Strasznego mam pecha ostatnio: przebijam kola w aucie, zadzieram autem o cos, wybijaja mi szybe, zeby ukrasc cos ze srodka… Wczoraj wjechalam w zaspe sniegu, bo po ciemku (snieg brudny – wygladalo to jak droga). Co zrobic, by to odwrocic? Czary jakies? Maz ze mna nie gada z tego powodu – ale sie swieta zapowiadaja :(:(:(
24 odpowiedzi na pytanie: Pech
jak to z Toba nie gada? co – specjalnie to zrobiłaś???? faceci
:Młotek:
kiedyś to przeciągano przez brudne gacie (ale to chyba niemowląt tyczyło), ale spróbować nie zaszkodzi MSPANC
Nie wierzę w takie sztuczki, ani w pecha. Wjechałaś w zaspę bo się zagapiłaś, a nie dlatego, że ktoś magicznym sposobem tę zaspę tam postawił i przebrał za drogą, ani tym bardziej dlatego, że ktoś ma wpływ na Twoją koncentrację (na to akurat mają wpływ zbliżające się Święta, ale to raczej dotyczy większości i pod rzucanie uroków się nie łapie).
Nie gada z Tobą bo chcesz czary odprawiać czy z powodu samochodu?
u mnie odwrotnie – mąż mi skasował tydzien z hakiem temu bok, a przedwczoraj przód:(
fajny masz samochód
prawie smart
sorki
wiem, ze to głupie
ale jakis wisielczy humor mam 🙂
a ja tam lubie takie poobijane
widać że normlany człowiek tym jeździ – szkoda tylko, że później jak ludzie sprzedają takowe, to wciskają nam że nie były bite
ja miałam takie fajne poobijane cinquecento – oczwiście nie z mojej winy. tylni bagarznik z wgnieceniami miałam prawie 5 lat zanim mąż go wymienił. nie spieszyło mu sie 🙂
widze że ten sam typ faceta… cokolwiek sie nie stanie zawsze jest to z mojej winy :/
dzisiaj miał jechać do ASO i odstawić samochód do lakierowania i po nowy zderzak, ale nie damy rady, bo potrzebujemy samochód:(
także będę jeździć taka porysowana i spękana:)
Co się przejmujesz
ja od marca/kwietnia jeżdżę porysowanym
Odebrałam ubezpieczenie i jakoś mi nie podrodze do serwisu 😉
małż się przynajmniej zachował.
wie, że uwielbiam mój samochód (kiedy odpala);)
i 2 dni bał się przyznać co narobił…
wjechał babie w tył.
wjechał to tez dużo powiedziane…
po prostu popłynął w nią na oblodzonym skrzyżowaniu.
na szczęście prędkość była pawie żadna.
Wierzyć nie wierzyć…miałam taki okres w życiu, że stwierdziłąm, ze jeszcze jedna rzecz mi się przydazy to wymięknę
No ale jak się póxniej zastanowiłam to był w ogóle cięzki okres w moim zyciu i wiele rzeczy wynikało z roztrargnienie
To raczej samochód jest pechowy może czas go zmienić?
W każdym razie życzę, aby poech poszedł sobie w kosmos i spokojnych świąt, a męża do porzaku doprowadź, to tytlko auto…
ale to nie jest twoja wina,…. wszytko to przyroda…. męża weź na tapetę i choć wiem, że to trudne postaraj się znaleźć pozytywy w tych negatywnych sytuacjach, spróbuj znaleźć coś zabawnego w tym całym pechu….
będzie dobrze 🙂
bo może zła wiadomość podana w dobry sposób nie wyda się taka zła….
Pozdrówki 🙂
mój małż kiedyś stał w megakorku swoim opelkiem… no i że nie miał czasu to czmychnął na chodnik i długa… a tam na latarniach były takie metalowe opaski i wszędzie śruby były wkręcone do środka a jedna na zewnątrz… no i autko się porysowało. hrrrrrrr… mżą dojechał do domu, wziął ściereczkę przetarł, zapryskał lakierem w sprayu i jeździ dalej 😀
Pozdrówki 🙂
Jane siostro moja, chcesz posłuchać co mnie się przytrafiło w ubiegłym tylko tygodniu?
W pn jechałam po swojego nie męża 20 km i 9 km od niego wpadłam w poślizg i nie mogłam zapanować nad autem. Wjechałam w zaspę jakieś 30 cm od drzewa. Wyskoczyłam z auta za łopatę kopię, tel do mojego M, że się zakopałam on do mnie 9 km szedł na piechotę. 2 godziny trwało wyciąganie auta. Zakazał mi jeździć do przedszkola etc. Potem mu przeszło.
Następnego dnia jechalismy razem, znowu zaliczyliśmy rów. Jadąc w Warszawie mostem Grota wpadłam w dziurę, której nie zauważyłam i złapałam kapcia. Potem się okazało że to nie opona tylko rozwaliłam felgę – to się chyba tak nazywa i dlatego mi zeszło powietrze. No to na zapasie jeździliśmy, ale zapas nadaje się do wymiany na już, bo koło zmaltretowaliśmy przy wyciąganiu mnie z rowu. Wczoraj nam coś zaczęło telepać w tym kole z zapasem. M rozkręcił i zoon, coś tam rozwalone, śruby do wymiany – M to załatał by jeździć się dało. Ale należy wymienić.
Nie wspomnę o tym że mój M 2 tygodnie temu rozwalił swoje auto. Do tego auto kolegi które pożyczyliśmy Bus stoi pod bramą, bo się zagotował.
W sumie to ja tak mogę wymieniać jeszcze
Jane pogadaj z mężem to tylko auto. Przynajmniej u nas tak podchodzimy. Ważne że nic się Tobie nie stało, że jesteście zdrowi. Reszta?
Resztę da się załatać. nie poddawaj się, święta to czas że nawet zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, może mąż przemówi zatem
Jak znajdziesz sposób na pecha to się podziel bo chętnie skorzystam
dopiszę do pecha jeszcze,
M dziś spalił sprzęgło w drugim aucie,
do tego odpalił busa i zamarznięta chłodnica.
jasna cholera
Basiek ale to normalna kara go spotkala za ten chodnik
ja sobie łazienkę zalałam i kapało mi na dole w kuchni z sufitu…
E tam dziewczyny. Co to znaczy porysowanie, spalenie sprzęgła, czy złapanie kapcia. U nas jak już się coś dzieje, to z grubej rury od razu. 2 tyg temu mój mąż, chcąc być rycerskim i zjechać LEKKO na pobocze by móc się minąć z samochodem jadącym z naprzeciwka, zaliczył rów i centralnie drzewo. Samochód na szczęście ubezpieczony – koszt naprawy ponad….. 15 tys!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: Pech