Śmierć w ciszy inkubatorów

[Zobacz stronę]

pozdrawiam
Krzysiek
tatuś Dawidka (17-03-2003)

Strona 2 odpowiedzi na pytanie: Śmierć w ciszy inkubatorów

  1. Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Okulary to też forma inwalidztwa. Wiem to, bo sama je noszę, mimo ze nie byłam wcześniakiem. Z powodu okularów można dostać rentę!
    W każdym razie słowo inwalida kojarzy się z osobą na wóxku inwalidzkim i stąd to oburzenie.

    Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

    • Re: S´mierc´ w ciszy inkubatorów

      Dlatego, że piszę prawdę?? Wolałabyś słodziutkie określonka o malutkich maleństwach, z którymi wszystko będzie dobrze, mimo ze tak nie będzie? To nie jest artykuł w “Mamo to ja”, gdzie uzywa się tylko cukierkowych określeń. To jest tekst o tym, czy nalezy ratować dzieci przedwcześnie urodzone, które nie maja szans na przeżycie. Dziennikarz nie mówi, ze ich nie nalezy ratować. Tylko stawia pytania o jedną z najtrudniejszych kwestii w życiu. Czy lekarze mają obowiązek ratowć dziecko, które urodziło się np. bez mózgu.

      Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

      • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

        Zdumiewa mnie to wspólne kadzenie sobie: buziaczki całuski, wszystko będzie dobrze. Uważam, ze to dobrze, ze masz nadzieję, i wierzysz, ze wszystko będzie bobrze z Twoim dzieckiem, jednak przedwczesne urodzenie, czy tego chcesz czy nie zawsze pozostawia jakies ślady.

        Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

        • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

          Dobrze, że ktos jednak zrozumiał ten tekst.

          Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

          • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

            Chyba jednak nie zawsze- mogę to potwierdzić swoim przykładem….

            Serdecznie Pozdrawiam 🙂
            Karolcia_

            • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

              Lekarze twierdzą, że zawsze. Neurolog dr Grażyna Banaszek, specjalistka od rehabilitacji m.in. metodą Vojty mówiła mi, ze niedotlenienie w czasie porodu, przedwczesne narodziny i tym podobne komplikacje w czasie porodu dadzą o sobie kiedyś znać. Być może nie są to rzeczy, które przeszkadzają żyć, ale np. dzieci przedwczenie urodzone często mają niegroźne wady postawy, okulary, problemy w nauce, nadpobudliwość itp. Rehabilitacja może zminimalizowac oczywiście skutki przedwczesnego porodu, ale one zawsze są.

              Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

              • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                Hm…
                Moje przedwczesne urodziny spowodowane były przede wszystkim zatruciem ciążowym mojej Mamy oraz tym, że podczas ciąży moją szyję owinęła pępowina. Natychmiast po porodzie zaczęto mnie reanimować, co jak widać- dzięki Bogu- przywróciło mnie do życia. Jednak oczywiście wówczas to jeszcze nic nie znaczyło. Mój stan po urodzeniu (w skali Apgar’a) wynosił: 0,0,0,0,1(oczywiście w skali 1-10), więc było gorzej niż żle.
                Nie zamierzam podważać diagnoz lekarzy, ale naprawdę na dzień dzisiejszy, nie mam z tego tytułu żadnych problemów zdrowotnych. Wady postawy chyba nie posiadam, okularów nie noszę (jeszcze! bo moje przesiadywanie przed kompem może być nie bez znaczenia 🙂 ) problemów w nauce nigdy nie miałam (no- czasami zdarzały się “drobne” kłopoty z matmą :P) no i jestem raczej spokojna.
                Być może moje niedotlenienie (wtedy) nie było na tyle poważne, aby w dalszym rozwoju powodować komplikacje. Nie wiem, aż tak się na tym nie znam, wiem tylko, że było nie wesoło. I nie chodzi o to, żeby się łudzić i sobie kadzić, ale o to aby wierzyć, że będzie wszystko w porządku. Czego serdecznie życzę Wszystkim Wcześniakom i Ich Rodzicom :))

                Serdecznie Pozdrawiam 🙂
                Karolcia_

                • Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                  nie chodzi mi o to, żeby nie pisać o rzeczach trudnych czy kontrowersyjnych. Jednak KAŻDY dziennikarz podejmujący się podjąć JAKIKOLWIEK temat na forum publicznym (chodzi mi np. o gazety) powinien zdawać sobie sprawę ze skutków jakie niosą za sobą jego słowa. To jest odpowiedzialność zawodowa, która powinna wynikać z RZETELNOŚCI dziennikarskiej. Dziennikarz nie musi być obiektywny, dziennikarz musi być rzetelny. Nie chcę byc oszukiwana, karmiona złudnymi marzeniami, nie chcę nierealistycznych zapewnień, że z moim Dzieckem będzie wszystko ok. Ale nie zgadzam się, żeby wydawać na nie wyrok zanim się urodzi, albo nie osiągnie dojrzałó sci….
                  Nie dyskutuję o moralnych dylematach eutanazji dzieci bez czaszek, czy innych narządów, nie zgadzam się jedynie z kwestią wcześniactwa.
                  Na jakiej podstawie twierdzisz, że przedwczesne narodziny niosą za sobą nieodwracalne skutki? Skąd wiadomo, że problemy w szkole są efektem wcześniacta a nie zwyłych problemów ze zrozumieniem danego przedmiotu?
                  Z jednym się zgodzę, wcześniaki są bardziej narażone na niektóre problemy (np.okulistyczno-laryngologiczne), związane z przebywaniem w inkubatorze. Ale to jest WIĘKSZE PRAWDOPODOBIEŃSTWO a nie wydany wyrok.
                  pozdrawiamy
                  emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                  • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                    a propos rehabilitacji. Spotkałam się z twierdzeniem (głoszonym przez psychologów rozwojowych), że metoda Vojty może być w późniejszym okresie pewnym obciążeniem dla dziecka. Absolutnie nie podważają oni skutecznosci tej rehabilitacji, ale ostrzegają, że właśnie nadpobudlwość, trudności emocjonale u dzieci rehabilitowanych kiedyś metodą Vojty są jej skutkiem… Nie wiem co tym sądzić….
                    pozdrawiamy
                    emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                    • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                      Spotkałam się z ta opinią i pytałam o nia kilku lekarzy. Twierdzą, ze nie ma żadnych dowodów potwierdzających tę teorię. nadpobudliwość jest zazwyczaj efektem uszkodzeń okołoporodowych mózgu, a nie rehabilitacji. Przynajmniej tak twierdzą lekarze, którym ufam. Jak jest naprawdę okaże się pewnie za kilkadziesiąt lat.

                      Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                      • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów

                        Ja tez się nie znam na rozwoju ludzikm na tyle dobrze, żeby móc coś więcej powiedzieć. Zawsze opieram sie na opiniach róznych osób, które się na rzeczy znają. A swoją drogą to super, ze nic Ci nie jest. Mam nadzieję, ze tak tez będzie w przypadku wszystkich znanych mi i nieznanych wcześniaków.

                        Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                        • Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                          O niedowracalnych skutkach przedczwesnego porodu mówią lekarze. Oczywiście te skutki mogą być różne. Niedotlenienie mózgu czy niedorozwój (w chwili narodzin) róznych narządów mogą powodować bardzo ciężkie w skutkach uszkodzenia ciała, jak równiez takie, ze dziecko nie biega tak szybko jak jego rówieśnicy lub później nauczy się jeździć na rowerze. Mikołaj, mój syn urodził sie o czasie, cała ciąża przebiegała idealnie. Jednak, mimo ze odeszły mi wody płodowe, szyjka nie chciała się rozwierać. Mikołajowi spadło na 20 sekund tętno do 60. Natychmiast przeprowadzono cesarskie cięcie. Miki dostał 10 punktów i wszystko było ok. Ja jednak profilaktycznie poszłam z nim do prywatnego neurologa. I okazało się, że nie wszystko jest ok. Miał przykurcz mięśni z lewej strony, kilka nieprawidłowych odruchów. Ćwiczyłam z nim przez 5 miesięcy, teraz rehabilitant kazał przerwać ćwiczenia, bo jego zdaniem wszystko jest ok. Ale lekarka powiedziała mi – i poleciła mnóstwo książek – że zazwyczaj uszkodzenia okołoporodwoe zawsze zostawiają jakieś ślady. Oczywiście mogą być one minimalne, ale dzięki temu wiem, że musze uważać na Mikołaja. Dzięki książkom i lekarzom wiem, na jakie rzeczy zwracać uwagę, zeby odpowiednio wcześnie zareagować.

                          Jesli chodzi o rzetelność. Pewnie nie dojdziemy do takich samych wniosków. uważam, ze tekst jest rzetelny. Dziennikarz pisze o chorych wcześniakach, o tym, co może wiązac się z wcześniactwem. Nie można oczekiwać po tym tekście, ze będzie opisywał wszystkie aspekty związane z wcześniactwem. On traktuje o eutanazji okołoporodowej.

                          A swoją drogą znasz statystki umieralności wśród wcześniaków?

                          Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                          • Nie zgadzam się z Emalką.

                            Nie zgadzam się z Emalką. Szanuję i podziwiam ją za hart ducha, determinację i konsekwencję w opiece nad córeczką, ale zupełnie się z nią nie zgadzam.

                            Artykuł porusza bardzo ważny, palący wręcz problem, podtrzymywania życia dzieci, które nie mają szans przeżycia. Jest w nim wiele z wątpliwości jakie stały się moim udziałem w zeszłym roku, kiedy na oddziale ITN, w parotygodniowych odstępach, umierała trójka moich dzieci (jestem mężem Basiogroszka, która swoją historię opisała na forum parę tygodni temu).
                            Wydaje mi się, że należy na początku poukładać pewne sprawy, zrobię to wg mojej najlepszej wiedzy, choć nie jestem lekarzem. Sprawa zdrowych dzieci, które urodziły się za wcześnie to jedno, sprawa dzieci z wadami wrodzonymi to drugie. Jeśli od samego początku nie rozdzielimy tych dwóch spraw, nie będziemy mogli, moim zdaniem, spojrzeć na sprawę obiektywnie (jeśli takie spojrzenie, na taką sprawę jest w ogóle możliwe).
                            Zacznę od drugiej kwestii. Doskonale wiadomo, i można to przeczytać w każdej książce dla studentów medycyny, że w 3% ciąż dochodzi do różnego rodzaju nieprawidłowości na tle rozwojowym i genetycznym. Jedne są mniej istotne i pozwalają dziecku na w miarę sprawne funkcjonowanie (np. celiaklia, rozszczep podniebienia, parapelgia – nadliczbowy, szósty palec u ręki) inne całkowicie uniemożliwiają samodzielne życie płodu (np. bezsercowce, bezczaszkowce). Jakieś 30 lat temu rozwój diagnostyki USG pozwolił na wykrywanie części wad rozwojowych, inne anomalie genetyczne można odkryć dzięki punkcji wód płodowych, lub, o czym czytałem dwa lub trzy tygodnie temu, już za pomocą badania wymazu z pochwy. Te wszystkie techniki dają rodzicom dziecka z wadami możliwość zdecydowania, czy ciąża powinna być kontynuowana, czy należy ją zakończyć. Te bardzo dramatyczne decyzje są więc decyzjami rodziców. To oni świadomi potencjalnych problemów podejmują świadome decyzje. Czy dziecko pozbawione mózgu powinno leżeć przez parę dni na oddziale ITN, będąc potencjalnym dawcą organów? Moim zdaniem TAK, jeśli tak zdecydowali jego rodzice.

                            Sprawa “zwykłych” wcześniaków. Tu nie ma żadnej reguły i o tym wydaje się zapominać Emalka. Są dzieci 25-tyg., które rozwijają się bez problemów, są donoszone dzieci z okołoporodowymi urazami mózgu, które będą “roślinkami” do końca życia (swojego, lub swoich opiekunów). Choć nie ma reguł, są jednak pewne medyczne przesłanki, które pozwalają rokować o przyszłym rozwoju dziecka. I waga urodzeniowa oraz stan płuc wcale nie są tu czynnikami decydującym. Zuzka miała wiele szczęścia, wylew doczaszkowy 2. stopnia potrafi się cofnąć. Ale co z dzieckiem, które ma wylew 4. stopnia i gigantyczne wodogłowie (codziennie obwód główki większy o 1 cm)? Powiedzmy sobie wyraźnie i dosadnie, tak jak mówili to lekarze o naszych dzieciach, kiedy im się wydawało, że nie możemy tego usłyszeć: “w główce jogurcik”. Wychowane jednego dziecka z porażeniem mózgowym potrafi wykończyć fizycznie i psychicznie nawet najodporniejsze osoby (np. p. Winiarska), a co można powiedzieć o wychowaniu trójki?

                            Ten artykuł to, mam nadzieję, początek ważnej debaty na temat rodziców, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji jak żona i ja. Początek ważnej debaty o odpowiedzialności i samodzielności dokonywania decyzji. Mnie najbardziej w całej tej koszmarnej sytuacji bolała bezradność. Byłem w stanie, piszę to z całkowitą odpowiedzialnością za swoje słowa, samodzielnie odłączyć od respiratora moje cierpiące dzieci, ale nikt nawet nie pomyślał, żeby dać mi możliwość, podjęcia takiej decyzji. Byłem gotów ponieść wszystkie jej psychiczne konsekwencje. Gdybym to jednak zrobił, w świetle polskiego prawa byłbym mordercą. Zazdrościłem (choć może trudno to zrozumieć) rodzicom, którzy w 4. miesiącu ciąży dowiadują się o wadzie dziecka, i mają możliwość podjęcia wyboru, jakiego je nie miałem. Zgłoszony w artykule pomysł komisji etycznej, która w równie dramatycznych sytuacjach pomagała by rodzicom i lekarzom w podejmowaniu decyzji, to cenna inicjatywa. Mam nadzieję, że nie zostanie tylko na papierze. Takie sytuacje jest w stanie zrozumieć wyłącznie ten, kto sam się w takich sytuacjach znalazł.

                            Pozdrawiam Zuzkę i jej bohaterską mamę Emalkę i trzymam kciuki, że wszystko będzie dobrze.

                            Marcin

                            • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                              Zdecydowaliśmy się wypowiedzieć na temat, którego dotyczy artykuł w swej części, nie konsultując ze sobą. Wcześniej wiele na ten temat rozmawialiśmy, bo sprawa ta dotyczyła nas jak mało kogo na tym forum. W tej chwili nie wiem, co napisał Marcin, być może będę za nim powtarzać.
                              Naszą historię opowiedziałam ok. 3 tyg. temu (dla przypomnienia: “Chciałabym Wam opowiedzieć…” autor: basiogroszek).
                              Temat jest bardzo trudny. Niektóre z Was napisały: “przerasta mnie” itp. Mnie, osobie, która to wszystko przeżyła (niestety z innym niż Emalka końcem) w dalszym ciągu nie jest łatwo się na ten temat wypowiadać. Historia Emalki bardzo mną wstrząsnęła, modliłam się za nią, jej męża i oczywiście Zuzię, chciałam, żeby inaczej się to skończyło. Kilka dni temu zobaczyłam Zuzkę w galerii zdjęć – ucieszyłam się, że wygląda tak pięknie, wygląda na zdrową i szczęśliwą dziewczynkę. Proszę Boga, żeby tak było. Podziwiam Emalkę za jej hart i wiarę. Na pewno tym pomogła swojej córeczce.
                              Jednak Emalka patrzy wydaje mi się na temat jednostronnie. Na pewno jako osoba wykształcona i zorientowana (jak sama pisze przeczytała wiele na temat wcześniactwa w sieci, a pewno nie tylko tam) jest świadoma wszystkiego, co mogło grozić jej córeczce i co jeszcze, nie daj Boże, może dać o sobie znać. Ufam, że Zuzka jest silna i nigdy nie będzie z nią innych problemów niż z dziećmi donoszonymi (typu ząbkowanie, marudzenie po szczepieniach, choroby wieku dziecięcego). Ale o tym, czy jej się udało będzie przekonywać się przez całe życie. (Emalko, proszę nie zrozum mnie źle – nie chcę Cię straszyć, czy być złym prorokiem).
                              Kiedy nasze dzieci leżały w inkubatorach, pod respiratorami, byłam zrozpaczona, ale pełna nadziei – przecież tyle się mówi o postępie medycyny, o tym, że ratuje się dzieci nawet młodsze od naszych. Niestety, jak w miarę upływu czasu coraz bardziej się o tym przekonywaliśmy, ratuje – oznaczało – pozostawia przy życiu bez dokładnego już opisu w jakim stanie te dzieci wypisano ze szpitala. Bardzo często są to dzieci, mówiąc w skrócie, nie zdające sobie sprawy z tego, że w ogóle żyją. Bez sprawnych żadnych zmysłów, potrafiące spełniać jedynie podstawowe funkcje życiowe: oddychanie (a i to nie zawsze – ile jest apeli o domowe respiratory) i trawienie. Jest to strasznie smutne, straszny los dla nich i dla ich rodziców. Piszę to, choć wiem, że być może przeklniecie mnie i nie będę miała już co szukać na forum – ale taka jest prawda.
                              Czy rodzice mniej kochają takie dzieciaczki? Na pewno nie – choć czasami podświadomie starają się bronić przed zbyt dużym zaangażowaniem uczuciowym. Nasze dzieci urodziły się w 26. tygodniu ciąży i były bardzo maleńkie (675, 695 i 715 g). Obok nich leżała dziewczynka z przełomu 28. i 29. tyg. Uwierzcie, różnica między nimi była KOLOSALNA. Na oddziale, inkubator z nią stał tak, że był najbardziej widoczny. Wchodziło się, patrzyło na nią i myślało: jakie maleństwo. Wystarczyło jednak zerknąć odrobinę w prawo – tam leżały nasze dzieci – i człowiekowi zamierało serce na widok tak maleńkich dzieciątek (może głównie mnie, bo byłam ich matką, ale wydaje mi się, że było to odczucie obiektywne). Dla mnie były to dzieci najpiękniejsze na świecie. Według mnie wyglądały jak wszystkie inne dzieci – tylko były bardzo maleńkie. Może skórka bardziej zaczerwieniona, ale wyobraźcie sobie, że takie dzieci – wagowo ładnych kilka razy lżejsze od przeciętnego donoszonego dziecka – miały wszystko – nawet rzęski, nawet mikroskopijne paznokietki. W rzadkich chwilach świadomości (były pod wpływem leków przeciwbólowych i uspokajających) otwierały oczka i machały łapkami – a mnie, gdy na nie patrzyłam – rozpływało się serce. Ja w tym widziałam normalne odruchy, jednak, jak później się dowiedziałam, były to objawy przeżywanego przez nie bólu.
                              Codziennie przychodziliśmy do nich, rozmawialiśmy na temat ich stanu, z lekarzami, rozmawialiśmy z rodzicami innych wcześniaków. Ja starałam się utrzymać laktację, choć to tak bardzo bolało, nie mogłam przecież nawet dotknąć swoich dzieci. Kierownik Kliniki Neonatologii powiedziała: “gdyby choć jedno z dzieci ważyło w okolicach kilograma bardzo namawiałabym panią, żeby pani walczyła o pokarm”; położna, która miała mi pomóc go ściągać powiedziała: “ja bym nie utrzymywała”, neonatolodzy innym rodzicom wcześniaków mówili: “trzeba być dobrej myśli”, a nam nie patrzyli w oczy i mówili: “my MUSIMY ratować”. Jak myślicie, o czym wtedy myśleliśmy? Wiedzieliśmy, że nie chcąc nam mówić tego wprost nie dają naszym dzieciom szans. I nie ma się co na nich złościć, że nie chcieli nam pomóc, położnej nie chciało się mnie nauczyć jak postępować z piersiami, bo tak nie było w żadnym wypadku (może poza jedną młoda lekarką, która była naprawdę nieprzyjemna). Ja mimo takich komentarzy walczyłam o pokarm, żeby jednak w razie czego dać maleństwom to, co tylko mogę. Rzeczywiście przyszła taka chwila. Agatkę, ostatnie nasze dziecko, chciano karmić moim pokarmem przez sondę gdy miała ponad 3 tyg. Początkowo go tolerowała, później okazało się, że już go nie trawi. Tak maleńkie dzieci są jednak bardzo niedojrzałe – w każdym możliwym swoim szczególe. Tak naprawdę to one umierają od momentu swojego urodzenia.
                              Tak wiele jeszcze na ten temat mogłabym napisać, myśli kłębią mi się w głowie, ale powiem jedno. Być może wiele z Was odwróci się ode mnie (po okazanej mi sympatii przy okazji dzielenia się z Wami moją historią), ale odczuliśmy ulgę, gdy dzieci odeszły. Strasznie chcieliśmy je mieć, zdecydowaliśmy się przecież na tak kontrowersyjną metodę poczęcia jaką jest in vitro. Podporządkowaliśmy tej ciąży i planowaniu naszej przyszłości z trojaczkami całe nasze bieżące i przyszłe życie. Mnie ciąża niemal całkowicie wyniszczyła, a teraz jeszcze mówię, że powitałam to z ulgą? TAK, ale wiedziałam, że dzieci już nie cierpią, że ich życie, a co za tym idzie – muszę to powiedzieć – i nasze, nie będzie pasmem bezświadomości i udręki. Nasze dzieci wspominamy często, jeździmy do nich na cmentarz, ostatnio z wózkiem – z ponadpięciotygodniowym teraz Stasiem, na którego w ogóle nie mieliśmy jeszcze kilka miesięcy temu nadziei, i wierzymy, że nasz synek oprócz swojego Anioła Stróża, będzie miał wsparcie jeszcze trojga aniołków – swoje rodzeństwo.
                              Czytałam ten artykuł ze Stasiem na kolanach i naprawdę płakałam. Ten temat był nam tak bliski w poprzednim roku (nie mówię tutaj o bezczaszkowcach, których w swoim zasadniczym zrębie dotyczy, ale o problemie wcześniactwa). To wszystko jest jeszcze we mnie takie żywe. Mimo to, uważam, że medycyna trochę się zagalopowała. Inkubatory, to jednak nie są sztuczne macice, które w przypadku problemów zastępują organizm matki. One tak maleńkim dzieciom pomagają osiągnąć odpowiednią wagę, a niekoniecznie dojrzałość, jaką prawdopodobnie osiągnęłyby będąc w macicy. Uważam, że powinno się ustalić wiek ciążowy, od którego nie podłącza się maleństw do respiratora (nie chodzi mi tu o odłączanie, ale niepodłączanie po urodzeniu), bo naprawdę nie ma szans, żeby – nie mówię: były kiedyś całkowicie zdrowe – ale, żeby była szansa, że będą w stanie kiedyś być samodzielne. Nie wiem który to tydzień powinien być, ale uważam, z naprawdę ciężkim sercem z nadzieją na Wasze zrozumienie, że taka granica powinna być wyznaczona.
                              Może tutaj rozgorzeć dyskusja, że kiedyś i trzydziestokilkutygodniowe wcześniaki nie przeżywały, a teraz jest to niemal na porządku dziennym. Ale na podstawie moich traumatycznych doświadczeń i widoku maleńkich dzieciątek podłączonych do całej masy okablowania i żelastwa w tej chwili tak uważam. Widziałam cierpienie w ciałkach moich dzieci i wiem, że na nic im się ono zdało. Sprawia mi ulgę świadomość, że już nie cierpią.
                              I żeby było wszystko jasne – my nie prosiliśmy nikogo o odłączenie respiratorów żyjących za nasze maleństwa. Ich narodziny i śmierć były jedynymi naturalnymi wydarzeniami, w jakże nienaturalnym, sztucznie podtrzymywanym, życiu.

                              Basia

                              • Re: Nie zgadzam się z Emalką.

                                Wstrząsająca jest Twoja historia. I nigdy za nic nie chciałabym czegos podobnego przeżyć. Ale nie moge wyjśc z podziwu, że w tak dramatycznej sytuacji zachowałes trzeźwość umysłu, która moim zdaniem świadczy o ogromnej dojrzałości. Życzę Ci wszystkiego dobrego. I mam nadzieję, ze kiedyś spełni się to, czego pragniesz.

                                Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                                • Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                                  O, widzisz i dochodzimy do sedna i chyba kompromisu 🙂
                                  Napisałaś, że tekst mówi o tym co MOŻE wiązać się ze wcześniactwem. Gdyby tak było podpisałabym się pod nim obiema rękami. A dla mnie on ma wymowę “co na pewno stanie się z każdym wcześniakiem z dwudziestego któregoś tygodnia ciąży, urodzonego z ekstremalnie niską wagą urodzeniową”. I tyle. Chodzi o niegeneralizowanie i nie stawianie 100% tez. Przecież nawet wśród lekarzy zdarzają się odmienne diagnozy postawione na podstawie tych samych badań.
                                  A przecież dla każdej z nas nasze dziecko jest najpiękniejsze, najmądrzejsze i będzie najwspanialnszym człowiekiem w przyszłości, [prawda?
                                  pozdrawiamy
                                  emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                                  • Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                                    a, i jeszcze o ststystykach…zgodnie z tym co podaje np. IMiD przeżywa 74% wcześniaków z wagą urodzeniową poniżej 1000 gramów… Nie wiem jak to wygląda na Karowej gdzie rodziła się Zuza, ale myślę, że podobnie
                                    pozdrawiamy
                                    emalka i Zuzka, ur. 21.04.03

                                    • Re: Śmierć w ciszy inkubatorów.

                                      Jezu, ale jesteś dzielna. Brak mi słów uznania dla Was. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy Was potępiać. Mimo ze zycie jest najwyższą wartością, to jego jakość ma też ogromne znaczenie. Trzymam za Was kciuki.

                                      Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                                      • Re: K…… MAĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

                                        I tak, i nie. Niestety wczęsniactwo nigdy nie obchodzi się bez komplikacji. Nie zdarza się tak, że dziecko urodzone w 25-tygodniu ciązy po 3 dniach wychodzi ze szpitala. Zawsze trzeba mu pomagać. I tak, jak jest w tekście: respirator, leki, inkubator, wylew. Chodzi o konsekwencje tego wcześniactwa. Moim zdaniem Ty i Zuzka miałyście szczęście. Cieszę się, że tak się stało. Nie musze tego pozdrawiać.

                                        A propos kochania dziecka. Oczywiście, ze kochałabym moje dziecko niezaleźnie od wszystkiego. Tylko myślę sobie, ze nie chciałabym go skazywać na udrękę i cierpieni (i siebie), gdyby miało być rośliną. Zresztą trudno mi dywagować na ten temat. Na szczęście nie musiałam rozwiązywać tego typu dylematów.

                                        Helga i Chłopaczek słodki jak nie wiem co! (8 miesięcy!!)

                                        • Re: Nie zgadzam się z Emalką.

                                          troszke rozumiem cie tato choc nie jako mama ale jako polozna pracujaca z wczesniakami, ktore nawet nie placza ale jecza z bolu, a lekow juz wiecej dac im nie wolno bo grozi to zatrzymaniem krazenia i np 4 reanimacja. i choc jestem z wyksztalcenia takze etykiem to nie wiem, albo raczej nie smiem powiedziec dla czyjego dobra ciagnie sie te dzieci do zycia? mam pewne przemyslenia poparte obserwacjami z oddzialu ale nie opowiem o nich na forum, odwazylam sie tylko podzielic nimi z mezem i on powiedzialby ze za cene chocby sankcji karnych nie pozwolil na pewne czynnosci przy naszym dziecku. ale wiadomo tak latwo jest mowic kiedy go nie ma i to w takiej sytuacji. zycie czasami niesiesie takie dylematy, a my na codzien nie nauczeni zadnego zycia duchowego postawieni przed problemem nie dzwigniemy go, nie podejmiemy decyzji.

                                          Znasz odpowiedź na pytanie: Śmierć w ciszy inkubatorów

                                          Dodaj komentarz

                                          Angina u dwulatka

                                          Mój Synek ma 2 lata i 2 miesiące. Od miesiąca kaszlał i smarkał a od środy dostał gorączki (w okolicach +/- 39) W tym samym dniu zaczął gorączkować mąż –...

                                          Czytaj dalej →

                                          Mozarella w ciąży

                                          Dzisiaj naszła mnie ochota na mozarellę. I tu mam wątpliwości – czy w ciąży można jeść mozzarellę?? Na opakowaniu nie ma ani słowa na temat pasteryzacji.

                                          Czytaj dalej →

                                          Ile kosztuje żłobek?

                                          Dziewczyny! Ile płacicie miesięcznie za żłobek? Ponoć ma być dofinansowany z gminy, a nam przyszło zapłacić 292 zł bodajże. Nie wiem tylko czy to z rytmiką i innymi. Czy tylko...

                                          Czytaj dalej →

                                          Dziewczyny po cc – dreny

                                          Dziewczyny, czy któraś z Was miała zakładany dren w czasie cesarki? Zazwyczaj dreny zdejmują na drugi dzień i ma on na celu oczyszczenie rany. Proszę dajcie znać, jeśli któraś miała...

                                          Czytaj dalej →

                                          Meskie imie miedzynarodowe.

                                          Kochane mamuśki lub oczekujące. Poszukuję imienia dla chłopca zdecydowanie męskiego. Sama zastanawiam się nad Wiktorem albo Stefanem, ale mój mąż jest jeszcze niezdecydowany. Może coś poradzicie? Dodam, ze musi to...

                                          Czytaj dalej →

                                          Wielotorbielowatość nerek

                                          W 28 tygodniu ciąży zdiagnozowano u mojej córeczki wielotorbielowatość nerek – zespół Pottera II. Mój ginekolog skierował mnie do szpitala. W białostockim szpitalu po usg powiedziano mi, że muszę jechać...

                                          Czytaj dalej →

                                          Ruchome kolano

                                          Zgłaszam się do was z zapytaniem o tytułowe ruchome kolano. Brzmi groźnie i tak też wygląda. dzieciak ma 11 miesięcy i czasami jego kolano wyskakuje z orbity wygląda to troche...

                                          Czytaj dalej →
                                          Rodzice.pl - ciąża, poród, dziecko - poradnik dla Rodziców
                                          Logo
                                          Enable registration in settings - general