga dłuuuuugich dyskusji i od nich zależy, czy sięzdecydujemy.

          • wiek: ja 31 1/2, M 33 1/5 🙂 (razem od 11 lat:))
            cykle: 26 dniowe (jak w zegarku)
            staramy sie od: stycznia 2009 (dwa i pol roku, 30 cykli)

            STYCZEN 2009
            Od poczatku wiedzialam, ze nie bedzie latwo… od zawsze slyszalam ze przez moje powiklania (zrosty pooperacyjne) po rozlanym wyrostku moge miec klopoty z zajsciem w ciaze…
            i w to tez uwierzylam…
            pierwsze trzy cykle byly pelne nadzei, lecielismy na zywiol… przy moich bardzo regularnych cyklach i mocnych bolach okoloowulacyjnych nie jest trudno odgadnac kiedy czas na
            po 3 miesiacach doszly testy owulacyjne + monitor owulacyjny (ktory przez lata sluzyl mi do omijania plodych dni), mierzenie temperatury i wnikliwa obserwacja… zamienilam sypialnie w labolatorium i pracownie:(
            zachowywalam sie jak chodzacy inkubator, przytylam 10kg… balam sie podskoczyc czy poplywac w basanie, nie mowiac juz o napiciu sie lampki wina- bo moze juz ktos tam zamieszkal?…
            MAJ 2009
            po 5 miesiacach zrobilismy pdostawowe testy: badanie chlopakow (wiozac na motorze na sygnale)- wszystko super- chlopaki jak lew!
            Moje wyniki tez byly w normie… zwalalam wiec na zrosty pooperacyjne i niedroznosci… ale gdzies jeszcze byla nadzieja wiec:
            decyzja: WYLUZOWAC!
            PAZDZIERNIK 2009
            troche sie to udalo i postanowilam do pazdziernika dac sobie czas…
            w pazdziernku przycisnelam ginke i dostalam skierowanie na HSG, bylam w szoku kiedy okazalo sie ze wszystko ok, pelny opis:
            w tym samym czasie okazalo sie ze jednak z moimi hormonami jest cos nie tak – TSH 6.95… w tym samym cyklu mialam wszystkei objawy ciazy lacznie z plamieniami implantacyjnymi… postanowilam zrobic test (na 3 dni przed terminem @) zobaczylam II blade kreski, nie ucieszylam sie- ale wystraszylam ze przy takich wynikach tarczycy moga byc klopoty,@ przyszla w terminie – ciaza biochemiczna!:(
            postanowilismy zajac sie moim TSH…
            STYCZEN 2010
            TSH spadlo do 1.17…
            a ja zaczelam zbijac kilogramy i troszke odpoczac przed ostarym starciem w marcu/kwietniu… wyluzowac…
            udalo sie!kochamy sie czesciej niz przedtem i z wieksza radoscia! bez cisnienia:)
            MARZEC 2010
            1 marca… 13dc Owulka na maxa! 15 cykl staran!
            pierwszy dzien nowej ery w staraniach:) 1 dzien w nowej grupie medycznej !!!
            zmienilam klinike, na najlepsza w miescie 1/10 w US:) w zwiazku z tym mam duze nadzieje na to, ze ktos nareszcie bedzie wiedzial jak nam pomoc…
            poprzedni lekarze wciaz powtarzali mi, ze “matka natura jest dobra i ze niedlugo sie uda” jakos nie czulam sie w dobrych rekach!
            takze w kolejnym cyklu pewnie zaczniemy monitoring… i moze clo!…
            a moze ten cykl okazal sie szczesliwy?:)
            CZERWIEC 2010
            wczoraj dowiedzialam sie, ze jedynym rozwiazaniem jest pewnie procedura IVF…
            dr. nie chce mi robic laparaoskopi… wie co tam zobaczy…
            zrosty jednak oplataja mi wszystko i utrudniaja jajku przdestanie sie do jajowodow, zreszta sa one tez troche jakby wyzej- co nie podoba sie dr. bo to dotakowo utrudnia…
            rzucam sie w wir pracy by odciazyc glowe od staran… i uzbierac $ na ewentualne procedury…
            po skonczonym projekcie wybieramy sie na wakacje
            po powrocie inseminacja… szanse marne- ale przygotuja mnie psychicznie do IVF….
            a moze stanie sie cud!
            jesli nie- szykujemy sie do IFV…
            moze tu, a moze w Polsce…
            zobaczymy…
            na razie oswajam sie z mysla… odpoczywam i zbieram sily!
            MARZEC 2011:
            21 marca- w pierwszy dzien wiosny!
            spontanicznie (przy okazji 24h pobytu we Wroclawiu) zostawilismy chlopaki:)
            CZERWIEC 2011:
            jestem w Polandosku, los zadecydowal za nas… moje kuzynki przyczynily sie do naszej decyzji…
            25 czerwca slub jednej i 9 wrzesnia drugiej!:) postanowilam polecec na pierwszy slub i zostac do drugiego…
            a w miedzyczasie sprobowac!
            pierwsza wizyta nie byla zbyt optymistyczna… poszarpane endo… dr. nie mogl znalezc lewego jajnika…
            zrosty gdzies go uprowadzily:(
            druga wizyta… AMH 0.16… przt FSH 9.97…
            nie jest wesolo…
            ale wiece co, po 3 dniowym kompletnym dole mowie sobie:
            “cuda sie zdarzaja”
            LIPEC 2011
            9 lipca- pierwszy dzien @… za 4 dni zaczynam tabletki antykoncepcyjne… i ruszamy z dlugim protokolem!
            pierwszy etap: wyprodukowac jajeczka… (jestem optymistycznie nastawiona, mimo ze w tym miesiacu nie bylo sladu w jajnikach/a raczej jajniku prawym… ale w marcy byly 3!!! i tego sie bede trzymac!

            • Ja prawie 35, moja połówka właśnie skończyła 36.
              Cykle: 25, 26,27dc. Ostatni-28-dniowy jak w zegarku.
              Namawiałam mojego partnera dwa lata na dziecko, a staramy od sierpnia 2009r. Byłam u lekarza wstępne badanie ok.Gdybym wiedziała, że nie będzie tak łatwo już dawno bym rozpoczeła starania
              W styczniu trafiłam na forum i dzięki wielu cennym informacjom tu zawartym zrobiłam już badania hormonalne w miarę ok. Badanie nasienia ok. Ostatni cykl monitorowany ok. Myślałam, że mam cykle bezowulacyjne, bo w poprzednim miesiącu testy kupione z allegro nie wykazały owulacji, ale mam wątpliwości co do ich jakości
              Na USG okazało się, że pomimo moich obaw, pęcherzyk ładnie urósł i pękł.
              Teraz czekam
              Jeżeli okaże się, że znowu się nie udało idę na HSG i badanie śluzu po stosunku. Następnie do kliniki leczenia niepłodności.

              • ciężko mi zacząć, bo chyba wypadałoby podać wiek…
                34 skończone i u Laurka, i u mnie…
                staramy się od stycznia 2009.
                głównym moim błędem było założenie: “na pewno się nie uda”. no i wykrakałam.
                od dziecka mam cukrzycę i od zawsze słyszałam, że nie będę mogła urodzić dziecka. nastawiałam się na adopcję, ale medycyna poszła do przodu i nagle okazało się, że kobiety z cukrzycą mogą mieć dzieci, a ich ciąże – mimo że określane mianem wysokiego ryzyka – kończą się sukcesem i dzieci rodzą się zdrowe (czasem ciut większe, często 2 tygodnie przed terminem, bo łożysko zaczyna niedomagać).
                jednak II kreseczki nie chcą przyjść.
                już w lutym (zeszłego roku) pogoniłam do lekarza. trochę naciągnęłam datę rozpoczęcia starań i facet podszedł dość profesjonalnie. zrobił monitoring, zlecił badania (ft4, tsh, prl) – wyszły niby w normie, choć prl przy górnej granicy. badania męża też super. ale po kolejnych dwóch miesiącach dalej nic. rany, ta niecierpliwość…
                na własną rękę zaczęłam łykać castagnusa na prolaktynę (mało pomógł) i wiesiołek na śluz. wspomagałam się też luteiną.
                odpuściłam lekarzy. moja diabetolog dała mi skierowanie do endokrynologa i poradziła poszukać lekarza o dwóch specjalizacjach – ginekolog-endokrynolog. znalazłam! i to na NFZ. babka wydawała się konkretna. zaczęła od hormonów: FSH, LH, estradiol, prolaktyna. wszystko w normie, ale prl się jej nie podobała i przepisała mi bromergon (fatalne samopoczucie, nadprogramowe kilogramy, senność, nerwowość, zawroty głowy). zbadała też pH pochwy i okazało się, że jest zabójcze dla plemników. miesiąc leczenia i już było ok.
                zleciła też badanie na przeciwciała plemnikowe – wynik negatywny (czyli dobry).
                tak jakoś wychodziło, że zapraszała mnie na wizyty koło 14dc. i po drugim monitoringu w takim dniu stwierdziła… brak owulacji… byłam w szoku. przecież robiłam testy owu i coś tam wychodziło, przecież wcześniej miałam ze 2 monitoringi i pęcherzyk był!!! o co chodzi?
                przepisała clo, pregnyl, utrogestan na II fazę (wyprawa po to do czech, dobrze, że to od nas nie tak daleko). na takim zestawie przeszłam październik i listopad. wszystko było cudnie: pęcherzyki, jeden dominujący, pregnyl go pękał, a potem… @ przychodziła…
                w drugim cyklu zrobiła się cysta, endometrium się skiepściło, lekarka powiedziała koniec. jak zwykle kazała być dobrej myśli.
                nie byłam… – to chyba mój główny problem…
                pojechałam do niej jeszcze w styczniu. powiedziała, że ona już nie wie co ze mną zrobić. dała skierowanie na HSG, mówiąc, że to będzie koniec mojej diagnostyki…
                wybierałam się na to hsg początkiem lutego, ale strajk pielęgniarek pokrzyżował mi plany. teraz znów się wybieram. chyba, że zdarzy się cud…

                teraz zmieniłam dietę (codziennie jem pastę z oleju lnianego), dziś zaczęłam łykać acard. biorę też kwas foliowy (10mg), aspargin, feminatal 800, koenzym Q10. mój mąż: salfazin, folik, koenzym Q10 i czasem uda mi się w niego wcisnąć pastę 😉 aha, rzuciliśmy papierosy! pierwszy raz w momencie rozpoczęcia starań, ale maj nas złamał. 3 tygodnie temu podjęliśmy kolejną próbę. teraz już się nie złamiemy!

                aha, we wrześniu zaczęliśmy starać się o bycie rodziną zastępczą. formalności były ciężkie do przejścia, ale w tym miesiącu zaczynamy kurs!!!
                ———————–
                edytuję po ponad roku, mimo iż efektów nadal brak 🙁
                ale w październiku 2010 poznaliśmy przyczynę naszych niepowodzeń: żylaki powrózka nasiennego. w lutym Laurek miał laparoskopię i czekamy na jej efekty. podobno poprawa wyników następuje po 6-12 miesiącach.
                jesteśmy też na etapie tworzenia rodzinnego domu dziecka. może już za dwa-trzy miesiące będzie z nami czwórka małych dzieciaczków

                • Mam 32 lata, mój m. skończy tyle w maju. Mamy córkę, która w maju skończy 6 lat- udało nam się ją począć już w 2 cyklu po odstawieniu tabletek antykoncepcyjnych.
                  Nigdy nie myślałam, że skoro mamy jedno dziecko problem niepłodności będzie nas dotyczył. Zawsze chciałam mieć liczną rodzinę, z 4 dzieci, psami, kotami. Ale życie niestety zweryfikowało moje plany i nadal to robi. Pierwszy poród odbywał się poprzez cc ze względu na dużą wadę wzroku.
                  O drugie dziecko staramy się od stycznia 2009 roku. Kilka razy miałam wrażenie, że się udało, raz nawet zobaczyłam na teście II krechy, jednak nie cieszyły mnie one, chyba miałam przeczucie, że nic z tego nie bedzie. I niestety, nie pomyliłam się- ciąża biochemiczna.
                  Od tego czasu zmieniło się coś w moim organizmie, inaczej boli brzuch na @, piersi przestały być nabrzmiałe, za to bola jakby e ktoś obił. Nie wiem, czy to ma wpływ czy nie, może.
                  Gin oczywiście się nie przejął, kazał odpoczywać 3 mieisące bez staranek (oczywiście nie zaprzestaliśmy ich). Po 3 miesiącach poszłam do innej lekarki, która kazała zrobić badanie nasienia, w międzyczasie kazała brać hormony cyclo-progynova. No i niestety- wyniki zabrzmiały dla mnie jak wyrok: teratozoospermia. Załamałam się, ale dzięki dziewczynom z forum dowiedziałam się, że to nie koniec, że jak wyniki się nie poprawią to możemy mieć inseminację, wiec jest nadzieja.
                  Pani dr, zobaczywszy wyniki nawet mnie nie zbadała- stwierdziła, że mamy do czynienia z niepłodnościa męską. Przypisała mi leki na kolejne 3 miesiące i kazała zgłaszac się do położnej po kolejne recepty. Czyli uznała sprawę za zakończoną. Nie obeszły ją moje krwawienia miedzymiesiączkowe, potworne bóle @- nic.
                  Na własną rękę odstawiłam hormony, zrobiłam badania hormonów- wyszły super. Zaczęłam łykać castagnus, miałam nadzieję, że złagodzi napięcie przed@ ale nic z tego.
                  W zeszłym tygodniu trafiłam do gina z polecenia dwóch moich przyjaciólek. I w końcu poczułam, że ktoś przejął się moimi problemami. Powiedział, że wokól szyjki mam 3 pęcherzyki, które mogą utrudniać (ale nie muszą) zajscie w ciążę i w zależności od wyników cytologi pomyślimy nad ich usunieciem. Powiedział, że czeka mnie hsg (ale nie robią tego u nas w szpitalu ), albo laparoskopia.
                  W przyszłym cyklu monitoring :). Mam poczucie, że trafiłam w kompetentne ręce- w końcu i że będzie dobrze. Na razie staram się wyciszyć, bo moje nerwowe podejście do sprawy tylko przeszkadza. Zaczęłam chodzić na fitness, lepiej się odżywiać. I wiem, że w końcu się uda!!!aha, m. idzie w tym tygodniu na powtórne badanie nasienia, jak dalej wyniki będa kiepskie to w maju pędzimy na inseminację.
                  Edytuję, bo zaczęłam wierzyć, że będzie dobrze 🙂 M. zrobił wyniki, były jeszcze bardziej fatalne, przeryczałam cały weekend… A potem zrobiłam test i zobaczyłam II kreski!!! Zaszłam w ciążę po 16 cyklach starań, dzień po hsg. I modlę się, żeby ten cud trwał. Jestem w 10 tygodniu ciąży!!!

                  • To chyba czas i na moją historię, oboje mamy niecałe 26 lat, ja nigdy nie stosowałam antykoncepcji, w rachubę wchodziły czasem gumki w dniach płodnych, z jakichkolwiek zabezpieczeń zrezygnowaliśmy już 2 i pół roku temu. Niestety nic się od tamtego czasu nie wydarzyło. Pod koniec 2009 roku zrobiliśmy badania i okazało się, że plemniki M są w złej kondycji. Dodatkowo jest to bezpłodność wtórna, gdyż M ma już dziecko z poprzedniego związku. Tamten związek się rozpadł a po niecałym roku poznaliśmy się.
                    Ogólnie staramy się mniej więcej od listopada – jesteśmy po dwóch inseminacjach i nadal nic. Chyba 🙂 – bo mam dzisiaj dostać @, ale jeszcze nie doszła i oby spóźniła się o 9 miesięcy :).

                    Mieszkamy za granicą i niestety trafiliśmy na bezuczuciowych lekarzy, którzy dążą po prostu do celu bez jakiegokolwiek zainteresowania pacjentem. Na pytania, co sami możemy zrobić, by było lepiej – zbywali nas, gdyż tylko i wyłącznie inseminacja jest dla nas szansą (w ich mniemaniu). Zapytaliśmy więc, czy słyszeli coś o np. Proxeedzie. Lekarz zrobił dziwną minę i powiedział mniej więcej to, że M nie można leczyć i że nie ma środków poprawiających jakość nasienia, po czym wziął się za zabieg nie wiedząc nawet ile plemników wstrzykuje. To tylko niektóre przykłady, bo więcej nie warto chyba przytaczać.

                    Kolejnym nieprzyjemnym epizodem okazała się reakcja najbliższych na podjęte przez nas kroki – przeogromne zaskoczenie, że zdecydowaliśmy się na pomoc ze strony medycyny. Ich zdaniem jesteśmy jeszcze młodzi i mamy czas, że psychika też ma wpływ, żebyśmy przestali o tym myśleć tp. Może i psychika ma jakiś wpływ – ale wyniki badań co wynikami badań niestety. W końcu przestali na ten temat rozmawiać bardzo urażeni. Warto tu nadmienić, iż łatwo rzucało się wcześniej – “a kiedy będziemy mieli nowego członka rodziny?”, “to już najwyższy czas przecież”. Wtedy też zrozumiałam ostatecznie, że osoby, które nie zaznały takich uczuć jak my wszyscy tu na forum, nie wiedzą tak na prawdę nic na ten temat. Tym bardziej też nie potrafią do końca zrozumieć. Może się mylę, ale to czas pokaże…

                    Po tym wszystkim zdecydowaliśmy się na przerwę w wizytach u lekarza i postarać się tymczasowo na własną rękę. M rzucił palenie, pije Proxeed. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

                    Pozdrawiam i każdej życzę upragnionej drugiej kreski 🙂

                    • Historia Bożki

                      O dzieci staramy się od konca 2001 roku:
                      1 ciąża
                      Za pierwszym razem poszło dosyć szybko, bo tylko jakies 5-6 cykli. Niestety ciąża obumarła i miałam łyżeczkowanie 16.07.02, to byl 11 tydzień ciąży. Nie miałam robionej żadnej diagnostyki, bo szwedzka służba zdrowia uznała to za niepotrzebne.
                      2 ciąża
                      Na drugą ciąże musiałam czekać aż 15 cykli. Nie wszystkie cykle jednak się staralismy, bo najpierw obowiązkowa przerwa 2 miesiące po łyżczekowaniu, a póżniej jeszcze przez 3 miesiące leczyłam guza piersi. Na sierpień 2003 miałam wyznaczoną wizytę w klinice niepłodności, ale w lipcu zaszłam w ciąże. We wrześniu w jedenastym tygodniu trafiam do szpitala z krwawieniem. Bałam się, że to znów poronienie, ale wszystko skończyłó się dobrze i 14.03.04 przez cc urodziłam córkę, 4320g.
                      3 ciąża
                      Starania o drugie dziecko rozpoczęliśmy od razu, jak wróciła mi @ czyli w październiku 2004. Staraliśmy się 11 cykli. Nie robiliśmy żadnych badań, bo takowe w Szwecji można rozpocząć dopiero po roku bezowocnych starań. W sierpniu 2005 test pozytywny, niestety 15.09.05 trafiam do szpitala z krwawieniem. Niestety ciąża znów obumarła, tym razem obyło się bez łyżeczkowania. Znów zero diagnostyki przyczyn poronienia.
                      4 ciąża
                      Jestem zdeterminowana. Zaczynamy starania zaraz po powrocie @. W Szwecji po poronieniu samoistnym nie ma zaleceń przerwy w staraniach. Wręcz przeciwnie, uważa się, że jest większa szansa na ciąże. Walczę o badania. Udaje mi się dostać termin w klinice niepłodności, odbywam pierwszą wizytę i w styczniu 2006 mamy ruszyć z badaniami. Okazuje się jednak, że podczas świąt Bożego Narodzenia zafasolkowuję w 3 cyklu starań. 27 stycznia 2006 trafiam, jak w każdej poprzedniej ciąży, do szpitala z krwawieniem. Dziecko żyje, przyczyny krwawienia nieznane. Dalsza ciąża bez problemów, poza jednym, że znów przepowiadają mi b. duże dziecko i jest podejrzenie cukrzycy, które się nie potwierdza. 13.09.06 szczęśliwie przez cc, tym razem planowanym, rodzę drugą córkę z wagą 4975g.
                      Starania o 3 (5) cud
                      Po urodzeniu Klary przerwa w staraniach. Klara rodzi się z nietolarancją laktozy, którą źle zdiagnozowano. Dostajemy sztraszliwe w kość, ale to nie temat na tego posta. Mąż zmuszony zmienić pracę, starania o 3 cud odłożone na czas nieokreślony.
                      Sytuacja się normuje, ale ja mam poważne wątpliwości, czy w ogóle jeszcze próbować. Mąż mnie ciągle namawia. Od stycznia 2009 myśl o 3 dziecku mnie nie opuszcza. Po wakacjach jestem już pewna, że chcę spróbować. Miało być spontanicznie, bez większych emocji, bez nadmiernych starań, bez odliczania, oczekiwania w napięciu na @ i tych wszystkich innych uczuć towarzyszących staraniom. Tak się chyba jednak nie da… “Staraliśmy się” od 1 cyklu…
                      Od 10-15 dc. mierzenie temperatury i testy owulacyjne. Moje cykle okazuja sie byc bardzo regularne z owulacja miedzy12 a 14 dc. @ tez przychodzi ja w zegarku 🙁
                      W sierpniu 2010 po roku bezowocnych strań rozważamy wizytę w klinice niepłodności. 6 wrzesien 2010 mamy pierwszą wizytę i rozpoczynamy badania. Czekam na termin badania HSG, następnie mamy mieć wizytę u lekarza i omówienie wyników badań.
                      27 pażdziernika 2010 w 16 cyklu starań widzę upragnione dwie kreseczki! Radość nasza jest wielka, ale przepełnia mnie jakiś niepokój.
                      Pod koniec listopada zaczynam plamić i trafiam do szpitala. Robią mi usg: z ciążą wydaje się być wszystko w porządku, przyczyny plamienia nieznane. 4 dni pózniej okazuje się, że ciąża obumarła. 30 listopada mam łyżeczkowanie. Więcej szczegułów . Tak bardzo kochałam to dzeciątko, jego strata bardzo mnie boli…

                      6 ciąża?
                      W grudniu dwa tygodnie po poronieniu dzwoni do mnie lekarz z kliniki nieplodności. Pyta o dalsze plany. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy będziemy się jeszcze starać. Mówi, że moje wyniki są bardzo dobre. Na wyniki M też nie można narzekać, tylko ruchliwośc mogłaby być trochę lepsza. Lekarz uważa, że problem nie leży w kwestii starań, tylko w kwestii utrzymania ciąży. Obiecuje, że odezwie się do mnie po nowym roku i jeżeli będziemy chcieli, zrobimy jakieś badania w zakresie diagnostyki poronienia.

                      Styczeń 2011. Rozdarta jestem… Ja nadal nie wiem, czy chcę się jeszcze starać.. Jest we mnie jakiś strach i chcę po postu odpuścić. Mój M uważa jednak, że nie powinniśmy jeszcze rezygnować i chce dalej próbować. Namawia mnie, żebym dała sobie jeszcze trochę czasu, zanim podejmę radykalne kroki kończące nasze staranie ostatecznie.
                      Cisza ze strony kliniki niełodności.
                      Pod wpływem ciąży Mamrotki daję się ponieść emocjom i nie zabezpieczam się w okresie płodnym.
                      Co będzie dalej???

                      • koleżanka poroniła, i wtedy i ja na jakiś czas przestałam się starać 🙁

                        • Witam 🙂 Moja walka o trzecie dziecię trwa od kwietnia 2008. Nigdy nie myślałam, że tak trudno jest zajść w ciążę, a to wszystko przez to że w pierwszą ciążę zaszłam w pierwszym cyklu starań, w drugą ciąże w drugim cyklu. Dzieci mam wspaniałe zdrowe 11-letnią córkę i 8 letniego synka. Wszyscy mnie pytają po co mi kolejne dziecko. Te pragnienie jest jednak tak silne, że nie sposób tego wytłumaczyć.

                          Pierwsze trzy cykle starań o trzeciego maluszka bez powodzenia ale też bez jakiegoś parcia i ciśnienia, potem okazało się że mam niedoczynność tarczycy i wysokie przeciwciała anty TPO. Diagnoza: przewlekłe zapalenie tarczycy i stwierdzenie że nie łatwo będzie zajść w ciążę. Przerwa na leczenie do grudnia 2008 i zaczynamy znowu. Okres nie przyszedł test pozytywny ale cieszyłam się tylko niecałe dwa tygodnie, poronienie samoistne.

                          Od tego czasu kilka razy widziałam pozytywne testy, cienie cieni kresek na testach, ale nic z tego nie wychodziło.

                          Badanie plemników wyszło OK. Cały rok 2009 bez powodzenia. Z początkiem roku zaczynam brać selen na zbicie przeciwciał. W marcu 2010 hsg i w następnym cyklu zupełnie kiedy się tego nie spodziewałam – ciąża. Od początku było coś nie tak, mały przyrost bety, plamienia, miałam bardzo złe przeczucia… Po 8 tygodniach ciąży, operacja – ciąża pozamaciczna.

                          Teraz dochodzę do siebie, nie wiem ile muszę odczekać, by powrócić do starań, wczoraj przeszła mi myśl o in vitro, nawet sprawdzałam ceny, ale mój mąż nie chce o tym słyszeć, a ja boję się starań, boję się kolejnej ciąży pozamacicznej 🙁

                          Narazie się nie poddaję i wierzę że doczekam tego trzeciego cudu.

                          Oboje z mężem mamy po 33 lata i plan że będziemy się starać do 35 potem koniec (ale to juz decyzja męża, z którą chcąc nie chcąc zgodziłam się)

                          • Oto moja historia:

                            Ja mam 27, a mąż 31 lat. Staramy się o dzidziulka jakieś 12 cykli.
                            Zaraz po ślubie zapragnęliśmy mieć potomka, cały miesiąc czekałam do zrobienia testu, niestety nic nie wyszło. Potem był następny miesiąc i następny.Wystraszona byłam strasznie, że nic nie wychodzi, a przecież dzidziuś miał być.
                            Zgłosiliśmy się z mężem do kliniki leczenia niepłodności. Na początku każdy z lekarzy traktował nas jak młodych dzieciaków, co ledwo zaczęli się starać i specjalnie nie traktowali nas poważnie. Wyjątkiem była nasza p dr prowadząca w klinice. To ona zleciła badania hormonów, by od kolejnego cyklu po badaniach pomagać lekami w owulacji. Tak strasznie się niecierpliwiłam, tak bardzo chciałam tych badań, by wiedzieć co jest nie tak. Robiłam testy a one nie wychodziły, a okresu było brak. Byłam rozżalona i wściekła, że jak zaczeliśmy się leczyć to okresu nie mogłam się doczekać. W końcu poszłam na wizytę, po wykluczeniu ciąży dostałam leki by przyśpieszyć okres. Zrobiłam badania. Okazało się, że mam podejrzenie PCOS ( bardzo wysoki poziom LH, testosteron też mocno przekroczony, pozostała część w porządku). Jajniki były prawidłowej struktury, natomiast dużo drobnych pęcherzyków. Zaczęłam brać zestaw clo plus pregnyl plus luteina. Urósł tylko jeden pęcherzyk, on pękł, ale ciąży nie było. Potem w kolejnych cyklach było to samo, pęcherzyk pękał ale ciąży brak. Do tego zestawu leków zaczęłam brać Metformax, a także zmienione miałam clo na zastrzyki. Stwierdziliśmy, że podejdziemy do inseminacji, bo nasze pragnienie było i jest ogromne. Byłam na zastrzykach, ale w cyklu którym miała być inseminacja, nie urósł nawet jeden pęcherzyk. Byłam załamana, bo nastawiłam się na IUI, a tu nici. Kolejny cykl lekarz kazał nie brać leków tylko monitorować, czy cokolwiek urośnie. Samo bez leków nie urosło nic, co świadczyło, że mam cykle bezowulacyjne i potwierdziła się diagnoza PCOS. W ostatnim cyklu na zestawie z clo urosły 2 pęcherzyki, byłam w siódmym niebie. Możliwa była IUI. dokładnie 12 po IUI zrobiłam test ciążowy, który nie wykazał ciąży, znów przyszły łzy i ciężkie szlochanie. Jednak okres nie przychodził, zrobiłam test jakieś siedem dni później i wyszły II kreseczki. Chodziłam ciągle na badanie Beta HCG wszystko ładnie przyrastało, ale lekarz nie widział ciąży w macicy i kazał odczekać jakieś siedem dni. Moja nadzieja była w badaniu beta HCG, bo jeśli cokolwiek by się działo to bym krwawiła, bądź przyrost byłby nieprawidłowy. Przyszedł dzień wizyty i kiedy p dr mówiła mi, że nie widzi nic i jedyne wyjście to szpital, nogi się przede mną ugięły. Niestety po dwóch dniach w szpitalu diagnoza była jedna: Ciąża pozamaciczna 7 tyg, do usunięcia z całym jajowodem operacyjnie, natychmiast. Było to koszmarne przeżycie, myślałam, że już nigdy nie będę miała dziecka, a najstraszniejsze wydawało się usypianie do operacji. Przed salą operacyjną płakałam jak bóbr bo bałam się, że się nie obudzę już.
                            Dziś jestem już tydzień po operacji, żyję i mam kochanego męża i całą rodzinę. To mnie wzmacnia, choć są wielkie chwile płaczu. Dużo nauczyłam się przez ten okres leczenia, przede wszystkim stałam się dużo cierpliwsza i spokojniejsza. Mam ciągle nadzieję, że zajdę w ciążę, może naturalnie. Na razie leczenie zawieszam na jakiś czas, chcę spróbować bez leków.
                            Życzę Wam wszystkim by każda z nas doczekała się dzidziulka 🙂

                            • To czas na moja historię!

                              Mam 28 lat a mąż 27 (razem od 8 lat). Mam niedoczynność tarczycy wykrytą od 2005 roku. Obecnie wszystko w porządku.
                              Staramy się od 2,5 roku. Ale zacznijmy od początku.
                              W 2007 roku wraz z moim M postanowiliśmy się pobrać zaraz na początku 2008 roku. Wszystko szło wspaniale data wybrana, orkiestra, sala. Bez żadnych problemów. Kiedy w połowie roku nie dostałam spodziewanej @ jak zawsze udałam się do lekarza aby to sprawdzić sądziłam że pogorszyły się wyniki z tarczycy i @ wariuje. Ogólnie czułam się dobrze. Nic mi nie dolegało poprzednie @ były normalnie. Jakież było moje zdziwienie gdy poszłam na wizytę i okazało się że jestem w ciąży i to w 3 miesiącu ciąży. Ucieszyłam się ale nie to było najzabawniejsze okazało się że termin porodu mam w dzień naszego planowanego ślubu. Więc zaczęły się wariackie dni zmiany daty na późniejszą bo o wcześniejszej nie było mowy. I tak z początku roku wpadliśmy na koniec roku z terminem ślubu. Ale nie martwiliśmy się stwierdziliśmy że nasze dziecko będzie świętować ten dzień z nami. Następne 2 miesiące przebiegły wspaniale bez żadnych dolegliwości. 2 dni przed Świętami Bożego Narodzenia poroniłam w pracy. Moje maleństwo odeszło w 5 miesiącu życia – mielibyśmy dziewczynkę. Nie mogliśmy jej pochować bo w Polsce płód zaliczany jest jako dziecko od 22 tygodnia ciąży ja byłam w 20. Później przez 8 miesięcy żadnych starań zalecenie lekarzy.
                              I od stycznia 2009 do dziś nadal się staramy. I nic! Męża wyniki są dobre ja w styczniu przeszłam Hsg z laparoskopią ponieważ miałam niedrożne jajowody najprawdopodobniej po poronieniu. Sądziłam że to pomoże ale jak na razie nic się nie zmieniło. Zobaczymy co będzie dalej. Jestem pełna nadziei.

                              Jesteśmy już po wizycie w Gamecie jednak ta wizyta zamiast podnieść nas na duchu zadziałała w drugim kierunku. Staramy się spontanicznie bez nacisku. Dajemy sobie luzik. Od noowego roku na maxa bez przerw i odpoczynku.Zobaczymy co z tego wyniknie!
                              Zaczyna się 30 cykl starań!

                              • Moja historia jest krótka, ale mam wrażenie, że to never ending story 🙁
                                mam prawie skonczone 31 lat, moj mąż 35, razem od 96 roku, czyli w sumie 14lat! Ślub w 2001 r. Generalnie na początku małżeństwa nie staraliśmy się bo: a to byłam za młoda, studia kończyłam, a to pracy nie miałam, potem zaczełam pracować, ale trzeba miec umowę na czas nieokreslony itd. itd! Odkładalismy rodzicielstwo, bo zawsze było coś wazniejszego. Potem oczywiscie szaleństwa, dorabianie sie i jakoś sie zapędzilismy w niewiadomo co, a właściwie w kozi róg! Przez 6 lat brałam nieprzerwanie tabletki anty, jakies 6 lat temu odstawiłam, ale przez pierszwe 2 lata po odstawieniu uważaliśmy, zresztą po tym odstawieniu przeszla mi ochota na sex 🙁 jak mi sie wyregulowała gospodarka hormonalna to ochota wróciła (podwojona ;)) no i stwierdzilismy, ze co ma byc to bedzie, ale nic na siłe. No i nic nie było! Wiec w koncu zaczelismy tak na siłę i nadal nic! Trwa to już od 1,5 roku, jestem podłamana i caly czas sobie zarzucam, że zemścilo sie na nas to, ze nie chcieliśmy dziecka. Mamy wszystko inne – prace na czas nieokreslony, studia pokonczone, własne m4 itd. generlanie nie narzekamy, ale co z tego skoro dzidzia nie ma 🙁
                                w maju pierwszy raz w życiu miałam II kreski, bete ponad 48, ale po pięciu dniach @ przylazla i szlag trafił marzenia. Dopiero ten zimny prysznic na glowie uświadomil mnie (mąż trul dupę od dawna), że latwo nie pójdzie i trzeba cos z tym zrobić. Jesteśmy po wizycie w Invimedzie, mąż ma słabe wyniki, tzn. ilość jako taka (nie rewelacja ale…) natomiast żywotność beznadziejna. Przede wszystkim musiał przestać palić, na razie sie trzyma i nie pali, łyka androvit, je wszystko co ma dużo cynku, a ja biore witaminy dla kobiet starających sie i marzę… na przełomie września i października mamy powtórke z rozrywki w invimedzie i jesli małżowi nie poprawią sie wyniki to bedą nas ustawiać pod inseminację, bo na zwykłe zajście nie mamy dużych szans 🙁 mnie za to czeka jeszcze badanie hormonów przed wizytą październikową.
                                Ciesze się, że znalazłam to forum bo czuje, że jestem wśród swoich 🙂 i każdej z nas życzę, aby te historie miały happy end z II grubaśnymi krechami
                                edytuję, bo 12 listopada podeszlismy 1-y raz do IUI…. ale czy sie udało…?
                                edytuje, bo 7 grudnia podeszliśmy 2-gi raz do IUI….. strach sie bać 😉
                                dzis jest 10 stycznia 🙂 żadne z moich iui nie powiodło sie 🙁 w obecnym cyklu, tj. w dniu 29.12.10 mialam badanie hsg. Jest ok – jajowody drozne. Odpuscilismy w tym cyklu iui, postanowilismy na naturlasa, ale chyba nie podeszlismy do sprawy z wieeelkim zaparciem 😉
                                nadmienie jeszcze, ze od czasu naszej pierwszej wizyty w invimedzie, tj. w czerwcu wykonalismy wieeeele badan 🙂 ja chyba juz wszystkie (hormony, morfologia, jajowody, chemia jakas tam + nasienie mojego m). Ze mna wszystko ok, wyniki m ciut sie poprawily, ale nie na tyle coby przestac sie obawiac. Czekam na @ i idziemy na 3-ie iui
                                31 stycznia 2011r. moje 3 iui testujemy 14 lutego ciekawe czy Walentynki w tym roku beda szczególnie piękne?
                                no więc edytuje, bo z happy walentynek nici 🙁 ale trudno – walczę dalej 🙂 w tym cyklu 4x podchodze do iui (to juz bedzie ostatni) – potem zaczynam przygotowania do ivf. Obym nie musiała…
                                no więc znowu musiałam edytować, bo niestety 4 iui tez sie nie udało 🙁 obecny cykl, który raptem trwa dopiero 3 dni będę miała na chybił trafił (oby na trafił ;)) czyli naturals. Jesli sie nie uda, to kolejny cykl z anty no a jeszcze kolejny to ivf

                                • ja też uważam ten wątek za super,, skupię myśli i coś napiszę ( wyślę moją rodzinkę na wieś w tedy w domku spokój )

                                  • Zamieszczone przez butek
                                    ja też uważam ten wątek za super,, skupię myśli i coś napiszę ( wyślę moją rodzinkę na wieś w tedy w domku spokój )

                                    Edytuj butek tego posta, bo tutaj tylko historie opisujemy.
                                    Pewnie jak nie napiszesz swojej historii, to modki Ci go wyrzucą gdzieś 🙁

                                    • Witam, zebrałam myśli i jak okazało się nasza historia bardzo podobna do wielu z waszych.
                                      Ja mam 33lata ( skończę niebawem ), mój mężulek 34 (też skończy lada co ) córcia zdrowa ( poza alergią którą odziedziczyła – wszyscy mają astmę po mojej stronie ), mądra i kochana jedynaczka. przez długi okres o drugim dziecku nawet nie myśleliśmy, każde zajęte swoją pracą, ja na dodatek nauką ( bo twierdzę że zawsze coś się przyda wiedzieć ) a to dom, auto, wakacje zawsze coś, cały czas anty. w ręku . Aż pewnego dnia wracając z pracy zrobiło mi się słabo, niedobrze i pomyślałam że to stres bo w mojej pracy to norma istny wyścig szczurów,nie dawało mi to spokoju poszłam do gina bo testy raz były negatywne a raz pozytywne ( 3 sztuki osikałam ), no i szok po badaniach wyrok– ciąża pozamaciczna,, ryczałam długo,usłyszałam od siostry męża ”Poco wam drugie dziecko w waszym wieku,było się dobrze zabezpieczać, nie muszę wam chyba tłumaczyć “”myślałam że ją ukatrupię gówniara kilka lat młodsza ode mnie . Po zabiegu nie mogłam pogodzić się z tym co się stało myślałam że to za karę, że dlatego bo nie chciałam.I po jakimś czasie jak na złość,obie siostry mojego męża w ciąży ( różnica 6 miesięcy miedzy nimi ).A ja ryczałam , nic nie pomagało, wpadłam w paranoję wszędzie słyszałam płacz dziecka.zajęłam się pracą,i któregoś dnia mój mężulek chyba już nie mógł patrzeć jak unikam dzieci zapytał (“” kochanie zróbmy sobie dziecko – spróbujmy “”). Oboje jesteśmy zdrowi, badania w normie i już mija 10 cykl i nic…. Kiedyś nasz pan gin powiedział że bardzo dobrą antykoncepcją jest bardzo pragnąć dziecka. I wiem że miał rację,,
                                      Kończąc mam mała nadzieję że jednak teraz się udała.

                                      10 sierpnia — pierwsza edycja….
                                      dziś 26 dc ( z cyklu 28 dniowego ) zrobiłam test i negatywny – głupia jestem bo pomyślałam że może się udało..

                                      15 pażdziernik –druga edycja…
                                      test zrobiony 6 paż w 35 dc okazał się pozytywny…udało się trzymam kciuki &&&,,,

                                      • Witam, to może i ja opiszę naszą historię.
                                        Mam na imię Asia, w tym roku kończę 27 lat, mój M tez ma 27, tyle że jest o 9 miesięcy starszy. Małżeństwem jesteśmy już 6 lat a 9 razem. Nigdy nie stosowaliśmy żadnej antykoncepcji, bo od początku byliśmy uświadomieni o swojej miłości i gotowi na poczęcie dziecka, o które do tej pory walczymy. Przez pierwszych 4 lat nie robiliśmy z tego żadnego problemu, bo szczerze mówiąc było nam to nawet na rękę, byliśmy za granicą zapracować na domek. po powrocie postanowiliśmy jednak coś z tym zrobić, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez dzieci i (nawet 3 pokoje czekają już na nie) w związku z tym zapisaliśmy sie do kliniki leczenia niepłodności MEDICOR w Rzeszowie, Nasz gin po zrobieniu wywiadu zlecił mi badania hormonów a mężowi nasienia. Niestety ja miałam podwyższoną prolaktynę, a M nie za dobre wyniki( ruchliwość kiepska i sporo ze złą budową)pocieszający był jedynie fakt że ilość była spora. Później przyszedł czas na laparoskopię, która potwierdziła drożność i prawidłową budowę moich narządów rodnych. Po zabiegu Gin dał nam 3 miesiące czas na wzięcie sprawy we własne ręce. Po 3 mieś nieudanych prób, pojechaliśmy na wakacje do Włoch, spędziliśmy tam 2 tygodnie. Po powrocie zorientowałam się że coś jest nie tak bo dziwnie się czułam, a moje myśli ciągle krążyły wokół dzieci wiec zrobiłam test ciążowy,wyszły dwie kreseczki?!!!ale ta ciążowa była bledziutka. Po kilku dniach postanowiłam zrobić badanie HCG ( pamiętam ten dzień jak dziś, to był dzień moich urodzin)wynik 68. Oszalałam ze szczęścia?. Jednak Tkwił we mnie jakiś lęk, po drugim badaniu, okazało się że nie przyrasta prawidłowo, po trzecim jeszcze mniej przyrosło, zanim poroniłam Beta wyniosła 261 i nie było jej jeszcze widać na USG. To było straszne doświadczenie, ale dało nam nadzieję że ciąża jest w ogóle u nas możliwa, więc mała iskierka zaczęła żarzyć się coraz mocniej. Od listopada aż do marca dosłownie stawaliśmy na głowie żeby, powtórzyć to co raz już raz się wydarzyło, ale nic nie wskóraliśmy?Po drodze rozwiązałam też problem moich bolących stawów i okazała się że cierpię na ZZSK i wtedy dopiero zaczęliśmy się śpieszyć. Od kwietnia M zaczął jeść androvit.
                                        Pierwszą insyminację mieliśmy w dzień matki 26maja, Była przeprowadzona na naturalnym cyklu z zastrzykiem z pregnylu, owulacja z prawej strony, zakończyła się niepowodzeniem, ale nie załamaliśmy się bo przecież trzeba by było być wielkim szczęściarzem żeby za pierwszym razem wypaliło.
                                        W kolejnym cyklu drugie podejście do IUI również na naturalnym cyklu, Owulacja również z prawej Też w asyście pregnylu i kolejna porażka.@ w terminie przyszła mimo pregnylu, który powinien przyśpieszyć
                                        W lipcu postanowiłam sama zrobić coś z tą moją prolaktyną bo gin stwierdził że nie jest to aż tak istotne, więc zaczęłam brać Castagnus 2x do tego w piątym dniu cyklu gin dodał mi clo. I brałam go przez 5 dni po 1. Ale cała stymulacja poszła na marne bo jest sezon urlopowy i gin wyjechał na wczasy, więc sami próbowaliśmy,pregnyl podany więc po 36 godź. do dzieła, ale źle się w środku czułam do 23 dc bolała mnie macica i jajniki. Oczywiście nasze staranka nie przyniosły skutku @ przylazła w terminie.
                                        W drugim dniu kolejnego cyklu strasznie mnie zalało i gin nie mógł zrobić monitoringu, w ślepo zapisał mi Femar a ja zdążyłam go już wybrać, w ostatni dzien femafu byłam na monitoringy, i diagnoza jak wyrok CYSTA 4cm ale w lewym jajniku więc kolejny cykl zastoju. Teraz muszę jeść Orgametril od 10 dnia cyklu przez 15 dni.
                                        Edytuję, 1.09. Torbiel wchłonęła się i zaczynam kolejny cykl z Femarą :)szykujemy się do trzeciej IUI
                                        Edytuję27.09 trzecia IUI na pękniętym pęcherzyku,stymulacja femara i ovitrel,owulacja z lewej strony niestety bez rezultatu. Poszłam na wizytę do endokrynologa i okazało sie że mam niedoczynność tarczycy(jestem złą że w klinice pominięto wynik TSH mimo że prawie przekraczał normę) biorę Euthyrox N50 to organiczny hormon tarczycy. Na razie przerwa w IUI trzeba popracować nad tarczycą
                                        Edytuję. 5.11.2010 Tarczyca w normie ostatni wynik TSH 1,758 czyli spoko. Test na przeciwciała przeciwplemnikowe negatywny :)od 8,11 bromergon na prolaktynę. Badanie M też powtórzyliśmy i też jest lepiej 🙂 podchodzimy do 4 IUI. wynik 🙁
                                        W miarę czasu postaram się edytować moją historię. Jak widać zajście w ciążę wcale nie jest takie proste,ale postaram się udowodnić że jest możliwe 🙂

                                        • Jestem zupelnie nowa na forum, ale musze przyznac, ze jestescie duza pomoca, zeby jakos tako trzymac sie w ryzach.
                                          Moja historia nie jest jeszcze zbyt dluga, ale…

                                          Mam 28 lat, moj maz 29. Jestesmy razem juz 11 lat, po slubie 3.
                                          Dopiero niedawno nasza sytuacja ustabilizowala sie na tyle, ze zaczelismy myslec o dzidzi. 😀
                                          Nigdy wczesniej do glowy by mi nie przyszlo, ze w ciaze nie zachodzi sie tak latwo. Jakos to w mojej glowie funkcjonowalo, ze chcesz to masz i juz…
                                          Dzis juz wiem, ze to nie jest wcale takie proste 🙁

                                          W kazdym badz razie, zaczelismy starac sie w marcu. Przez dwa cykle nic, co bylo dla mnie bardzo powaznym rozczarowaniem.
                                          W miedzy czasie zrobilam wyniki okresowe do pracy i okazalo sie, ze cos z nimi nie tak.
                                          Po nitce do klebka, okazalo sie, ze sprawa ma podloze ginekologiczne i, ze nadzerka, ktora wszyscy lekarze mowili zeby nie ruszac nieco sie rozrosla (tak do rozmiarow Okecia ) i trzeba ja usunac, zwlaszcza ze chce dzidzia.
                                          Wyskoczylam z kasy na laser (bo reszta sposobow powiedziano mi, ze niedobra przed pierwsza ciaza) i usunelam
                                          Staranka trzeba bylo przelozyc na 6 tygodni pod grozba groznie brzmiacych powiklan :Nie nie:

                                          Po rekonwalescencji zabralismy sie ochoczo do roboty, a we mnie tkwilo co powiedziala ginka, ze teraz to “od razu zajde”.
                                          No wiec tak sie okropnie nakrecilam, ze zadne racjonalne argumenty do mnie nie trafialy, ani negatywne testy, ani @…
                                          W koncu zrobilam bete (bo przeciez @ mala byla, inna jakas taka, mdlosci mam i zawroty glowy), ktora oczywiscie nic nie pokazala, a poczulam sie, jakbym cos stracila, chociaz tak naprawde nic nie bylo

                                          Teraz staram sie nie wariowac, ale w sumie teraz jest mi latwo, bo do @ jeszcze daleko, a najgorzej, wiadomo, jest przed.

                                          Co dzien powtarzam sobie, ze to jest maraton, a nie bieg na 100m i podziwiam niektore z Was, ktore tak dlugo czekaly i wierzyly, az w koncu sie udalo

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Nasze historie …

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general