Witajcie!
Zawsze chetnie bedac w ciazy czytalam opowiesci innych o porodzie wiec zamieszczam takze i swoja.
Termin porodu przypadal na 3 stycznia wedlug OM, wedlug USG na 29 grudnia. Nic jednak sie nie dzialo, nie mialam zadnych skurczy i nawet BH poszlu sobie precz. W sobote 4 stycznia juz po terminie zapragnelam objesc sie co nie miara, bo nie wiedzialam kiedy wybije moja godzina, i skoncza sie beztroskie kalorie:) I dobrze, ze tak zrobilam….czulam sie swietnie, pracowlaam nawet i wszystko pieknie szlo do 22. O 22 maz poszedl pod prysznic ze stwierdzeniem, ze jak wroci to pewnie odejda mi wody plodowe…hihi, nie wiedzial jak prorocze sa jego slowa! Z zamknieciem drzwi lazienki zaczely sie skurcze dosyc mocne, co 5 minut i cos zaczelo sie saczyc, rozowa woda w ilosci powiedzmy jednego kieliszka wydobywajaca sie ze mnie przy bardziej gwaltownych ruchach. To bylo TO. Maz wyszedl z lazienki, szczerze sie usmial i wlaczyl stoper, zeby mierzyc czestotliwosc skurczy. Nasilaly sie, a mi pomagalo oddychanie rodem ze szkoly rodzenia. Wody plodowe wciaz sie saczyly. Okolo 24 maz zadzwonil do szpitala (Wojewodzki w Gdansku) z pytaniem czy przyjezdzac. kazali czekac az skurcze beda co 2-3 minuty, i tak tez sie stalo z odlozeniem sluchawki przez meza. Zapakowalismy wszystkie uprzednio przygotowane rzeczy i o 1 w nocy bylismy juz w szpitalu. Mila polozna zbadala rozwarcie- bylo niewielkie bo na jeden do poltora palca. Zawolala lekarza (akuerat na dyzurze byl moj lekarz prowadzacy ciaze) a ten ocenil rozwarcie na 2 palce i przyjal na porodowke. Potem byla tylko lewatywka (nie jest zle) i male golenie i juz bylam gotowa by stanac do boju. Maz stal na korytarzu ubrany w szpitalny garnitur koloru blekitnego i wygladal w nim super:)W przeciwienstwie do mnie..bo skurcze zaczely juz byc odczuwalne na tyle, zebym zaczela sie krzywic. Przypadla nam sala morelowa. Wywiad z wypelnianiem jakiejs ankiety poszedl szybko, zakladanie weflonu bylo bezbolesne, a ja w miare zrelaksowana. I znowu mila polozna powiedziala co mamy robic. Ja pierwsze rzucilam sie na pilke i skakalam podczas kurczu- bardzo pomagalo. Potem zaproponowano nam prysznic. Skorzystalismy. Woda przynosila ulge. Niestety zapomnialam o siusianiu i nastepne badanie rozwarcia zrobiono mi przy pelnym pecherzu- bolalo, ale rozwarcie pieknie postepowalo do przodu. Znow przesiadlam sie na pilke, maz przytrzymywal mnie od tylu, zebym sie nie przewrocila- tak skakalam- jak zajac. W tym czasie obok na sali rodzila inna kobieta i bardzo krzyczala…troche mnie to przerazilo…skurcze staly sie nie do zniesienia. Poprosilismy o srodek przeciwbolowy- dostalismy niejaki Traumeel – nic nie dalo. Nawet skakanie na pilce nie lagodzilo skurczy, ani prysznic….przyszla pora na kolejne badanie, myslalam, ze wywine orla lezac na lozku, wszystko tylko nie lezenie na lozku. Wtedy przekroczylam swoja granice i poprosilam o znieczulenie zewnatrzoponowe. W szpitalu Wojewodzkim dostaje sie telefon do anastezjologa i sie samemu zalatwia sprawe. niestety jeden z nich nie odbieral telefonu, a drugi mogl byc za 40 minut!!Dobrze, ze maz mi wtedy tego nie powiedzial…. Tymczasem polozna powiedziala, ze moge juz rodzic, a ja nie czulam zadnego parcia. Jedynie bardzo ostre bole krzyzowe. To byl blad niestety poloznych, meczylam sie, nie zrobiono mi ktg, ktore by wykazalo, ze nie mam partych. Dopiero potem jedna z poloznych po badaniu recznym to stweirdzila i dali mi konska dawke oksytocyny. Malemu zaczelo zanikac tetno….w koncu otarlo sie prawie o kleszcze gdyby nie to, ze jedna polozna wypchnela malego na swiat. I juz byl z nami..sliczny, wlochaty maluszek! Ciecie krocza czulam- tzn. wiedzialam, kiedy bylo wykonane, ale bol w krzyzu byl wiekszy wiec nie za bardzo sie tym przejelam. Maluszek poszedl z tatusiem na oddzial noworodkow a mnie zszywala bardzo niemila pani, ktora zalozyla o jeden szef za malo i ciagle krytykowala, ze trzesa mi sie nogi. Rafalek wazyl 3480, i mierzyl 57 cm! Fajny z niego chlopak! Zszywanie trwalo 20 minut. Aha, zupelnie nie czulam rodzenia sie lozyska, ale tez i nie czulam rodzenia sie glowki malego. Czulam jedynie obrot cialka Rafalka. Szczesliwy Tatus przecial pepowine, mimo, ze wczesniej zarzekal sie, ze to buee:) Kolejne dwie godziny spedzilismy na korytarzu szpitalnym. Umyto mnie, przyniesiono sniadanie, a potem mojego maluszka, ktorego od razu przystawilam do piersi. Najgorszy byl moment kiedy kazali mojemu mezowi sie z nami pozegnac:( A potem zaczal sie juz zupelnie inny etap w naszym zyciu…..Ogolnie porod byl super, i zawsze bede bardzo mile go wspominac, mimo bolu (juz go nie pamietam), najwazniejsza byla dla mnie obecnosc mojego meza….
Pozdrawiam Was serdecznie,
kosia z Rafalkiem
9 odpowiedzi na pytanie: Rafalek przychodzi an swiat
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Kosiu, gratulacje raz jeszcze. Bardzo fajny opis, jakiś taki inny… ech, chyba kazdy jest inny… Wy, mamuśki, piszecie je zazwyczaj bardzo uczuciowo, a my, oczekujące, szukamy po prostu szczegółów… i tego było u Ciebie dużo i rzeczowo i bardzo się z tego cieszę… Tylko trcohę przeraża brak badania ktg (jak oni tętno dziecka zbadali?) i ten bład, kiedy kazali Ci przeć 🙁
Wszystkiego najlepszego 🙂
Lea i dzieciątko płci zmiennej acz niezmiennie kochanej (11.03.03)
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Gratulacje i zapraszam do mamuś.
Marzena
mama Przemka – 18.11.2002
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Wielkie gratulacje. Wiem co przeżyłaś, bo tak jak ty tylko dzień wcześniej urodziłam dziewczynkę z bólami krzyżowymi. Ale czego się nie zniesie, żeby zobaczyć swoją kruszynkę na świecie. Pozdrowienia.
Marta + Nastka (04.01.2003)
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Gratulacje dla szczęśliwych rodziców!
Pozdrawiam Waszą trójeczkę i życzę wszystkiego dobrego.
Dominika i Martynka(29.12.2002)
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Super! Gratuluję synka! Miło że dobrze wspominasz poród:)
Brawo dla dzielnej mamuśki 🙂
Pozdrawiam ciepło
giasu, mama Oliwi 🙂
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Gratuluję, ucałowania dla całej rodzinki :o)
Pozdrawiam
GOHA i Dareczek
14. 04. 2003
Re: Rafalek przychodzi an swiat
gratulacje i życzenia szczescia i zdrowia dla Was.
A co do porodu – to ja też tak chcę…pomimo bólu, ale bez komplikacji.
Dzieki za takie posty jak Twoj dodają mnie, strasznemu cykorowi, ogromnej otuchy…
Pozdrawiam
Bruni i Filipek
termin 22 kwietnia
Re: Rafalek przychodzi an swiat
ja rownie chetnie czytam takie opowiesci…
zwlaszcza ze czas leci i zostej go coraz mniej… Niecale 4 tyg…
dzieki wielkie za szczegoly – dla nas oczekujacych na porod to wazne…
wieeeeeeeeeeeeeeeelkie gratulacje!!!
i wszystkiego naj dla calej trojki 🙂
pozdrawiamy serdecznie
wielkobrzuchy kiuik i 36-tyg jas w srodku
Re: Rafalek przychodzi an swiat
Dziekuje slicznie za gratulacje! I na pewno dacie rade dziewczyny, nie taki diabel straszny jak go maluja!:)
kosia
Znasz odpowiedź na pytanie: Rafalek przychodzi an swiat