Czy wierzycie w to, że istnieją ludzie całe życie mają pecha?
Moja koleżanka urodziła córeczkę. Miala bardzo ciężki poród, który bardzo źle zniosła i musiala chodzić do psychologa. Potem okazało się, że jej córeczka ma skolioze i wymaga rehabilitacji. Oboje z mężem nie pracują. Po miesiącu od porodu zaszła w ciąże, okazało się że to bliźniaczki. W połowie ciąży dzieci zmarły i musiała urodzić je naturalnie, co odbiło się na jej psychice w tragiczny sposób. Dzisiaj prezysyła mi smsa, że leży w szpitalu i po raz trzeci ma zabieg łyżeczkowania, bo zostawili jej coś w środku.
Zastanawiam się jak to jest że jedną osobę może doświadczyc tyle nieszczęść. Ona zawsze była pechowa. To ją zawsze okradli, napadli. Co w tym jest? Czy ktoś ją przekloł?
Ania
6 odpowiedzi na pytanie: Pech
Re: Pech
Nie wierzę w pecha.
WIerzę z kolei we wpływ naszego nastawienia do życia na to właśnie życie – skoro cały czas myślisz,że “jesteś pechowa”, podświadomie prowokujesz takie sytuacje.
A koleżance życze szybkiego powrotu do zdrowia i…szczęścia – po prostu. Będzie lepiej.
Re: Pech
z tego co opisałaś to szczęściarą trudno ją nazwac….może ma akurat taki gorszy czas….zawsze trzeba wierzyć że pech się odwróci -i nie przyciągac złych zdarzeń czarnowidztwem….pewnie limit złych rzeczy już wykorzystała i teraz bedzie tylko lepiej.tego jej zycze…
Monika i Marcinek (15.01.04)
Re: Pech
Bywają ludzie “pechowi” – ale jak się dobrze przyjrzeć, to na ogól wynika to z ich niefrasobliwości, niemyślenia o konsekwencjach.
Mnie za to fascynują tzw. “dzieci szczęścia”. Mam bliskiego znajomego – ani super inteligentny, ani super wykształcony, nie za piękny :)… od losu dostaje wszystko co chce – piękna zona, super synek, w odpowiednim czasie spadek, dobra praca po wyjeżdżającym koledze. Kilka razy w zyciu zagrał w totka i ustrzelił piatkę. Nawet jak mu ukradli samochód, to znalazł sie po dwóch dniach w nienaruszonym stanie. Ech…
Ania, Bartek(08.06.95) i Michał(16.04.04)
Re: Pech
Dokladnie….zgadzam się z Tobą Moniko, też mi się wydaje, ze podobnie to wygląda i nigdy nie wiadomo co w glowie u kogo siedzi…
Ja nie chcę osądzć tutaj tej dziewczyny, bo jej nie znam, ani nie siedzę w jej głowie…. Ale opowiem coś o sobie….
Kiedy zaszlam w ciażę, baaaaaardzo się cieszyłam, byłam cholenie szczęśliwa, ze będę mieć slicznego, wymarzonego i zdrowego dzidziusia ( tak to widzialam)… Natomiast na myśl o porodzie przechodziła mnie…zlość….i to nie to, ze strach, ze się bałam….to tez, ale najbardziej rozżalona byłam, ze muszę urodzić…”nie podobalo” mi się to i ilekroć pomyslałam o porodzie, tyle razy wpadalam we wścieklość i nidy nie pomyslałam o porodzie w normalny sposób….byłam wrecz “oburzona”, ze musze rodzić….. Wariat no nie??? WIEM :/
No i proszę….jak się skonczyło, każdy wie, jakie mam wspomnienia też każdy wie… Myslę, ze zawdzięczam to tylko sobie i swojemu podejściu do sprawy.
A że dzidziuś piękny i zdrowy…..tak miało być….tego chciałam i o tym myslałam w jak najbardziej pozytywny sposób.
Dlatego życzę koleżance autorki, autorce, Tobie, wszystkim i sobie jak najwięcej wiary i pozytywnych fluidów…. Nie dajmy się złym myslom !!!!
Niki & córcia 2,5 roku 🙂
Re: Pech
Zdaje mi się, że to nie pech, tylko normalne życie. A tak swoją drogą to przynajmniej jednej z tych sytuacji mogła uniknąć ( tego zajścia w ciążę ). To że dzieci zmarły mogło być następstwem tak szybkiej ciąży po poprzednim porodzie. Poza tym zauważyłam, że to czy się ma tzw. “PECHA” zależy od naszego stosunku do życia, umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, jakiejś energii życiowej a nie zwalania wszystkiego na ślepy los. Może przydałoby się twojej koleżance uzmysłowić, że jej życie zależy od niej samej???
Pozdrawiam.
Re: Pech
obiektywnie rzecz biorąc- wszystkie czarne rzeczy, jaki jej się przydarzały- stały się rzeczywście nie z jej winy, i nalezałoby współczuć.
ale nie wiem dlaczego coś mi mówi, ze jesli ona nie zmieni swojego nastawienia do zycia, to już zawsze będzie “miała pecha”- pomoc psychologa mile widziana
miałam kiedyś taką koleżankę,. porażka. jej po prostu wszytko szlo nie tak, ale najgorsze było to, ze wiecznie się nad sobą uzalała. na biwaku potrafił skwitowac oburzenie wszystkich wariacjami komarów, ze “ją i tak komary tną najbardziej” a kiedy przyszął kiedyś o 11 do mojego pokoju w akademiku, kiedy ze współlokatorką wylegiwałysmy się w wyrkach – ona smutnym głosem rzekła :Wam to dobrze”.- a sama miała roczny urlop dziekański( mogła spać cały dzień), mąż jej opłacał akademik, zeby nie “wypadła z zycia “, no, o męzu, ze miała to juz wiecie, ale jak urodziła synka, to zatrudniała nianie, na tym dziekańskim, bo miała depresję, nie chciała się nim opiekowac, bo była zmęczona…
do tej pory, jak slyszę o życiowym pechu od razu widzę tamtą dziewczynę. dzis jej synek chodzi już do szkoły ale mieszka z babcią, bo mama sie do dzis nie pozbierała….
szkoda mi takch ludzi ale wiem, ze dużo zalezy od nich samych
Anita i Zosia 20 03 04
Znasz odpowiedź na pytanie: Pech