w moim bloku, konkretnie w naszej klatce, na pietrze są 2 mieszkania, ja mieszkam niestety na ostatnim 4 ale nie tu problem
Naprzeciw mieszka kobieta (mieszkała tu już zanim my się wprowadzilismy czyli jakieś 7 lat temu)- mieszka sama, ma synów ale ci mieszkają z jej rodzicami, mąż odszedł do innej. Jest ładna, elegancka, super zadbana, lat ok40-45, jak otwiera drzwi to widać że w mieszkaniu ślicznie, własciwie nikt jej nie odwiedza tylko………….jest chora psychicznie. Ci co ją znają, mówią, że kiedyś zmarło jej dziecko przy porodzie i po tym sfiksowała, chodziła z pustym wózkiem po mieście, mówiła do tego wóźka itd itp – to z chorobą to nie jest łatak, raz w roku zabierają ją do szpitala na leczenie, nie ma jej tak 2-3 mies po czym wraca. Rozmawiałam kiedyś z policjantem jak przyjechali ją zabrać to mówił, że ona byc po prostu niebezpieczna jak choroba się nasila. W tym roku nie była na leczenieu a zwykle bywało to wiosną.
Do tej pory żyliśmy na zasadzie jedynie dzień dobry z uśmieszkiem i tyle, nigdy zdania ze sobą nie zamieniłyśmy. Był czas, że po sądach nas ciągali bo jakiś facet co u niej bywał, podał nas za świadka -awantury były, było picie i bicie na klatce ale póki nas to nie tyczyło było mi to lotto- nikt nic nie widział, nie będę z wariatem wojować.
Nasze stosunki zupełnie nautralne. Z sąsiadem z 3 piętra ma jakieś większe porachunki, kiedyś groziła, że go zabije to po policję zadzwonił (g…. jej zrobili, toć ona niepoczytalna) ostatnio sama słyszłam jak sądem mu groziła, bo pies nie chodzi po prawej stronie schodów
Problem zaczął się niedawno- zaczepia moje dzieci i coś do nich przemawia. Niby nie złośliwie, ale zwykle pod moją nieobecność tzn np ostatnio maciek chciał koniecznie do kibelka a byliśmy pod blokiem – dałam mu klucze i mówię dziecko leć, ja z Olką wstawimy wózek i przyjdziemy. On pobiegł, ja wchodzę na klatkę i słyszę, że z kimś rozmawia (po głosie ją poznałam)- normalnie zimne poty mnie zalały, z nami nie rozmawia a z dzieckiem tak -pytała go gdzie tak się spieszy i czy sam drzwi otworzy
Już sie nacieszyłam samodzilnością syna
138 odpowiedzi na pytanie: problem z sąsiadką :(
Aj tam zaraz wariatka
To chora osoba
Uczul na Nią dzieci, wytłumacz by nie wdawały się w dyskusje z nieznajomymi a w razie zagrożenia głośnego rabanu narobiły
ciesz się, że nie alkoholiczka jak nasza, która za alkohol prowadzi dom schadzek.
po nocy urywają się domofony. spi na klatce, jej goście też.
ostatnio zapiła, nie wychodziła z domu, pies załatwiał sie na balkonie, a ona to spłukiwała wiadrem niżej ludziom na balkony i trawę…
‘perełka’:(
dokładnie to samo chciałam napisać
Nie wiem jak ustosunkować do Twojego postu
Chorzy psychicznie to nie trędowaci – nie zarażają
Rozumiem, ze nie masz z nimi do czynienie i się po prostu boisz
Owszem bywają agresywniejsi w chwilach zaostrzenia choroby, ale z tego co tu napisłaś nie widzę większego zagrożenia
Popatrz obiektywnie na tą kobietę, co się stało, ze się odezwała do Twojego dzicka, chciała pomóc i tyle
Nie wiem co Ci napisać – pogadaj z dzieckiem, aby się do niej nie odzywał bo psychiczna jest, pogadaj z kobietą, ze nie życzysz sobie aby się odzywała do Twojego dzicka gdyz jest chora psychicznie i nie ma prawa tego robić, nie wiem…
Trudno być chorym w naszym społeczeństwie
a nie daj Boże chorym psychicznie
🙁
no to się nie zrozumiałyśmy
chciałabym, żebyście doradziły jak ja mam się teraz zachować – boję się bo skoro kiedyś straciła dziecko i ta choroba przez to a obserwuję jej stosunk do dzieci i jast taki baaardzo serdeczny – boję się czy za tą życzliwością nie kryją się jakieś głebsze intencje
zrozumcie mnie- ja mam dwoje małych dzieci, często jest tak, że jestem z nimi sama i np na chwilę zostawiam maćka na klatce schodowej – teraz mam miloion myśli na temat tego, co ona może mu zrobić – może to ja wariat jestem bardzo możliwe
rok temu jak ją zabierali to własny ojciec zadzwonił po policję i lekarzy bo mu bronią groziła, że go zabije
powiedzcie same nie bałybyście się?
nie bały bardziej niż innych nieznajomych na ulicy
sama w obłęd popadniesz z takim myśleniem.
obawiam się, ze obłęd to stan mi baaardzo bliski i to nie tylko jeśli chodzi o ową sąsiadkę
Rena moja mama jest chora. Nie jest łatwo. Zwłaszcza na początku było mi trudno, bo nic nie wiedziałam o jej chorobie. Strach wynikał z nieświadomości.
Ja cie rozumiem, ja bym sie bala. Staralabym sie jednak dzieci samych na klatce nie zostawiac, a syna uczulila bardzo, by sie z ta pania w pogaduchy nie wdawal i bron Boze nie przyjmowal zadnych zaproszen do domu. Niestety, mieszkacie tam i ta pani tez mieszka, trzeba nauczyc sie jakos egzystencji obok. Nie to, zebym miala cos przeciwko chorym psychicznie – choroby sobie czlowiek nie wybiera, a jesli to prawda, co napisalas, ze zachorowala straciwszy dziecko, to tylko nalezy jej wspolczuc… Niemniej jednak prezentujac juz jakies tam akty agresji, dala Wam do zrozumienia, ze lepiej od niej z daleka… A jak obok sa male dzieci, to “wszystkie oczy dookola glowy”. Choc jesli kobieta jest mila w stosunku do nich (przy Tobie), to mozna jej cos milego odpowiedziec i dalej robic swoje. Ale syna uczulic, ze to nie jest mila ciocia, do ktorej mozna czasem pojsc.
Ja mam w rodzinie osoby chore psychiczne, akrurat te osoby mogą być niebezpiecznie.
Zwłaszcza wujek, który ma widzenie, a często, ze ktoś go atakuje.
Dwa razy był zabierany do szpitala z powodu agresji.
Myślę, ze trzeba dzieci przestrzec, porozmawiać, żeby nie rozmawiali z nieznajomymi, nie przyjmowali nic, absolutnie zaproszeń, ale to w sumie jak przedkażdym nieznajomym.
ja sie broń boże nie tłumaczę z jakiś moich obsesji ale…..
uczę w gimnazjum w drugim końcu miasta i może 2,3 mies temu do tej sąsiadki zaczeli przychodzić moi wychowankowie, tak normalnie w środku dnia (nie wiedzieli oczywiści, że ja mieszkam naprzeciw)- urządzała im jakies imprezy, jakś muzyka, śpiewy, tańce – ponoć nawet im płaciła za takie przychodzenie-w życiu się nie dowiem co ona naprawdę tam z nimi robiła ale pomyślcie sobie ona lat ok45 urządza imprezę nastolatkom takim koło 14tki
Też miałam takie wrażenie czytając tego posta 🙁
Jeśli się boisz to starała bym się, żeby dzieci nie zostawały same tak żeby
nie dochodziło do sytuacji jak opisana z kluczem.
choć z ręką na sercu nie widzę tam niczego strasznie karygodnego.
a zastanawialiście, się, że ona też się może Was boi?? Waszej reakcji??
Dlatego z Wami nie rozmawia?? Nie widzi otwartości czy życzliwości to jest zamknięta i jedynie dzień dobry??
Moja mama ma depresję teraz.
Kobieta bała się z domu wychodzić. Wizyta kogokolwiek dla niej
to koszmar. A jakby się ktoś dowiedział, że jakieś leki bierze i leczy
u psychiatry
to chyba by się ze wstydu spaliła. nie pomagają tłumaczenia że to tylko choroba i nie ma się co wstydzić. i czytając wypowiedzi tutaj to się jej
w sumie nie dziwię 🙁
Cięzko, bardzo.
Tak samo cieżko rodzinom z nimi.
Tak jak pisalam, wujek jest chory psychicznie, jego córka też, ale owiele łagodniej.
Jest 14 letnie dziecko.
Sytuacja wygląda tak: dziadek ciągle krzyczy, zwłaszcza w nocy, ma przywidzenia, ciągle mu się wydaje, że ktośchce go zabić.
Dziecko i jego matka muszą uciekać z domu, dzieckoczęsto w nocy nie śpi.
Nie może np używaćkompa, nie może przebywać np w kuchni, w danym momencie,no i ten strach.
Wujek jak go zabierali do szpitala, krzyczał, prosił w niebogłosy, aby go nie zabierać.
Leków nie chce brać.
Dwie strony są nieszczęśliwe.
Podpisuje się. Cos strasznego.
Strach, ciemnota.
Zamiast siac metlik i wariowac samemu popros sasiada, policje opieke spoleczna o numer tel do jej dzieci, rodzicow, kogos kto zna chorobe i problem i popros o rozmowę.
Zapytaj na czym polega choroba, co zrobić żeby jej nie drażnić i jak się zachować w wypadku ataku.
Będziesz spokojniejsza.
O ile kobieta jest chora psychicznie.
Bo z tego co opisałaś to głęboka depresja, a ludzie chorzy na głęboką depresje nie są niebezpieczni dla innych, raczej dla samych siebie.
No i dlaczego przez 7 lat nie powiedziałaś jej nawet Dzień dobry?????
Tak strasznie się jej boisz?
też tak uważam, to jest biedny człowiek:(
ja tak samo 🙁
Jeszcze jedno rzuciło mi się w oczy co Rena napisałaś: (pogrubiam to co mnie zszokowało najbardziej)
“było picie i bicie na klatce ale póki nas to nie tyczyło było mi to lotto- nikt nic nie widział, nie będę z wariatem wojować.”
I tak teraz myślę, dzięki Bogu, że mam sąsiadów którym to nie “lotto” i wyszli na klatkę jak facet kopał po twarzy mojego męża, bo usłyszeli rumor na klatce i mój wrzask. I pomogli nam, potem w sądzie bez problemu przyszli na świadków….
A potem się szokujemy, że znieczulica wokół nas jest. Straszne.
O ile dobrze zrozumiałam wszystkie ataki agresji tej Pani były tylko i wyłącznie słowne i skierowane do mężczyzn dorosłych.
A tak w ramach dygresji.
Wczoraj we Włoszech aresztowali pediatrę 72 lata który pracował od 40 lat prawie.
Dlaczego?
Podejrzenie matki 4 letniej dziewczynki.
Pediatra przyjmował w p-lu
Kamera w gabinecie
Policja w drugim pokoju.
Policjanci nie wytrzymali do końca oglądając co pediatra robi.
Przy czym wszystko to nagrywał.
I nawet nie był troszeczkę chory psychicznie.
przecież napisałam, że żyjemy na zasadzie dzień dobry – widzimy sie naprawde kilka razy dziennie i grzecznie mówimy sobie owe dzień dobry a czemu nie rozmawiamy ze sobą?
może dlatego, że ja się naprawdę jej boję boję się tago jak zareaguje na każdy mój gest czy słowo – jej stan naprawdę teraz chyba osiąga dno – właśnie myje trzeci raz dziś klatkę schodową – mogę wyjść po młodego? może wyzwie mnie od jakiś tam jakiś i zechce mnie zabić tak jak sąsiada?
chyba sama się troche pogubiłam
Znasz odpowiedź na pytanie: problem z sąsiadką :(