Witam wszystkich 🙂 ponad rok temu zakładałam tu temat o in vitro, ale chyba wylądował już w archiwum. Streszczę Wam o co chodziło – strasznie słabe wyniki męża (tylko 6mln plemników w próbce, z czego tylko 2% tych zdolnych do zapłodnienia), wyrok in vitro, po drodze okazało się, że i ze mną nie jest za dobrze, bo mam PCO i większość cykli bezowulacyjnych.. no dramat. Przeszliśmy 2 nieudane zabiegi (Invicta Warszawa + Bocian Białystok), z Bociana udało nam się wyhodować b-hcg do poziomu 56, ale potem stanęła w miejscu. Nadal mamy u nich 3 zamrożone zarodki, ale straszne słabiaki. Po tym wszystkim stwierdziliśmy z mężem, że nie ma sensu i może lepiej będzie, jak skupimy się na innych aspektach życia. Postanowiliśmy przekazać mrożonki do adopcji i pogodziliśmy się z faktem, że nasze najbliższe plany na przyszłość nie uwzględniają dziecka przez co najmniej kilka kolejnych lat… może nawet nigdy.
No i stało się 🙂 niechciana, nieplanowana, nie w porę – wpadka. Akurat miałam zmieniać pracę, mieliśmy brać kredyt na zakup działki pod budowę domu, już zaplanowaliśmy tegoroczne wakacje… a tu się okazuje, że 6tc 🙂 wszystko znowu do góry nogami. Pierwsza reakcja to strach, złość, niepewność. Ale już widziałam 3mm zarodek i nawet udało się wyłapać tętno, mąż już nosi fotkę z USG w portfelu 😉 nie wiem czy ta ciąża się utrzyma, bo od samego początku muszę brać leki na podtrzymanie, odrobina wysiłku z mojej strony kończy się plamieniem. Jednak najważniejsze, że wiemy już że może się udać wierzę, że każdą z Was też czeka to szczęście i nawet takie beznadziejne przypadki jak ja mogą liczyć na cud :Kocham:
3 odpowiedzi na pytanie: nigdy nie mów "nigdy" :)
Mega gratulacje…
Ja też nie wierzyłam w swoją ciażę, choc cały czas walczyłam- wątpiłam, ze jest w tym sens…. A jednak.. Ten na górze ma swój plan.
Trzymam kciuki za tego maluszka….
Kreseczka, czytałam Twoja historię i widzę, że skończyła się szczęśliwie, bo masz śliczną córeczkę 🙂 mamy z nią tak samo na imię 😉
i wygląda na to, że to wszystko głównie Twoja zasługa, bo udało Wam się w dość prosty sposób. Mi też udało się w 3 miesiące wywindować wyniki męża w kosmos w porównaniu z wynikami wyjściowymi i to jedynie przy użyciu kombinacji preparatów i witamin dostępnych bez recepty. W dodatku mąż brał je dość spontanicznie tzn. jak mu się przypomniało, bo jak nie to nie. A ja widocznie akurat miałam ten jeden cykl w roku, kiedy coś tam się wykluło
Owszem, więc skoro mi sie udało- Tobie na pewno też…
Powiem ci, ze teraz widzę, ze ta ciąża to był idealny moment, wcześniej… Nie byłoby tak fajnie. Teraz mam stabilną pracę, dom, dobrą pensję…kilka lat temu nie miałam nic…
To dobry czas dla mnie, i wierze,że i dla Ciebie…
Fajnie,że ci sie udało…
Znasz odpowiedź na pytanie: nigdy nie mów "nigdy" :)