Kochane,
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za słowa wsparcia. Mania jest w 25 tyg. i jest ciekawa jak to się stało i bardzo się boi, dlatego napiszę więcej o sobie. Przede wszystkim absolutnie nie chciałam żadnej z Was przestraszyć jeśli tak się stało to bardzo, bardzo przepraszam. Przede wszystkim nie można się bać, bo to podobno przytrafia się bardzo, bardzo rzadko, ale niestety też bardzo rzadko jest wykryta przyczyna. Moja ciąża rozpoczęła się komplikacjami, w dniu, w którym zrobiłam test ciążowy zaczęłam plamić, okazało się że oprócz zarodka jest krwiak i miałam leżeć w domu. Po 2 tyg, na usg zobaczyłam ja i gin, że będę miała bliźniaki (ok7 tyg.)
Cały czas krwawiłam i wylądowałam w szpitalu. Po tygodniu leżenia dowiedziałam się, że będę miała jedno dziecko, ponieważ drugie się nie rozwinęło. Lekarze powiedzieli, że to się często zdarza i organizm wchłonie albo wydali pusty zarodek. Po jakimś czasie przestałam plamić, ok. 11 tyg mogłam już zacząć wychodzić z domu i byłam cała w skowronkach. Dostałam zwolnienie do końca ciąży. W marcu (ok. 14 tydz.) zachorowałam na tą wstrętną grypę, 38,5 przez bity tydzień i wszystkie inne grypowe przyjemności. Grypa przeszła. Usg z 17 tyg. wykazało, że wszystko jest ok., potem usg 22 tyd – u znanego warszawskiego usgologa od wad płodu – wszystko ok., będzie chłopczyk. A potem to już sama radość. Miałam trochę skurczów, ale fenoterol wystarczył i brałam go krótko. W lipcu wyjechałam na działkę na mazury, ciągły odpoczynek. W sierpniu od ok.10 zaczęłam mieć dość częste skurcze niebolesne, tzw przepowiadające, latałam do lekarza często i wszystko ok., badania ok. We wtorek, przed sobotnią tragiczną wiadomością znowu byłam u lekarza ze skurczami i zrobił mi szybciutkie usg i oczywiście ok. Z piątku na sobotę miałam dziwne sny, w sobotę rano zaniepokoiłam się bo dzidziuś nie miał czkawki (zawsze miał rano i wieczorem) i nie ruszał się, ale to już mi się zdarzało, że nie czułam nawet cały dzień ruchów. Lekarz przez telefon powiedział, żeby poczekać, zjeść coś słodkiego, wykąpać się i zadzwonić później jeśli nadal nic. Pojechaliśmy z mężem do szpitala po południu i………
Zostałam w szpitalu, dostałam oxy i w poniedziałek urodziłam (naturalnie). To były najgorsze dni w moim życiu i nigdy o nich nie zapomnę, ale mimo wszystko jak zobaczyłam mojego synka to się uśmiechnęłam i uśmiecham zawsze jak Go sobie przypomnę – aniołka z uśmiechem na buźce.
Prawdę mówiąc Samyra też mnie trochę przestraszyła, że jej koleżance przytrafiło się to dwa razy, ja już nie chcę tego przechodzić drugi raz.
Przed chwilą dzwoniłam do szpitala, wyniki sekcji łożyska wykazały, że było jakieś zakażenie krwiopochodne, bakteryjne zakażenie, które mogłam przechodzić bezobjawowo i ciężkie byłoby do wykrycia. Kończę pisać bo muszę to przemyśleć.
Pozdrawiam Was gorąco.
Kasia
5 odpowiedzi na pytanie: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Re: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Dziękuję, CI za to wyjaśnienie. Przynajmniej w części możemy sie domyślać co było przyczyną. A jeśli człowiek już wie, to przestaje się tego bać…. Życzę Ci żebyś w miarę szybko doszła do siebie.
A co do zakażenia to mogło się wziąć np. z pływania w basenie albo nawet od stosunków. Nie powinnaś się abolutnie obwiniać za to co się stało, ale może warto zwrócić na te dwie rzeczy uwagę. Wiem, że wiele dziewczyn kocha się ze swoimi mężami i nic się nie dzieje, ale czytałam też, że w bardzo rzadkich przypadkach może to być przyczyną zakażenia. Oczywiście nie chcę nikogo przestraszyć ale chyba lepiej dzmuchać na zimne. Trzymaj się ciepło.
pozdrawiam
Ninka
[Zobacz stronę]
Re: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Ja równiez dziekuję za wyjaśnienia i mam nadzieję, że już to Cię nigdy nie spotka. I mam nadzieję, że mnie też to nie spotka w końcu ile razy mogę tracić ciążę!!!
Pozdrawiam Cię – Trzymaj się jakoś!!!
Re: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Boze jakie to przykre ! zycze Ci z calego serca, zebys jak najszybciej mogla trzymac w ramionach wymarzonego Maluszka !
pozdrawiam cieplo…
onka i ;18.08.03
Re: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Cześć, ja przeżyłam to samo co ty. Urodziłam martwe dziecko w 34 tygodniu. Nie czułam ruchów, poszłam do lekarza i on stwierdził, że dziecko nie żyje. Zaraz do szpitala i poród był wywoływany. Urodziłam chłopczyka.Jest mi bardzo ciężko był on naszym planowanym dzieckiem. Jestem w szoku bo przed zajściem w ciążę robiłam sobie badania w kierunki toksoplazmozy i było ok. Brałam kwas foliowy, dbałam o siebie. W ciąży wszystkie badania i wyniki były prawidłowe, bardzo dobrze znosiłam ciążę i coś się stało i nikt nie wie co mó synek umarł. Dziecko nie miało żadnych wad było zdrowe umarło tak poprostu. Lekarze stwierdzili że przyczyną było to iż łożysko nie spełniało swojej roli, nie dostarczało odpowiedniej ilości tlenu i pokarmu mojemu maleństwu. Bardzo dobrze cię rozumiem, mi także jest bardzo cięćko i cierpi bardzo mocno. Mam zamiar spróbować jeszvcze raz za pół roku. Mam nadzieję że tym razem mi się uda. Życzę tobie także powodzenia, jeśli masz ochotę porozmawiać to się odezwij. Ja wiem co ty czujesz bo ja czuję to samo. Potrzę na kożde malutkie dziecko i marzę że ja też będę miała dziecko. Jest mi bardzo smutno że nas to spotkało Pozdrawiam
Re: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie
Cześć Kasiu. Piszę bo nie wiem czy dostałaś móę e-mail. Napisz mi jeszcze raz swój adres, bo widocznie mam nieprawidłowy.
Znasz odpowiedź na pytanie: śmierć jeszcze w brzuszku (37 tydz.) c.d.-długie