witam. przechodzilam wczoraj troszke problemow z UJ, a wlasciwie z paniami z dziekanatu. panie z dziekanatu nierzadko sprawiają problemy, a te zUJ to ho, ho;)
cała sprawa zaczęła się w lipcu, kiedy to moja mama poprosila mnie o zalatwienie jej zaswiadczenia o studiowaniu na UJ do funduszu początkowego. no wiec dzwonie, ale na filologii wschodniosłowianskiej nie ma już nikogo z wielkich, ktory moglby to potwierdzic. kaza dzwonic we wrześniu. we wrześniu sie dowiedzialam, ze jestem w ciąży wiec nie było mowy o9 wychodzeniu z domu, ale wykonałam okolo 5 tel. i przy piątym sie okazalo, ze potrzebuje mamy indeksu i dyplomu. dzwonie wiec, mama przerażona (25 lat od zakonczenia studiow + 3 przeprowadzki), ale znajduje i przysyła. No i wczoraj wybralam sie z tym. w krakowie pada/ zimno. ale poszlam na ta aleje mickiewicza (dojezdzam z drugiego końca miasta) wlazłam na 3 piętro, zauważylam ze strachem ze damskie wc zamknięte na klucz i podchodze do drzwi. na drzwiach karteczka: czynne od 9 do 14, dla studentów od 11 do 14. jest 10.05. mysle – nie jestem studentką, wiec wchodze. siedzą dwie panie, kompy wyłączone, kaweczka na stolikach.
ja: dzien dobry
pani nr 1: dla studentow od 11!!!!!
ja: ale ja nie jestem stud. przyszlam po zasiwadczenie do fundusz…
pani nr 2. (przerywa mi): nie szkodzi, o 11!
no to wychodze, czekam 55 minut, siku mi sie chce jak niewiem. raz nawet jedna z pan wyszla i zobaczyla ze tak siedze. tak a propos wyszla do wc damskiego, do ktorego miala klucze (sic!)
o 11 wchodzę ponownie.
ja: ja w sprawie tego zaswiadczenia do funduszu (i podaje pani indeks i dyplom)
pani: pani jest z krakowa?
ja: tak
pani: to prosze przyjechac po odbior w piątek
ja:….to wszystko?!
pani: tak, do widzenia
no i mąż mi sie kazal nie denerwować, wiec nawet sie uśmialam troche z drobiazgowości pan, ktore kazaly mi czekac 55 min. na zalatwienie 1 minutowej sprawy…
pzdr,
k8 i…?
2 odpowiedzi na pytanie: perypetie z UJ – do pośmiania
Re: perypetie z UJ – do pośmiania
Oj posmiałam się Miałam bardzo podobne panie w dziekanacie, ale co gorsze mam takie perypetie w Wydziale Komunikacji. Ech.. nerwy można zjeść..
Pozdrawiam i życze cierpliwości
ika z małym słoneczkiem marcowym
Re: perypetie z UJ – do pośmiania
hi hi hi,moje kochane panie:)Znam to,mialam z nimi do czynienia przez 5 lat!!w 9 miesiacu ciazy stalam pod drzwiami przez dwie godziny, zeby mi mogly zakomunikowac, zebym przyszla za dwa dni po jakies tam zaswiadczenie:)W ogole nie zwracaly uwagi na to, ze ledwo stoje. Maja swoje godziny urzedowania i ostro sie ich trzymaja.Dziekanat to jedno a sekretariat to jeszcze inna historia:)Tez jest fajnie… Pozdrawiam z tego miejsca Pania Rosol z sekretariatu polonistyki UJ:)
Orlika&Patryś 19-08-03
Znasz odpowiedź na pytanie: perypetie z UJ – do pośmiania