W sobotę z 40,5 stopniową gorączką, nieprzytomną, zabrało moją mamę pogotowie. Po osłuchaniu i podaniu leków na zbicie gorączki, z diagnozą grypa – albo jakiś tam wirus odesłali do domu. Nie miała pieniążków na taksówkę więc musiała wracać trajtkiem, całe szczęście nie była sama.
W poniedziałek nadal niespełna 40 stopni gorączki więc poszła do przychodni, po osłuchaniu od razu wykonano rentgen klatki piersiowej, i co się okazało – bardzo ciężkie zapalenie płuc. Do szpitala skierowania nie dostała,
bo jak to lekarz stwierdził, gdyby każdego z zapaleniem płuc ( tylko dodajmy z bardzo ciężkim ) kładli w szpitalu to by miejsc zabrakło.
Moja mama do najmłodszych nie należy, nie zarabia też dużo, całe życie pracuje i opłaca ZUS. W szpitalu leżała raz. Musiała wydać na leki 300 zł i opłacić pielęgniarkę która przyjeżdża dwa razy dziennie robić zastrzyki bo mieszka po za rejonem działania przychodni. Pytam się za co ona te składki płaci.
Nie wiem dlaczego w szpitalu pomimo takiego stanu nie pobrali nawet krwi, czy lekarz który ją osłuchiwał naprawdę mógł nie usłyszeć ciężkiego zapalenia płuc? A może nie chciał…
Normalnie chciało by się wysadzić w powietrze ten cały burdel związany z naszą służbą zdrowia..
12 odpowiedzi na pytanie: Ręce opadają – służba zdrowia
To jest straszne faktycznie.
Wspołczuje.
A jak mama lepiej juz?
zdrowia dla mamy
nie jestem lekarzem, ale tak patrząc po szpitalach chyba lepiej jej w domu oby tylko nie była w przeciągach. Co do “obsługi” szpitalno-lekarzowej trudno powiedzieć. Z tymi składkami to ja sobie stale zadaję pytanie po co płacę…
zdrowia dla mamy zycze,
moge ci jedynie napisac, ze w kanadzie wygladaloby to podobnie jezeli chodzi o szpital. tesciowa po powaznej operacji zwiazanej z rakiem juz trzebiego dnia w domu byla. owszem, telefonowali do niej, przychodzila pielegniarka, ale lozko juz zajmowal ktos inny oczekujacy na zabieg.
maz po zabiegu na sercu nastepnego dnia dostal wypis.
w szpitalu zatrzymuja jedynie scisla koniecznosc. wlasnie ze wzgledu na oszczednosci. tutaj tez slozba zdrowia panstwowa.
poczatkowo ogromnie mnie to dziwilo, bo w polsce byly czasy jeszcze, ze trzymalo sie chorych cale tygodnie, kiedy poznalam kanadyjski system. widze, ze i w polsce powoli sie zmienia.
a to niby na lepsze się zmienia?
bo jesli tak to ja poproszę o zupełnie prywatną służbę zdrowia i niech nam darują te składki bo człowiek całe życie płaci i za co, za wizytę w poradni parę razy w roku i szpital parę razy w życiu?
a tego to ja nie wiem, ale z tego co slysze to nie;)
ja napisalam jedynie, ze zdaje sie nie trzymaja teraz w szpitalu tak dlugo jak kiedys.
Dokładnie, za te całe pieniążki które im oddajemy, przykładem mojej mamy która była w szpitalu raz w życiu, na jakimś śmiesznym kobiecym zabiegu. Gdyby podliczyć, miała by teraz super opiekę.
Co do tego że lepiej w domu też się zgadzam, tylko biorąc po uwagę koszty jakie poniosła a nie musiała, to się w głowie nie mieści.
A tak się cieszyła że coś sobie odłoży, pracuje w szkole i dostaje co roku pieniążki tzw. ” wczasy pod gruszą”. Zapożyczyła się i wszystko pójdzie nie powiem gdzie. 🙁
Czuje się lepiej, mama z tych nie narzekających tylko jej przykro.
Skarży się tylko na bolący tyłek, chociaż widzę że jej zle ogólnie.
Niepojęte to wszystko…takie “olewanie” sprawy..
Sama się o tym przekonałam na przykładzie mojeg śp. dziadka.
ps-napisałaś że mama wracała “trajtkiem”-jesteś z tychów? Wiem ze niewiele miast ma toto na drogach;)
To ja po wczorajszych doświadczeniach mogę napisać zupełnie inny obraz naszej służby zdrowia…
Wczoraj teściówka po tygodniu męczarni z podobno rwą kulszową wreszcie zdecydowała pojechać do szpitala…Rwa o tyle nie rwowa, że podwyższyło się CRP i występuje gorączka…
Wracając do tematu…Obawiałam się, że jak pojedziemy w piątek popołudniu to do poniedziałku nic nie zrobią, może podadzą coś przeciwzapalnego przeciwbólowego, a tu… NIESPODZIANKA…do północy zrobili jej masę badań… część powtarzając z przedpołudnia, które robiliśmy ambulatoryjnie, bo oni muszą miec swoje…dziś nadal trwa diagnozowanie..bardzo całościowe i szczegółowe…
😉
obym się myliła – wyjątek potwierdza regułę
o kurcze faktycznie nieciekawie…
cała nasza SZ
Olewają, olewają ale co zrobisz. Myślę że dużo zależy też od tego na kogo trafisz, jedyne co dobre w tym wszystkim to że mama trafiła na naprawdę fajne babki – pielęgniarki. Pożartują, pośmieją się, pogadają.. takie życiowe.
Jestem z Gdyni 🙂
Ja właśnie po takim “spotkaniu” ze SZ Otóż wczoraj w nocy mąż zawiózł mnie na izbę p. do naszego szpitala. Mówię,że mam b. wysokie ciśnienie. Kazali czekać. Słyszę pielęgniarkę: nie chce mi się mierzyć tego ciśnienia. Po ok.0.5 godz przychodzi lekarz. Pyta mnie czy mam mierzone ciśnienie, mówię że nie, prowadzi mnie do pielęgniarek, mierzą. Dostaję lek pod język, mierzą za kilka minut, nie spadło. Lekarz ogląda moje leki od rodzinnej, które nie pomogły. No i mówi: Niech weżmie pani tą tabletkę, jedzie do domu i po godzinie zmierzy ciśnienie, a wogóle to niech pani nie mierzy tylko idzie spać”
No i jak wyjechałam z wysokim ciśnieniem z domu tak też wróciłam
Oczywiście ciśnienie po tej tabletce nie spadło:(
STRACH SIĘ BAĆ!!!
Znasz odpowiedź na pytanie: Ręce opadają – służba zdrowia