Od paru dni chodzę, jak struta, bratowa męża, dziewczyna w mim wieku ( 25lat) znów jedzie na chemię do Wa-wy. Choruje od 3 lat, chcieli starać się o dziecko w tym roku, ale okazało się, że wyniki ma złe, grozi jej przeszczep szpiku i znów chemia! A już była rok w remisji! Nigdy by się nie dowiedziała o chorobie, gdyby nie zwykłe badania potrzebne do pracy! Aż mnie ciarki przechodzą… Trzeba dbać o zdrowie. Przeraża mnie myśl o czymś takim, zwłaszcza teraz,kiedy mam malutkie dziecko! I w ogóle dziecko.
[obrazek] https://lilypie.com”><img src=”https://lilypie.com/baby1/051014/2/15/1/
10 odpowiedzi na pytanie: Smutno, rak…
Re: Smutno, rak…
masakra.bry…
SIWA I MARTUSIA 25.11.2003
Re: Smutno, rak…
straszne, bardzo mi przykro:(
bruni i Filipek 22mce !
Re: Smutno, rak…
Przykro mi. A ja tez codziennie zdaje sobie sprawe z tego na nowo, jak bardzo musze teraz dbac o zdrowie… Nigdy sie sobą tak bardzo nie przejmowałam jak teraz. Teraz wiem, że musze o siebie dbać, chodzić w czapce, robić badania co jakiś czas, żeby żyć… Bo mam dla kogo. Nie moge sobie wyobrazić co było, gdybym zachorowała… gdyby mnie zabrakło dziecku… Czasem patrzę na moją Tusię i oblatuje mnie dziwny strach, że jej nie zdążę wychować… że coś mi sie stanie… ponoc to normalne, ale bardzo nieprzyjemne i smutne. Nigdy tak nie bałam sie o swoje zdrowie jak teraz.
Przykro mi z powodu tej dziewczyny.
Emy
Re: Smutno, rak…
Współczuje….
Najgorsza jest ta bezradność…..
Re: Smutno, rak…
Trzeba zyc dniem dzisiejszym bo jutro moze byc za pozno na cokolwiek….
Re: Smutno, rak…
Brrr, ale ta końcówka zdania brzmi…
Ale mój chłop powtarza to samo…
A znowuż ja zadręczam się co będzie za 5,10,15 lat….
Mam nadzieję że dziewczynie się uda wyzdrowieć.
Ada 21m!
ps.friko.pl
Re: Smutno, rak…
To bardzo przykre…
Każda choroba, a zwłaszcza nowotwór to prawdziwy dramat. Moja bliska rodzina przeszła jednak przez jeszcze większy koszmar. W 2003 r. u naszej 4-letniej Oliwi wykryto guza na nadnerczu średnicy 8 cm. Wycięto, zbadano – nowotwór złośliwy. Usłyszeć coś takiego – nie życzę nikomu. Na dodatek nowotwór złośliwy, są przerzuty do szpiku kostnego. Oliwia wylądowała z dnia na dzień na onkologii we Wrocławiu. Badania, badania… Lekarze rozłożyli ręce. Nie bardzo umieli jej pomóc. Okazało się, że to bardzo nietypowy przypadek – drugi w Europie. Nawiązaliśmy współpracę z kliniką w Wiedniu. Zaczął się koszmar. Oliwia dostała chemię najmocniejszą z możliwych. 8 dawek nie pomogło, następne także. Rodzicom powiedzieli, że nie widzą szans. Postanowiono dalej podawać chemię bo nie było “nic do stracenia”. Oliwii wypadły włosy, wychudła, nie mogła już chodzić… I nagle cud! Po kolejnej dawce chemii i kolejnych badaniach duało się wyeliminować komórki rakowe. Ponieważ jednak jej organizm był zbyt słaby nie można było zrobić przeszczepu od obcego dawcy, a jedynie auto-przeszczep. Czekaliśmy, aż jej kondycja trochę się poprawi. W sierpniu 2004 roku zrobiono przeszczep.
Dziś Oliwia jest radosnym i zdrowym dzieckiem. Lekarze sami nie mogą uwierzyć, że się udało. wiadomo jednak, że gdyby choroba wróciła nie ma szans na wyzdrowienie. Chyba, że kolejny cud.
Dlaczego to piszę? Bo chcę byście w razie niepewności konsultowały się z wieloma lekarzami. Guz Oliwii przy wycięciu miał 8 cm Srednicy, a to dlatego, że rósł 3 lata! Oliwię bolała nóżka, a lekarze twierdzili, że to zwichnięty staw biodrowy. Dopiero USG wykazało prawdziwy powód.
Pozdarwiam wszystkich serdecznie i życzę dużo zdrowia
Re: Smutno, rak…
Dziękuję za tę opowieść. Dużo nadziei wniosła.Ważne jest nastawienie, ona wlaczy!:) to jej enta chemia…za każdym razem mocniejsza, teraz też bedzie miała przesczep, autoprzeszczep.
[obrazek] [Zobacz stronę]“><img src=”https://lilypie.com/baby1/051014/2/15/1/
Re: Smutno, rak…
Ta strona powstała rok temu i w zasadzie jest już pozostałością po chorobie. Wszystkie informacje na niej zawarte są już historią może z wyjątkiem tego, że cały czas jest pod opieką lekarzy i dostaje leki.
Re: Smutno, rak…
Moja mama choruje na raka od ok. 27 lat. Podczas pierwszej diagnozy lekarze jej powiedzieli, że pożyje co najwyżej rok, dwa. A ona się uparła i im wszystkim pokazuje do dziś 🙂 Jest b. dzielna. Jak jeździ na kontrole to lekarze pokazują ją podobno sobie i jej wyniki jak dziw natury, że z tak bardzo rozległym nowotworem (właściwie teraz w całej jamie brzusznej) bez możliwości dalszego leczenia(nic już nie skutkuje) jeszcze ją widzą. Fakt, ze to na całe szczęście tylko pół złośliwy rak.Jak byłam w ciąży z Piotrusiem, to postawiła sobie za cel, że musi go zobaczyć, potem, żeby pamiętał, że miał babcię, która go bardzo kochała, a teraz pewnie, że chce zobaczyć kruszynkę itd.Zabrzmi to okropnie banalnie, ale ona jest doskonałym przykładem na to, że nigdy nie można się poddawać i trzeba walczyć nawet jak się nie ma sił.
Pozdrawiam
Miśka, Piotruś 02.10.2003 i Kruszynka 27.09.2005
Znasz odpowiedź na pytanie: Smutno, rak…